Piekarnie z pomysłem

Data dodania: 3 lutego 2016
Kategoria:
Foto: Gorąco Polecam Nowakowski

Koncept, który łączy piekarnię z kawiarnią okazał się strzałem w dziesiątkę. Kiedy inni zamykają swoje lokale, franczyzobiorcy Gorąco Polecam Nowakowski mają w planach otwarcie pięciu nowych. O rozwoju własnej sieci piekarni opowiadają Państwo Rychcikowie.

W Polsce maleje spożycie pieczywa. Według szacunków, tylko w 2014 roku upadło niemal 300 piekarni. Państwo z kolei zarządzają około 10 piekarniami. Jak się mają te dane do Państwa działalności?

Bartłomiej Rychcik: Nie jest tak, że Polacy zmieniają swoją dietę, rezygnując akurat z pieczywa. Sytuacja na rynku jest nieco bardziej złożona. Maleje sprzedaż chleba, ale jednocześnie obserwujemy stały wzrost w innych kategoriach produktowych. My od lat stawialiśmy na dywersyfikację oferty, co obecnie procentuje.

Marta Rychcik: Nasi klienci przychodzą do nas by kupić pieczywo, kanapkę, sałatkę lub po prostu żeby w miłej atmosferze wypić kawę. Nie da się dziś prowadzić biznesu bez otwartości na zmiany. Nam udało się je przewidzieć. Dziś, kiedy inni zamykają swoje piekarnie, mamy w planach otwarcie pięciu nowych. Tylko, że w przypadku Gorąco Polecam Nowakowski to nie są zwykłe piekarnie. To miejsca, gdzie można wpaść po świeże bułki, albo zasiedzieć się pół dnia.

Nie stracili Państwo dotychczasowych klientów?

B.R.: Wręcz przeciwnie, mamy ich coraz więcej. Jedna z piekarni osiągnęła stuprocentowy wzrost sprzedaży w przeciągu minionego roku. Wszystkie pozostałe też zwiększają obroty. W różnym tempie – to oczywiście zależy od lokalizacji i kilku czynników rynkowych – ale systematycznie.

M.R.: Obserwujemy nie tylko napływ nowych klientów, ale też zmianę zwyczajów u tych, którzy odwiedzają nas od dawna. Do naszego pierwszego lokalu przychodzi pewna starsza pani. Na początku kupowała chleb, zawsze taki sam, i wychodziła. Traktowała nas jak zwyczajną, tradycyjną piekarnię. Pewnego dnia przyszła z synem. Usiedli, zamówili dwie kawy i coś słodkiego. Chyba byli zadowoleni, bo starsza pani zaczęła przy okazji swoich wizyt rozmawiać z naszymi pracownikami, wypytywać o kanapki czy sałatki. Teraz wpada czasem na dłużej, chwilę posiedzieć z sąsiadką. To chyba dobrze obrazuje dlaczego nie tracimy klientów – mamy do zaoferowania coś więcej, niż tylko bułki.

Czemu zawdzięczają Państwo powodzenie?

B.R.: Powodzenie franczyzobiorcy zależy od dwóch osób. Pierwszą jest on sam, a drugą franczyzodawca. Ja miałem szczęście, bo obie spełniły pokładane w nich nadzieje (śmiech). Najważniejsze czynniki to samozaparcie i konsekwencja. Nie jest tak, że wystarczy otworzyć lokal i zatrudnić ludzi, by później tylko liczyć pieniądze, doglądając biznesu od czasu do czasu. Sukces franczyzy, jak każdej innej firmy, trzeba wypracować.

M.R.: Pierwsze dwa lata mój mąż spędził pracując bardzo intensywnie na wszystkich stanowiskach. Kiedy było trzeba – robił kanapki i piekł bułki. Zdarzało się, że stawał za kasą i obsługiwał klientów. Trzeba poznać ten biznes od podszewki by zrozumieć wszystkie mechanizmy i później osiągać satysfakcjonujące zyski.

