Świat widziany oczami dziecka - raport o konceptach franczyzowych tworzonych z myślą o dzieciach

Data dodania: 29 października 2013
Kategoria:

Z wielu rzeczy jesteśmy w stanie zrezygnować z myślą o tym, ile dzięki zyskać mogą nasze dzieci. Rodzic XXI wieku to rodzic świadomy, który wie, że inwestycja w rozwój dziecka rozpoczyna się już na etapie przed przedszkolnym. Jesteśmy wprost bombardowani informacjami jak ważna jest stymulacja umysłowa dziecka w początkowej fazie rozwoju. Dzisiejszy rodzic jest bardziej zamożny, może i chce zapewnić swojemu dziecku jak najlepszy start w przyszłość. Coraz więcej produktów komercyjnych jest tworzonych z myślą o dzieciach.

Rodzic to lojalny klient, który nie żałuje pieniędzy aby jego pociecha była szczęśliwa. A to sprawia, że ofert skierowanych dla najmłodszych z roku na rok przybywa, w tym konceptów franczyzowych, począwszy od zabawek i ubrań a na edukacji kończąc.

Co ciekawe obecnie przyrost naturalny w Polsce jest na minusie. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego w 2012 roku było 5,78 mln dzieci. To o ponad 200 tys. mniej niż w 2006 roku. Rosną jednak wydatki na dzieci. Szacuje się, że warty kilka miliardów złotych rynek przyrasta w tempie kilku procent rocznie.

Najważniejszy pierwszy krok…

Gdy dziecko stanie już na własnych nogach trzeba zadbać nie tylko o stopy maluszka, ale też jego garderobę. Konsument nie szuka tanich rozwiązań, ale sięga po sprawdzone marki,  których jednak ciągle na polskim rynku brakuje. Może za to liczyć na ofertę rodzimych konceptów takich jak Cocodrillo, 5-10-15, Wójcik czy YoungReporter. Koncepty te działają głównie na zasadzie franczyzy depozytowej, gdzie właścicielem towaru pozostaje sieć a agent zarabia na prowizji.

Największym graczem na tym rynku pozostaje sieć 5-10-15, która zarządza ponad 220 sklepami, w tym 116 franczyzowymi. Przystąpienie do sieci wiąże się z kosztem około 35 tys. zł. (w tym 15 tys. zł. opłata licencyjna oraz 20 tys. zł. kaucji zwrotnej zabezpieczenia). Sieć określa również preferencje lokalizacyjne – musi to być miasto powyżej 15 tys. mieszkańców, a lokal o powierzchni około 100 m² powinien być usytuowany przy głównej ulicy handlowej lub w galerii.

Sieci Cocodrillo w ciągu 13 lat działalności udało się zbudować sieć ponad 180 sklepów, w tym ponad 114 punktów franczyzowych. Rozwój sieci salonów głównie poprzez franczyzę, postrzegany jest przez Cocodrillo jako sposób na walkę ze spowolnieniem gospodarczym. Potencjalny franczyzobiorca powinien dysponować lokalem w galerii handlowej lub przy głównej ulicy w miastach powyżej 20 tys. mieszkańców. Przygotowanie sklepu, w zależności od koncepcji aranżacji, to wydatek rzędu od 600 do 900 zł. na m². Dodatkowo przystąpienie do sieci wiążę się z koniecznością wpłaty kaucji zwrotnej, która jest zabezpieczeniem towaru otrzymanego w depozyt. Franczyzobiorca musi też zakupić licencję na oprogramowanie dostarczane przez franczyzodawcę, a lokal wyposażyć w Internet, komputer i kasę fiskalną. Sieć nie pobiera opłaty za licencję. Nie obciąża także franczyzobiorców składkami za fundusz marketingowy, a wszelkie materiały promocyjne przekazywane są bezpłatnie. Franczyzobiorca uczestniczy też, bez żadnych dodatkowych kosztów, w licznych akcjach promocyjnych całej sieci. Sieć rozwija się także na rynkach zagranicznych, gdzie posiada już ponad 119 butików oraz sklepów typu shop-in-shop.

