Co jakiś czas w mediach pojawiają się prognozy dotyczące przyszłości gospodarki – tego, jakie branże będą się najlepiej rozwijać, w co warto inwestować. Dziś sprawdźmy coś innego – które segmenty rynku będą się kurczyć i być może nie należy ufać w ich potencjał.
Może to truizm, ale w obecnych czasach należy się porządnie zastanowić, zanim się wejdzie w daną branżę. I chodzi zarówno o te nowe, modne, jak i tradycyjne, które lada dzień mogą stać się mało dochodowe bądź zniknąć z rynku. Przykładem mogą być wypożyczalnie filmów
– kiedyś na kasetach, potem na płytach.
Jeszcze kilka lat temu w każdym mieście była przynajmniej jedna, były nawet sieci automatów wydających i przyjmujących płyty. Rozwój technologii sprawił, że stały się one kompletnie nieopłacalnym biznesem. Jeszcze niedawno film trafiał do kin, kilka miesięcy później do wypożyczalni, pół roku do roku później – do telewizji. Dziś ten okres skrócił się kilkukrotnie. Na dodatek mając telewizję kablową możemy skorzystać z usługi Video On Demand i obejrzeć film za kilka złotych i bez tuptania do wypożyczalni. Jakie branże staną się mało opłacalne w najbliższej przyszłości?
Czasem da się znaleźć przepowiednie dotyczące segmentów rynku, w które lepiej nie inwestować, bo są już przestarzałe i niedługo funta kłaków niewarte. Na ogół przyszłość bardzo trudno przewidzieć. Na przełomie wieków pokusił się o to dość prestiżowy magazyn Time. Pytani przez niego eksperci trafili jak kulą w płot. Przewidywali na przykład, że skurczy się rynek dla usług kurierskich, maklerów czy pośredników w handlu nieruchomościami. Cóż, te branże do tej pory mają się świetnie. Są jednak pewne symptomy, wskazujące na to, że część biznesów już niedługo przestanie być dochodowa. Rzućmy na nie okiem.
Telekomunikacja
Ten sektor w ostatnich latach przeszedł zaskakującą metamorfozę. Telekomy były rynkowymi potęgami, koncernami z prawdziwego zdarzenia, ich zyski stabilnie rosły. Era mobilnego Internetu sprowadziła je do poziomu dostarczycieli tanich połączeń. W Europie w ciągu kilku lat ich zyski spadły o prawie jedną czwartą.
W Stanach liczba „wygadanych” minut spadła o połowę w ciągu ostatniej dekady. Na Starym Kontynencie ten wskaźnik nie rośnie, podobnie jak liczba wysyłanych SMS-ów. Jednocześnie lawinowo wzrosła liczba usług dostępnych przez telefon oraz polepszyła się funkcjonalność samych słuchawek. Tylko, że telekomy niewiele z tego mają. Na aplikacjach zarabiają inni, na słuchawkach też.
Telefon i wszelkie usługi łatwiej zamówić przez internet lub (nomen omen) telefon, kurier przywiezie wszystko następnego dnia. Dlatego też z rynku powolutku znikają salony telekomów wszystkich marek. W latach2010 – 2015 ich liczba spadła o jedną piątą, a i dziś nie za bardzo ich przybywa. Telekomy szukają ratunku w oferowaniu usług bankowych, sprzedaży ubezpieczeń, prądu telewizji cyfrowej i innych usług.
Ale złote czasy raczej nie wrócą. Dlatego też dziś otwieranie salonu partnerskiego sieci komórkowej może być dość ryzykowne. Sytuacja może się jednak zmienić, jeśli będzie to działalność w pewnym sensie dodatkowa. Spójrzmy na to jak działa dziś sieć Plus, należąca (w pewnym
uproszczeniu) do Zygmunta Solorza. W tych samych salonach można kupić usługi Cyfrowego Polsatu, urządzenia elektroniczne, internet do domu etc. Słowem – oferta jest szeroka.
