Giełda dla zuchwałych

Data dodania: 1 grudnia 2011

Zarobić można nie tylko inwestując we własny, ale i w cudzy biznes. Najbardziej oczywistym przykładem tego jest giełda. Już ponad 1,5 miliona Polaków próbuje pomnażać swój kapitał, inwestując w akcje.

Gra na giełdzie to z założenia inwestycja obarczona stosunkowo wysokim ryzykiem, zaś w chwili obecnej – trzeba to przyznać – jest ono jeszcze wyższe. Wiele gospodarek na świecie wciąż boryka się z kryzysem, niektóre stają wręcz na skraju bankructwa, a nastroje pełne niepewności panują też w naszym kraju, co widoczne jest m.in. w bardzo dużych wahaniach kursów akcji spółek notowanych na warszawskim parkiecie.

Dlaczego więc o tym piszemy? Owszem, inwestowanie w akcje uważane jest za ryzykowne w zestawieniu z takimi aktywami jak lokaty, obligacje czy nawet fundusze inwestycyjne, w których to zawodowi analitycy i maklerzy, a nie my sami podejmują decyzje inwestycyjne. Jeśli jednak zestawimy giełdę z własnym biznesem, to z pewnością zauważymy kilka elementów, które będą przemawiać na korzyść inwestowania właśnie w papiery wartościowe.

Wydatki inwestycyjne pod kontrolą

Dla kogo więc giełda zamiast własnej firmy? Przede wszystkim dla osób, które dysponują ograniczonymi umiejętnościami menedżerskimi oraz ograniczonym budżetem. Warto podkreślić, że uruchamianie takiej inwestycji to często worek bez dna. Nie wystarczą fundusze na elementy typu remont, wyposażenie, towar etc. Często trzeba też np. wpłacić kaucję za lokal (od jednomiesięcznej do nawet sześciomiesięcznej równowartości czynszu), zapłacić pośrednikowi nieruchomości, doradcom prawnym i podatkowym, przeznaczyć niemałe środki na reklamę promującą nowy punkt, a także dofinansowywać biznes w początkowym okresie funkcjonowania. Wielu franczyzodawców podkreśla, że dojście do momentu rentowności trwa kilka miesięcy. A i na to nie ma reguły, są franczyzobiorcy, którzy do biznesu musieli dopłacać nawet przez rok. Problem pojawia się, gdy dany przedsiębiorca nie ma możliwości dołożenia tyle, ile wymaga biznes.

W przypadku giełdy ten problem znika – inwestujemy tyle, ile możemy. Oczywiście i przy tej opcji czekają na inwestorów pewne pułapki. Nie bez powodu giełda jest przez wielu porównywana do kasyna, a emocje, jakie towarzyszą inwestowaniu w akcje – do hazardu. Oznacza to, że istnieje możliwość uzależnienia się od gry i inwestowania środków większych niż rzeczywiste możliwości w tym zakresie.

Od hazardu giełdę odróżnia jednak czas oczekiwania na nagrodę. W grach losowych wynik naszych decyzji poznajemy zwykle bardzo szybko i bardzo szybko możemy wykupić kolejny zakład. Giełda wymaga cierpliwości. Zdarzają się gracze, którzy specjalizują się w tzw. day tradingu, czyli wyszukują okazji w cyklu codziennym i tego samego dnia kupują i sprzedają akcje, realizując często pokaźne zyski bądź... spore straty. Większość jednak – i jest to właśnie rekomendowany sposób, szczególnie dla początkujących – nastawia się na kilkumiesięczne, a nawet kilkuletnie zamrożenie kapitału w akcjach danej spółki. Wykazując się cierpliwością i zimną krwią, zwłaszcza w okresach bessy, można być niemal pewnym, że w inwestycje na giełdzie przyniosą nam z z czasem zyski.

Na początek: rachunek

Niewątpliwie giełda zyskuje coraz większe uznanie w oczach Polaków. Jak podaje Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych, na koniec września 2011 roku banki i biura maklerskie prowadziły łącznie 1 mln 517 tys. 466 rachunków maklerskich. Licząc od początku bieżącego roku, liczba rachunków maklerskich zwiększyła się o ponad 40 tysięcy. Ale to do ubiegłego roku należy rekord co do liczby graczy – debiutantów. W 2010 r. przybyło ok. 345 tys. rachunków, co było związane m.in. z prywatyzacją poprzez giełdę dużych państwowych spółek jak np. PZU czy GPW. Tego typu emisje uważane są za szczególnie lukratywne, bowiem często akcje takich spółek można sprzedać już w dniu debiutu z kilku-, a niekiedy nawet kilkunastoprocentowym zyskiem.