Marka Young Reporter od 2007 roku rozwija sieć franczyzową. Obecnie posiada 76 sklepów w tym 16 jednostek własnych. Koniec 2013 roku chce zamknąć liczbą 85 salonów. - Stale weryfikujemy sklepy działające w sieci i na podstawie ich wyników finansowych a także zdarzeń losowych dochodzi do zamknięć. Sieć jest to w pewnym sensie żywy organizm, tak samo jak i rynek. Wpływające na sieć czynniki zewnętrzne wymagają od nas pewnych zachowań jakimi są, między innymi, zamknięcia. W ciągu tych kilku lat funkcjonowania sieci, w sposób dość wyważony weryfikowaliśmy potencjał danego sklepu aby zamknąć te nierentowne. Staramy się przez zamknięcia ograniczać ryzyko negatywnego wpływu tych "słabych" na pozostałe jednostki handlowe oraz ograniczać koszty, niestety w tych przypadkach nietrafionych, inwestycji. Mimo iż do każdego planowanego otwarcia podchodzimy analitycznie, nie jest możliwe aby całkowicie wyeliminować ryzyko jakie niesie za sobą inwestycja – mówi Monika Andrychowicz, Dyrektor ds. sprzedaży i marketingu sieci Young Reporter. - Rynek odzieży dziecięcej na pewno w Polsce jest dość specyficzny, rzekłabym specjalistyczny. Potencjał rynku jest, jednak aby wyciągać profity na pewno trzeba zainwestować, poza kapitałem, szczególnie swój czas i z pasją pracować z klientami – dodaje Andrychowicz.

Potencjał rynku dostrzegli również producenci, którzy do tej pory skupiali się wyłącznie na ofercie dla dorosłych. Dla przykładu włoska marka Benetton wzbogaciła ofertę swoich polskich sklepów o ubrania i buty dla najmłodszych.

Zbyt duża konkurencja, czy zbyt mały popyt?

Odzież i obuwie to jak wiadomo produkty pierwszej potrzeby, na których rodzice raczej nie oszczędzają, dlatego ten segment rynku tak dobrze się rozwija.

Inaczej wygląda sytuacja w segmencie zabawek, placów zabaw, wydawnictw czy przedszkoli, gdzie ofert franczyzowych nie przybywa. W efekcie na rynku od kilku lat utrzymują się Ci sami gracze.

W przypadku zabawek największym graczem na rynku wśród ofert franczyzowych w tym segmencie pozostaje sieć Toy Planet, która prowadzi 40 sklepów, w tym 34 sklepy franczyzowe. Jakie są  przyczyny braku konkurencyjnych ofert franczyzowych, skoro z badań Euromonitora wynika, że w 2012 roku Polacy wydali na zabawki przeszło 560 mln euro? Wpływ na taką sytuację ma z pewnością wejście do Polski amerykańskiego giganta – sieci Toys R Us, ale przede wszystkim konkurencja ze strony Smyka oraz sieci hipermarketów i dyskontów, które w swojej ofercie również posiadają szeroką gamę zabawek dla dzieci w znacznie niższych cenach niż w tradycyjnych sklepach zabawkowych. A dzieje się tak dlatego, że pracują na niższej marży, a dzięki dużym wolumenom zakupowym uzyskują ceny zakupu znacznie bardziej atrakcyjne niż lokalne hurtownie. Dlatego też rynek tradycyjny z zabawkami w tle zmniejsza się, przenosząc biznes do sieci, gdzie koszty utrzymania są zdecydowanie niższe. - Rynek zabawek, zwłaszcza dobrych zabawek będzie się rozwijał. Rodzice są coraz bardziej świadomi jakości poszczególnych produktów, coraz rzadziej sięgają po tanie, chińskie wyroby, które można znaleźć w hipermarketach. Zwłaszcza, że dzieci ulegają sile reklamy i proszą rodziców o konkretne, markowe zabawki. Dlatego właściciele takich sklepów na pewno nie muszą się obawiać spadku wartości rynku. Jedynym zagrożeniem, jakie obecnie dostrzegam, jest właśnie Internet. Można tam bowiem kupić te same produkty po niższych cenach. Nie należy się jednak obawiać tego, że klienci przestawią się całkowicie na ten kanał sprzedaży. W Polsce wciąż bardzo wiele osób obawia się robić zakupy przez Internet. A duża część woli po prostu bezpośrednio dotknąć, obejrzeć zabawkę, czego w sieci zrobić nie może. Jest też już spora grupa osób, która sparzyła się na internetowych zakupach – mam na myśli sytuacje, gdy zawiodła poczta bądź firma kurierska i zabawka zamówiona pod choinkę dotarła dopiero po Nowym Roku – mówi Robert Mamocki, współwłaściciel sieci Toy Planet.

