Crowdfunding i fundraising - alternatywne pieniądze dla firmy

Data dodania: 8 lipca 2015
Foto: pixabay.com

Kredyty, leasing czy dotacje nie są jedynymi sposobami na zdobycie pieniędzy na własny biznes. Nie trzeba się też zapożyczać u rodziny. Wystarczy przekonać do swojego pomysłu… kompletnie obcych ludzi.

Crowdfunding to dynamicznie rozwijająca się metoda finansowania różnego rodzaju projektów. Określana jest też jako finansowanie społecznościowe. Na czym polega? Na zbieraniu stosunkowo drobnych kwot od jak największej liczby osób. Pomyślmy – czy łatwiej jest przekonać tysiąc osób do zainwestowania 10 złotych, czy bank do pożyczenia stu tysięcy? Odpowiedź nie jest łatwa, prawda?

ZACZĘŁO SIĘ OD SZTUKI

Pierwotnie crowdfunding nie kojarzył się z biznesem, jest też zjawiskiem stosunkowo młodym. Za krok milowy w rozwoju tej metody wielu uznaje zrzutkę, jaką w 1997 roku przeprowadzili amerykańscy fani zespołu Marillion. Zebrali 60 tys. dolarów na trasę grupy po USA. Sukces tego przedsięwzięcia sprawił, że Marillion trzykrotnie powtórzył zbiórkę podczas tworzenia swoich kolejnych albumów. W ślady brytyjskiej grupy poszli inni artyści i od początku XXI wieku można było wspierać swoich ulubionych muzyków. Serwisy, które wtedy powstały, działają do dziś i wspierają głównie niszowych artystów, bez zaplecza muzycznych koncernów.

W roku 2008 ruszył serwis Indiegogo, początkowo związany ściśle z branżą filmową i zbieraniem funduszy na projekty pod patronatem X muzy. Zresztą oficjalny start miał miejsce podczas słynnego festiwalu w Sundance. Rok później powstał Kickstarter, obecna mekka startupowców. Co prawda więcej pieniędzy zbiera się za pośrednictwem gofundme, jednak jest to serwis poświęcony raczej pomaganiu innym i dobroczynności, co nie znaczy, że czysto biznesowe serwisy crowdfundingowe są pozbawione empatii.

Kicktstarter w zeszłym roku pobił kolejny rekord. Zarejestrowano na nim 22 253 projekty, które zebrały w sumie 529 mln dolarów (w 2013 r. było to 480 mln). Nie wszystkie jednak osiągnęły zakładany cel, więc rzeczywista suma wsparcia była niższa – 444 mln dolarów. Nie zmienia to faktu, że na przestrzeni 5 lat Kickstarter zebrał około 1 miliard dolarów, z czego prawie połowę w zeszłym roku. Z kolei Indiegogo może pochwalić się wzrostem zebranych funduszy o 1000 proc. w ciągu dwóch lat.

EQUITY CZY PRE-ORDER?

Jakiego typu projekty mają szansę w serwisach crowdfundingowych? Takie, które są fajne i potrzebne. Finansowanie społecznościowe jest doskonałą metodą na wysondowanie rynku i zbadanie czy nasz projekt ma szanse na komercyjny sukces. Wyróżnia się dwa podstawowe typy zbiórek – związane z kupnem udziałów oraz przedsprzedażą. W pierwszym mali inwestorzy stają się udziałowcami  przedsięwzięcia. To equity crowdfunding. Dobrym przykładem udanej zbiórki pieniędzy jest szkocki browar Brew Dog. Jego właściciele, Martin Dickie i James Watt skierowali ofertę do swoich klientów. Pierwszy pakiet akcji kupiło 1300 osób, dwie dodatkowe rundy finansowania podbiły ten poziom do 14,5 tysiąca ludzi! W ostatniej edycji pakiet akcji kosztował niecałe 100 funtów, akcjonariusz dostawał też wart 10 funtów kupon na piwo oraz 5% dożywotniej zniżki na piwo ze swojego browaru w sklepie online, oraz w 26 należących do niego pubach w całej Europie.

W 2007 roku załoga Brew Dog liczyła dwóch udziałowców, dwóch pracowników i jednego psa, produkowała niewiele ponad 1000 hl piwa rocznie. Dziś ma 14586 udziałowców, 358 pracowników, 26 własnych barów i 1 psa a produkuje 90 000 hl piwa. Opłaciło się, prawda?

Struktura akcjonariatu podkreśla też charakter przedsięwzięcia – walne zgromadzenie akcjonariuszy owszem podejmuje decyzje, ale przypomina też wielki piwny festiwal czy zlot dobrych znajomych. Dość powiedzieć, że na ogół trwa od piątku do niedzieli. Nie zmienia to faktu, że Brew Dog świetnie prosperuje. To obecnie najszybciej rozwijająca się firma w kategorii „jedzenie i napoje” w Wielkiej Brytanii według badania Sunday Times Fast-Track. Sprzedaż rośnie średnio o 167% rocznie w ciągu ostatnich pięciu lat.

