Mimo zapewnień rządu zwolnienia w wyniku reformy edukacji są nieuniknione. Czy pedagodzy odnajdą się na rynku pracy?
Na koniec roku szkolnego tym hasłem żegnały się nie tylko dzieci, ale przede wszystkim nauczyciele, którzy poprzez wprowadzenie nowej reformy pożegnają się ze swoją dotychczasową szkołą, a kto wie, czy nie na stałe.
W bazach prowadzonych przez kuratoria oświaty jest ponad 8 tys. ofert pracy dla nauczycieli, w tym 1,9 tys. to oferty na co najmniej pół etatu – zapewniał w maju tego roku wiceminister edukacji Maciej Kopeć. Dwa tygodnie przed zakończeniem roku szkolnego Związek Nauczycielstwa Polskiego podał swoje dane. Od 1 września pracę straci co najmniej 6 tys. nauczycieli, a 10 tys. nie będzie miało pełnego etatu.
Ze wstępnych danych ZNP wynika, że nauczycieli, których dotkną negatywne konsekwencje reformy jest ponad 16,6 tys. – oznacza to stratę pracy, redukcję etatu lub nie przedłużenie dotychczasowej umowy. Najliczniejszą grupę stanowią pedagodzy, których czeka redukcja etatu: to ponad 10 tys. osób w całym kraju.
W tej grupie jest ponad 1170 nauczycieli, którzy otrzymali informację o ograniczeniu etatu poniżej 1/2 wymiaru godzin. Szkoły nie przedłużą umowy z ponad 3,6 tys. nauczycielami zatrudnionymi na czas określony. Do zwolnienia wytypowano ponad 2,6 tys. osób, czyli razem ponad 6 tys. osób.
Najwięcej ograniczeń etatów jest w województwach: małopolskim, mazowieckim i świętokrzyskim. W każdymz nich ponad dwa tysiące pracowników pożegna się z dotychczasowymi warunkami zatrudnienia: stracą godziny i zarobki. Zwolnienia i ograniczenia etatu to nie jedyne kadrowe konsekwencje reformy minister edukacji Anny Zalewskiej.
Nauczyciele odchodzą także z pracy na świadczenie kompensacyjne. W ostatnim czasie lawinowo. Pokazują to statystyki ZUS, z których wynika, że między wrześniem a grudniem 2016 roku liczba nauczycieli korzystających ze świadczeń kompensacyjnych wzrosła o blisko 40%. Pedagodzy mile widziani Na wieść o możliwej lawinie zwolnień w szkołach szybko zareagowali potencjalni pracodawcy z branży niezwiązanej z oświatą. Na początku tego roku wolne etaty czekały m.in. w łódzkiej straży miejskiej. Wykształcenie pedagogiczne w tym zawodzie jest bowiem atutem.
Minimalne warunki dla kandydata to skończone 21 lat, wykształcenie średnie i nienaganna opinia. Jak zaznaczał Marek Marusik, zastępca naczelnika wydziału dowodzenia łódzkiej straży miejskiej, choć nabór nie był skierowany specjalnie do nauczycieli, osoba z wykształceniem pedagogicznym dobrze by się sprawdziła na tym stanowisku – np. może być skierowana do pracy w wydziale prewencji. Jeśli ktoś ma konkretne wykształcenie, łatwiej mu jest odnaleźć się w pracy.
Nauczyciele od razu mogą zostać w straży miejskiej wysłani do pracy z dziećmi. Największe szanse na dostanie się do straży miejskiej mają nauczyciele wychowania fizycznego, bo żeby otrzymać etat strażnika, trzeba zdać test sprawnościowy. W programie jest rzut piłką lekarską, bieg po tzw. kopercie, sprawdzający szybkość zmiany kierunków ruchu, rzut piłką lekarską zza głowy, seria siadów z leżenia tyłem oraz bieg na 1000 m dla mężczyzn i 800 m dla kobiet. W lutym br. najniższa pensja strażnika miejskiego wynosiła około2 tys. zł brutto, na więcej mogą liczyć osoby z doświadczeniem zawodowym.
Co na taką propozycję sami zainteresowani? Krzysztof, trzydziestopięciolatek z Warszawy, nauczyciel WF z prawie dziesięcioletnim doświadczeniem pracy w gimnazjum uśmiecha się słysząc o podobnej propozycji.
