W poznańskim sądzie zawisła sprawa ajenta, który ma długi wobec Żabki. Nie chce płacić, tłumacząc, że jest pracownikiem, a nie kontrahentem sieci.
Historii o problemach franczyzobiorców Żabki pojawiło się ostatnio zbyt wiele, by je ignorować. Wielu przyznawało anonimowo w mediach, że prowadząc sklep zdarzało im się zarabiać mniej od własnych kasjerek, pracując przy tym minimum 6 dni w tygodniu. "Nie dajemy już rady. Jest nas dużo, ale wszyscy się boimy. Jesteśmy zastraszani, zmuszani i pogrążani finansowo" – pisała anonimowo jedna z osób w liście do Gazety Wyborczej. W Dzienniku Gazecie Prawnej wypowiedziała się osoba, która prowadziła zlikwidowane już forum zrzeszające poszkodowanych (w pewnym momencie liczyło ok. 3 tys. członków): – Początkowo do Anty Żabki pisał ktoś raz na tydzień, dwa. Teraz codziennie przychodzą 3–4 wiadomości, prośby o pomoc, o radę, jak rozwiązać umowę z siecią, jak walczyć z rosnącym zadłużeniem. - mówiła jeszcze w 2015 roku.
Historia Agnieszki Pióro
Newsweek opisywał m.in. historię Agnieszki Pióro, która prowadziła dwa sklepy o łącznych obrotach na poziomie ok. 250 tys. zł miesięcznie. Zachęcona sukcesem otworzyła trzeci sklep, tym razem pod szyldem Freshmarket. Mimo, że nadal ciężko pracowała, obowiązywały tu inne zasady współpracy, a pani Agnieszka nie umiała wytłumaczyć dlaczego w kasie zaczyna brakować pieniędzy. Po czterech miesiącach dług urósł do ok. 50 tys. złotych. Gdy zakończyła współpracę okazało się, że pozostały na półkach towar przejmuje sieć. Część można jeszcze sprzedać, ale reszta zostanie dopisana do długu jako strata. Jak podaje Newsweek za księgową, która współpracowała wcześniej z siecią, spotkała ona tylko jednego na dwustu przedsiębiorców, który nie zakończył współpracy z długami. W przypadku Agnieszki Pióro, która była wówczas w zaawansowanej ciąży, skończyło się na licytacji części majątku przez komornika.
Najpierw Biedronka, teraz Żabka
O wekslach, jakie Żabka nakazuje podpisywać swoim franczyzobiorcom, mówi się od dawna. Kolejne osoby opowiadają głośno o tym, że są zmuszane do podpisywania weksli in blanco. Później, gdy nie zawsze z ich winy pojawią się problemy i próbują się wycofać ze współpracy, bywają zmuszani do wypłacania dużych sum. Tak było w przypadku ajenta reprezentowanego przez Kancelarię Prawną Lecha Obary przed poznańskim sądem. Wcześniej prawnicy z tej kancelarii pomogli pracownikom i kontrahentom innej sieci – Biedronki. Nie każdy dziś pamięta, że 10 lat temu miała ona złą sławę sklepu, który wykorzystuje pracowników i oferuje im niskie wynagrodzenia. Właśnie po wygranych wówczas procesach sieć musiała zmienić warunki zatrudnienia. Dziś reklamuje się jako miejsce przyjazne pracownikowi, oferujące konkurencyjne pensje. Być może prawnicy reprezentujący ajenta Żabki liczą, że teraz też uda się w podobny sposób wymusić zmianę praktyk na sieci.
Umowa o pracę niepotrzebna
Historia franczyzobiorcy z Poznania jest łudząco podobna do tej, którą opowiadała Agnieszka Pióro. Jest winien sieci ok. 65 tys. złotych i twierdzi, że nie wie skąd wzięła się ta suma. Prawnicy franczyzobiorcy będą się starali wykazać, że relacje jakie miał on z siecią bardziej przypominały stosunek pracodawca - pracownik niż relację między dwoma niezależnymi podmiotami gospodarczymi. Mają o tym świadczyć umowy, które są tak skonstruowane, że ajenci z niezależnych przedsiębiorców stają się de facto osobami podlegającymi Żabce. Kancelaria prawna występująca w tym sporze po stronie byłego ajenta zwraca uwagę, że „zgodnie z kodeksem pracy i orzecznictwem Sądu Najwyższego, jeżeli osoba wykonuje obowiązki osobiście w sposób ciągły, w podporządkowaniu wobec pracodawcy i za wynagrodzeniem, to łączy ich umowa o pracę (bez względu na to, jaki kontrakt podpisali)”.
