Mobilna franczyza jakiej nie znaliście

Data dodania: 3 listopada 2014
Foto: Franczyza&Biznes

Budki i przyczepy gastronomiczne szturmem zdobywają polskie place, ulice i parki. Dostaniemy w nich hot-dogi, kebaby, lody, gofry, kiełbaski, zapiekanki, kawę a nawet smażoną rybę. Czy mobilna franczyza to dobry pomysł na biznes? Tak, niezły. Mobilne koncepty znajdziemy nie tylko w gastronomii. To również przenośne myjnie parowe, a także niepopularni jeszcze u nas profesjonalni pogromcy insektów czy nietypowy koncept pogrzebowy polegający na wysłaniu prochów zmarłego balonem.

Na budce gastronomicznej zarobisz latem

Polacy polubili jedzenie „z budki”, stało się to po prostu modne. Ale uwaga na huraoptymizm - na tym rynku przetrwają tylko najlepsi i najwytrwalsi. Przede wszystkim trzeba pamiętać, że gastronomia to bardzo wymagająca branża. Zapomnij o pracy od 9 do 17, zapomnij o wolnych weekendach, świętach i czasie dla rodziny. Do tematu mobilnej gastronomii można podejść na kilka sposobów. Po pierwsze liczy się sezonowość. Jasne jest, że lody zimą nie będą się sprzedawać.  Budka z mrożonymi specjałami ma więc rację bytu przez kilka miesięcy w roku. Podobnie jest z punktami z gorącym jedzeniem - największy ruch w interesie jest w okresie wakacyjnym.

– Najlepsza pora na uruchomienie biznesu w tej branży to początek kwietnia, by móc funkcjonować aż do końca września, a jeśli pogoda pozwoli to jeszcze dłużej. Szczególną uwagę zwracamy na lokalizację, gdyż dobra lokalizacja jest gwarantem satysfakcjonującego zarobku na czas zamknięcia punktu w okresie zimowym – mówi Łukasz Przygoda, właściciel sieci Lody Przygoda, zarządzający dziesięcioma placówkami własnymi i ośmioma franczyzowymi.

Sezon można jednak wydłużyć przez znalezienie dogodnej lokalizacji na resztę miesięcy. Ich podaż jest jednak ograniczona - mówimy tu głównie o atrakcjach turystycznych, centrach miast, okolicach uczelni oraz imprezach kulturalnych i sportowych. W skrócie - trzeba mieć naprawdę znakomity pomysł i miejsce by zarabiać przez cały rok. Budkę można zakotwiczyć na parkingu przy trasie nad Morskie Oko, ale raczej nie sprawdzi się w opustoszałym zimą Sopocie. Mobilność pozwala jednak na obsługę imprez - koncertów, festiwali, meczów etc.

– Jeśli nasz franczyzobiorca chce również prowadzić działalność zimą, mamy dla niego przygotowaną specjalną ofertę na ten czas w postaci sprzedaży ciepłych lodów, rurek z bitą śmietaną, gofrów oraz ciepłych napojów. Najlepsze miejsca to duże sieci handlowe oraz centra miast, gdzie przepustowość ludzi jest dobra, choć bardzo fajnie sprawdzają się mniejsze miasta czy nawet wieś - wtedy dobrą lokalizacją jest punkt blisko kościoła – dodaje Łukasz Przygoda.

Dużym plusem mobilnej gastronomii są koszty. Postawienie normalnego lokalu gastronomicznego to koszt kilkudziesięciu tysięcy złotych - trzeba wstawić meble, odmalować ściany, wyposażyć kuchnię i łazienkę, spełnić wyśrubowane normy sanepidu. Do tego dochodzą wysokie koszty utrzymania powierzchni - czynsz i opłaty za media. W przypadku rozwiązania mobilnego są one dużo niższe. Jako przykład weźmy budkę z lodami o powierzchni ok. 5 m². Podstawowa, ale w pełni wyposażona i gotowa do działania kosztuje ok. 30 tys. zł, można w niej robić również gofry.

