Przepis na udany biznes

Data dodania: 9 maja 2024
Kategoria:
Marcin Jasek

Ważne by wiązać się z partnerem, z którym mamy jasno określoną przyszłość i możemy osiągnąć sukces – wynika to bezpośrednio z wieloletniego doświadczenia franczyzodawcy – mówi Marcin Jasek, który od 18 lat prowadzi lokal Kurcze Pieczone.

Skąd pomysł na gastronomię?
W trakcie studiów pracowałem w branży gastronomicznej. Piastowałem kierownicze stanowisko w jednej z dużych, sieciowych restauracji. Otwarcie własnego biznesu było naturalną konsekwencją rozwoju zawodowego.

Mówi się, że gastronomia to ciężki „kawałek chleba”. Jak się Pan odnajduje w tym biznesie?
To stwierdzenie zawiera wiele prawdy, ale należy sobie jasno powiedzieć, że może się odnosić do większości biznesów. Faktycznie w gastronomii łączymy wiele czynników, które dopiero w sumie dają rezultat. Musimy przygotować końcowy produkt, od tego jak to wykonamy zależy czy przekonamy finalnego odbiorcę, czy nie. Równie ważna jest obsługa gości – bez znakomitego serwisu, nawet wyśmienite potrawy, nie pozostawią oczekiwanego wrażenia. Na pewno jest to biznes, w którym nie da się nudzić, a stagnacja to pojęcie obce. Uwielbiam ruch i ciągłe wyzwania, więc jest to idealne miejsce dla mnie.

Dlaczego wybrał Pan sieć Kurcze Pieczone?
Pracując we Wrocławiu, miałem okazję poznać właściciela i twórcę sieci Kurcze Pieczone, Pana Pawła Łukasza. Jego wizja sieci gastronomicznej, w której serwujemy pyszne, w dużej części nieprzetworzone w sposób przemysłowy jedzenie, bardzo mi przypadła do gustu. Do tego sieć dysponowała bardzo dobrymi lokalizacjami – a jak wiadomo w tej branży to kolejna bardzo istotna kwestia – niektórzy mówią, że najważniejsza. Łącząc już tylko te elementy, wiedziałem, że sukces jest pewny. I tak jest od 16 lat.

Kto jest Pana bezpośrednią konkurencją?
Branża gastronomiczna cechuje się bardzo dużą konkurencją. Mnogość ofert jest olbrzymia. W moim najbliższym otoczeniu funkcjonuje wiele lokali, tak sieciowych jak i indywidualnych. Do tego dochodzą ciągle otwierane nowe restauracje i punkty gastronomiczne. Oczywiście, „przeżywalność” nowopowstających lokali jest różna. Duża część z nich upadnie w pierwszym roku działalności. Uważam, iż trzeba znać wartość własnego biznesu i oferty jaką mamy, a wówczas wiemy, że konkurencja nam nie straszna. Po prostu sprzedajemy dobre jedzenie w rozsądnych cenach, serwowane przez zgrany zespół i to daje nam przewagę.

Jakie wsparcie otrzymał Pan podczas otwierania placówki franczyzowej?
Sieć proponuje lokalizację przyszłego lokalu i to jest już olbrzymie wsparcie. Do tego dochodzi know-how przyszłego biznesu, pomoc w kwestiach proceduralnych i technicznych. Miałem spore doświadczenie w gastronomii, ale wparcie sieci jest na tyle duże, że każdy, kto nie boi się ciężkiej pracy, może odnaleźć się w Kurcze Pieczone.

Co wyróżnia ten biznes od innych ofert gastronomicznych?
Na pewno jest to swego rodzaju stabilizacja. Sieć istnieje na rynku już ponad 25 lat i dysponuje kilkudziesięcioma własnymi placówkami. Zatem wchodzimy do organizacji, która twardo stoi na ziemi, ma doświadczenie i nie zaskoczy nas nieracjonalnymi zmianami. To są bardzo ważne aspekty działalności. A do tego najlepszy kurczak w Polsce!

Jaki był koszt uruchomienia Pana lokalu?
Uruchomienie każdej placówki to kwestia indywidualna, zależna od wielu czynników. Szacunkowy koszt początkowy zawiera się w kwocie około 260 tys. zł netto. Natomiast mój lokal jest dużym obiektem z możliwością konsumpcji wewnątrz, co w konsekwencji bardzo pozytywnie wpływa na codzienne funkcjonowanie i wysokość obrotów. Jest to jednak dużo większa inwestycja. Każdy franczyzobiorca musi rozważyć w sposób indywidualny, na jaką skalę działalności jest gotowy.

A kiedy placówka osiągnęła zysk?
Już pierwszy rok działalności przyniósł zysk.

