Jak zarabiać na turystyce?

Data dodania: 30 czerwca 2015
Kategoria:

Rynek turystyczny to bardzo ciekawa i zróżnicowana branża, przy okazji nie tak łatwa do ścisłej oceny. Ma ona bowiem bezpośredni wpływ na inne gałęzie gospodarki i vice versa. Ściśle powiązana jest na przykład z gastronomią – rozwój tych dwóch branż na ogół idzie w parze. Rozwój gospodarczy wpływa też na rozwój turystyki biznesowej, dzięki potrzebom przedsiębiorców powstają hotele w miastach mało kojarzonych z popularną turystyką. Inne przykłady to rozwój branży ubezpieczeń wyjazdowych, placówek medycznych, odzieży, sieci stacji paliw. To tylko niektóre przykłady jak zarabiać na turystyce.

W ujęciu globalnym turystyka jest branżą potężną. Rok 2014 był dla niej rekordowy. W podróż zagraniczną wybrało się 1,14 mld ludzi, czyli co siódmy członek naszej globalnej populacji. Z kolei co 11 człowiek na Ziemi dzięki turystyce ma pracę. Generuje ona 9,5% światowego PKB i 5% eksportu. To wnioski z poważnego raportu opracowanego przez World Economic Forum. Organizacja zbadała rynek turystyczny w 141 krajach świata, prześwietlając aż 90 różnych wskaźników. Globalnie najlepiej wypadły nie Seszele czy Hawaje a stara dobra Europa. Przodują Hiszpania, Francja i Niemcy. Ba, cała pierwsza dziesiątka to kraje głównie europejskie, syte, stabilne i bezpieczne. Miejsca 3 – 10 zajmują Wielka Brytania, Szwajcaria, Australia, Włochy, Japonia i Kanada.

Polska znajduje się w środku stawki, na miejscu 47., za Rosją i Barbadosem, przed RPA i Bułgarią. Polskę w zeszłym roku odwiedziło prawie 16 mln turystów, którzy zostawili tutaj prawie 11 mld dolarów (średnio każdy z nich wydawał nad Wisłą 692 dolary). Łącznie zasilili nasze kieszenie kwotą 17 mld dolarów. Ktoś jeszcze wątpi w potęgę branży turystycznej? Co ciekawe, to badanie pokazało inną stronę naszego kraju. Turyści chwalili sobie polską otwartość, gościnność, dbałość o środowisko naturalne oraz bezpieczeństwo. To zalety, z których my sami rzadko zdajemy sobie sprawę. Aczkolwiek takie sprawy jak infrastruktura transportowa (drogi, lotniska) kuleje i widzą to wszyscy. Po lekturze raportu możemy postawić jeszcze jeden bardzo ważny postulat – zacznijmy o turystyce myśleć poważnie. Polskie władze traktują ją po macoszemu – pod względem zainteresowania tą branżą ze strony rządzących zostaliśmy sklasyfikowani na miejscu 99. Kompletna porażka. Można zadać sobie jednak pytanie – to w końcu jest dobrze czy źle?

Na pewno jest źle z wiedzą o Polsce. Jesteśmy sporym krajem, dla większości obcokrajowców białą plamą na mapie. Część kojarzy, że są jakieś miasta – Kraków, Warszawa, Trójmiasto i że są jakieś lasy. Owszem, duży kraj pewnie trudniej promować, ale wychodzi tu brak spójnej polityki informacyjnej kraju. W Polsce promują się w zasadzie pewne regiony, ale mam wrażenie, że jest to często pokłosie  wykorzystania unijnych dotacji. Każda inwestycja wsparta pieniędzmi z UE, musi ich część przeznaczyć na promocję. Najłatwiej powiesić parę bilbordów i zrobić telewizyjny spot – pieniądze wydane, udało się. Niestety jest to myślenie bardzo krótkofalowe, nie przynoszące wielu korzyści. Walory naszego kraju najlepiej znają krajowi turyści (ich opinie przebadał PBS na zlecenie Polskiej Organizacji  Turystycznej). Są oni zgodni, co do tego, że Polska jest atrakcyjnym turystycznie krajem, wartym poznania przez podróżników z zagranicy. Większość również podziela opinię, że w Polsce jest wiele miejsc wartych odkrycia i każdy turysta znajdzie w tutaj coś dla siebie. Jednocześnie zgadzają się, że walory turystyczne Polski są słabo promowane w kraju i poza jego granicami.