B.R.: Drugi niezbędny składnik sukcesu to odpowiedni franczyzodawca. Nie można pomylić go z dostawcą, który oferuje jedynie sprzedaż towarów. Prawdziwy franczyzodawca to partner, który ułatwia start i późniejsze funkcjonowanie na rynku. Gorąco Polecam Nowakowski pomógł nam wybrać lokalizację, zapewnił wsparcie merytoryczne i logistyczne przy otwarciu i marketingowe w późniejszym okresie. Zapewnił meble, piece i inne elementy wyposażenia piekarni. Dostaliśmy też grubą jak encyklopedia księgę z poradami dla franczyzobiorców. Dodatkowo firma zapewnia stałą opiekę swojego konsultanta. Jako młody i niedoświadczony przedsiębiorca czułem się pewniej dzięki takiemu wsparciu.

Nie ma obawy, że w Państwa lokalach będzie pusto?

M.R.: Nie ma żadnych symptomów, które mogłyby na to wskazywać.

Co by Państwo powiedzieli osobie, która myśli o uruchomieniu własnej piekarnio-kawiarni? Co by poradzili?

B.R.: Zupełnie niedawno o taką radę poprosił mnie najbliższy przyjaciel. Skuszony naszym sukcesem postanowił zainwestować we własną piekarnię. Namówiłem go na Gorąco Polecam Nowakowski i cieszę się, że dobrze mu idzie. Gdyby było inaczej, pewnie by mi nie darował (śmiech). Po pierwsze, trzeba głęboko wierzyć w sens takiego przedsięwzięcia. Ja dojrzewałem do decyzji o uruchomieniu piekarni przez kilka miesięcy. Byłem wtedy szarym pracownikiem dużej korporacji. Pragnienie wzięcia spraw we własne ręce było bardzo silne, ale nie jest łatwo porzucić stałe wynagrodzenie i w miarę wygodne życie. Dlatego bez bardzo dużej wewnętrznej motywacji, rozkręcanie własnego biznesu się nie powiedzie. Przez pierwszy rok piekarnia pochłaniała mnie całkowicie – musiałem nauczyć się wszystkiego – od wypiekania bułek, przez obsługę klienta, po kwestie księgowe, z którymi wcześniej nie miałem do czynienia. Także moja najważniejsza rada dla nowicjuszy dotyczyłaby maksymalnego zaangażowania.

M.R.: Istotnym elementem warunkującym powodzenie piekarni, a w szczególności piekarnio-kawiarni, takiej jak punkty Gorąco Polecam Nowakowski, jest lokalizacja. Jeśli odpowiednio wybierze się miejsce, zyski mogą przyjść już w pierwszym kwartale po otwarciu. Dlatego dobry franczyzodawca powinien mocno wspierać franczyzobiorców już na etapie wyboru lokalu. Doświadczenia poprzednich punktów to bezcenna wiedza – know how – największy atut rozkręcania własnego biznesu w ramach franczyzy.

Jak się zmieniła koncepcja handlu pieczywem w ciągu ostatnich lat, na przykładzie Państwa działalności?

B.R.: Przede wszystkim handel pieczywem przestał być handlem… samym pieczywem. Jako Gorąco Polecam Nowakowski wciąż poszerzamy ofertę, znajdujemy nisze, nie tylko zaspokajamy rosnące potrzeby klientów, ale je kreujemy. Doskonały przykład to kanapki – kiedy zaczynaliśmy, w ofercie było 6 rodzajów. Dziś mamy ich 29. Zaoferowaliśmy klientom coś zupełnie nowego, a oni to docenili.

M.R.: Wymagania naszych gości są coraz większe. To jest zauważalne w każdym aspekcie, od oferty produktowej po obsługę czy wystrój. Lokale stają się coraz większe, bo ludzie potrzebują wyraźnego rozgraniczenia na część piekarnianą i kawiarnianą. Ta druga musi być przytulna, z miłą atmosferą, odpowiednio umeblowana. Sama sprzedaż pieczywa też zaczyna wiązać się z pewnymi rytuałami. Nasi klienci lubią estetycznie wyeksponowane produkty. Doceniają fakt, że w naszych punktach widać piece, w których wypiekamy pieczywo. To wszystko składa się na całość doświadczenia zakupowego, które, o ile jest pozytywne, sprawia że klienci wracają.

Kiedy uruchomili Państwo swoją pierwszą piekarnię?

