Czy podróbki psują rynek?

Data dodania: 11 lipca 2022
Kategoria:
Foto: freeimages.com

Jeśli chodzi o rodzaje podrabianych produktów, to jest ich całe spektrum. Dzisiaj podrobić można dosłownie wszystko. Jak walczyć z podróbkami?

Punktem odniesienia do wprowadzania nowych marek na rynek są produkty i usługi mocno na nim zakorzenione. Chcesz sprzedawać hamburgery? Takie, jak w McDonald’s. Ale lepsze. Smażone kurczaki? Koniecznie z panierką jak w KFC. Ale lepszą. Problemu nie ma, gdy znana marka jest punktem odniesienia, być może wzorem do naśladowania bądź przeskoczenia. Prawdziwe kłopoty zaczynają się, gdy inspiracja staje się bezczelnym naśladownictwem. Filmy, muzyka, gry – piractwo globalne Niestety problem istnieje, czasowo się nasila, a z podróbkami własnych produktów styka się naprawdę dużo firm.

Najtrudniej ma branża filmowa i muzyczna oraz producenci odzieży, perfum i elektroniki. Najłatwiej – firmy usługowe. Komu kiedyś zdarzyło się nie kupić czegoś łudząco podobnego do oryginału, nabrać się na podejrzanie tani ciuch czy urządzenie? Kto nigdy nie ściągnął z sieci książki, filmu lub płyty? Zresztą zostawmy tu całą branżę dystrybuującą treści cyfrowe – tu piraci niczego nie naśladują, nie udają. Po prostu rozpowszechniają cudze treści, czasem nawet na tym zarabiając.

Znane są przypadki, że ludzie, którzy płacą za treści z pirackich serwisów są święcie przekonani, że kupują legalny produkt! W ten sposób bardzo poważnego majątku dorobił się np. Kim Dotcom, dawny właściciel serwerów Megaupload, na których użytkownicy przechowywali niezliczone ilości pirackich treści. Kim – człowiek dość duży i otyły – został kilka lat temu aresztowany przez cały uzbrojony po zęby oddział policyjnych komandosów, wybuchały granaty hukowe, hałasowały śmigłowce, szczekały psy. Wszystko po to, by skuć jednego człowieka.

Kto traci, kto zyskuje?

Czy piraci podrabiający produkty zarabiają równie dobrze? W swojej masie – na pewno. Ale rynek wygląda na dość rozdrobniony. Pewnym problemem może być metodyka liczenia strat. Każdy producent albo wydawca twierdzi, że na konkretnej działalności stracił tyle i tyle pieniędzy. Załóżmy, że policja znalazła na straganie 10 podróbek kurtek. Każda po 100 zł, oryginalna kosztowałaby 300 zł. Producent liczy więc, że stracił 3 000 zł (10 x 300).

Czy osoba kupująca na straganie kurtkę za 100 zł naprawdę wydałaby 3 razy więcej na oryginalną? Nie sądzę. Czy spodziewała się świetnej jakości wykończenia, kosmicznych materiałów i trwałości? Nie przypuszczam. Ile więc wynosi faktyczna strata oryginalnego producenta? Nie mam pojęcia. Na pewno tracimy my – konsumenci. Mimo tego, że o zjawisku piractwa i podróbek mówi się od dawna. Średnio co drugi Polak jest jednak w stanie dać się nabrać. Potwierdzają to badania socjologów i psychologów. Jak dajemy się oszukać? Zagłębiami podróbek są przede wszystkim bazary i wielkie centra handlu detalicznego, ale tego rozproszonego.

W zasadzie pod każdym dużym miastem znajduje się przynajmniej jedna hala z mnóstwem sprzedawców i towarem pochodzącym głównie z Dalekiego Wschodu. Dostaniemy tam klapki Adidosa lub Adidisa, koszulki Dolce&Go-bana czy inne podobne wytwory. Ale to nie wszystko. Świetnym przykładem niesamowitej inwencji jest rozbity niedawno gang fałszujący tzw. niemiecką chemię! Ma ona ponoć lepszą skuteczność, niż produkty przeznaczone na polski rynek, choć producenci tego nie potwierdzają. Chcemy wierzyć, że jest lepsza, mimo, że jest podrabiana? Nic prostszego – będziemy widzieć mniej plam na obrusach, a tabletki do zmywarki będą miały cudowne właściwości.