TURYSTA TURYŚCIE NIERÓWNY

Wyobrażenie o idealnych wczasach nie jest zdeterminowane poprzez wygórowane oczekiwania krajowych turystów. Idealne wczasy oznaczają dla nich zaplanowany wcześniej, wakacyjny wyjazd do umiarkowanie popularnego miejsca. Będzie to miejsce raczej im znane. Biorąc pod uwagę relatywną niechęć wobec zmiany miejsc noclegu, będzie to pobyt w jednym lub w niewielkiej liczbie miejsc. Turyści raczej odrzucają wyrafinowane miejsca noclegu na rzecz przytulnego pensjonatu w ustronnej okolicy. Wybierając między wyjazdem zorganizowanym a możliwością swobody w podejmowaniu decyzji, opowiadają się za samodzielną organizacją. Czas będą spędzać wypoczywając w mało aktywny sposób, w gronie bliskich osób. Wizja idealnych wczasów „odkrywców” i „turystów all inclusive”, wyraźnie odbiega od wizji ogółu. Odkrywcy preferują spontaniczny wyjazd do nietuzinkowego i nieznanego miejsca. Nie mają nic przeciwko temu, by nocować w wielu miejscach w trakcie jednego wyjazdu. Bardzo hcą mieć swobodę podejmowania decyzji. Najchętniej spędzaliby czas w aktywny sposób np. zwiedzając okolicę.

Diametralnie różną wizję prezentują turyści all inclusive. Podczas wyjazdu turystycznego koncentrują się na relaksie. Wczasy oznaczają dla nich zorganizowany wyjazd do jednego miejsca. Zakwaterowanie miałoby mieć miejsce w hotelu lub ośrodku rekreacyjnym, niedaleko rozrywkowej okolicy. W odróżnieniu od pozostałych, wykazują chęć wyjazdu zimą. Ponadto, od rodzinnych wczasowiczów i poszukiwaczy relaksu, różni ich skłonność do wyjechania w stosunkowo nieznane miejsce.

Turyści krajowi z reguły (ok. 60%) samodzielnie planują wyjazdy. Najważniejszym źródłem informacji o ofertach jest internet – 3/4 badanych tam właśnie szuka inspiracji, 63 wspiera się opinią rodziny i znajomych. To ważny wskaźnik – widać, że mając nawet malutki hotel czy pensjonat nie wolno zaniedbywać obecności w sieci i korzystania z elektronicznych kanałów komunikacji. Warto zadbać też o wydawnictwa tradycyjne – w zależności od grupy, od 25 do prawie 40% badanych czerpie informacje z przewodników turystycznych. Pomimo budowania budżetu z wyprzedzeniem, ponad połowa turystów dysponuje ograniczonymi środkami finansowymi podczas wyjazdów. Oprócz noclegu, transportu i wyżywienia, stać ich na sfinansowanie tylko wybranych atrakcji (57%). Co trzeci pytany dysponuje budżetem, który pokrywa podstawowe wydatki i pozwala na skorzystanie z większości atrakcji (29%). 4% pytanych dysponuje nieograniczonym budżetem. Tylko co dziesiąty pytany dysponuje budżetem, który nie pozwala na sfinansowanie żadnych atrakcji.

Krajowi turyści najczęściej wybierają się na jednodniowe wyjazdy turystyczne, bez noclegu (35% wyjeżdża częściej niż kilka razy w roku). 6 na 10 pytanych kilka razy w roku wybiera się na wyjazdy z 1-3 noclegami (61%). Dłuższe wyjazdy, z przynajmniej czterema noclegami, mają miejsce raz do roku lub rzadziej (55%). Wyjazdy turystyczne mają miejsce w ciepłych porach roku – zwykle latem (95%). Wiosną wyjeżdża o 1/3 mniej pytanych (61%). Mniej więcej 2/3 turystów, w ciągu ostatnich 24 miesięcy, wyjeżdżało w chłodnym okresie (zimą lub jesienią). Najczęściej używanym środkiem transportu, z miejsca zamieszkania do miejsca wypoczynku, jest samochód osobowy (81% wskazań), nieznacznie mniej osób korzysta ze środków transportu zbiorowego (77%).

Większość polskich turystów planuje swoje wyjazdy turystyczne. Zasada ta ma zastosowanie zarówno w planowaniu budżetu na wyjazd, jak i rezerwacji noclegów. 83% pytanych twierdzi, że z wyprzedzeniem rezerwuje przynajmniej część swoich noclegów. Mniej więcej, co drugi turysta rezerwuje wszystkie noclegi przed wyjazdem (55%), a blisko 1/3 rezerwuje przed wyjazdem przynajmniej ich część (28%). Tylko co 10-ty pytany deklaruje, że wszystkie noclegi organizuje ad hoc, podczas wyjazdu. 3% korzysta z gościny rodziny/znajomych, a 3% rezerwację noclegów pozostawia innej osobie. Segmenty poszukiwaczy relaksu i odkrywców, istotnie różnią się od pozostałych pod względem planowania noclegów. Aż 6 na 10 poszukiwaczy relaksu rezerwuje całość noclegów przed wyjazdem.