Ustawa może wszystko zmienić

Ciekawa sytuacja wytworzyła się w segmencie przedszkoli. Jak wiadomo przyrost naturalny w Polsce z roku na rok spada, w związku z tym klientów tracą też przedszkola niepubliczne, które wciąż pozostają droższe niż przedszkola państwowe. Ale wytworzył się pewnego rodzaju paradoks. Od września 2013 weszła w życie ustawa, na mocy której każda kolejna godzina po 13tej nie może kosztować więcej niż 1 zł. Ponadto od września 2014 r. gminy mają zapewnić miejsce w przedszkolu każdemu czterolatkowi. W 2016 r. przedszkole mają mieć zagwarantowane wszystkie dzieci. Prawie idealnie, bo… z rozkładu dnia przedszkolaka zniknęły zajęcia dodatkowo płatne jak np. angielski, czy taniec. Przedszkola publiczne nie mogą zatrudniać firmy zewnętrznej do prowadzenia tego typu zajęć, mogą je natomiast prowadzić przez swoich pedagogów w ramach dotacji z urzędu gminy na ten cel. Teoretycznie więc miało być taniej i łatwiej, a w praktyce ta ustawa tak naprawdę pomoże przedszkolom niepublicznym, które prześcigają się w ofercie zajęć dodatkowych dla maluchów.

Rynek niepublicznych przedszkoli został już na tyle nasycony, że w ostatnich latach nie powstały nowe oferty franczyzowe w tym segmencie, a kilka z nich jak na przykład sieć Teqeusta, 100 bajek, czy Klub Malucha Siódme Niebo zrezygnowały z franczyzy. - Wycofaliśmy się z oferty franczyzy dla naszego przedszkola Klub Malucha Siódme Niebo, gdyż uważam, że na franczyzę w tej branży jest po prostu za wcześnie i ludzie nie rozumieją mechanizmu działania w sieci. Tak się niestety dzieje, że polscy przedsiębiorcy nastawieni są na maksymalny zysk przy minimalnych nakładach. Niestety franczyzobiorcy to często nielojalni partnerzy, którzy nie potrafią docenić jak wiele można zrobić razem i po wygaśnięciu umowy nie przedłużali jej prowadząc działalność pod swoim szyldem. Z mojego punktu widzenia franczyza w Polsce jest nieopłacalna i nie jest na nią czas, szczególnie w czasach kryzysu – mówi Maciej Godlewski, właściciel przedszkola Klub Malucha Siódme Niebo.

Przedszkola to najdroższe koncepty dziecięce, głównie z powodu wymogów jakie musi spełniać lokal oraz inwestycji w jego adaptację. I to właśnie on często stoi na drodze do uruchomienia placówki. - Wiele rozmów z potencjalnymi franczyzobiorcami rozbija się o brak możliwości wynajęcia odpowiedniego lokalu. Nie  można też zapominać o tym, że sześciolatki odchodzą z przedszkola za dwa lata, co spowoduje dużo wolnych miejsc we wszystkich placówkach. Daje to wrażenie niestabilnej przyszłości w branży - mówi Monika Lorek, właścicielka sieci 100 bajek. Budowa od podstaw nowego przedszkola to koszt około 300 tys. zł. Łatwiej jest w przypadku dostosowania do sieci istniejącej placówki czy też w przypadku otwierania jednostki w lokalu dobrze przystosowanym do tej działalności i niewymagającym dużo prac. Wówczas inwestycja w samą infrastrukturę przedszkolną, wyposażenie sal pochłania w granicach 50-100 tys. zł.

Jedyną siecią przedszkoli której udało się uruchomić placówkę franczyzową jest działająca od 17 lat w Warszawie Pomarańczowa Ciuchcia, która w wyniku reorganizacji spółki przedszkoli Zielona Ciuchcia w 2011 roku zmieniła nazwę. W ramach sieci działa obecnie 11 placówek własnych i 1 franczyzowa, co sprawia, że jest ona liderem w tym segmencie rynku.

Guga Studio to jedyny niepubliczny żłobek, który z powodzeniem rozwija się poprzez franczyzę. Sieć powstała w 2009 roku, ofertę franczyzową uruchomiła w tym roku i w szybkim tempie podpisała pierwszą umowę. Obecnie pod szyldem Guga Studio działają dwie placówki własne oraz trzy franczyzowe. Zakup licencji to koszt 15 tys. zł. netto. Dopiero po 3 miesiącach funkcjonowania lokalu sieć pobiera opłatę bieżącą w wysokości 8 % od obrotu.

