Przedszkola są odporne na franczyzę

Data dodania: 14 marca 2016
Kategoria:
Foto: pixabay.com
Przedszkola opierają się franczyzie. Dlaczego?

Działanie na licencji sprawdza się niemal w każdej dziedzinie. Są jednak branże szczególnie „odporne” na franczyzę. Wśród nich prywatny sektor wychowania przedszkolnego. Zdaniem ekspertów, jesteśmy jeszcze w fazie rozwoju i franczyzowy boom dopiero przed nami. Nie ma jednak nawet szacunków, kiedy to może nastąpić.

Otwieram przedszkole” – powiedziała sąsiadka na moje powitalne: „Cześć, co słychać”! – „Gdzie, kiedy, z kim? I na koniec: Gratuluję odwagi!” – tak w skrócie można opisać moje zdziwienie, zaciekawienie i szczere gratulacje, gdyż temat uruchomienia własnego przedszkola nie był mi obojętny. Okazało się, że przedszkole miało ruszyć już za dwa miesiące a otwiera je ze swoją wspólniczką, która ma lokal w nowo oddanym bloku na jednym z warszawskich osiedli, gdzie zapotrzebowanie na miejsca w publicznym przedszkolu kilkakrotnie przekracza możliwości dzielnicy. Miesiąc przed rozpoczęciem roku szkolnego i planowanego startu liczba zapisanych dzieci do nowej placówki była mniejsza, niż przewidywano na jedną grupę. Jednak już w pierwszych dniach września był komplet, a zapytania o możliwość zapisu ciągle spływały. – Jak tak dalej pójdzie, będziemy musiały zaadaptować kolejną salę – powiedziała moja znajoma.

Przedszkole działa już trzeci rok, placówka się rozwija, dzieci jest coraz więcej. Co stoi za tym udanym startem? Nie know-how, które kupuje się z licencją, czy fachowe przeszkolenie. Jak zwykle chodzi tu o pieniądze. Przez pierwszy rok działalności wspólniczki były zwolnione z opłat czynszowych (lokal, w którym działają należy do rodziny jednej z nich), co pozwoliło zarobione środki zainwestować w rozwój. Pomocne było też to, że jedna z nich z zawodu jest nauczycielką przedszkolną z kilkuletnim doświadczeniem zawodowym. To ona przygotowała program dydaktyczny i przeszkoliła zatrudnione opiekunki. Na pytanie, czy zainwestowałyby w kupno licencji na prowadzenie placówki, chórem odpowiedziały, że w żadnym wypadku.

PRZYROST CHAOTYCZNY

Przykład mojej znajomej nie jest odosobniony. Jeżeli ktoś decyduje się na uruchomienie placówki przedszkolnej, to zazwyczaj robi to samodzielnie. Mimo że, wiele prywatnych przedszkoli miało pomysł na opracowanie programu franczyzowego i sprzedaż licencji, nie zrealizowało tych planów. Wyjątkiem może tu być m.in. sieć przedszkoli i żłobków Krasnoludki, która po otwarciu 14 własnych placówek, uruchomiła jeden oddział franczyzowy. Dlaczego placówek partnerskich jest tak mało? Anna Rattenbury, która w edukacji pracuje już prawie 20 lat, z tego 13 jako autorka programów Musical Babies i Musical English zaznacza, że wiele placówek wychowania przedszkolnego to średnie lub małe przedsiębiorstwa, działające pod własnym szyldem.

– Dofinansowania z UE zapewniło bardzo duży rozwój w tej dziedzinie, lecz niestety spowodowało przyrost chaotyczny i pozbawiony dbałości o jak najwyższy poziom oferowanych usług. Wielokrotnie osoby, które otworzyły przedszkole dzięki dofinansowaniu, nie przeprowadziły wcześniej rzetelnego rekonesansu sytuacji w swoim mieście i teraz zmuszone są do rezygnacji z prowadzenia działalności. W wielu miastach dofinansowania spowodowały znaczną nadpodaż placówek względem realnego popytu. Dodatkowo często zdarza się, że żłobki, przedszkola i punkty przedszkolne mieszczą się w budynkach mieszkalnych, które w tym samym czasie użytkowane są na cele prywatne. A to utrudnia prowadzenie tego typu działalności – wylicza Anna Rattenbury.

Wyjaśnia też, że takie placówki mają najmniejsze koszty, ale są najbardziej narażone na wahania liczby zapisanych dzieci. W każdej sytuacji, w której priorytetem jest chęć obniżenia kosztów dochodzi do obniżenia jakości i w efekcie upadłości. W takiej rzeczywistości franczyza faktycznie nie zyskała na popularności (chociaż należy równocześnie przyznać, że sama oferta licencjonowanych placówek nie jest bogata). Czyli sprawdza się m.in. zasada, że tylko firma z ugruntowaną pozycją na rynku może liczyć na udany start oddziału franczyzowego. To jednak nie wszystko.