Dla porównania, tylko co trzeci turysta z segmentu odkrywców rezerwuje wszystkie noclegi przed wyjazdem. Badanie pokazuje wyraźnie, że polscy turyści nie są zbyt zamożni i wybierają wygodne, choć tanie rozwiązania. To bardzo ważne informacje dla osób zarówno planujących własną inwestycję w branży turystycznej, jak i tych, którzy już mają np. własny pensjonat. Jasno widać, że rodacy niezbyt chętnie wybierają rozwiązania ekskluzywne i drogie. Oczywiście jest pewna grupa, którą na to stać, lecz przyciągnięcie jej uwagi może być trudne, czasochłonne i drogie.

ZAKŁADAMY HOTEL

Sprawą kluczową dla turysty, zarówno odpoczywającego, zwiedzającego i biznesowego jest miejsce do spania. Tak już jesteśmy zbudowani, że potrzebujemy przyłożyć na parę godzin głowę do poduszki, umyć się i zjeść śniadanie. Różne mamy jednak standardy spania – dopasowane do każdej kieszeni; zarówno turysty, jak i inwestora. Najdroższą wersją inwestycji i standardu jest oczywiście  wielogwiazdkowy hotel. Trudno powiedzieć czy rynek hoteli pięciogwiazdkowych jest nasycony, czy jest na nim miejsce dla nowych. W każdym dużym mieście są ekskluzywne hotele, prosperują dobrze. Kolejne są w budowie, ale ich lokalizacja i cała inwestycja musiała zostać bardzo starannie przemyślana, przeanalizowana i zaplanowana. Olbrzymie koszty muszą się przecież kiedyś zamortyzować. Nad przebiegiem inwestycji czuwają poważni deweloperzy. Chociaż w Polsce pojawia się coraz więcej inwestorów, których stać na jej przeprowadzenie własnym sumptem, lub przynajmniej na solidne  zabezpieczenie.

Ciekawym trendem są hotele kameralne o wysokim standardzie. Często wybierane przez ludzi biznesu, którzy nie potrzebują setek metrów kwadratowych, lecz dyskrecji, spokoju i luksusu. Są one często umieszczone w historycznych wnętrzach starych kamienic. W Polsce niewiele reprezentacyjnych budynków przeżyło II wojnę światową bez uszczerbku, „historycznych” hoteli jest więc niewiele. Sporo zdziałały też lata socjalistycznej gospodarki, w której takie budynki raziły ostentacyjnym bogactwem. Przetrwał na przykład warszawski Bristol, choć za cenę jego wszystkich remontów można by postawić dwa nowe hotele. Przykładem mniejszego bardzo ekskluzywnego hotelu może być np. również warszawski Mamaison Hotel la Regina, klasy „upscale deluxe” - cokolwiek by to nie znaczyło, pachnie słonymi rachunkami.

Analitycy są zgodni co do tego, że w Polsce jest miejsce na jeszcze wiele hoteli, szczególnie zaś ekonomicznych. Powiedzmy sobie uczciwie – płacenie tysiąca czy dwóch (a nawet dużo więcej) za nocleg czy 100 złotych za śniadanie nie jest praktyką, na którą wielu z nas stać. Hotele ekonomiczne są zaś stosunkowo niedrogie, są też fajną inwestycją – nie wymagają wielomilionowych nakładów, a zwrot następuje dość szybko. Co najważniejsze – łatwo jest taki hotel otworzyć. Łatwo w porównaniu do innych form prowadzenia biznesu w Polsce – dodajmy dla uczciwości. Uruchomienie hotelu nie wymaga bowiem uzyskiwania koncesji czy pozwoleń, a wszelkie wymagania formalno-prawne reguluje przede wszystkim „Ustawa o usługach turystycznych”. Co ciekawe, wiele segmentów turystyki podporządkowanych jest organom wojewódzkim, w szczególności urzędowi marszałkowskiemu. I to właśnie jemu – przed rozpoczęciem świadczenia usług turystycznych należy złożyć wniosek o zaszeregowanie do rodzaju i kategorii obiektu. Tu zaczyna robić się ciekawie, bo w polskim prawie usługi hotelarskie oznaczają krótkotrwałe wynajmowanie domów, pokojów, mieszkań czy miejsc noclegowych, a więc wynajem miejsc pod namioty, przyczepy czy kampery. Już na etapie planowania inwestycji warto zapoznać się ze szczegółową klasyfikacją i wymaganiami, by dobrze dostosować swój obiekt do odpowiedniej kategorii i przede wszystkim spełnić określone wymagania. Można je znaleźć w „Obwieszczeniu Ministra Gospodarki w sprawie obiektów hotelarskich i innych obiektów, w których świadczone są usługi hotelarskie”.