Gorzej wiedzie się dwóm pozostałym sieciom Chichotek i Amo Play&Learn, które również postawiły na franczyzę żłobkową. Jak dotąd ich oferty nie spotkały się z zainteresowaniem potencjalnych inwestorów.

Inaczej jest w przypadku pozostałych franczyz dziecięcych, np. miniplaców zabaw dla dzieci powstających w centrach handlowych i zapewniających opiekę nad dziećmi w czasie, gdy rodzice robią zakupy. Z tego typu usługami związany jest koncept Best4youKids. W ramach tej sieci działają 2 placówki własne w Krakowie, oraz 2 franczyzowe w Zamościu i w Zabrzu.
Sieć zanotowała spadek. W porównaniu do ubiegłych lat zostały zamknięte dwie placówki własne i 3 franczyzowe. Można więc powiedzieć, że sieć raczej się zwija niż rozwija.

A w Cafe Bajarka jak na razie stagnacja. Od powstania pierwszego punktu w 2009 roku udało się otworzyć tylko jeden punkt franczyzowy, ale oferta wciąż jest aktualna. - Obecnie prowadzimy rozmowy z potencjalnymi partnerami ze Szczecina. Jeśli się uda, chcielibyśmy do końca roku podpisać kolejna umowę. Zainteresowanie siecią jest spore, szczególnie wśród kobiet. Niestety barierą są finanse. Szacowaliśmy, że kwota potrzebna na otwarcie lokalu to ponad 100 tys. zł, natomiast obecnie pracujemy nad sposobami obniżenia zarówno progu inwestycji, jaki i opłat licencyjnych. Naszą ideą jest stworzenie systemu, który jest bardziej przystępny finansowo – mówi Tomasz Stuczyński, właściciel sieci.

Firma Niebieski Słoń oferuje oryginalny koncept spersonalizowanych książek dla dzieci, który należy do najtańszych na rynku. - Każde dziecko marzy by stać się bohaterem przygody. Wydawnictwo Niebieski Słoń znalazło sposób na realizację tych marzeń. W prosty sposób przenosi dziecko do świata baśni. Wystarczy wpisać imię i nazwisko dziecka do tekstu książki, a potem wydrukować ją i złożyć wraz z ilustracjami. Komputer, oryginalny program i drukarka laserowa czarno – biała - to wszystko, co jest potrzebne do tego, by dziecko stało się głównym bohaterem bajkowej przygody. A dzieci dużo chętniej wracają do książek o sobie, o swoich własnych przygodach - mówi Rafał Kwiatkowski, właściciel sieci Niebieski Słoń.

Sieć rozwija się tylko poprzez franczyzę skupiając już pod swoim szyldem 50 jednostek franczyzowych. Jedynym kosztem przystąpienia do sieci jest zakup licencji w cenie 1800 zł. oraz zakup półproduktów w cenie 1860 zł. netto. Firmę można prowadzić w domu, więc jest to świetne rozwiązanie dla młodych mam, które chcą pracować na własny rachunek by mieć czas dla dziecka.

Angielski już od niemowlaka?

Rodzice bardzo często mają jeden dylemat – od kiedy zacząć uczyć dziecko języka obcego? W mediach roi się od zwrotów „byle jak najwcześniej”, „umysł dziecka jest chłonny”, „trzeba stymulować rozwój psychofizyczny” i tym podobne. Jednak jak podają specjaliści – każdy wiek rządzi się swoimi prawami. I dopóki dziecko nie potrafi poprawnie posługiwać się językiem tzw. pierwszym, czyli ojczystym, to zbyt wczesne wprowadzanie kolejnego języka może bardziej zaszkodzić niż pomóc. Ale można wprowadzać dziecko w świat języków obcych poprzez zabawę, słuchanie piosenek – czyli oswajanie ich.