Inne sieci próbują współpracować na przykład z bankami czy firmami energetycznymi. Mimo spadających zysków, muszą ciągle inwestować w infrastrukturę – klienci domagają się większego zasięgu, szybszego internetu, nowych częstotliwości – oraz spełniać wiele wymagań prawnych. Nie jest lekko. I najprawdopodobniej nie będzie.
Branża wydawnicza
Choć to akurat nie do końca pewne. Różni eksperci już od wielu lat wieszczą rychły upadek branży wydawniczej, ale ta – jak na złość – ciągle wymyka się spod noża. Niestety od lat ma problemy. Polacy czytają dramatycznie mało. Według badań Biblioteki Narodowej tylko 37% rodaków powyżej 15 roku życia ma w rękach przynajmniej jedną książkę rocznie i wskaźnik ten nieustannie maleje. Nie brzmi tak źle?
Przeliczmy – to oznacza, że ponad 20 mln dorosłych Polaków w ogóle nie czyta książek. Na szczęście ci, którzy czytają, robią to w miarę regularnie, i nie chodzi tylko o książki. Jest to nazwane zasadą kumulacji – osoby sięgające po książki, czytają również gazety (o tej branży za chwilę) oraz dłuższe teksty w internecie.
Jednocześnie małe wydawnictwa nie bardzo mają czego szukać na masowym rynku. Liczby są bezlitosne. Działa u nas ok. 40 tys. wydawnictw, ale zaledwie 2 – 2,5 tys. z nich wydaje przynajmniej kilka książek rocznie. Co więcej – 98% obrotu na rynku generuje 300 największych wydawnictw. Tylko połowa z tej grupy ma więcej, niż 2 mln zł obrotu. Około 300 wydawnictw generuje przychody powyżej 1 mln zł. To dane Instytutu Książki. Na dodatek spada średni nakład liczby książek ogółem wydrukowanych.
Chociaż liczba tytułów utrzymuje się na praktycznie tym samym poziomie. To wszystko sprawia, że nowe podmioty w branży wydawniczej raczej się nie utrzymają na rynku, zaś już w niej obecne – muszą uważnie przyglądać się możliwościom dywersyfikacji swojej działalności. No chyba, że wydajesz podręczniki, ale w dzisiejszym zamieszaniu z systemem edukacji niczego nie można być pewnym. W każdym razie największe wydawnictwa zajmują się publikacją materiałów edukacyjnych, są to Nowa Era, WSiP, Wolters Kluwer Polska, Pearson Central Europe oraz Grupa Edukacyjna.
Ciekawą niszą może być rynek ebooków i audiobooków. Pod pewnymi warunkami. Dziś e-book jest traktowany jak usługa i objęty 23% stawką VAT. „Zwykłe książki” są objęte 5% stawką. Przez to cena książki drukowanej i e-booka niespecjalnie się różni, choć można by dyskutować o polityce cenowej wydawnictw. W końcu opracowanie książki (redakcja, tantiemy, skład) to jeden koszt, w zasadzie zbliżony do wytworzenia e-booka.
W przypadku książki dochodzi jeszcze druk i dystrybucja, czyli na oko więcej, niż wynikające z różnicy podatków 18%. Ciekawym segmentem jest rynek audiobooków, czyli książek czytanych przez lektora, aktorów, nierzadko okraszonych efektami dźwiękowymi. Działa na nim lekko ponad setka wydawców, wartość ich sprzedaży rośnie przynajmniej o kilkanaście procent rocznie.
Księgarnie
Skoro kłopoty ma branża wydawnicza, to odbija się to w oczywisty sposób na księgarniach. To bardzo trudny biznes, osoba w nim startująca ma małe szanse na powodzenie. Padają również księgarnie znane od lat. Statystyka aż boli – w ciągu ostatnich 20 lat z mapy Polski zniknęła ponad połowa tego typu biznesów. Ratują się jak mogą.