Aby obiekt hotelowy mógł świadczyć usługi, musi również mieć odpowiednie warunki sanitarne (tu najlepiej pytać Sanepid) oraz budowlane – tu pomoże lokalny inspektorat. Kluczowy jest jednak wpis do ewidencji obiektów. Odbywa się to w miarę prosto i szybko (decyzja administracyjna) – po dostarczeniu wniosku urząd marszałkowski ma miesiąc na jego rozpatrzenie, w szczególnie skomplikowanych  przypadkach czas wydłuża się do dwóch miesięcy. Zaszeregowanie do odpowiedniej kategorii wiąże się również z opłatami, jednak nie są one porażające. Wystarczy wspomnieć, że 4- i 5-gwiazdkowe hotele płacą za ocenę 1500 zł, 3-gwiazdkowe 1000 zł, pensjonaty 400 a schroniska 100 zł. Po ocenie kontrolnej obiekt ląduje na jawnej i ogólnodostępnej liście. Nie ma też specjalnych wymagań co do formy prowadzenia działalności gospodarczej z jednym wyjątkiem – nie może być to spółka partnerska. Poza tym nie jest istotne, czy firma ma działać jako jednoosobowa działalność gospodarcza, spółka cywilna, jawna, komandytowa czy z ograniczoną odpowiedzialnością. Najłatwiej opodatkować się na zasadach ogólnych, liniowy jest lepszy dla działalności, która przynosi więcej, niż 100 000 zł rocznie. VAT na usługi hotelowe wynosi 8%.

Sporym minusem posiadania obiektu hotelowego są... opłaty za muzykę. Obecnie toczy się spór o ich wysokość, a hotele mogą negocjować stawki. Nie tak dawno organizacje zarządzające prawami autorskimi przedstawiły tabele opłat, zgodnie z którymi – jak mówi Ireneusz Węgłowski, wiceprezes Orbis SA oraz prezes Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego – polskie hotele płaciłyby 2,5 razy więcej niż niemieckie, 7,5 razy więcej niż francuskie i prawie dziesięciokrotnie więcej, niż węgierskie. Opłaty samej Grupy Orbis wzrosłyby trzykrotnie – z 1,2 mln zł do 2,6 mln. Już na etapie planowania otwarcia naszej działalności warto wyliczyć ile będziemy musieli płacić za konkretne rozwiązania i postarać się je zminimalizować.

ILE KOSZTUJE WŁASNY HOTEL?

Oczywiście nie ma uniwersalnego wzoru, ale też inwestycja jest na tyle poważna, że da się i trzeba ją w miarę precyzyjnie zaplanować. Do wyboru jest kilka dróg. Po pierwsze można kupić istniejącą nieruchomość i przerobić ją na hotel. W zależności od lokalizacji nie ma co podchodzić do tematu bez kilku lub kilkunastu milionów złotych, w zasadzie jednak im nieruchomość droższa, tym lepiej położona a więc atrakcyjna nawet jako miejsce do spania. Z drugiej strony praktycznie w każdym mieście istnieją potrzeby noclegowe, więc również dom w niewielkiej miejscowości niezbyt turystycznej nie jest złym rozwiązaniem. Hotel lub jakikolwiek inny obiekt można też postawić od zera – kupić grunt, zamówić projekt, wybudować. W obu przypadkach mamy do wyboru drogę samodzielnego rozwoju albo wejście do sieci. Pierwsze daje niezależność, drugie – opiekę i doradztwo. Sieć może się też początkowo okazać droższa, hotele zrzeszone w grupach mają bowiem określone wymagania dotyczące luksusu lub poziomu obsługi, które należy spełnić. Mogą też nie być zainteresowane współpracą z obawy na przykład przed utratą wizerunku. Trzeba jednak pamiętać, że przy zbliżonym poziomie cen klient wybierze hotel bardziej znany, bo właśnie marka jest pewnego rodzaju gwarancją jakości obsługi.

Oczywiście hotel „samodzielny” może mieć wyższe standardy, ale gros gości nie będzie o tym wiedziało, chyba, że zadbamy o odpowiedni marketing – o tym za chwilę. Formą działalności hotelarskiej, jaka zyskuje ostatnio na popularności są hostele, nie mające jednak wiele wspólnego z siermiężnymi warunkami. Powstają w wielu miastach, są niedrogie i wygodne. Wystarczy jedno lub dwa piętra w kamienicy czy innym budynku, by zaaranżować je na „hotelik”. W świetle przepisów będzie to hostel, jednak o hotelowej jakości. Łazienka, ładne wnętrze, wygodne łóżka, w wielu przypadkach z możliwością zjedzenia śniadania. To bardzo wyraźny trend, który jednocześnie pokazuje jak pomysłowo i niedużym kosztem zrobić fajną rzecz.