B.R.: W 2010 roku.

Od razu Państwo planowali, że będzie ich więcej?

B.R.: Tak. Pierwszą piekarnię sfinansowaliśmy z oszczędności i pieniędzy pożyczonych od rodziny. Zakładałem, że kolejne punkty powstaną na bazie sukcesu pierwszego. Chcieliśmy otwierać jedną nową piekarnię rocznie. Plan wziął jednak w łeb szybciej niż można się było spodziewać, bo w 2013 roku uruchomiliśmy dużo więcej, bo aż 4 nowe piekarnie. Teraz jest ich 10, a do końca roku będzie 15. Jako pierwsi franczyzobiorcy zdecydowaliśmy się wyjść z marką Gorąco Polecam Nowakowski poza Warszawę. Lokal w Gdyni ma się świetnie. Niedługo otworzymy w Trójmieście kolejne.

M.R.: Po tej inicjacji, jaką jest otwarcie pierwszego punktu, jest już tylko łatwiej. Kolejne punkty szybciej zaczynają zarabiać, ponieważ wiedza, którą zdobyliśmy na początku procentuje. W naszym przypadku, dochodzi struktura organizacyjna, która zaczęła się tworzyć przy którymś z kolei lokalu, kiedy nie byliśmy już w stanie panować nad wszystkim sami. Pomagają nam zaufani ludzie, często pracownicy pierwszej piekarni, którzy razem z nami uczyli się tego biznesu.

Ile trzeba było zainwestować w pierwszy lokal i jak długo trzeba było poczekać na zwrot inwestycji?

B.R.: Pierwszy lokal miał prestiżową lokalizację, co znacznie podniosło koszty. Zainwestowaliśmy ok. 150 tys. zł, ale ta kwota może być znacznie niższa – wszystko zależy od miejsca. Kolejne piekarnie wymagały mniejszych nakładów, a najlepsze z nich zaczęły się zwracać w trzecim miesiącu funkcjonowania. Warto podkreślić, że każda z dotychczasowych 10 piekarni przynosi zyski.

M.R.: Jedna czy dwie piekarnie po kilku miesiącach „rozgrzewki” pozwalają na wygodne życie. Można zacząć spijać śmietankę, ale zdobyte doświadczenie zachęca do dalszego rozwoju.

Kto decyduje o tym, jaki rodzaj i ilość pieczywa, wyrobów cukierniczych znajduje się w poszczególnych lokalach? Państwo czy franczyzodawca?

M.R.: Franczyzodawca, ale zawsze w oparciu o konsultacje z nami. Możemy zgłaszać pomysły, które zawsze są rozważane. W kwestiach takich jak ekspozycja towarów czy szczegóły wystroju tej autonomii jest jeszcze więcej. Franczyzodawca ustala ogólne wytyczne. Możemy jednak w pewnych ramach wpływać na wygląd naszych piekarni, tak by każdy dostrzegał unikalność tych miejsc, nie mając jednocześnie wątpliwości, że wchodzi do punktu Gorąco Polecam Nowakowski.

Czy własna sieć piekarni to rodzinny biznes?

B.R. W naszym przypadku tak. Zaczynałem sam, ale niedługo później dołączyła do mnie żona, która obecnie zajmuje się kontrolami wewnętrznymi – kwestiami jakości oferty i ekspozycji. Okazało się, że zawodowo, podobnie jak w życiu prywatnym, możemy tworzyć bardzo zgrany duet.

M.R.: Świetnie się dogadujemy i czerpiemy dużą satysfakcję z tego, że możemy pracować na własny rachunek. Sami odpowiadamy za przyszłość naszej rodziny. Niedawno urodziło nam się dziecko. Pewnie nie moglibyśmy się na nie zdecydować gdybyśmy dalej pracowali w korporacjach. Własny biznes pozwala uelastycznić czas pracy i realizować się w innych obszarach życia.

Rozmawiała Irina Nowochatko-Kowalczyk

Szukasz sieci franczyzowej? Sprawdź franczyzy w naszym katalogu sieci.

Dołącz do newslettera

Copyright © ARSS. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Opieka nad stroną: Antygen.pl  Skład magazynu Franczyza & Biznes: Aera Design