Taką metodę oferuje sieć Helen Doron Early English, która jest obecnie największą siecią franczyzową z językiem angielskim dla najmłodszych w wieku już od 3 miesięcy. Metoda ta wykorzystuje naturalne zdolności dzieci do przyswajania informacji z otaczającego ich świata. Metoda nauczania powstała w 1985 roku w Wielkiej Brytanii, do Polski trafiła w 1998 roku za sprawą anglistki Joanny Cesarz - Zbroszczyk, która pierwsze centrum Helen Doron otworzyła w Tychach. To ona także została pierwszym master franczyzobiorcą HDEE na Polskę, czyli poza prowadzeniem swojej placówki zajęła się także rozwojem sieci. W 2001 roku master franczyzobiorców było już pięciu i tak jest do dziś. Każdy z nich odpowiada za rozwój sieci w wyznaczonym regionie.  

- To właśnie aktywność masterfranczyzobiorców przyczyniła się głównie do rozwoju metody w Polsce. Ale oczywiście pomógł w tym też brak jakiejkolwiek oferty na naszym rynku skierowanej do tak młodego odbiorcy. Liczba sprzedanych i aktywnych licencji waha się dziś w okolicach 186. Placówek jest natomiast ponad 200. Wynika to z tego, że w ramach posiadanej licencji franczyzobiorcy otwierają oddziały swoich placówek – mówi Aleksander Kurdubelski reprezentujący sieć Helen Doron. Podkreśla on, że sieć notuje rok do roku wzrost liczby uczniów. Obecnie jest ich około 26 tysięcy. - Oczywiście zdarzają się w naszej sieci takie sytuacje, że ktoś rezygnuje z prowadzenia działalności. Zamknięcie lub odsprzedaż licencji wynika najczęściej z przyczyn osobistych np. założenie rodziny, przeprowadzka do innego miasta lub państwa. Nie zanotowaliśmy jak dotąd bankructwa lub upadku firmy franczyzobiorcy w następstwie problemów finansowych – dodaje Kurdubelski.

Czy własna szkoła językowa nadal się opłaca?

Rynek szkół językowych to rynek mocno nasycony i bardzo konkurencyjny. W Warszawie i innych dużych miastach w dalszym ciągu trwa tendencja do rozwoju szkół dysponujących własnym, autorskim programem i doświadczeniem, a zagrożone są ośrodki o charakterze bardzo lokalnym, szczególnie te bez wyraźnej specjalizacji. Rodzice szukają sprawdzonych marek i przy wyborze szkoły w dużej mierze bazują na wzajemnych rekomendacjach, a także osiągnięciach szkół i jej uczniów. - Dobre, sprawdzone szkoły rozwijają się i - jak pokazuje nasze doświadczenie - w dalszym ciągu jest ku temu potencjał. Małe miasta i miasteczka to z kolei stosunkowo trudny teren do działania. Mieszkańcy przede wszystkim cenią lokalność i zależy im, by dzieci uczyły się w znanych sobie ośrodkach prowadzonych przez mieszkańców danego terenu, są bardziej nieufni do dużych firm, często podchodzą do nich z rezerwą i oczywiście bardzo dużą wagę przywiązują do cen – mówi Joanna Zarańska, właścicielka sieci Early Stage, która posiada już 90 oddziałów franczyzowych.

Jeszcze dwa-trzy lata temu na rynku było około 10 systemów franczyzowych w tej branży. Dziś jest ich dwukrotnie więcej. A kolejne szkoły szykują się do tego, by uruchomić systemy franczyzowe. Większość z nich stara się wybrać dla siebie określoną specjalizację, by wyróżnić się w jakiś sposób na rynku, np. specjalne programy dydaktyczne dla najmłodszych, szkoły mobilne (z dojazdem do ucznia), a także powstałe na zagranicznych licencjach.

Koncepty te spotykają się z dość dużym zainteresowaniem ze strony franczyzobiorców. Wynika z to z dużej liczby młodych lektorów oraz absolwentów anglistyki bądź innej filologii, którzy stoją przed wyborem: pracować dla kogoś czy spróbować sił we własnym biznesie. Wielu z nich wybiera drugą opcję, wspierając się doświadczeniem biznesowym franczyzodawcy. Zwłaszcza, że szkoły językowe to koncepty dość niskonakładowe. Nierzadko wystarcza kilkanaście tysięcy złotych, by zacząć przygodę z tym biznesem.

Połączyć przyjemne z pożytecznym

Początek roku szkolnego to dobry okres na pozyskanie klientów nie tylko dla szkół językowych, ale także dla innych konceptów związanych z edukacją. Jest ich kilkanaście.  Dominują wśród nich koncepty związane z zajęciami tematycznymi i ogólnorozwojowymi.

