Ora et labora, franczyza i niedola

Data dodania: 13 stycznia 2014
Kategoria:

Kiedy wpiszemy w wyszukiwarkę frazę „produkty benedyktyńskie”, wyskoczy nam lista wyników dokumentujących biznesową i wizerunkową nieporadność. Jak to się stało, że benedyktyni nie wykorzystali potencjału piętnastu wieków doświadczenia swoich braci?

Ora et labora – módl się i pracuj. To dewiza zakonu, zapisana w regule z roku 540. Mnisi wstają o świcie, modlą się, pracują, prowadzą hotel, opiekują się turystami, organizują warsztaty. Mają też sieć sklepów pod marką Produkty Benedyktyńskie – Benedicite.

Sieć oparta na franczyzie ruszyła już w 2006 roku i początkowo szybko się rozwijała. Bracia zakonni deklarowali, że zamierzają otworzyć 100-120 placówek. Według różnych danych (niektóre punkty przetrwały zaledwie kilka miesięcy i dziś nie sposób się ich doliczyć) sieć liczyła ok. 70 sklepów i zaczęła szybko kurczyć. Gdzie benedyktyni popełnili błąd?

Problem wizerunkowy

Pomysł na biznes nie był skomplikowany – sprzedawanie produktów sygnowanych jako benedyktyńskie, opartych na wielowiekowych recepturach, w stosunkowo wysokich cenach, uzasadnionych jakością i brakiem konserwantów. Oferta została rozbudowana do ok. 500 produktów, wśród których są przetwory, syropy, nalewki, nabiał, pieczywo, wędliny,miody, słodycze a także kosmetyki i wydawnictwa benedyktyńskie.

Bracia nigdy nie twierdzili, że sami produkują te wyroby. Sęk w tym, że opis oferty mocno to sugerował. Kilka lat po otwarciu pierwszego sklepu przez media przetoczyła się fala krytyki pod adresem produktów benedyktyńskich. Z Faktu, Polityki i portalu NaTemat.pl klienci dowiedzieli się, że bracia zakonni nie produkują de facto żadnego produktu sprzedawanego w sklepach ich marki. Co więcej – takie same towary można kupić w setkach innych sklepów sporo taniej.

Okazało się też, że przy ich produkcji raczej nie wykorzystuje się sławetnych mnisich receptur. Dostawcy po prostu sprzedają benedyktynom swoje produkty w dostosowanym do wymagań sieci opakowaniu. Z nawiązującym do tradycji logotypem, skromną szatą graficzną, ze słoikami i szyjkami butelek obwiązanymi ściereczką – jak z babcinej spiżarni.

Reakcja benedyktynów nie poprawiła sytuacji. Między wierszami nielicznych (można je policzyć na palcach jednej ręki) wypowiedzi można było wyczytać, że to atak na Kościół a mnisi nie mają sobie nic do zarzucenia i starannie wybierają dostawców. Według przedstawicielki Jednostki Gospodarczej tynieckiego opactwa procedura zaaprobowania towaru trwała od kilkunastu tygodni do kilkunastu miesięcy.

Media tymczasem wzięły pod lupę benedyktyńskie produkty. Sprzedawane przez nich po 20 zł aroniowe wino „z klasztornej piwnicy” dziennikarze znaleźli w delikatesach Piotr i Paweł w cenie 14 zł. Biszkopty „sióstr benedyktynek z Sandomierza” po 8 zł za paczkę w innych sklepach kosztowały połowę mniej, choć były produkowane przez tę samą firmę z Jarosławia.

Do sprawy podeszła też Wojewódzka Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych w Krakowie. Inspektorzy nie ukarali zakonników – po wytknięciu im nadużyć w nazwach produktów, zorganizowali dla nich szkolenie.

Benedicite zareagowało – z opakowań zniknęły nazwy rzeczywistych producentów, zastąpiono je kodem, z którego nie da się już wyczytać z czyjej fabryki wyszedł dany towar.

Warto zauważyć, że wizerunek benedyktynów ucierpiał też w wyniku kilku procesów, które Bedenicite wytoczyła szóstka byłych pracowników. Sprawy dotyczyły rozliczania nadgodzin i niesłusznych według nich zwolnień z pracy. U opata Bernarda Sawickiego interweniował nawet biskup pomocniczy diecezji krakowskiej Damian Muskus, który zaapelował, by „ojcowie należycie rozwiązali spór z byłymipracownikami”. Nie jest on jednak przełożonym mnichów z Tyńca, którzy podlegają władzom w Rzymie i nie zastosowali się do jego prośby.

Problemem nie wydaje się być sama działalność gospodarcza zakonników. Dzięki niej udało się m.in. wyremontowanie i wyposażenie południowego skrzydła opactwa, na co mnisi zdobylirównież dofinansowanie unijne.

Problem z franczyzą

Do kłopotów wizerunkowych doszły poważniejsze – biznesowe. Mnisi musieli się zmierzyć z cichym buntem franczyzobiorców. Cichym, bo niewiele osób miało odwagę wystąpić przeciw sieci z otwartą przyłbicą, głównie w obawie o oskarżenie o działanie na szkodę Kościoła.