– Niewątpliwie, jest to związane z kosztami zakupu licencji, oraz dostosowania placówki do jednolitego wzorca wizerunkowego całego systemu. To często niebagatelne, dodatkowe koszty, na które niewielu właścicieli może sobie pozwolić – kontynuuje. Dlaczego jej program zajęć autorskich spotkał się z uznaniem? Jak tłumaczy, zajęcia Musical Babies i Musical English w założeniu oferowane są o wiele szerszej grupie klientów, ponieważ bardzo dużą część działalności stanowią zajęcia dla dzieci z opiekunem (z mamą, tatą, babcią, dziadkiem, czy nianią).

– Prowadzimy też zajęcia w wielu żłobkach i przedszkolach prywatnych na terenie Polski, oraz w Hiszpanii. Jednak niewielka część naszych franczyzobiorców posiada placówki, w których cała nauka języka angielskiego oparta jest na metodzie Musical Babies i Musical English. Większość z nich to właściciele szkół językowych, które współpracują z placówkami wychowania przedszkolnego. Z obserwowanego stałego wzrostu tej współpracy wnioskuję w pełni uzasadnioną potrzebę placówek do osiągnięcia pewnego poziomu standaryzacji. W której klient ma świadomość, że wybiera placówkę o określonym poziomie, gdzie wszystkie zajęcia prowadzone są przez jak najlepiej do tego predysponowaną kadrę. Język angielski wykładany jest według sprawdzonej metody, zajęcia taneczne przez firmę  profesjonalnie zajmującą się tymi usługami, dogoterapia przez wykwalifikowanych trenerów, itp. – uzasadnia autorka metody Musical Babies i Musical English.

Rosną też wymagania klientów. Rodzice coraz bardziej świadomi są faktu, że Pani Przedszkolanka, chociaż bardzo dobrze wykształcona, nie może zaoferować najwyższego poziomu we wszystkich dziedzinach edukacji małego dziecka. – Uważam, że rynek, który stanie się nasycony będzie wymagał większej konsolidacji i widzę tu nadzieję na rozwój franczyzowych placówek branżowych przynajmniej w  większych miastach. Planuję także rozwój Musical Babies i Musical English w tej dziedzinie – dodaje Anna Rattenbury.

CO JEST NIE TAK

Cztery lata temu Monika Lorek, właścicielka przedszkola 100 Bajek radziła osobom, które nie posiadają odpowiedniej wiedzy, a mimo to chciałyby otworzyć przedszkole, wsparcie się na cudzym doświadczeniu. Mówiła, że można udać się np. do zaprzyjaźnionego przedszkola i porozmawiać z dyrekcją, a najlepiej do niepublicznego przedszkola i tam uzyskać potrzebne informacje. Zaznaczała też, że pewniejszym sposobem będzie udział w odpowiednim szkoleniu bądź skorzystanie z oferty franczyzowej. A taką ofertę „100 Bajek” miało. Według ówczesnej kalkulacji firmy, otwarcie od podstaw przedszkola, które będzie mogło działać w ramach sieci, to koszt około 330 tys. zł. Zwrot tych nakładów szacowany był na 16 miesięcy.

Dziś Monika Lorek mówi nam, że żadnego franczyzobiorcy nie udało się pozyskać. Marka rozwija się w kanale własnym. W tym roku szkolnym firma otworzyła drugie Niepubliczne Przedszkole Młodych Talentów i Żłobek „100 Bajek” - w Jaworznie. – Uważam, że w przypadku przedszkoli i żłobków model franczyzy się nie sprawdza, dlatego że trudno jest sprzedać ideę i sposób zarządzania placówką. Potencjalni partnerzy oczekują od franczyzodawcy czegoś więcej. Jeżeli mówimy o współpracy biznesowej, to bardziej by się przyjęło pośrednictwo w wyposażeniu wnętrz przedszkoli - pomoc w zakupie odpowiednich mebli, zabawek, pomocy dydaktycznych itd. Z kolei, jeżeli ja jako właściciel funkcjonujących placówek mam takie możliwości, to łatwiej mi jest otworzyć kolejne własne przedszkole, niż inwestować w placówkę partnerską. W naszym przypadku program franczyzowy nie wystartował też z tego powodu, że marka „100 Bajek” nie była na tyle znana, jak dajmy na to McDonald’s. Nie mogliśmy zaoferować rozpoznawalności na szeroko zakrojoną skalę – dzieli się przemyśleniami Monika Lorek.

Natomiast w ocenie Anny Rattenbury, forma współpracy franczyzowej w segmencie placówek wychowawczych dla dzieci w wieku przedszkolnym w przyszłości zdobędzie popularność. W obecnej sytuacji jesteśmy jeszcze w fazie rozwoju i nie wszyscy właściciele widzą potrzebę standaryzacji usług, czy jednolitego wizerunku, ale z czasem taka potrzeba będzie wynikała z nasycenia oferty i większej konkurencji na rynku tych usług. Więc wszystko jeszcze przed nami.

Irina Nowochatko-Kowalczyk

Zobacz nasz katalog sieci franczyzowych i upewnij się która franczyza będzie dla Ciebie najlepsza.

Dołącz do newslettera

Copyright © ARSS. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Opieka nad stroną: Antygen.pl  Skład magazynu Franczyza & Biznes: Aera Design