Drugi typ finansowania jest związany na ogół z produktami i formą przedsprzedaży. Są to gry komputerowe, planszowe, modne gadżety. Największymi hitami Kicstartera były lodówka Coolest Cooler, smartwatch Peebble i konsola Ouya. Coolest Cooler zebrał grubo ponad 13 mln dolarów od prawie 63 tysięcy osób. To po prostu przenośna „imprezowa lodówka”. Można w niej chłodzić piwo czy inne  alkohole, ma wbudowaną kruszarkę do lodu, światło, port USB, bezprzewodowy głośnik bluetooth i parę innych przydatnych gadżetów. Razem z bateriami, dostawą i opcjonalnymi dodatkami kosztuje od 240 do 325 dolarów. Zegarek Peebble zebrał ponad 10 mln dolarów od 69 tysięcy klientów. Ten smartwatch pracuje zarówno ze sprzętami z systemem iOS, jak i Android. Ma szerokie możliwości personalizacji. Jest po prostu fajnym gadżetem, który o kilka lat wyprzedził konkurencję – promowane dopiero w ostatnich miesiącach smartwatche od koncernów technologicznych. Konsola OUYA działa pod systemem Android i jest przede wszystkim dużo tańsza od produktów konkurencji.

Czy na Kickstarterze jest miejsce tylko na gadżety technologiczne? Nie, wysoko w rankingach jest akcja „Bring Reading Rainbow Back for Every Child, Everywhere!”. Zapoczątkował ją Le Var Burton, który prowadził w TV program dla dzieci, promujący czytanie i edukację. Aktor był znany szerszej publiczności raczej z roli w serialu Star Trek. Może dzięki temu udało mu się zebrać prawie 5,5 mln dolarów na akcję promowania czytania wśród dzieciaków. Pieniądze na ten cel wyłożyło ponad 100 tysięcy osób. Ostatnim polskim hitem na Kickstarterze jest Woolet – ręcznie szyty, elegancki, cieniutki portfel z wbudowanym modułem bluetooth. Może się komunikować z również dostępnym w ofercie etui do telefonu i brelokiem do kluczy. Założenie było proste – są to rzeczy, które zawsze mamy przy sobie.

Jeśli oddalamy się od portfela (albo co gorzej – on oddala się od nas) piszczy nam telefon. Dużo trudniej więc zgubić, zostawić lub dać sobie niepostrzeżenie ukraść któryś z tych przedmiotów. Twórcy Wooleta skrupulatnie pominęli wszelkie tradycyjne kanały sprzedaży a i tak znaleźli 2627 nabywców, którzy zasilili konto firmy sumą 332 694 dolarów – ok. 1,25 mln zł. Zdobyli przy tym światową sławę i uznanie. Co więcej – swoje potrzeby określili na skromne 15 tys. dolarów, dostali aż 2217% tej sumy. To doskonale pokazuje siłę finansowania społecznościowego – coś co jest fajne i komuś potrzebne na pewno dobrze się sprzeda.

Przy tym wszystkim warto pamiętać, że serwisy crowdfundingowe same w sobie są dobrze prosperującymi biznesami. Mają poważnych inwestorów, obracają dużymi pieniędzmi, przynoszą zyski. W ich interesie jest więc jak najdokładniejsze sprawdzanie projektów przed dopuszczeniem ich do zbiórki. Zły model biznesowy, kopiowanie cudzych pomysłów czy nawet oszustwo mogą źle wpłynąć również na postrzeganie serwisu. Za swoje usługi platformy pobierają opłatę, zwykle jest to kilka procent od zebranej sumy. Warto przypomnieć, że nie gwarantują one sukcesu – mniej więcej 40% projektów zbiera zakładaną sumę pieniędzy.

U NAS TEŻ SIĘ SPRAWDZA

Crowdfunding działa też w Polsce. Co prawda nasze startupy o globalnych ambicjach (np. maska NeuroOn do snu polifazowego, dysk Sherlybox ) od razu startują w światowych platformach, jak Kickstarter i często odnoszą sukcesy, ale i u nas finansowanie społecznościowe zaczyna się rozwijać. Liderem rynku jest serwis PolakPotrafi.pl. Dzięki niemu w Nowohuckim Centrum Kultury powstanie Marchewka Bistro ze zdrowym jedzeniem. Fundatorzy dostaną gadżety z logiem knajpki. Na mniej mogą liczyć ci, którzy wsparli Piotra Kuryło. To biegacz, uczestnik i zwycięzca wielu ultramaratonów. W tym roku jako jeden z najlepszych na świecie został zaproszony (nie można się tam po prostu zapisać) na Badwater – ultramaraton w Dolinie Śmierci. Dzięki crowdfundingowi zebrał pieniądze na trening, podróż i start. Osobom, które go wsparły obiecał pocztówki z Doliny Śmierci i swoje książki.

Nieco inną formą zdobywania środków jest fundraising. W skrócie oznacza proszenie o wsparcie osób, firm, fundacji lub instytucji państwa. Co prawda najczęściej kojarzony jest z organizacjami pozarządowymi (NGO), ale rośnie liczba osób, którzy w ten sposób zdobywają pieniądze na biznes. Niektóre działania fundraisingowe wymagają specjalnych zezwoleń, np. na loterie lub zbiórkę publiczną. Raczej nie dotyczy to zbierania funduszy na projekt biznesowy – tu raczej musimy się nastawić na współpracę z instytucjami udzielającymi grantów i dotacji – fundacjami, samorządami, ośrodkami rządowymi i samorządowymi. Również wiele firm ma fundusze na wsparcie firm, z którymi w przyszłości będą mogły współpracować. Trudno udzielać tu jednoznacznych wskazówek. Planując odpalenie biznesu warto po prostu rozważyć wszystkie możliwości jego finansowania, czasem wystarczy poprosić fundację lub firmę o pieniądze. Mimo wielu odmów może się udać, pokażemy też, że naprawdę zależy nam na danym projekcie.

Zobacz nasz katalog sieci franczyzowych i upewnij się która franczyza będzie dla Ciebie najlepsza.

Dołącz do newslettera

Copyright © 2007-2021 ARSS. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Opieka nad stroną: Lembicz.pl  Skład magazynu Franczyza & Biznes: Aera Design