Podobne koszty wygeneruje mobilny punkt z hot-dogami, hamburgerami czy kebabem. 34 tys. zł kosztuje Rybkodajnia, najnowszy koncept franczyzowy Wojciecha Goduńskiego, właściciela sieci pizzerii Biesiadowo. To pierwsza w Polsce sieć mobilnych smażalni ryb w przyczepach gastronomicznych.

– W ciągu najbliższych dwóch lat planujemy otworzyć minimum 30 punktów z Rybkodajnią. Koncept jest jeszcze nowy, ale cieszy się bardzo dużym zainteresowaniem. Potencjalni franczyzobiorcy to zarówno osoby z branży, jak i tacy, którzy chcą dopiero rozpocząć przygodę z gastronomią – zaznacza Wojciech Goduński.

Udanym przykładem są także mobilne lodziarnie Lodolandia. W sezonie 2014 w ramach tej sieci otwarto 14 punktów. Na etapie finalizacji są kolejne umowy.

– W sezonie 2015 (zaczyna się w kwietniu i trwa do końca września) planujemy otworzyć 100 punktów – informuje Marcin Olesiak, odpowiedzialny za rozwój sieci Lodolandia. Jak tłumaczy, dla potencjalnych franczyzobiorców ważne jest to, że fi rma zapewnia lokalizację, przekazuje opracowany „pod klucz” model biznesowy - zaczynając od rozwiązań marketingowych, dostawców, niezbędnych pozwoleń i umów. Korzystne jest też to, że jedna osoba na zmianie poradzi sobie z pełną obsługą klienta.

– U nas obsługa klienta trwa około jednej minuty licząc przyjęcie zamówienia, wydanie towaru, wybicie paragonu i przyjęcie należności od kupującego. Za współpracą z nami przemawia też fakt, że wśród mobilnych konceptów sprzedających lody świderki jest mała konkurencja. Pomaga też moda na oferowane przez nas produkty: lody świderki, gofry, tradycyjną oranżadę - tzw. smaki dzieciństwa i młodości – kontynuuje Marcin Olesiak.

Podkreśla także, że franczyzodawca negocjuje rabaty u dostawców komponentów do lodów, gofrów i oferuje dłuższą (nawet do 3 lat) gwarancję na maszynę do lodów. Jest to wysoko rentowny biznes, który zapewnia zwrot inwestycji w jeden sezon. – Jest to biznes, który przez sześć miesięcy da zarobić na cały rok – przekonuje Marcin Olesiak.

Kolejnym ciekawym pomysłem jest kosztujący ponad 40 tys. zł Bike Coffee, mobilna kawiarenka napędzana siłą mięśni franczyzobiorcy systemu. Nieco droższe są koncepty do przygotowywania bardziej złożonych posiłków. Gama jest spora - na porządnego food trucka można wydać i ponad 100 tys. zł, ale w zasadzie jest to w pełni wyposażona kuchnia na kółkach, pozwalająca na przyrządzanie dowolnych potraw. Ile można zarobić? Typowo letni punkt gastronomiczny z lodami czy hot-dogami daje możliwość niezłego zarobku. Ostrożnie szacując – po uwzględnieniu wszystkich kosztów (licencja, płace, opłaty za miejsce, media itp.) pozwalają uzyskać ponad 20 tys. zł zysku. W dobrym punkcie (np. przy zejściu na plażę) ta kwota może być dużo wyższa. Jest i druga strona medalu - każdy deszczowy dzień powoduje straty.

Samemu czy we franczyzie?

Franczyza to dobry sposób na uniknięcie błędów. Franczyzodawca oferuje bowiem koncept sprawdzony w praktyce i dysponuje konkretną wiedzą jak uruchomić biznes i jak go prowadzić. Nie zaniesie za nas dokumentów do urzędu, ale powie co, gdzie i jak załatwić. Licencja kosztuje mniej więcej tyle, co średnia pensja, ale są to dobrze wydane pieniądze. Pozwalają uniknąć błędów na jakie są narażone wszystkie młode biznesy w gąszczu przepisów, koncesji i urzędniczych sztuczek. Własne poprowadzenie mobilnej gastronomii również jest możliwe, a w niektórych segmentach nawet zalecane.