W Polsce istotną rolę odgrywa też agroturystyka, która notuje dużą dynamikę rozwoju, choć jest bardzo trudna do ujęcia w ścisłe ramy. Dlaczego? Bo nie wymaga dużych nakładów, wymagań i jest rozdrobniona. Jeśli osoba prowadząca działalność agroturystyczną jest rolnikiem, nie musi jej nawet rejestrować, wystarczy zgłoszenie w urzędzie gminy. Uznaje się bowiem, że jest to pozarolnicze, dodatkowe zajęcie gospodarza, poboczne źródło dochodu. Rolnik może więc wynajmować pokoje, miejsca kempingowe, sprzedawać domowe posiłki. Jedynym wymogiem jest to, by nie wynajmować więcej, niż 5 pokoi. Przy czym nie ma ścisłych regulacji ich powierzchni, bywają więc i pokoje z kilkoma łóżkami, w których zmieści się 5-osobowa rodzina. Kolejne pokoje na wynajem będą już traktowane jako odrębna działalność hotelowa. Oczywiście jako rolnika rozumiemy osobę płacącą podatek rolny, nie zaś każdego mieszkańca wsi. Dochód do 10 tys. euro jest zwolniony z podatku. Jeśli działalność agroturystyczną chce prowadzić osoba niebędąca rolnikiem, musi zarejestrować działalność gospodarczą, zgłosić się do fiskusa, ZUS-u itd.

Przy okazji tematu wypoczynku na wsi, nie sposób nie zauważyć wysiłków podejmowanych przez Polską Izbę Hotelową, by stworzyć u nas sieć hoteli wiejskich. Było już kilka podejść, przed Euro 2012 określono nawet dość konkretny plan. Trzon sieci miały stanowić Chabry Podstawowe. W każdym maksymalnie 28 pokoi w standardzie od 1 do 3 gwiazdek, nocleg ze śniadaniem – od 80 zł. Sieć miała być nastawiona na klientów z Polski. Inwestorzy indywidualni, zainteresowani posiadaniem obiektu w sieci mieli oczekiwać od PIH pełnej obsługi inwestycyjnej: od wyboru działki budowlanej poprzez projektowanie, aż po wybudowanie i pełne wyposażenie obiektu „pod klucz”. W ramach sieci miało działać sześć rodzajów hoteli: Chaber Podstawowy (koszt budowy ok. 5 mln zł netto, działka pow. 3 tys. m²), Hotel Chaber MAX (działka pow. 3,5 tys. m²), Chaber LUX (działka pow. 5 tys. m²), Chaber Pensjonat (koszt ok. 2,5 mln zł netto, działka powyżej 1,5 tys. m²) oraz Chaber Apartamenty Hotelowe i Chaber Kondominium z indywidualnie ustalanymi kosztami inwestycji. Ktoś w Izbie co jakiś czas zdejmuje z półki przykurzoną teczkę z opisem projektu, zapowiada, że czas na start, a potem przez długi czas znowu nic się nie dzieje.

Szacuje się, że na jedną osobę zatrudnioną bezpośrednio w hotelarstwie przypadają cztery osoby współpracujące, hotel jest więc inwestycją wspomagającą rozwój regionu czy okolicy. I to długofalowo - przyjmuje się, że przy 15-letnim okresie kredytowania na zwrot z inwestycji w hotel trzeba poczekać około 8 -12 lat.

MARKETING TO PODSTAWA

Marketing usług hotelowych to sprawa niezwykle istotna a dzięki internetowi – coraz łatwiejsza. Warto mieć fanpage na Facebooku ze świeżymi informacjami i aktualizowanymi zdjęciami. Warto wystawić swoją ofertę do serwisów typu booking.com czy HRS. Owszem – serwisy pobierają prowizję i gwarantują niższą cenę swoim klientom, ale w zamian prezentują naszą ofertę. Prowizja jest za konkretną usługę – doprowadzenie gościa pod nasze drzwi. Właściciel pensjonatu w górach opowiedział mi niedawno, że zdarza się, że dostaje maila z potwierdzeniem rezerwacji np. z booking.com a chwilę później wchodzi gość, z jeszcze „dymiącym” telefonem w ręku i mówi, że dokonał rezerwacji. Nawet na to nie ma się co obrażać – klient zapłaci parę złotych mniej, ale zapłaci w ogóle a nie pójdzie do konkurencji.

