Jak naprawdę wyglądała współpraca z siecią Intermarche?

Data dodania: 6 listopada 2019
Kategoria:
Foto: Intermarche

Foto: Intermarche

Były zapewnienia sieci o wysokiej rentowności i uczciwości w Grupie Muszkieterów. Dziś wiadomo, że prawda dla niektórych okazała się fatalna w skutkach.

O tym, że w Intermarche zasady współpracy nie są przejrzyste, pisaliśmy już 3 lata temu.  Już wtedy docierały do nas historie o bankructwach, nieprzejrzystych zasadach i wykorzystywaniu partnerów. Ale nikt oficjalnie o tym nie mówił, a wypowiedzi udzielano redakcji anonimowo. Był strach.

W poniedziałkowym wywiadzie Konrada Bagińskiego, który ukazał się na portalu innpoland.pl ujawniono kulisy współpracy z siecią Intermarche. Ale tym razem redaktorowi udało się dotrzeć do konkretnych osób, które opowiedziały o swoich milionowych długach a także próbach samobójczych. Rekordzista  ma… 8 mln długu.

W rozmowie ex-Muszkieterowie opowiadają jak wyglądała rekrutacja do sieci. Ludzie czuli się „wybrańcami losu”, ale najważniejsze było czy w rodzinie nie ma prawnika, księgowego lub kogokolwiek kto swoim doświadczeniem mógłby próbować weryfikować to, co mówią przedstawiciele sieci.

– Najważniejsze były pytania o to, skąd się wzięliśmy, kto nas zrekrutował, kim jest nasza rodzina, dlaczego mój ojciec w 1980 roku sprzedał gospodarstwo. Pytania idiotyczne, ale według mnie chodziło o to, czy nie mam w rodzinie prawnika albo kogoś powiązanego politycznie. Maglowali nas dwie godziny, wyszliśmy zdenerwowani, spoceni, oboje się rozpłakaliśmy. Sytuacja była emocjonująca, wróciliśmy do Polski, czuliśmy się gwiazdami. Bo przecież mogli nas odrzucić! Człowieka, który wchodził po nas, odrzucono. Teraz już wiem dlaczego – ma żonę księgową. Dziś możemy się z tego śmiać, ale byliśmy przesiąknięci tą socjotechniką – cytując p. Basię w rozmowie z Innpoland.pl

Co ciekawe, aderon (bo tak ich nazywano w grupie) nie mógł wcześniej zapoznać się z projektem umowy, co jest zaprzeczeniem idei dobrej współpracy między podmiotami. Nie znając więc treści umowy, należy ją podpisać bez obecności prawnika.
– Nie mogliśmy przeczytać wcześniej umowy. Umowę dostaje się do podpisania u notariusza. W momencie, gdy nie masz już czasu na podjęcie decyzji. I w zasadzie nie masz już pola manewru, bo to jest moment, gdy masz już sprzedane mieszkanie, aport jest wpłacony i pozostaje ci wierzyć, że to jest jedyna słuszna droga, jaką masz podążać – mówi Konradowi Bagińskiemu jeden z aderonów.

Co poszło nie tak?

Jednym z elementów które „wykończył” biznes aderonów były horrendalne czynsze od  80 tys. zł do 120 tys. zł. Czynsz był najważniejszą płatnością, bo „szedł bezpośrednio do Francji”. Do kosztów dochodził program komputerowy za kilkadziesiąt tysięcy złotych  rocznie. Dodatkowo fakt, że aderon miła z góry narzucany asortyment, nie ułatwiał prowadzenia rentownej sprzedaży.

Ktoś powie, że przecież sami się o to prosili i nikt ich nie zmuszał. Ale jak mówią rozmówcy Konrada Bagińskiego wszystko wyglądało tak dobrze i profesjonalnie przygotowane, dodatkowo… nie miał ich kto ostrzec. – Po kimś, kto odszedł z grupy, ginie ślad. Dlatego nie miał nam kto opowiedzieć o tym, że ten biznes jest toksyczny. Dziś wiemy, że każdy z nich podpisał zobowiązanie do milczenia, kiedyś dostawali także zwrot pieniędzy jakie wnieśli do firmy. Lojalka ma 10 stron i dwa weksle. Każdy na kilkaset tysięcy. Takie osoby zmieniają numer telefonu i przeprowadzają się – mówi Adam, jeden z rozmówców.

Redaktor Innpoland zwrócił się z prośbą o komentarz. Grupa Muszkieterów nie odpowiedziała na pytania w sprawie powyższych zarzutów.

Dołącz do newslettera

Copyright © ARSS. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Opieka nad stroną: Lembicz.pl  Skład magazynu Franczyza & Biznes: Aera Design