Niezależny przedsiębiorca może i musi być elastyczny i szybko reagować na potrzeby klientów. Dzięki mobilności może się szybko dostosowywać – jednego dnia serwować wegańskie szaszłyki na ekologicznym pikniku, drugiego przekąski dla dzieci na przedszkolnej imprezie a trzeciego hamburgery na zlocie motocyklistów. Wymaga to jednak dużej operatywności, sprytu i poświęceń. To już bardziej sposób na życie, niż tylko na zarabianie pieniędzy.

Sprzedaż z budki w świetle prawa

Czy planując sprzedaż pamiątek czy lodów na plaży trzeba mieć działalność gospodarczą i płacić wszystkie składki i podatki? Otóż tak. Eksperci z biura rachunkowego Profais przypominają, że według polskiego prawa każda działalność zarobkowa prowadzona w sposób zorganizowany i ciągły to działalność gospodarcza.

– Sprzedając lody lub napoje nad morzem musimy być legalnie działającym przedsiębiorcą, czyli zarejestrować działalność w Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej. W przeciwnym razie mogą nas spotkać poważne konsekwencje. Brak wpisu w CEIDG skutkuje grzywną lub nawet pozbawieniem wolności – mówi Joanna Woźnica, dyrektor generalny Profais.

Grzywnę zapłaci także każdy, kto zdecydował się na sezonowy biznes, ale nie prowadzi ewidencji sprzedaży, rejestrów VAT, dokumentacji związanej z kasą fiskalną czy nie wystawia rachunków i faktur. Nie składając deklaracji VAT narażamy się na mandat, a nie płacąc podatków (VAT i dochodowy) oraz składek ZUS (naszych i naszych pracowników) - na konieczność opłacenia ich w późniejszym terminie wraz z odsetkami. W przypadku składek ZUS, jeśli nasz sezonowy biznes będzie obiektem kontroli a urzędnicy stwierdzą, że działalność prowadzona jest od jakiegoś czasu, mogą dołożyć dodatkową karę w postaci grzywny w wysokości 100% niezapłaconych, należnych składek ZUS.

Dodatkowo jeśli nie były prowadzone ewidencje sprzedaży i ewidencje księgowe, które umożliwiałyby ustalenie uzyskanych dochodów za ten okres, urząd skarbowy może oszacować nasze dochody i kwotę należnego podatku. W efekcie, bez udokumentowanych kosztów prowadzenia takiej działalności podatnik zwykle zapłaci dużo wyższy podatek niż gdyby zgodnie z wymogami prawa swoją działalność zalegalizował i prowadził wszystkie ewidencje zgodnie z przepisami, odprowadzając należne podatki.

Prowadzenie sezonowego biznesu bez zarejestrowania działalności gospodarczej jest więc nie tylko nielegalne, ale i bardzo ryzykowne, a może się okazać, że i kosztowne. Jak więc postępować, jeśli planujemy dorobić w wakacje na własnym biznesie?

Założenie firmy na jeden sezon

Założenie jednoosobowej działalności gospodarczej nie jest trudne ani czasochłonne - można to zrobić przez Internet. Sezonowy przedsiębiorca, tak jak każdy inny, musi płacić podatek dochodowy i składać deklaracje PIT. Do wyboru ma cztery formy opodatkowania: rozliczenie na zasadach ogólnych według skali podatkowej (18% i 32%), podatek liniowy (19%), ryczałt ewidencjonowany i kartę podatkową. A co z kasą fiskalną i VAT-em?

Obowiązek posiadania kasy fiskalnej mają ci przedsiębiorcy, których obrót przekracza 20 tys. zł w ciągu roku, zaś płatnikiem VAT trzeba zostać wówczas, gdy wartość sprzedaży przekroczy 150 tys. zł. Składając wniosek o założenie działalności gospodarczej jednocześnie zgłaszamy firmę do urzędu statystycznego, który nadaje przedsiębiorcy numer REGON, a także do urzędu skarbowego, w którym uzyskujemy numer NIP. Należy też udać się do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych jeśli podlegamy obowiązkowi opłaty składek, aby zadeklarować jakie składki będziemy opłacać i czy przez pierwsze dwa lata działalności będziemy korzystać z ulgi w ZUS. Jeżeli w swoim sezonowym biznesie nie będziesz zatrudniał pracowników - to koniec formalności jakich musisz dopełnić.