Zagrożeniem dla branży może jednak być rosnąca popularność serwisów typu Airbnb. Ekonomia dzielenia się to stosunkowo nowy trend, lecz zyskujący olbrzymią popularność na całym globie. W skrócie polega na tym, że kiedy nie wykorzystujemy w pełni naszych zasobów, możemy za drobną opłatą udostępnić je innym. Tak działa na przykład Airbnb. Masz wolny pokój? Ogłoś się w serwisie Airbnb, przyjmij gościa, zarób, zapłać prowizję pośrednikowi. Według niektórych ekonomistów sharing economy każdego z nas może uczynić franczyzobiorcą. Ten sposób dzielenia się dobrami jest groźny dla tradycyjnych firm. Korporacje taksówkowe na całym świecie walczą z Uberem. Branża hotelowa szczerze nie lubi Airbnb i w nieoficjalnych rozmowach przyznaje, że lobbuje za zakazaniem bądź prawnym ograniczeniem jego działalności.

Błyskawiczny sukces serwisu Airbnb pokazuję skalę potrzeby tanich noclegów. Masz wolny pokój, kąt, miejsce do spania? Wynajmij je – gość dostanie tani nocleg w domowych warunkach a ty trochę gotówki. Airbnb to sztandarowy przykład sharing economy. Dzięki Airbnb mamy dostęp do 800 tysięcy miejsc noclegowych w 34 tysiącach miast w ponad 190 krajach. Możemy znaleźć łóżko na jedną noc, zamek (tak, zamek – mamy do wyboru 600 obiektów) na tydzień bądź willę na miesiąc. Skorzystało z tego już ponad 25 milionów osób. W całych Stanach Zjednoczonych jest 5 mln pokoi hotelowych, w Polsce 110 tysięcy. Widać więc, że ludzie szukają alternatywy.

Stany Zjednoczone to rynek dla hotelarstwa bardzo zasłużony. W 1907 roku César Ritz, legendarny szwajcarski hotelarz, udzielił kilku obiektom pozwolenia na korzystanie z jego nazwiska. W Ameryce Północnej - w Nowym Jorku, Bostonie i Montrealu oraz w Europie – w Lizbonie i Barcelonie powstały pierwsze sieciowe hotele. Ritz powstał też w... Białymstoku, w roku 1913, niestety nie przetrwał wojny.

W Stanach wskaźnik usieciowienia hoteli wynosi 70%, w Europie – ok. 30%, w Polsce zaś jedynie ok. 15%. W USA franczyza zaczęła święcić triumfy w latach 60. i 70., gdy na rynku wojowały m.in. marki Hilton i Holiday Inn. U nas ofert franczyzy jest jak na lekarstwo. Liderem rynku jest Grupa Orbis, dla której nasze podwórko stało się już za ciasne i ruszyła na szeroko zakrojony podbój Europy. Obecnie w strukturze Grupy Orbis działa 68 hoteli (w tym 52 własne, 1 w dzierżawie, 3 w zarządzaniu oraz 12 franczyzowych), które zlokalizowane są w 32 dużych miastach i miejscowościach wypoczynkowych w Polsce oraz krajach bałtyckich. Nowa umowa licencyjna zapewni grupie do 2035 roku prawo do prowadzenia działalności pod markami Accor w 16 krajach: Bułgarii, Czechach, Estonii, Litwie, Łotwie, Polsce, Macedonii, Rumunii, Słowacji, Węgrzech, Chorwacji, Słowenii, Bośni i Hercegowinie, Czarnogórze, Serbii i Mołdawii. W rezultacie Orbis przejmie obecną sieć Accoru, czyli 46 hoteli, w tym 11 własnych (1.974 pokoje), 17 w dzierżawie (3.573 pokoje), 11 działających na podstawie umowy o zarządzanie (1.685 pokoi) oraz 7 we franczyzie (821 pokoi). Wszystkie hotele działają pod markami Accor: Sofitel, Pullman, MGallery, Novotel, Mercure, ibis i ibis budget. 38 obiektów prowadzi działalność, natomiast 8 to hotele planowane, z których 3 będą zarządzane, a 5 będzie przedmiotem franczyzy. 76% działających hoteli jest zlokalizowanych w stolicach ww. państw.

Największą popularnością w polskiej franczyzie hotelowej cieszą się marki Mercure (3 – 4 gwiazdki) oraz Ibis (na ogół 2 – 3 gwiazdki). Są one najłatwiejsze do przerobienia bądź wybudowania. Mimo wszystko ze względu na wielkość inwestycji potencjalny franczyzobiorca musi liczyć się z długimi rozmowami i szczegółowymi analizami potencjału hotelu. Orbisowi zdarza się nawet inicjować negocjacje z właścicielami niektórych, szczególnie atrakcyjnych obiektów. Każda umowa jest indywidualnie konstruowana, podpisywana na okres 10 lat. Hotel powinien dysponować przynajmniej 50 pokojami, choć rozmowy podejmowane są z właścicielami mniejszych obiektów, jeśli oczywiście planują ich rozbudowę. Orbis oferuje wsparcie w przypadku planowania budowy czy rozbudowy, w działalności  marketingowej, włącza hotele do wspólnej platformy rezerwacyjnej i lojalnościowej, szkoli również pracowników hoteli.