A gdzie w ogóle działa Pana lokal?
Lokal mieści się na południu Polski, w Bielsku-Białej.

Czy to jedyny Pana biznes?
Zgadza się, pochłania mnie bez reszty.

Zatrudnia Pan managera czy sam zarządza lokalem?
Zarządzam lokalem osobiście, co więcej, jestem bardzo często na miejscu. Taka forma zarządzania pozwala uczestniczyć w pracy całego zespołu. Do tego niezwykle ważnym aspektem jest ciągły kontakt z gośćmi lokalu. Co istotne i warte podkreślenia, większość odwiedzających to stali klienci.

Co najchętniej zamawiają klienci?
Tutaj nie może być zaskoczenia! Oczywiście kurczaka z rożna!

To ile kurczaków miesięcznie Pan sprzedaje?
Ilości sprzedawanych kurczaków są różne, bo i każdy miesiąc ma swoją specyfikę. Mogę jednak powiedzieć, że ilości idą bardziej w tysiące niż setki.

Czy widzi Pan jakąś powtarzalność sprzedaży na przestrzeni roku?
Dynamika sprzedaży jest zróżnicowana na przestrzeni roku. Zazwyczaj najlepszym okresem są miesiące letnie, a nieco słabiej wypadają miesiące zimowe. Niemniej, nawet styczeń czy luty potrafią pozytywnie zaskoczyć. Nasza oferta jest tak skonstruowana, by przyciągać klientów przez cały rok. Nawet w najbardziej zabieganych okresach roku, trzeba zjeść obiad i my przychodzimy z pomocą - wystarczy nas odwiedzić i wychodzisz z pysznym kurczakiem i świeżą sałatką, dzięki czemu jesz smacznie i oszczędzasz mnóstwo czasu.

Jak udało się Panu przetrwać pandemię i kolejne lockdowny?
Okres pandemii był dużym wyzwaniem dla całej branży gastronomicznej. Lokal prowadzony przeze mnie również odczuł negatywne skutki wprowadzonych ograniczeń. Niemniej, nasza koncepcja opiera się głównie w sprzedaży na wynos. Take-away to model sprawdzony na całym świecie – po prostu zabierasz swój posiłek i konsumujesz go w domu czy pracy. Takie podejście pozwoliło nam funkcjonować przez cały okres zawirowań pandemicznych. Lokal w Bielsku-Białej pracował bez żadnych przerw i nie zamknęliśmy się nawet na jeden dzień. To na pewno dobrze świadczy o tym biznesie. Spadek sprzedaży wynikał z narzuconego zakazu konsumpcji „na miejscu”. Na szczęście wszystko wróciło do normy i teraz działamy na pełnych obrotach.

Zmorą gastronomii jest rotacja pracowników. Czy Pana też to dotyka?
Trudności związane z zatrudnieniem są w ostatnich latach dobrze znane wszystkim przedsiębiorcom. Jako sieć możemy pochwalić się, iż wielu z naszych pracowników to osoby z wieloletnim stażem. Dotyczy to również mojego zespołu. Większość zatrudnionych przeze mnie osób pracuje dłużej niż pięć lat, a rekordzistka przekroczyła 13 lat pracy. Jesteśmy atrakcyjnym miejscem pracy ze względu na przejrzyste i uczciwe zasady współpracy, rozsądne wynagrodzenie, a także bezpieczeństwo zatrudnienia. Myślę, że to pozwala nam dobrze funkcjonować w obecnych, trudnych warunkach rekrutacyjnych.

Jakby miał Pan wymienić jedną rzecz, która sprawia, że warto inwestować w ten biznes, to, co by to było?
Myślę, że istotna jest stabilność tego biznesu. Doskonale pokazał to okres pandemii. W tym czasie wiele lokali gastronomicznych upadło, a nasza sieć nie dość, że przetrwała na dobrym poziomie finansowym to jeszcze w obecnych, popandemicznych warunkach, zwiększamy sprzedaż i z optymizmem patrzymy w przyszłość. Ważne by wiązać się z partnerem, z którym mamy jasno określoną przyszłość i możemy osiągnąć sukces – wynika to bezpośrednio z wieloletniego doświadczenia franczyzodawcy. Oczywiście, należy zdawać sobie sprawę, że jest to bardzo pracochłonny biznes, który wymaga od nas wiele uwagi i poświęcenia, ale efekty mogą być bardzo zadowalające.

Dziękuję za rozmowę
Edyta Rozmus

Dołącz do newslettera

Copyright © ARSS. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Opieka nad stroną: Antygen.pl  Skład magazynu Franczyza & Biznes: Aera Design