Jak to możliwe?

Odpowiednie badania przeprowadził psycholog biznesu prof. Andrzej Falkowski ze swoim zespołem z Uniwersytetu SWPS. Wynika z nich, że co ósmy Polak nie zdaje sobie sprawy z tego, że są firmy, które naśladują produkty innych („lepszych”) producentów. Co więcej – jedna trzecia z nas nie potrafi odróżnić produktu oryginalnego od podróbki!

Żeby nas oszukać wystarczy zbliżony kolor, podobne logo. Proste. Ale nie tylko Polacy padają ofiarą oszustów. W skali globalnej suma takich oszustw stanowi 2-3% obrotu. W Europie co 20 produkt trafiający do sprzedaży jest fałszywką. Myślicie, że walka toczy się jedynie między dalekowschodnimi fabrykami i europejskimi czy amerykańskimi markami? Gdzie tam – na noże idą choćby producenci napojów. Najbardziej znanym na świecie „energetykiem” jest Red Bull.

A lodówki w supermarketach i dyskontach napchane są różnymi innymi napojami w puszkach o identycznej pojemności. Oczywiście nie zarzucamy np. napojowi Tiger, że jest podróbką Red Bulla. Producent wykorzystał modę, zrobił dobry i popularny produkt. Inne produkty upodabniają się i do Red Bulla, i do Tigera czy innych popularnych na rynku marek. Usiłują uszczknąć coś z energetycznego tortu.Ile wart jest rynek podróbek? Policzyła to OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju). Suma poraża - 461 mld dol. rocznie w skali globalnej.

Piractwo najbardziej uderza w rynki bogate. O ile średnia światowa to wspomniane 2-3%, o tyle w samej Unii Europejskiej import podróbek to 5% całego importu krajów wchodzących w jej skład. To jedna strona problemu. Druga jest taka, że tracą firmy, których produkty są podrabiane a patenty łamane. Jedna piąta z nich pochodzi ze Stanów Zjednoczonych. Na drugim miejscu są Włochy – 15% oraz Francja i Szwajcaria – po 12%. Czyli podrabiane są włoskie i francuskie ubrania oraz szwajcarskie zegarki.

Kto i co podrabia?

Niestety ciągle Chiny. Stamtąd pochodzi dwie trzecie towarów udających markowe. Chiński rząd usiłuje walczyć z tym procederem, ale jak widać jest mało skuteczny. Drugim globalnym producentem podróbek jest Turcja, jednak w porównaniu do Chin jej udział jest śmiesznie
niski – 3,3%. Jeśli zaś chodzi o rodzaje podrabianych produktów, to jest ich całe spektrum. Są to oczywiście ubrania i towary luksusowe, jak zegarki, torebki, kosmetyki (od najdroższych po te codzienne).

Podrabiana jest też żywność, lekarstwa i zabawki – czyli produkty, które mogą być groźne dla naszego zdrowia i życia. Wygląda więc na to, że mimo wzajemnych zarzutów różnych firm i głośnych procesów, nie jest u nas źle, a uważać musimy przede wszystkim na tanie towary kupowane na bazarach. Zagrożeniem jest też internet, w którym roi się od „sklepów” np. z dobrami luksusowymi.

I na przykład możemy kupić kultową – dla wielu nieosiągalną - torebkę Chanel za 600 zł. Co ciekawe ów produkt na pierwszy rzut oka nie różni się od oryginału. Ba! Ma nawet numer seryjny – taka oryginalna podróbka. I niestety ten rynek rośnie w zastraszającym tempie.

Konrad Bagiński

Zobacz nasz katalog sieci franczyzowych i upewnij się która franczyza będzie dla Ciebie najlepsza.

Dołącz do newslettera

Copyright © 2007-2021 ARSS. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Opieka nad stroną: Lembicz.pl  Skład magazynu Franczyza & Biznes: Aera Design