Oferty franczyzowe dotyczące Polski ma w zasadzie większość liczących się na rynku marek hotelowych. Przez ofertę musimy jednak rozumieć nie tyle ścisły zestaw zasad, co zaproszenie do rozmów. Do nich zaprasza Hilton, który buduje u nas sieć, są też Marriott, Louvre Hotels Group (m.in. Campanile, Golden Tulip), Intercontinental Hotels Group (m.in. Intercontinetal i Holiday Inn) czy Best Western. Warto jednak zauważyć, że są i marki, które nie radzą sobie tak dobrze, jak sobie to zakładały. Niedawno z mapy hotelowej zniknął jedyny polski Hyatt, już kilka lat temu ze współpracy z Best Western wycofała się firma Mazurkas.

BIURA PODRÓŻY ZAWSZE POPULARNE

Miłośnicy bardziej lub mniej zorganizowanych form wypoczynku chętnie korzystają z usług biur podróży. Branża przeżywa wzloty i upadki, ale w wersji podstawowej nie jest to specjalnie trudny biznes. Duże i poważne biura podróży mają dobrze zorganizowaną sieć partnerów. Spotkałem się z określeniem może lekko żartobliwym, ale dobrze oddających charakter tego segmentu branży – to sklepy z  wycieczkami. Faktycznie, do założenia agencyjnego biura potrzeba niewielkiego biura, komputera i podstawowych sprzętów biurowych. Szczególną uwagę warto zwrócić na lokalizację. Przede wszystkim w miejscach, gdzie bywa dużo ludzi. Idealne są na przykład dzielnice biurowe, gdzie szary pracownik korporacji codziennie przechodzi obok zdjęć słonecznych plaż z kuszącymi cenami. Dobra lokalizacja będzie naszym atutem w negocjacjach z firmą matką. Trzeba bowiem wiedzieć, że siatka agentów, czyli sieć sprzedaży musi być optymalnie zaprojektowana. Im mniej agentów, tym klient ma dalej do sprzedawcy. Ale im więcej agentów, tym każdy ma mniej pracy i odbiera zarobek innym. Tego typu działalność nie wymaga jakichś specjalnych zabiegów i pozwoleń.

Planując ją, warto nawiązać współpracę z dużymi touroperatorami (TUI, Neckermann, Itaka, Rainbow Tours, Exim Tours, GTI Travel, Alfastar) a jeszcze lepiej z multiagentem. Ciekawą ofertę ma na przykład My Travel. To sieć biur podróży  prowadząca sprzedaż usług turystycznych wspomnianych już touroperatorów, biletów lotniczych oraz ubezpieczeń turystycznych. My Travel do sprzedaży podchodzi kompleksowo, rozwijając zarówno własny sklep internetowy, jak i sieć placówek stacjonarnych. Dzięki ujednoliceniu działań marketingowych wokół marki My Travel oraz implementacji zintegrowanego systemu obsługi klientów wartość przychodów poszczególnych punktów kilkukrotnie przekracza przychody indywidualnych biur podróży. Dzięki temu może zagwarantować szybki zwrot z inwestycji już po 1-1,5 roku. Dla porównania indywidualnie stworzone biuro podróży, działające poza siecią franczyzową, zaczyna przynosić zysk po 3-4 latach działalności. Założenie biura z My Travel kosztuje od 25 000 zł – tyle co wyposażenie biura, opłata wstępna to 10 000 zł.

Tańszą opcją jest np. Travelplanet, tu uruchomienie biura kosztuje od 7 000 zł a opłata wstępna to tylko tysiąc złotych. Dużo trudniej jest zostać touroperatorem, czyli biurem z prawem organizowania imprez  turystycznych. Paradoksalnie główną przeszkodą nie jest wiedza i know-how, ale pieniądze. Z jednej strony należy bowiem wpisać się na listę organizatorów wycieczek - oczywiście w odpowiednim urzędzie marszałkowskim, z drugiej zaś wpis wymaga przedstawienia gwarancji ubezpieczeniowej lub innej formy zabezpieczenia. Zostało to podyktowane koniecznością - województwa miały dość płacenia za powroty do kraju klientów biur podróży, które straciły płynność finansową. Wszyscy pamiętamy takie sytuacje - rodziny z dziećmi, wyrzucone z nieopłaconych hoteli, koczujące na lotniskach kurortów. Gwarancja może być przeszkodą dla nowopowstających biur, ale niestety – założenie biznesu wymaga środków.