Gdy sezon letni się skończy, biznes na plaży przestaje się opłacać i trzeba zastanowić się co dalej z działalnością gospodarczą. Mimo że budka z lodami będzie zamknięta przez pozostałe miesiące, jako przedsiębiorca będziesz musiał nadal płacić składki ZUS. Jak tego uniknąć?

– Najlepszym wyjściem w przypadku typowo sezonowych biznesów jest zawieszenie działalności po okresie letnim. Wówczas nie trzeba płacić składek ZUS ani składać deklaracji VAT. Trzeba jednak pamiętać, że zawiesić działalność mogą jedynie ci przedsiębiorcy, którzy nie zatrudniali pracowników lub zatrudniali ich na umowę o pracę na czas określony albo na umowę-zlecenie – radzi Joanna Woźnica z Profais.

Zawieszenie działalności gospodarczej jest możliwe na okres od 30 dni do 2 lat, a wniosek o zawieszenie składamy przez Internet, osobiście w urzędzie gminy lub wysyłamy listem poleconym. Zawieszoną działalność można wznowić w dowolnym momencie po upływie 30 dni od zawieszenia i wówczas przedsiębiorca ponownie ma obowiązek płacić składki ZUS i składać deklaracje VAT.

O czym jeszcze trzeba pamiętać?

Prowadząc działalność sezonową, zwłaszcza w miejscowościach turystycznych, trzeba spodziewać się kontroli urzędu skarbowego. Fiskus chętnie sprawdza, czy sprzedawcy lodów i pamiątek działają legalnie, prowadzą księgowość, posiadają kasę fiskalną i płacą podatki w odpowiedniej wysokości. Dlatego dopilnowanie wszystkich formalności jest jednym z fi larów sukcesu letniej działalności.

Gotowość całoroczna

Mobilne koncepty franczyzowe można znaleźć też poza gastronomią. I tu sezonowość nie odgrywa znaczącej roli w odróżnieniu od biznesu restauracyjnego. Mowa o przenośnych myjniach parowych. Jak zaznaczają przedstawiciele branży, jest to segment, w którym nie narzeka się na brak zapotrzebowania na usługi. Dzieję się tak z kilku powodów. Po pierwsze, to myjnia przyjeżdża do zamawiającego usługę. Po drugie, mycie parą jest przyjazne dla środowiska - znacząco redukuje zużycie wody i wszelkiego rodzaju detergentów oraz jest całkowicie bezpieczne dla lakieru mytych pojazdów. Zwykle mobilne myjnie nie ograniczają się do pielęgnacji samochodów. W swojej ofercie mają m.in. parowe pranie mebli, dywanów i wykładzin. Zapotrzebowanie na tego typu usługi jest przez cały rok.

Jedną z największych franczyzowych sieci mobilnych myjni parowych jest SteamArt Mobile. Marka jest obecna także w Danii. Dojeżdżając do klienta oferuje mycie aut, biur czy magazynów. Da franczyzobiorców korzystne jest m.in. to, że przedsiębiorca nie potrzebuje jakichkolwiek pozwoleń środowiskowych na prowadzenie myjni i nie musi zatrudniać pracowników. Otrzymuje natomiast gotowe narzędzie pracy w postaci mobilnej myjni parowej.

Irina Nowochatko-Kowalczyk
Konrad Baginski

Zobacz nasz katalog sieci franczyzowych i upewnij się która franczyza będzie dla Ciebie najlepsza.

Dołącz do newslettera

Copyright © 2007-2021 ARSS. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Opieka nad stroną: Lembicz.pl  Skład magazynu Franczyza & Biznes: Aera Design