– Być może ktoś skorzysta z tego typu oferty, ale będą to jednostki. Niektórzy koledzy po fachu liczą na to, że zwolnienia ominą ich szerokim łukiem. Jednak część - podobnie jak i ja - już wcześniej pomyślała o dodatkowym zabezpieczeniu. Mam własną działalność, prowadzę szkółkę piłkarską, mam też sklep internetowy. Mimo że, od przyszłego roku szkolnego nie stracę etatu, wolę mieć dodatkowy dochód, bo nigdy nic nie wiadomo – opowiada.
W jego ocenie, dobrze sobie radzą też nauczyciele języków obcych. Prawie wszyscy jego znajomi współpracują z prywatnymi szkołami językowymi albo sami zakładają takie szkoły, nie mówiąc już o udzielaniu korepetycji.
– Przeważnie mówimy tu o osobach młodych i przedsiębiorczych. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy nauczyciel potrafi odnaleźć się w biznesowej rzeczywistości. To specyficzny zawód. Niektórzy po latach pracy popadają w narzucony odgórnie rytm i nie potrafią się od niego uwolnić, chodzi m.in. o liczbę dni wolnych. Pracując nawet częściowo „na swoim” trzeba o tym zapomnieć – dzieli się doświadczeniem wuefista z Warszawy.
Dla niektórych przebranżowienie się w ogóle nie wchodzi w grę. Tak jak dla Katarzyny, która uczy biologii w podwarszawskim Konstancinie i na razie ma zapewnioną pracę.
– Nie wyobrażam siebie w żadnej innej branży, tym bardziej w biznesie. Pomysł, by zatrudnić się jako strażnik miejski uznałabym raczej za żart – komentuje.
Prezes płockiego oddziału ZNP Stanisław Nisztor zaznacza, że gdyby praca w straży miejskiej była jedyną opcją na zatrudnienie, to pewnie znaleźliby się wśród nauczycieli tacy, którzy by ją podjęli. W jego ocenie, należy się jednak zastanowić, jak jeszcze można wykorzystać umiejętności nauczyciela. Póki jedni się zastanawiają, inni już proponują. Obecna sytuacja może okazać się idealnym momentem do podjęcia ważnych kroków zawodowych - przekonuje Mateusz Zaród, twórca portalu Pokazon zaznaczając, że lekcje internetowe dają jeszcze większe możliwości.
W realnym świecie korepetytor jest w stanie przeprowadzić lekcje dla około pięciu - sześciu uczniów dziennie. W internecie może mieć ich tylu, ilu będzie się chciało u niego uczyć. Nauczyciel sam ustala stawki za lekcje, a zarobione pieniądze może wypłacać kiedy tylko zechce. Twórca tego portalu uważa, że wielu zwolnionych nauczycieli podziękuje jeszcze obecnej władzy za wprowadzoną reformę. Od września przedsiębiorczy nauczyciele będą mogli już zarabiać w sieci za pośrednictwem tego portalu.
Miliony na reformę
Wdrażana reforma edukacji miesza nie tylko w życiowych planach osób zatrudnionych w oświacie, ale i w budżetach samorządów. To ich zadaniem jest wprowadzić zmiany. O pomoc proszą Ministerstwo Edukacji Narodowej, ale resort nie wszystkie wydatki chce uwzględniać.
Śląska kurator oświaty Urszula Bauer podczas debaty „Usłysz swoją szkołę” w Katowicach mówiła, że w budżecie resortu oświaty - w ramach specjalnej rezerwy - na dostosowanie szkół do reformy edukacji jest w tym roku około 170 mln zł. Te pieniądze mają być sukcesywnie przekazywane do samorządów, które są organami prowadzącymi dla szkół. Jednak nikt nie wie, czy pieniędzy wystarczy. Sama tylko Warszawa wyliczyła koszty reformy na 65 mln zł. Jaki będzie skutek tej reformy dopiero się okaże. Niepokojące jest jednak to, że nauczyciele zbyt często pozostają bierni wobec nowej dla siebie sytuacji.
Często zwolnieni nie podejmują innej pracy, czekając na poprawę sytuacji w oświacie. Praca poza publiczną edukacją oznacza m.in. brak Karty Nauczyciela. Zgodnie z nią nauczyciele mają łącznie 79 dni urlopu, a nawet roczne urlopy „na poratowanie zdrowia” i wyznaczoną ścieżkę awansu. Zatem musi nastąpić przede wszystkim zmiana stanu świadomości.
Irina Nowochatko-Kowalczyk
Zobacz nasz katalog sieci franczyzowych i upewnij się która franczyza będzie dla Ciebie najlepsza.
Dołącz do newslettera
Ważne linki
Na skróty
Katalog franczyz
Kwoty inwestycji