BILETY LOTNICZE

Jeśli nie chcemy się angażować w otwieranie biura podróży, warto zainteresować się sprzedażą samych biletów. Rosnąca grupa rodaków wybiera weekendowe lub po prostu krótkie wypady w różne rejony Europy i świata. Wielu z nich kieruje się przy tym nie destynacją a ceną. Promocja na wylot do Wenecji? Proszę bardzo – kupujemy bilet, rezerwujemy hotel, motel czy hostel i lecimy. Wśród nich jest grupa, która bilety kupuje w sposób tradycyjny. Nic dziwnego – w mnogości internetowych ofert najtańszych przelotów można się pogubić. Biura z biletami to również dobry partner dla firm. Kiedy trzeba wysłać menedżera na biznesową rozmowę do któregoś z europejskich miast, dzwoni się do wyspecjalizowanej firmy a nie szuka ofert. Warto tu zauważyć, że turystyka biznesowa nie pokrywa się z wypoczynkową. Miasta żyjące z robienia interesów często nie mają turystów, więc trudniej znaleźć do nich optymalne połączenie lotnicze czy kolejowe.

Ciekawą i sporą niszą na rynku turystycznym jest organizowanie pielgrzymek. Ze względu na specyficzny charakter takiej turystyki trudno liczyć na spore zyski, ale biur w nich się specjalizujących jest sporo. Najlepsze żniwa miały w okresie uroczystości związanych w kanonizacją Jana Pawła II, obecnie raczej skupiają się na objazdach sanktuariów. Pielgrzymi nie mają wysokich wymagań co do hoteli, raczej nie zależy im też na wizytach w modnych kurortach.

Nisze mają jednak to do siebie, że czasami zanikają. Sytuacja na rynku pielgrzymek po boomie związanym z Janem Pawłem II wróciła do normy, teraz branża z niepokojem patrzy na zawirowania wojenne. Część krajów Bliskiego Wschodu kompletnie wypadła z rynku, problemy przeżywają kraje, które do tej pory obsługiwały na przykład Rosjan. Sankcje wobec Moskwy spowodowały, że do Bułgarii przyjeżdża o 50 – 70% mniej rosyjskich turystów, sporo mniej jest też Ukraińców. Młoda, rozwijająca się gospodarka Bułgarii aż 14% swoich dochodów czerpie z turystyki, więc to dla niej spory cios. W każdym przypadku warto więc dbać o dywersyfikację źródeł przychodu i nie zamykać się na jedną grupę.

Paradoksalnie przyszłością turystyki są osoby starsze. W 2010 roku po świecie jeździło ok 900 mln 60-latków, w 2030 roku będzie ich 1,4 miliarda. Starsi turyści może i są wymagający, ale dysponują sporym budżetem, który mogą przeznaczyć na wyjazd. Drugą specyficzną grupą, na którą warto zwrócić uwagę, są mieszkańcy krajów szybko się rozwijających. Mówimy szczególnie o Chinach. Światowe media obiegła niedawno informacja o tym, jak jeden z chińskich biznesmenów zafundował wycieczkę swoim pracownikom. Z iście bizantyjskim rozmachem – 6 400 osób spędziło 4 dni w Paryżu. Liczba turystów z Państwa Środka rośnie lawinowo. Hiszpania, która znalazła się na czele wspomnianego na samym początku rankingu, przyciąga tysiące turystów właśnie z Chin oraz innych zyskujących na sile, a jednocześnie licznych państw – Brazylii czy Meksyku.

Kolejną szybko rozwijającą się branżą jest turystyka sportowa i imprezowa. Nie mówimy tu już o stereotypowych „pijanych Brytyjczykach na krakowskim rynku”, lecz o wyraźnym trendzie. Polska zyskuje sławę świetnego organizatora imprez sportowych. Zasłużenie – ściągamy finały najważniejszych turniejów siatkarskich, piłkarskich, zagraniczne gwiazdy muzyczne. Wbrew naszemu wyobrażeniu o sobie, jesteśmy krajem otwartym i przyjaznym. Widać, że branża turystyczna to nie tylko wyjazdy na piaszczyste plaże Egiptu czy Tunezji. To bardzo szeroka i zróżnicowana branża. Ją również w najbliższym czasie czekają zmiany, ale to raczej postępująca ewolucja, niż dramatyczna wolta. Chodzi tu o tzw. zrównoważoną turystykę. Państwa z niej żyjące, ale i sami turyści, dostrzegają, że nadmierny rozwój regionów wypoczynkowych może prowadzić do ich degradacji. Tzw. ciepłe kraje zaczynają może nie tyle bronić się przed turystami, co dbać o to, by konsumpcja ich dóbr nie była przesadna. Polski na razie to nie dotyczy, a nasza branża ma jeszcze przed sobą okres prawdziwej prosperity.

Zobacz nasz katalog sieci franczyzowych i upewnij się która franczyza będzie dla Ciebie najlepsza.

Dołącz do newslettera

Copyright © 2007-2021 ARSS. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Opieka nad stroną: Lembicz.pl  Skład magazynu Franczyza & Biznes: Aera Design