Sprzedaż podręczników może stanowić nieraz aż połowę przychodu, ważne są też materiały piśmiennicze, dodatki, także prasa. Niezależne księgarnie nie dadzą rady walczyć ceną z takimi sieciami jak Empik czy Matras, muszą więc stawiać na jakość, profesjonalną obsługę klienta, a także prowadzić sprzedaż internetową. To naprawdę trudny, wymagający biznes, który raczej nie pozwoli na kupno wczasów na Dominikanie. Zresztą zauważmy, że i duże sieci sprzedaży mają spore kłopoty. Z problemami od dawna boryka się choćby Empik, który szuka swojej drogi i pomysłu na biznes. Kłopoty ma też Matras, o upadłym jakiś czas temu Merlinie nie wspominając. Nawet dla takich firm nie jest to pewny biznes…
Energetyka dla małych
Jeszcze niedawno wydawało się, że wszystko jest jasne – przestawiamy się krok po kroku na odnawialne źródła energii. Na zakup wiatraka czy paneli solarnych na własne potrzeby i do odsprzedaży nadwyżek było stać wiele gospodarstw rolnych czy niewielkich inwestorów. Wszytko miało być łatwe, proste, w różnym stopniu, ale dochodowe, z przyjaznymi kredytami i dopłatami. Obecny rząd stawia jednak na spalanie węgla z polskich kopalń, różnymi sposobami odsuwając na bok wiatraki i panele słoneczne.
Najbliższa przyszłość energetyki odnawialnej w Polsce rysuje się w czarnych barwach. Nikt nie mówi, że przestawienie się na energię ze źródeł prawdziwie odnawialnych to proces łatwy i szybki. Ale konieczny. W roku 2017 resort energii zamierza przeznaczyć 13,4 mld zł na nowy system wsparcia OZE. Skorzystają na nim producenci i spalacze biomasy i biogazu. Branża „wiatraków” nie dostanie ani złotówki. Najbliższa przyszłość tej branży w Polsce jest bardzo niepewna.
A jak w innych branżach?
Niepewność może, ale nie musi zapanować także w kilku innych branżach. Przykładem może być prasa. Spadki czytelnictwa prasy są dramatyczne. Z roku na rok, z miesiąca na miesiąc nakłady maleją, maleje sprzedaż. Dotyczy to zarówno dużych wydawnictw, jak i małych, lokalnych gazet. Ale są i takie, które radzą sobie co najmniej nieźle. Przykładem może być choćby Free TV. To wydawnictwo łączące aplikację mobilną, kupony rabatowe i tradycyjną gazetkę z programem telewizyjnym. Są i takie branże, które przez najbliższe lata będą miały co robić, ale słabo rozwijają się we franczyzie. Mówimy np. o firmach zajmujących się obsługą podmiotów, które chcą skorzystać z dotacji unijnych i tym podobnego wsparcia.
Należy do nich agencja NP Partners Piotra Stupera. Mimo tego, że inwestycja nie jest duża, to nie znalazł chętnych do współpracy franczyzowej i wycofał ofertę. Działa na własną rękę. Kłopoty mogą spotkać również te firmy, które nie wykorzystają potencjału handlu elektronicznego. W zasadzie każda firma handlowa musi dziś mieć e-sklep. W tej chwili jest to uzupełnienie biznesu o dodatkowy kanał sprzedaży, który nie kanibalizuje obrotu w sklepach stacjonarnych.
Ale siła e-commerce rośnie z każdym rokiem i nie można sobie pozwolić na to, by to zjawisko lekceważyć. Niektóre branże przemijają, bo stają się przestarzałe. Na ich miejsce wchodzą nowocześniejsze usługi, na ogół powiązane z nowymi technologiami. Inne tracą z powodów politycznych, jeszcze inne – na przykład na zmianie mody. Najgorszym grzechem jest jednak trwanie w miejscu i zaklinanie rzeczywistości
– że jest dobra i niezmienna. Żyjemy w czasach, gdy nawet właściciel małego sklepu czy firmy usługowej musi być na bieżąco z nowymi trendami w gospodarce i światowej ekonomii.
Konrad Bagiński
Zobacz także: Największe porażki franczyzowe
Dołącz do newslettera
Pozostałe artykuły - Pomysły na biznes
Ważne linki
Na skróty
Katalog franczyz
Kwoty inwestycji