Dwa lata temu sieć delikatesów Alma planowała zwiększenie liczby sklepów i pozyskanie nowych klientów. Ambicją firmy było dać klientowi produkty, których nie znajdzie nigdzie indziej.
Jak mówiła nam Małgorzata Moska, wiceprezes zarządu Alma, nie chodzi tu tylko o dotarcie do zamożnych klientów, ale bardziej o to, by dotrzeć do ludzi ciekawych świata i otwartych na nowości. Firma zapowiadała też rozwój we franczyzie wkraczając na rynek, na którym już dawno rozwinęła się konkurencja. Koncept Alma Smart zadebiutował w sierpniu 2015 roku.
„Uważamy, że jesteśmy w pełni gotowi wejść w nowy format działania na rynku i jesteśmy w stanie zaoferować naszym partnerom ogromną wiedzę i pomoc, aby wspólnie osiągnąć sukces w podjętym przedsięwzięciu. W pierwszej kolejności będziemy dążyć do rozwoju numerycznego sieci. Jednak nie zależy nam na skali kilku tysięcy sklepów. Nie mamy być dyskontem, chcemy stworzyć unikalny na rynku format średniej wielkości delikatesów convenience i wiemy, że pojemność rynku dla takiego formatu jest w pewnym stopniu ograniczona. Dlatego nie będziemy wchodzić w każdą lokalizację, która pojawi się na horyzoncie. Będą one dobierane świadomie, aby wpasowały się w ogólną strategię całej marki” - mówiła w wywiadzie dla „Franczyza&Biznes” Małgorzata Moska w drugiej połowie 2015 roku.
Miało być inaczej, a wyszło jak zawsze. W listopadzie 2016 roku Alma zamknęła ponad 70% sklepów. Jeszcze w lipcu firma świętowała otwarcie 50 placówki, żeby końcówkę ub.r. przywitać liczbą 13 sklepów. Symbolem problemów finansowych Almy stały się puste półki. W sierpniu 2016 roku skalę problemów firmy można było dostrzec gołym okiem.
Klienci, którzy byli przyzwyczajeni do wyszukanej oferty, zobaczyli obrazki rodem z PRL. Kiedyś półki upchane drogimi produktami, stawały się coraz bardziej puste. Pracownicy sklepów relacjonowali, że mają polecenie układać produkty w taki sposób, by regały nie wyglądały na całkowicie puste. W delikatesach można więc było zobaczyć całe wystawy z kostek mydła.
Co spowodowało taką sytuację?
Część z dostawców sieci Almy przyznało, że ostatnie pół roku współpracy to były spory o pieniądze za niezapłacone faktury. Dziś przyszłość Almy wisi na włosku i nawet tak znaczące cięcia skali mogą okazać się niewystarczające. W połowie września ub.r. firma złożyła wniosek o otwarcie postępowania sanacyjnego. Sąd, choć rozpostarł nad Almą płaszcz ochronny w postaci tymczasowego nadzorcy, wciąż ostatecznej decyzji w sprawie sanacji nie podjął. A dla przyszłości spółki ta decyzja ma fundamentalne znaczenie.
Choć samo pozytywne rozpatrzenie wniosku nie gwarantuje ratunku dla Almy, daje jednak szansę na spokojniej spokojniejszą restrukturyzację. Jednak - jak zauważają eksperci - jedyną alternatywą dla sanacji jest upadłość, stąd ewentualna odmowa ze strony sądu może dla Almy oznaczać kapitulację. Klienci nie chcą drogich sklepów W opinii ekspertów branży handlowej, era delikatesów się skończyła.
Największe supermarkety delikatesowe przechodzą poważny kryzys. Około cztery lata temu upadło BOMI, Alma Market jest na skraju bankructwa, a sieć Piotr i Paweł zrywa z dotychczasowym wizerunkiem drogich sklepów. Według Sebastiana Starzyńskiego, prezesa instytutu badawczego ABR SESTA, formuła delikatesów powoli wyczerpuje się na rynku i wymaga poważnych zmian strukturalnych.
Z kolei zdaniem Viktora Riemera z Information Resources, jednej z największych agencji badawczych na świecie, ten format handlowy ma przed sobą przyszłość. Jednak powinien na nowo określić swoją formułę działania, poprzez lepsze rozumienie zmieniających się oczekiwań konsumentów. Supermarket delikatesowy musi stać się pierwszym wyborem swojego klienta i oferować mu znacznie więcej, niż tylko sprzedaż towarów.
Niemiecki ekspert zwraca uwagę na to, że rozwój sektora handlu detalicznego w krajach rozwiniętych gospodarczo przebiegał zazwyczaj w czterech etapach. Na początku duże sieci podbijały europejskie i amerykańskie rynki. Wówczas istniało jeszcze miejsce dla tradycyjnych supermarketów.
W kolejnej fazie agresywne działania dyskontów powodowały wysoką konkurencję cenową, wypierając z rynku niezależne supermarkety. Po zmniejszeniu liczby graczy, następowała dywersyfikacja strategii dominujących podmiotów. W konsekwencji, część sieci handlowych poszerzała swój asortyment. Obecnie supermarkety w Europie oraz USA idą o krok dalej i świadczą wiele dodatkowych usług.
– Po znaczącym spadku poziomu cen na rynku, supermarkety zaczynają różnicować produkty i oferty marek typu premium. W ostatnim, czwartym, etapie rozwoju, sieci handlowe wprowadzają nowe koncepcje biznesowe właśnie po to, by lepiej służyły klientom. Zapewniają takim działaniem wyższy komfort, poprzez zindywidualizowany asortyment oraz dodatkowe usługi, np. zamówienia on-line i dostawę produktów bezpośrednio do domu – wyjaśnia Viktor Riemer.
Tym tropem stara się iść m.in. Piotr i Paweł. W opinii zarządu tej sieci, format delikatesowy nie ma miejsca nie tylko na polskim rynku, ale i europejskim, gdzie delikatesy działają głównie jako pojedyncze sklepy, ewentualnie małe sieci. Dlatego Piotr i Paweł stawia na ciekawą ofertą, ale nie tak rozbudowaną, jak w przypadku delikatesów.
Sprzedawcy w naszym kraju muszą obecnie zmagać się zarówno z niskimi cenami na ryku, jak i agresywnymi strategiami sieci dyskontowych oraz nowymi kanałami sprzedaży, np. on-line. Oznacza to, że rodzime sieci handlowe przechodzą jednocześnie drugi, trzeci i czwarty etap rozwoju – w odróżnieniu od części Europy, gdzie etapy te płynnie zachodziły jeden po drugim.
Irina Nowochatko-Kowalczyk
Zobacz nasz katalog sieci franczyzowych i upewnij się która franczyza będzie dla Ciebie najlepsza.
Dołącz do newslettera
Ważne linki
Na skróty
Katalog franczyz
Kwoty inwestycji