Według badań Centrum Badania Opinii Społecznej zajęcia dodatkowe były w 2012 roku popularne jak nigdy dotąd – aż 47% rodziców planowało wysłać na nie swoje dzieci. Ten trend powoduje, że powstaje coraz więcej konceptów oferujących takie zajęcia.

Wprowadzenie matematyki jako przedmiotu podstawowego na maturze spowodowało, że zaczęło przybywać ofert z zajęciami  rozwijającymi zdolności ścisłego myślenia. Do takich należy MathRiders z Grupy Helen Doron. W odróżnieniu od sieci szkół językowych działających pod tą marką, sieć szkół matematycznych jest u nas obecna od niedawna, ale liczy już siedem placwek. Program nauczania przeznaczony jest dla dzieci od 4. do 14. roku życia. - Dzięki zastosowaniu metody MathRiders dzieci nie trzeba zmuszać do nauki. Na zajęciach dla najmłodszych akcent położony jest na wykształcenie w nich przekonania, że matematyka jest fascynująca i przydatna niemal we wszystkim, co robimy na co dzień - mówi Małgorzata Grymuza, Master Franczyzobiorca MathRiders w Warszawie.

Wśród ofert ukierunkowanych głównie na matematykę, najwięcej jednostek franczyzowych, bo aż 17  posiada obecnie sieć 2+2 Szkoła matematyki.

Połączeniem elementów nauk ścisłych są systemy takie jak Twój Robot, Mały Inżynier czy Robocamp. Nauka poparta własnoręcznie wykonanym eksperymentem jest lepiej zapamiętywana, a co ważne bez problemu dziecko może z takiej wiedzy skorzystać w przyszłości. Zdobyta wiedza i doświadczenia mają mu pomóc w osiąganiu sukcesów.

Dużo tańszymi konceptami są dodatkowe zajęcia ogólnorozwojowe dla dzieci. Prowadzone są one w salach wynajmowanych na godziny. Dzięki temu franczyzobiorca nie musi ponosić kosztów adaptacji lokalu, otwiera się też na większą grupę klientów, bowiem każdego dnia może organizować zajęcia w innej lokalizacji.

Do tego typu konceptów zalicza się m.in. Kreatywka (zajęcia muzyczne) czy Socatots (zajęcia piłkarskie). Kreatywka działa od 2005 roku i oferuje  zajęcia ogólnorozwojowe dla niemowląt i małych dzieci z rodzicami oparte na zabawie, muzyce i efekcie Mozarta. Posiada już 33 odziały franczyzowe.
Socatots to z kolei zajęcia ogólnorozwojowe dla dziewczynek i chłopców, które w swojej metodzie wykorzystują elementy piłki nożnej. To właśnie dzięki temu dzieciaki uczą się aktywnego słuchania, współdziałania z rówieśnikami, ćwiczą równowagę. Sieć, która rozwija się od grudnia 2009 roku i uruchomiła już ponad 80 oddziałów franczyzowych. Koszt licencji na prowadzenia takiego oddziału waha się od 5 do 50 tys. zł., w zależności od liczby mieszkańców na obszarze wyłączności danego franczyzobiorcy.

Nowym i ciekawym konceptem jest również Nauka mimo woli. Metoda odwołuje się do specyficznych założeń - teorii płytkiego przetwarzania, fenomenu pamięci muzycznej, bardzo krótkich powtórzeń podczas silnego skupienia uwagi u dziecka.

Nie brakuje w Polsce także sieci edukacyjnych, które kierują ofertę do nieco starszych klientów, a niekiedy wręcz dorosłych. Dla uczniów szkół podstawowych, gimnazjów i liceów przeznaczone są sieci zajmujące się korepetycjami jak np. Platu Korepetycje lub Arysto. Takie sieci jak Intelektualnie.pl, Edu, Akademia Nauki czy Szkoła Pamięci SPW specjalizują się z kolei w kursach z zakresu technik pamięciowych i szybkiego czytania. Wszystkie te koncepty charakteryzują się dość niskim poziomem inwestycji. Podobnie jak w przypadku zajęć ogólnorozwojowych dla dzieci, głównym kosztem jest tu zakup licencji za kilka tysięcy złotych. Same zajęcia odbywają się w salach wynajmowanych na godziny.

