Branża fitness to wspaniali ludzie z wielką pasją, energią i endorfinami. Gdy już złapie się tego sportowego bakcyla, pozostaje się w tym całe życie – mówi Agnieszka Skarbińska, która prowadzi klub 36 MINUT Bartodzieje.
Na czym polega filozofia konceptu 36 MINUT?
Głównym założeniem jest wykonanie treningu ogólnorozwojowego podstawowych partii mięśniowych z naciskiem na wzmocnienie obszaru kręgosłupa w jak najkrótszym czasie – u nas to zaledwie 36 minut. W trakcie treningu wykonujemy ćwiczenia na maszynach siłowych przeplatane z cardio, co gwarantuje maksymalną efektywność i utrzymanie przyspieszonego metabolizmu nawet przez kolejne 48 godzin.
Jak wygląda opieka nad klientem?
Każda osoba wchodząca do klubu jest traktowana indywidualnie – z każdym przeprowadzamy trening wprowadzający, w ramach którego wykonujemy analizę składu ciała, wspólnie określamy cele i rozpisujemy plan treningowy, ustawiamy maszyny, uwzględniając potrzeby i możliwości danej osoby osoby.
A trening?
Sam trening jest bardzo prosty, klubowicz ćwiczy na maszynach po obwodzie, wykonując dwa okrążenia, a to trenerzy pilnują, aby obciążenia były regularnie i stopniowo podwyższane. Co 20 treningów analizujemy postępy treningowe i podczas konsultacji planujemy kolejne kroki. Nikt nie jest u nas w klubie traktowany bezosobowo – wszyscy trenerzy znają osobiście podopiecznych. Wyznajemy zasadę, że wspólnie – wraz z nimi – osiągamy ich cele.
Czy trener musi mieć jakieś szczególne uprawnienia do prowadzenia zajęć w klubach 36 MINUT?
Oczywiście – to jedno z głównych wymagań, bo opieka profesjonalisty jest konieczna. U nas trenerami są dyplomowani fizjoterapeuci, często również po kursie trenera personalnego.
A czy podczas jednej sesji muszą być zajęte wszystkie urządzenia?
Nie. Trening można rozpocząć w dowolnym czasie. Zawsze zaczyna się od tej samej maszyny, a następnie wszyscy ćwiczący jednocześnie zmieniają maszynę na kolejną w obwodzie.
Skąd w ogóle pomysł na działalność w branży fitness?
Może odpowiem trochę banalnie, ale sport towarzyszył mi przez całe życie, zawsze byłam osobą bardzo aktywną i zawsze miałam plan, żeby połączyć biznes z tym, co kocham. Dotychczas prowadziłam firmę w dość specyficznej branży – wykonujemy różnego rodzaju projekty w zakresie automatyki przemysłowej oraz instalacji teletechnicznych. Przez kilka ostatnich lat narastała we mnie chęć zmiany, a że mam ciągłą potrzebę rozwoju i jestem dość odważna biznesowo, to postawiłam na nową kartę i coś całkowicie mojego. Oczywiście trzeba tu podkreślić, że branża fitness to wspaniali ludzie z wielką pasją, energią i endorfinami. Gdy już złapie się tego sportowego bakcyla, pozostaje się w tym całe życie.
Dlaczego wybrała Pani współpracę z tą siecią franczyzową?
Sieć 36 MINUT poznałam dawno temu, będąc zawodniczką squasha. Maszyny wyglądały ciekawie, obsługiwali je zawsze mili i uśmiechnięci trenerzy. Po jakimś czasie we współpracę z siecią 36 MINUT postanowiła wejść moja bardzo bliska koleżanka Julita i – co tu dużo mówić – tyle czasu mnie zachęcała, że dla świętego spokoju wykonałam pierwszy telefon do prezesa sieci – Krzysztofa Kopki. Od razu dostałam zaproszenie na najbliższą konferencję dla obecnych i przyszłych franczyzobiorców, gdzie poznałam więcej szczegółów dotyczących samej koncepcji 36 MINUT i uznałam ten pomysł za genialny. Wszystko jest naprawdę świetnie opracowane – same maszyny są innowacyjne, obsługa klienta na bardzo wysokim poziomie, kadra Centrali 36 MINUT otwarta i chętna do pomocy.
Jak długo działa Pani placówka?
Niedługo mamy roczek (śmiech).
Czyli mimo szalejącej pandemii zdecydowała się Pani na otwarcie własnego biznesu?
Zgadza się. Decyzję podjęłam tuż przed pierwszym lockdownem, jakiś czas trwały poszukiwania lokalu, remont trwał w wakacje, kiedy wszyscy mieliśmy nadzieję, że już po wirusie. Klub 36 MINUT Bartodzieje otworzyłam w listopadzie 2020 roku, kiedy jeszcze branża fitness mogła działać w ograniczony sposób. W międzyczasie sieć 36 MINUT opracowała przejście klubów w status jednostki leczniczej, co zapewniło nam bezpieczeństwo. Dzisiaj mogę powiedzieć, że czas był trudny, ale wszystko układało się płynnie i bez trudności nie do pokonania.