Wiadomo, że umowy franczyzy są zawierane na 7 lat, bez możliwości wcześniejszego zerwania. Koszt franczyzy to 30 tysięcy złotych, płatne za cały okres z góry. Do tego trzeba dołożyć od 50 do 70 tysięcy na stylizowane sklepowe meble i kilkanaście tysięcy na sprzęt komputerowy, kupowane od Benedicite oraz 500 zł miesięcznie jako abonament za korzystanie z systemu komputerowego. Doliczmy koszt zakupu lokalu bądź czynsz, zatrudnienie pracowników i koncesję na sprzedaż alkoholu oraz zatowarowanie sklepu.

Benedyktyni kusili franczyzobiorców możliwością zwrotu z inwestycji w półtora roku, przy marzy wynoszącej do 30%. Przy stosunkowo niewielkim obrocie biznes okazywał się w najlepszym razie mało opłacalny. W najgorszym oznaczał bankructwo.

Według danych, którymi dysponują franczyzobiorcy, średni obrót sklepów drastycznie spadał. Na początku roku 2010 było to ok. 50 tysięcy złotych miesięcznie. Rok później – ok. 30 tysięcy. Przy 30% marży daje to ok. 10 tysięcy zł miesięcznie, z których trzeba utrzymać sklep. Nic dziwnego, że tak duży odsetek zbankrutował. Franczyzobiorcy powołali nawet stowarzyszenie mające walczyć o ich interesy, jednak jego działalność szybko się zakończyła.

Okazało się również, że umowy franczyzy zawierają kontrowersyjne zapisy. Jednym z nich był zakaz komunikowania się z innymi sklepami w sieci Benedicite pod groźbą kary finansowej w wysokości 30 tysięcy zł. Bracia tłumaczyli to faktem, iż umowy są indywidualnie negocjowane.

Sytuacji nie poprawiły publiczne wypowiedzi przedstawicieli zakonu. O. Bernard Sawicki mówił „Polityce”, że sytuacji winni są nieudolni partnerzy, że „skończyła się postsocjalistyczna laba” w której „braciszkowie zapłacą” a firma ma zarabiać a nie prowadzić działalność charytatywną.

Zagrożone dostawy

Do problemu wizerunkowego i franczyzowego doszedł kłopot z dostawami i dostawcami. Mniejsza od zakładanej liczba sklepów oznaczała mniejsze zamówienia, więc producentom klasztornych specjałów współpraca przestała się opłacać. Kilkukrotnie zmieniali się dostawcy wędlin i pieczywa, bolesne dla wielu sklepów okazało się zerwanie w 2010 roku współpracy z Browarem Fortuna, który dostarczał cenione przez klientów piwo. Przez pewien czas nie było go w sklepach sieci w ogóle, kolejny browar, który zdecydował się je dostarczać nie osiągnął, według franczyzobiorców, pożądanej jakości.

Umowy nie pozwalają im zaopatrywać się samodzielnie lub sprzedawać produktów spoza sieci, są więc uzależnieni od dostaw. Te zaś ostatnimi czasy rzadko docierają punktualnie, nie są też kompletne. Partnerzy benedyktynów skarżą się, że nie dostają zamówionych towarów albo dostają połowę tego, co zamówili i byliby w stanie sprzedać. Problemy dotyczą w zasadzie wszystkich grup towarów.

Zmiany nadchodzą

Dziś z sieci sklepów w grze pozostało tylko kilkanaście. Sytuacja może się jednak odwrócić. Na początku 2013 roku zmieniły się władze klasztoru a wraz z nimi dyrektor jednostki gospodarczej klasztoru. Ojciec Włodzimierz Zatorski zapowiada, że cała działalność firmy zostanie zreorganizowana.

Operatorem sieci franczyzowej ma być nowa firma, Benedictus Memes. Spółka o tej nazwie została już założona i figuruje w KRS-ie. Również na stronie sieci widnieje ona jako operator. W klasztorze zdają sobie sprawę, że sytuacja nie jest łatwa i potrzebne są zdecydowane działania, by sieć nie upadła całkowicie. Na razie działa nowy kanał dystrybucji produktów benedyktyńskich – sklep internetowy. Z nieoficjalnych informacji wiemy, że wkrótce mają nastąpić spore zmiany w działaniu sieci. Trudno na razie powiedzieć, na czym będą polegać. Ani franczyzobiorcy, ani benedyktyński klasztor nie są skłonne do udzielania informacji.

Miejmy jednak nadzieję, że zmiany wyjdą sieci na dobre – szkoda byłoby zmarnować tak duży potencjał i oryginalny pomysł na biznes.

Zobacz nasz katalog sieci franczyzowych i upewnij się która franczyza będzie dla Ciebie najlepsza.

Dołącz do newslettera

Copyright © ARSS. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Opieka nad stroną: Antygen.pl  Skład magazynu Franczyza & Biznes: Aera Design