Ponad 128 jednostek liczy natomiast sieć Szkół Muzycznych Yamaha, rozwijanych u nas od 1992 roku. Tylko we wrześniu zostało uruchomionych 13 kolejnych placówek. Wszystkie jednostki związane są umową franczyzową z firmą Edukacja Muzyczna - M.M. Karwańscy, która z kolei jest związana umową masterfranczyzową z firmą YAMAHA Music Central Europe GmbH (YMCE). Koszt przystąpienia do sieci to 30 tys. zł.. Franczyzobiorca nie ponosi dodatkowo żadnych opłat stałych, natomiast kwota licencji uzależniona jest od ilości uczniów w szkole. Szkoła Yamaha nie może funkcjonować w ramach wynajmowanych sal w szkołach, a nowe placówki mają być otwierane w lokalach niezależnych bądź w galeriach handlowych.

Są też takie sieci, które zakończyły przygodę z franczyzą. Mowa tutaj np. o sieci Edukado, która na swojej stronie podała komunikat, że sieć przechodzi reorganizację i zmienia profil swojej działalności.

Z myślą o najmłodszych

Dawne myślenie, że „ryby i dzieci głosu nie mają” odeszło już do lamusa. Dziś firmy prześcigają się w propozycjach nie tylko dla dorosłych, ale właśnie by zadowolić najmłodsze grono swoich odbiorców. Dla przykładu sieć McDonald’s, oprócz podstawowego menu, oferuje zestawy Happy Meal, w którym najważniejszą częścią zestawu jest… zabawka, często związana z postacią z popularnej kreskówki. Oprócz tego przy lokalach powstają place zabaw, aby rodzic w spokoju mógł skonsumować swój posiłek.

Z kolei sieć Subway rozpoczęła współpracę z Disneymedia+. Pierwsze efekty współpracy dwóch koncernów na polskim rynku można było zobaczyć przy okazji filmu animowanego „Uniwersytet Potworny”. Materiały in-store promujące Kid’s Pack, nową ofertę marki SUBWAY® dla dzieci, zawierały informacje o premierze, a dla najmłodszych przygotowano limitowaną edycję toreb z głównymi postaciami z najnowszej animacji Disney’a Mike’iem Wazowskim i Jamesem P. Sullivanem.
Sto nowoczesnych placów zabaw ufundowali do tej pory właściciele supermarketów spożywczych Intermarché i marketów budowlanych Bricomarché oraz Fundacja Muszkieterów. Muszkieterowie planują kolejne otwarcia takich obiektów w ramach realizowanej od kilku lat kampanii „Place Zabaw Muszkieterowie”. Kolorowe i bezpieczne place zabaw powstaną w każdej miejscowości, w której działają sklepy Intermarché i Bricomarché.

Również Carrefour stworzył projekt pod nazwą „CARREFOUR KIDS”, którego celem jest promocja edukacji i nowych technologii. Pierwszym działaniem projektu będzie budowa Interaktywnych Stref Zabaw, których głównym elementem jest multinowoczesna podłoga interaktywna z licznymi aplikacjami edukacyjnymi oraz stolik dotykowy, rozpoznający 32 punkty dotyku w jednej chwili. Uruchomienie aplikacji następuje w czasie rzeczywistym, pod wpływem ruchu przechodzących po niej osób. Dzięki kolorowym i nowoczesnym grom dzieci będą miały okazję rozwijać swoją wyobraźnię, koordynację wzrokowo-ruchową, a także pamięć bezpośrednią. Dodatkowo dowiedzą się wielu ciekawych rzeczy związanych ze światem zwierząt, poznają najważniejsze zasady współczesnej ekologii oraz zmierzą się w wielu sportowych konkurencjach.

Branża dziecięca jest chłonna i wciąż istnieją nisze, które można próbować zapełnić. W gąszczu ofert przygotowanych z myślą o najmłodszych nie zapominajmy, że to nie nasze niespełnione ambicje mają być zrealizowane przez nasze dzieci. Zajęcia mają sprawiać radość naszym pociechom, bo tylko dzięki temu zostanie zachowana równowaga psychofizyczna malucha, a zapał do działania przyniesie pożądane skutki. I kto wie, może wychowamy przyszłego geniusza.

Marta Rolka

Zobacz nasz katalog sieci franczyzowych i upewnij się która franczyza będzie dla Ciebie najlepsza.

Dołącz do newslettera

Copyright © 2007-2021 ARSS. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Opieka nad stroną: Lembicz.pl  Skład magazynu Franczyza & Biznes: Aera Design