Znajomi czy rodzina nie mówili, że to szalony pomysł?
Mówili, mówili (śmiech). Ale też znają mnie dobrze – wiedzą, że idę zawsze odważnie do przodu i czasami trochę pod prąd. Mój mąż wręcz zachęcił mnie do podjęcia tej decyzji. Pojechał ze mną na pierwsze spotkanie z przedstawicielem 36 MINUT i podsumował krótko – musisz w to wejść (śmiech). Byli też tacy, którzy łapali się za głowę, że w tym okresie chcę wejść w branżę fitness, ale na szczęście w najbliższym otoczeniu mam wspaniałych ludzi, którzy mnie wspierali i utwierdzali w tym, że tutaj stawia się na stosunki międzyludzkie, otwartość i pozytywną energię, a to moje mocne strony.
Jak ocenia Pani tę ponad roczną współpracę?
Bardzo dobrze. Na każdym etapie mogłam kontaktować się z osobami, które były kompetentne i miały dla mnie czas. Wszystkie szkolenia przeprowadzone były na wysokim poziomie, na otwarcie mojego klubu 36 MINUT Bartodzieje przyjechali również trenerzy z innych klubów 36 MINUT ze wsparciem. Jasne są dla mnie standardy całej sieci, ale też mam pewną swobodę działania, co bardzo doceniam. Odpowiada mi, że nie jest to wielka korporacja ¬– każdy partner traktowany jest poważnie i centrala słucha naszych sugestii. My, franczyzobiorcy, tak samo jak nasi klubowicze czujemy się ważni i zaopiekowani. Sieć 36 MINUT organizuje też regularne konferencje, szkolenia oraz integracje, w trakcie których wymieniamy się swoimi doświadczeniami i pracujemy wspólnie nad nowymi pomysłami.
Czy klienci są przekonani do takiej formuły ćwiczeń?
Jak najbardziej! Dzisiaj wszyscy żyjemy w biegu, dlatego pierwsza rzecz, na którą zwracają uwagę potencjalni klienci, to czas treningu – tylko 36 minut! Sam trening jest prosty – zadaniem osoby ćwiczącej jest właściwie skupienie się na swoim ciele, resztą zajmujemy się my.
Co najbardziej podoba się klubowiczom?
Klub cieszy się świetną opinią – nareszcie jest miejsce, gdzie trenerzy nie dość, że są profesjonalistami – co niestety nie jest standardem w klasycznych siłowniach i klubach fitness – to jeszcze interesują się każdym klubowiczem. U nas ważna jest opieka i nie jest to tylko marketing – to naprawdę działa (śmiech).
Jaki był koszt uruchomienia placówki?
Trzeba przyjąć kwoty około 1000 zł/m². Z racji tego, że mój lokal nie był w najlepszym stanie, musiałam sporo zainwestować w sam remont.
A okres zwrotu z inwestycji?
W moim bardzo bezpiecznym planie zakładałam trzy lata. Już teraz mogę powiedzieć, że będzie krócej, pomimo tego że ciągle planuję dalszy rozwój swojej placówki i kolejne małe inwestycje.
Czy udaje się Pani robić jakieś plany na przyszłość w swoim biznesie?
Jak wspomniałam, stawiam na ciągły rozwój, słucham sugestii moich fizjoterapeutek oraz samych klubowiczów. W czasie planowania zrobiłam szereg założeń, których trzymam się do dzisiaj. Jedno z ważniejszych było takie, żebym była w stanie pogodzić działanie obu moich działalności, co wychodzi prawie wzorowo (śmiech). Kolejną ważną sprawą jest docenianie własnej kadry – ja trafiłam na dwie świetne fizjoterapeutki. W planie mam również ich rozwój, wspólnie opracowujemy kierunek ich ścieżki zawodowej, szkolenia specjalistyczne na dodatkowe terapie oraz usługi z dziedziny fizjoterapii, które będziemy oferować w naszym klubie. Jedyna sprawa, która mnie trochę zaskoczyła, to sami klienci – zakładałam, że 80% będzie chciało zrzucić zbędne kilogramy, ale teraz widzę, że prawie połowa klubowiczów to osoby z problemami zdrowotnymi, przede wszystkim związanymi z kręgosłupem i postawą ciała. Wpłynęło to na lekką korektę planu rozwoju naszego klubu i nastawienie się na zdrowie. Jesteśmy jedynym miejscem, gdzie przy profesjonalnej opiece fizjoterapeuty możemy trenować z każdym klientem.
Zobacz nasz katalog sieci franczyzowych i upewnij się która franczyza będzie dla Ciebie najlepsza.
Dołącz do newslettera
Ważne linki
Na skróty
Katalog franczyz
Kwoty inwestycji