Między szefem a pracownikiem
Poszkodowani przedsiębiorcy uważają, że są pozostawieni sami sobie. Inspekcja Pracy nie zajmuje się problemami osób, które przynajmniej w teorii działają na własny rachunek. Nie są też one zrzeszone w żadnym związku zawodowym, bo przecież nie są zatrudnione. Z drugiej strony nie interesują się nimi również związki pracodawców, bo w większości Żabek pracują maksymalnie dwie-trzy osoby, a więc trudno tu mówić o dużej firmie. Były franczyzobiorca Żabki chce wykazać, że był w rzeczywistości jej pracownikiem, bo nie mógł marzyć o jakiejkolwiek wolności podejmowania decyzji w prowadzonym przez siebie biznesie. Gdyby mu się udało to udowodnić, to uniknąłby egzekucji z weksla albowiem należności wynikające ze stosunku pracy nie mogą być w ten sposób zabezpieczone.
Żabka wyjaśnia
Żabka wydała oświadczenie w tej sprawie. Przyznała, że procesy w związku z zadłużeniem już miały miejsce i że zdarzały się już w ich trakcie próby przywołania tego argumentu. Za każdym razem sąd nie przychylał się do zdania, że franczyzobiorca to de facto pracownik Żabki. - Dlatego firma Żabka utrzymuje niezmiennie, że w świetle wszystkich znanych przepisów, zgodnie z ekspertyzami prawnymi, franczyzobiorcy są samodzielnymi przedsiębiorcami, działającymi na własny rachunek – argumentuje firma w swym oświadczeniu. Jej zdaniem świadczy o tym choćby to, że sami rejestrują oni swoją działalność, uzyskują właściwe uprawnienia i pozwolenia, rekrutują i zatrudniają swoich pracowników oraz rozliczają zobowiązania wobec ZUS i płacą podatki. „Tak jak wszyscy przedsiębiorcy, codziennie podejmują różne decyzje biznesowe, które przekładają się na wyniki finansowe ich działalności gospodarczej. Fakt, że podobnie jak wielu innych przedsiębiorców wspólnie działają pod jedną, rozpoznawalną marką, dzięki czemu mogą zwiększać swoją konkurencyjność wobec dużych sieci handlowych, w żaden sposób nie wpływa na ich status samodzielnego przedsiębiorcy” - dodają przedstawiciele biura prasowego sieci.
Przedsiębiorca sam sobie winien?
Ze strony sieci można też usłyszeć, że kilku czy nawet kilkudziesięciu nieszczęśliwych franczyzobiorców to nic w porównaniu z tysiącami tych, którzy są ze współpracy zadowoleni. Zastanawiać może jednak dość duża rotacja jak na sieć o stosunkowo krótkiej historii – liczba sklepów Żabka i Freshmarket to obecnie ok. 5 tysięcy, a ajentów było dotychczas łącznie ok. 8 tysięcy. A przecież niektórzy prowadzą więcej niż jeden sklep. Osoby stojące w tym sporze po stronie sieci z żabką w logo argumentują, że jak każdy biznes, tak i ten nie jest dla każdego. Franczyz do wyboru jest wiele, a przedsiębiorcy powinni być w stanie dokonać korzystnego dla siebie wyboru na podstawie analizy warunków oferowanych przez poszczególnych franczyzodawców. Przed podjęciem decyzji powinni choćby porozmawiać z kilkoma wcześniejszymi ajentami sieci i sprawdzić, czy będą w stanie zrozumieć zasady i wypełniać obowiązki, których firma będzie od nich oczekiwać. Części osób, które współpracę sobie chwalą, skargi tych, którzy nie prowadzili rzetelnie sklepu lub w nieodpowiedni sposób zakończyli współpracę i popadli przez to w długi, wydają się niepoważne.
Wciąż pozostają jednak przypadki tych, których zadłużenie rośnie. Rozstrzygnięcie trwającego obecnie sporu na korzyść jednego z nich mogłoby pomóc również innym byłym franczyzobiorcom pozostającym w podobnej sytuacji.
Zobacz nasz katalog sieci franczyzowych i upewnij się która franczyza będzie dla Ciebie najlepsza.
Dołącz do newslettera
Ważne linki
Na skróty
Katalog franczyz
Kwoty inwestycji