Pierwsze lody przełamane

Data dodania: 20 października 2015
Kategoria:
Foto: Roland Pawlik
Roland Pawlak, franczyzobiorca Lodolandii opowiada o specyfice tej branży.

Przedsiębiorca z Warszawy wraz ze wspólnikiem zainwestował w sieć franczyzową mobilnych lodziarni. Wspólnicy działają w rejonie Trójmiasta, gdzie mają wyłączność terytorialną. W pierwszym roku działalność otworzyli 11 punktów sprzedaży – o dalszych planach rozwoju własnej sieci lodziarni pod logiem Lodolandia opowiada Roland Pawlak, współwłaściciel spółki Perigt.

Jak długo trwa Pana współpraca z siecią lodziarni Lodolandia?
Współpraca trwa od października 2014 roku, czyli rok.

Ile punktów ma Pan w zarządzaniu i w jakiej miejscowości sprzedaje Pan lody?
Firma Perigt, której jestem współwłaścicielem zarządza jedenastoma punktami handlowymi na terenie Trójmiasta i okolic.

Czym Pan zajmował się przed kupnem tej licencji?
Przed kupnem licencji przez wiele lat byłem związany z branżą lotniczą oraz prowadziłem doradztwo biznesowe z zakresu środków pomocowych UE.

Dlaczego wybór padł na biznes sezonowy?
Nie tyle na biznes sezonowy, co generalnie na biznes sprzedażowy, handlowy. Wybór padł na biznes, który w naszej ocenie może być biznesem dodatkowym i pozwala nam przy odpowiednim zaangażowaniu i współpracy z LODOLANDIĄ znaleźć swoje miejsce na rynku.

Czym Pan zajmuje się poza sezonem?
Tak naprawdę sezon to czas, kiedy trwa sprzedaż. Natomiast, jeśli chodzi o prowadzenie firmy to jest on całoroczny, ponieważ okres kilku miesięcy pozwala należycie przygotować się do nowego roku oraz skupić się na planach rozwojowych.

Czy łatwo jest znaleźć dobrych sprzedawców?
Zależy to od miejsca punktu handlowego oraz czasu, w którym odbywa się rekrutacja. Mamy doświadczenia dobre i trochę mniej… Trzeba zaznaczyć, że odległość najdalej położonych punktów, którymi zarządzamy to ponad 200 km i nasz dobór pracowników musi podlegać trochę innym zasadom z racji zarządzania siecią rozproszoną.

Kto rekrutuje personel?
Trzy osoby - dwóch właścicieli oraz manager operacyjny.

Za nami upalne lato, cieszy się Pan z tegorocznych zysków?
To zależy jaki punkt handlowy weźmiemy pod uwagę. Wiadomo, jeden ma lepsze wyniki, drugi gorsze. Na chwilę obecną nie możemy mówić o zyskach, bo pierwszy rok działalności jest okresem inwestycyjnym.

Czyli za wcześnie jeszcze jest mówić o zwrocie inwestycji…
Jeszcze na to czekamy. Zwrot inwestycji zależny jest od wielu czynników, ale z pewnością w naszym przypadku jeszcze będziemy musieli chwilę poczekać. Nie znam osobiście biznesu, który by w pierwszym roku się zwrócił.

Ile lodów dziennie trzeba sprzedać, by zarobić na pensję jednego pracownika-sprzedawcy?
Ile?... to zależy od kosztu, jaki na danego pracownika należy ponieść oraz ceny lodów. Nie liczyliśmy tego w ten sposób.

Czego się Pan nie spodziewał przed uruchomieniem tego biznesu?
Problemów z jednoczesnym uruchomieniem wszystkich punktów handlowych w jednym czasie.

Czy zainwestuje Pan w kolejne lodziarnie?
Tak. Planujemy w przyszłym roku mieć co najmniej 15. Organizacyjnie jesteśmy przygotowani i mamy doświadczenie, by zarządzać siecią rozproszoną. Plany zwiększenia ilości punktów handlowych są owocem współpracy z LODOLANDIĄ. Póki co przebiega ona bezproblemowo i nastawiona jest na wzajemne wsparcie i wymianę doświadczeń. Kontakt i relacje są bardzo dobre i tego sobie życzymy na przyszłość. 

Rozmawiała Irina Nowochatko-Kowalczyk

Zobacz nasz katalog sieci franczyzowych i upewnij się która franczyza będzie dla Ciebie najlepsza.

Dołącz do newslettera

Copyright © ARSS. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Opieka nad stroną: Antygen.pl  Skład magazynu Franczyza & Biznes: Aera Design