
W Polsce coraz wyraźniej zarysowuje się problem niedoboru pracowników. W 2026 roku wiele profesji – od elektryków, energetyków i spawaczy po kierowców, lekarzy, pielęgniarki, nauczycieli czy księgowych – będzie dostępnych na rynku w znacznie mniejszej liczbie, niż wynika to z zapotrzebowania pracodawców (Barometr zawodów 2026). Najsilniej odczują to branże kluczowe dla stabilnego funkcjonowania gospodarki. Jak wskazują wyniki badania Grupy Progres, już teraz 69 proc. przedsiębiorstw zmaga się z brakami kadrowymi, co realnie wpływa na możliwości realizacji bieżących zadań.
Z obserwacji pracodawców wynika, że około siedmiu na dziesięciu z nich działa przy zbyt małej liczbie personelu w stosunku do skali obowiązków. Prognozy wskazują, że do 2026 r. niedobory szczególnie mocno uderzą w takie sektory jak energetyka, budownictwo, logistyka, opieka zdrowotna, edukacja, finanse oraz administracja publiczna.
– Luka kadrowa będzie się pogłębiać, a wiele branż w 2026 roku stanie przed największym wyzwaniem rekrutacyjnym od lat. Obecnie wiele firm działa na pełnych obrotach, a rosnąca liczba obowiązków przy zbyt małej liczbie pracowników sprawia, że coraz trudniej im utrzymać tempo. Co więcej, sytuacja nie omija żadnego zakątka Polski – dziś w większości powiatów obserwujemy wyraźne deficyty kadrowe, które wpływają na funkcjonowanie lokalnych rynków pracy. Jeśli ten trend się utrzyma, spowolnienie pracy przedsiębiorstw odczują nie tylko pracodawcy i pracownicy, ale także klienci – poprzez dłuższy czas realizacji usług, mniejszą dostępność specjalistów czy ograniczoną ofertę. To szczególnie niepokojące, bo wiele z tych branż na co dzień dostarcza usługi i produkty niezbędne w życiu codziennym – podkreśla Joanna Dargiewicz, dyrektorka regionu w Grupie Progres.
Deficyt wykwalifikowanych specjalistów najmocniej odczują branże techniczne. Elektryków i energetyków zabraknie w 258 z 380 polskich powiatów. Poszukujący spawaczy napotkają trudności w 274 powiatach, a monterów instalacji budowlanych w 196. Z kolei operatorów ciężkich maszyn będzie zbyt mało w 252 powiatach.
Transport również stoi przed poważnym problemem – kierowców samochodów ciężarowych i ciągników siodłowych może zabraknąć w 326 powiatach, a kierowców autobusów w 232.
– Transport, budownictwo czy energetyka to szczególnie trudne obszary rekrutacyjne, bo mówimy o zawodach wymagających uprawnień, dużej odpowiedzialności i gotowości do pracy w trudnych warunkach. Tymczasem liczba osób zdobywających kwalifikacje w tych profesjach spada. Widzimy też rosnącą lukę pokoleniową – młodzi kandydaci rzadko wybierają te ścieżki zawodowe, podczas gdy doświadczeni specjaliści odchodzą na emerytury – zauważa Joanna Dargiewicz.
Służba zdrowia znajdzie się w bardzo trudnej sytuacji – lekarzy zabraknie w 323 powiatach, a pielęgniarek i położnych w 287. Trudno będzie również o opiekunów osób starszych i z niepełnosprawnością, których braki pojawią się w 202 powiatach. Deficyt psychologów i psychoterapeutów obejmie 309 powiatów.
Edukacja także stanie w obliczu poważnego kryzysu. W 256 powiatach zabraknie nauczycieli praktycznej nauki zawodu, a nauczycieli przedmiotów zawodowych – w 252. Braki obejmą również szkoły specjalne i oddziały integracyjne (243 powiaty) oraz nauczycieli języków obcych i przedmiotów ogólnokształcących (196 powiatów).
Równocześnie niedobory dotkną logistyki, księgowości i służb mundurowych. Magazynierów będzie za mało w 190 powiatach, samodzielnych księgowych w 225, a funkcjonariuszy i pracowników służb mundurowych w 230 powiatach.
Najważniejszą przyczyną deficytu jest ograniczona liczba kandydatów, którzy zgłaszają się na rekrutacje. Wielu z nich nie spełnia oczekiwań pracodawców – brakuje im stosownych uprawnień, wiedzy praktycznej czy doświadczenia, zwłaszcza w zawodach technicznych i specjalistycznych.
Rosną też wymagania osób szukających zatrudnienia. Kandydaci coraz częściej odrzucają oferty z powodu warunków pracy – niechętnie podejmują pracę zmianową, unikają zawodów o dużej intensywności fizycznej i oczekują bardziej komfortowych warunków oraz wyższych płac. To powoduje, że nawet jeśli zgłoszenia napływają, dopasowanie oczekiwań do możliwości firm bywa trudne.
Z badania Grupy Progres wynika, że 73 proc. przedsiębiorstw wskazuje na niewystarczającą liczbę kandydatów, 68 proc. zwraca uwagę na braki kompetencyjne, a 65 proc. podkreśla zbyt wysokie oczekiwania płacowe i organizacyjne aplikujących.
– Jednocześnie widzimy coraz większą konkurencję o pracownika między branżami. Sektory, które jeszcze niedawno nie musiały zabiegać o kandydatów, dziś podnoszą wynagrodzenia, wprowadzają premie lub skracają procesy adaptacyjne. To napędza presję płacową i powoduje kolejne przetasowania, na które wiele firm – zwłaszcza z sektorów publicznych – nie jest przygotowanych – podsumowuje Joanna Dargiewicz.
Dołącz do newslettera
Ważne linki
Na skróty
Katalog franczyz
Kwoty inwestycji