Z powyższej informacji jasne jest więc, że pierwszym krokiem do zostania inwestorem giełdowym jest założenie rachunku maklerskiego. Wybór domu maklerskiego – jak przy każdym produkcie finansowym – dość duży, bowiem działalność w tej branży prowadzi kilkadziesiąt instytucji. Warto więc przeanalizować oferty kilku. Podstawowe elementy, z których mogą wynikać różnice, to np.
- wymóg co do wysokości kapitału, jaki musimy wpłacić na rachunek, zakładając go
- opłaty za założenie i prowadzenie rachunku – coraz częściej jest to bezpłatne
- wysokości prowizji od kupna/sprzedaży akcji (zwykle ułamek procenta, ale nie mniej niż x zł)
- łatwość operowania rachunkiem i zakres dodatkowych usług, np. dostęp do rekomendacji i analliz przygotowywanych przez analityków danego domu maklerskiego

Obecnie liderem pod względem liczby prowadzonych rachunków jest DI BRE Banku, który na koniec września prowadził 295 446 rachunków. Na drugim miejscu uplasował się Centralny Dom Maklerski Pekao SA z liczbą 216 482 rachunków, a na trzecim – DM Pekao SA (188.896 rachunków).Największą dynamiką przyrostu liczby rachunków w ostatnim miesiącu mogą pochwalić się natomiast DI BRE Banku, Biuro Maklerskie Alior Banku oraz NOBLE Securities.

Loteria czy świadomy wybór?

Posiadając rachunek w domu maklerskim, możemy już rozpocząć inwestowanie na giełdzie, które w dużym skrócie polega na kupowaniu i sprzedawaniu akcji. Wszystkich operacji można dokonywać za pomocą systemu internetowego.

Sesje na warszawskiej GPW odbywają się od poniedziałku do piątku w godzinach 9.00 – 17.30 i wtedy też odbywa się handel akcjami. Za pomocą odpowiednich poleceń możemy poprzez system internetowy zlecić domowi maklerskiemu kupienie w naszym imieniu wybranej ilości akcji wskazanej przez nas spółki po określonej przez nas cenie. Oczywiście aby transakcja doszła do skutku, musi się także znaleźć ktoś, kto będzie chciał sprzedać te akcje po tej właśnie cenie. Warto dywersyfikować ryzyko, czyli inwestować w akcje nie jednej, ale kilku spółek.

Kolejny krokiem jest odsprzedaż zakupionych akcji z zyskiem. Trudno z góry przewidzieć, kiedy to może nastąpić. Dlatego nie inwestujemy środków, których na pewno będziemy potrzebować w sprecyzowanej przyszłości, np. za miesiąc. Może się bowiem okazać, że akcje zakupione za np. 5000 zł po miesiącu warte są 4000 zł. Na satysfakcjonujące zyski czasem wystarczy poczekać kilka dni, niekiedy są to miesiące czy wręcz lata.

Czym się kierować, wybierając spółki, w które inwestujemy? Jeśli nie mamy zbyt dużej wiedzy na temat inwestowanai na giełdzie, warto zdać się na rady ekspertów. Można je znaleźć w prasie ekonomicznej. Każdy dom maklerski ma też serwis dla swoich klientów, a w nim można znaleźć analizy i rekomendacje przygotowywane przez analityków instytucji. Rekomendacje zawierają informację, czy akcje danej spółki warto kupować, trzymać, czy może należałoby je sprzedać. Często określone są także ceny docelowe, jakie w perspektywie krótko- bądź średnioterminowej powinny osiągnąć papiery.

Niestety nie ma żadnej gwarancji, że takie rekomendacje znajdą potwierdzenie w rzeczywistości. Rekomendacje oparte są na szeregu przesłanek, m.in. analizie wyników spółki czy też porównaniu jej wyników oraz wyceny z wycenami innych spółek z branży. Nie zawsze jednak się sprawdzają i dlatego właśnie inwestowania na giełdzie zawsze obarczone jest pewnym ryzykiem. Często bowiem o aktualnym kursie akcji nie decyduje jej kondycja, ale ogólne nastroje inwestorów. W ostatnim czasie nie są one najlepsze, co odzwierciedla poniższy wykres prezentujący stopę zwrotu WIG. WIG to indeks typu dochodowego obejmujący wszystkie spółki giełdowe.

Stopa zwrotu WIG (w proc.)

WIG_wykres

Joanna Cabaj - Bonicka

Zobacz nasz katalog sieci franczyzowych i upewnij się która franczyza będzie dla Ciebie najlepsza.

Dołącz do newslettera

Copyright © 2007-2021 ARSS. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Opieka nad stroną: Lembicz.pl  Skład magazynu Franczyza & Biznes: Aera Design