W Warszawie powstał niedawno pierwszy salon przytulania. Czy kolejne lokale oferujące przytulanie na godziny pojawią się w całej Polsce?
Godzina przytulania kosztuje 139 zł, a pakiet piętnastu godzin to 1590 zł. Można kupić też voucher na prezent. Wizytę trzeba umówić z wyprzedzeniem i przyjść na nią 15 minut przed umówioną godziną w luźnym, niekrępującym ruchów stroju. W trakcie sesji można milczeć, ale dozwolona jest też rozmowa lub śmiech. Można więc porównać to nieco do terapeutycznych aspektów wizyty u fryzjera czy manicurzystki. „Możecie się przytulać na misia, łyżeczkę, na stojąco, obejmować siedząc etc. „Szczegóły i preferencje zawsze ustalasz z przytulaczem podczas wizyty„ – czytamy w regulaminie, który ma zadbać o komfort nie tylko klientów, ale też obsługi. Niedozwolone jest więc obłapianie przytulających, a także zjawianie się na miejscu „pod wpływem”. Często za to zdarza się, że rozluźnieni klienci zasypiają podczas sesji.
Co ciekawe, przytulaczami nie są przypadkowe osoby. „Przechodzą bardzo dokładny proces rekrutacji, który składa się z 4 etapów. Sprawdzamy dokładnie ich doświadczenie oraz predyspozycje. Każdy z przytulaczy musi zdać egzamin, aby otrzymać nasz certyfikat przytulacza” – ostrzegają właściciele obiektu. Przytulanie na żądanie może kojarzyć się z usługą ekskluzywną i przeniesieniem się do innego, bardziej przyjaznego świata. Pierwszy polski salon raczej nie ma takiego wizerunku. Mieści się na mało urokliwej uliczce bloków na warszawskim Bemowie, w pobliżu Urzędu Skarbowego.
W dużych miastach Europy, USA czy Japonii i Korei takich miejsc przybywa. Znamienne, że to rozwiązanie popularne jest tylko tam, gdzie coraz więcej osób żyje samotnie, a wielopokoleniowe rodziny mieszkające pod jednym dachem to rzadkość. Z jednej salony odpowiadają na realne zapotrzebowanie. Naukowcy udowodnili, że ludzki dotyk jest nam potrzebny. Jego brak to jedna z częstych przyczyn depresji osób starszych i samotnych. Są dowody, że 10 minut trzymania się za ręce obniża stres, a 20-sekundowe przytulanie się zwiększa poziom pożytecznego „hormonu miłości” – oksytocyny (choć trudno powiedzieć, czy to przez samą terapeutyczną moc dotyku, czy raczej w wyniku radości towarzyszącej kochaniu czy uczuciu zakochania). Żyjący samotnie pracownicy korporacji i freelancerzy nie mają tak wielu okazji do doświadczenia ludzkiego dotyku, jak starsze pokolenie. Sprzyja temu możliwość odebrania paczki z paczkomatu zamiast z rąk listonosza, zamówienie obiadu na wynos czy zrobienia zakupów w kasie samoobsługowej lub internecie zamiast w małym sklepiku.
Z drugiej strony nawet osoba, której samotność nie doskwiera, może z przyjemnością udać się do salonu przytulania. Na podobnej zasadzie, jak dobrze sytuowani mieszkańcy Europy i USA z ciekawości chodzą na jogę śmiechu, do salonu z wirtualną rzeczywistością czy na zajęcia z latania w tunelu aerodynamicznym. Ponieważ mieszkańcy Warszawy będą gonić pod względem zamożności i ilości wolnego czasu znajomych z Londynu czy Nowego Jorku, istnieje spory potencjał dla rozwoju tej branży w perspektywie kilkunastu lat. Wybiegając myślami w przyszłość, gdyby tego typu usługi się u nas przyjęły, istniałoby pole do rozwoju dla franczyz. Specyfika branży sprawia, że wiele osób zdecydowanie bardziej mogłoby życzyć sobie wizyty w miejscu należącym do zaufanej sieci niż w przypadkowym lokalu. Trzeba jednak dodać, że z uwagi na niewielkie, jak na razie, zainteresowanie taką usługą, najbardziej opłacalne byłoby włączenie sesji przytulania do cennika innego gabinetu: jogi, masażu czy terapii.
Wiele trendów związanych z przytulaniem dopiero do nas dotrze, a niektóre od dawna już funkcjonują, choć pod nieco innymi nazwami. Pierwszy salon oferujący przytulanie wywołał w mediach poruszenie, ale to nie jedyna tego typu inicjatywa. Przedszkola i kluby malucha organizują od jakiegoś czasu zajęcia z integracji sensorycznej dla dzieci i niemowląt. Dla mieszkańców dużych miast to ciekawa nowinka. Niektórzy psychologowie zauważają, ze zajęcia zastępują tylko turlanie się z mamą po dywanie czy granie z tatą w łapki, gdy rodzice są na to zbyt zapracowani.
W Japonii od siedmiu lat działa lokal, który w przytulaniu poszedł o krok dalej. Za 6000 jenów (ok. 200 zł) można zasnąć, czując bliskość czyjegoś ciała. To popularna usługa wśród osób, którym nie brakuje partnera na życie ani nawet na jedną noc, ale smutno im, że nie mają się do kogo przytulić, zasypiając. Są też imprezy typu „cuddle”, czyli takie, na których można się bezkarnie przytulać do obcych ludzi. W Londynie organizuje się je cyklicznie; w Polsce jak na razie była jedna z okazji zeszłorocznych walentynek.
Gabinety psychologii czy rozwoju osobistego organizują od lat w całej Polsce warsztaty wykorzystujące zbawienną moc dotyku drugiego człowieka. Nazw jest niemal tyle, ile takich zajęć. Sesje czy turnusy opisywane są głównie jako terapia dotykiem, warsztaty zaufania czy contact improvisation. Zielarze czy ośrodki terapeutyczne oferują też uzdrawianie przez dotyk, które może przyjąć różną formę: od dotykania bolących miejsc i „przekazywanie energii” po właśnie przytulanie. To też nie jest polska specjalność. Najsłynniejsza „przytulająca guru” to 65-letnia Mata Amritanandamayi z Indii, która jak dotąd przytuliła kilka milionów osób.
Zobacz nasz katalog sieci franczyzowych i upewnij się która franczyza będzie dla Ciebie najlepsza.
Dołącz do newslettera
Ważne linki
Na skróty
Katalog franczyz
Kwoty inwestycji