W Polsce rynek bateryjnych magazynów energii dopiero się kształtuje, ale tempo zmian zaskakuje nawet ekspertów. Podczas gdy duże, przemysłowe instalacje są jeszcze w fazie planów i testów, segment przydomowych magazynów energii rozwija się wyjątkowo dynamicznie. Coraz więcej prosumentów – właścicieli instalacji fotowoltaicznych – decyduje się na takie rozwiązanie, bo koszty urządzeń spadają, a ich efektywność z roku na rok rośnie.
– Zapotrzebowanie na magazyny energii zawsze rośnie wraz z udziałem energii odnawialnej w miksie energetycznym. Jest to spowodowane tym, że OZE są stochastycznymi źródłami, które cechują się wysoką sezonowością, zarówno dobową, jak i roczną. Polska dopiero raczkuje z większymi projektami dotyczącymi magazynowania energii, ale wierzymy, że w następnych dwóch–trzech latach one szerzej zaistnieją na rynku energii – mówi Rafał Kajka, prezes zarządu 4en.
Bez rozwoju systemów magazynowania energii trudno mówić o skutecznej transformacji opartej na odnawialnych źródłach. To właśnie one pozwalają bilansować sieć, w której coraz większy udział mają niestabilne źródła, zależne od pogody. Nic dziwnego, że rozwój tego sektora znalazł się wśród priorytetów nowej reformy rynku energii, zaproponowanej przez Komisję Europejską w ramach projektu Electricity Market Design.
W Polsce widać rosnące zainteresowanie tym kierunkiem. Państwowe koncerny – takie jak Tauron, Energa czy PGE – zapowiadają budowę wielkoskalowych magazynów energii: zarówno bateryjnych, jak i elektrowni szczytowo-pompowych. Według raportu AGH i Polskiego Stowarzyszenia Magazynowania Energii rozwój tego sektora może w perspektywie 2040 roku przełożyć się na 69 mld zł dodatkowej produkcji krajowej i 26 tys. nowych miejsc pracy.
Choć o dużych projektach mówi się coraz częściej, równie ważny jest segment przydomowych magazynów energii, które wspierają instalacje fotowoltaiczne. W Polsce działa już ponad 1,24 mln prosumentów, co stwarza ogromny rynek dla rozwiązań pozwalających przechowywać nadwyżki energii.
Dodatkowym impulsem do inwestycji jest program Mój Prąd, dzięki któremu można otrzymać do 16 tys. zł dotacji, pokrywającej nawet połowę kosztów kwalifikowanych. Spadek cen technologii tylko wzmacnia ten trend.
– Ceny magazynów energii spadają od wielu lat, w przypadku ogniw litowo-jonowych została już przekroczona symboliczna granica 100 dol. za kilowatogodzinę. Dzięki temu ekonomia zaczyna współgrać z kosztami wytworzenia (...). Im więcej klientów o nie pyta, tym większy impuls ma biznes do pracy nad rozwojem technologii – wyjaśnia Rafał Kajka.
Magazyny energii są obecne na rynku już od kilkunastu lat, jednak dopiero teraz przechodzą prawdziwą rewolucję. Zmiany koncentrują się na zwiększeniu efektywności, dopasowaniu urządzeń do potrzeb użytkowników i obniżeniu kosztów jednostkowych.
– Tym, co obserwujemy na przestrzeni tych kilkunastu lat, jest przede wszystkim znaczne obniżenie kosztów jednostkowych kilowatogodziny energii elektrycznej, którą można zmagazynować w magazynach energii – mówi prezes 4en. – Widzimy też, że na rynku stabilnie działają i nadal rozwijają się magazyny chemiczne. Pojawiają się też nowe technologie, typu magazyny grawitacyjne, na elektrolicie stałym, kinematyczne czy wodorowe. Jednak to są rozwiązania, którym potrzeba jeszcze wielu lat, żeby osiągnąć etap dojrzałości rynkowej.
Domowe magazyny energii pozwalają w pełni wykorzystać potencjał fotowoltaiki – gromadzą nadmiar prądu w godzinach największej produkcji, by oddać go wtedy, gdy słońce już nie świeci. Zwiększają tzw. autokonsumpcję energii i zabezpieczają instalacje przed wyłączeniem w okresach szczytowej wydajności.
Rosnące zainteresowanie to efekt nie tylko rządowych dotacji, ale też zmian w rozliczeniach prosumentów (tzw. net-billingu) i coraz wyższych rachunków za energię.
Według danych Polskiej Izby Magazynowania Energii, na koniec 2022 roku działało w Polsce ok. 7 tys. przydomowych magazynów o łącznej mocy 27,5 MW i pojemności 55 MWh. Co istotne, aż 2 tys. z nich powstało po 2021 roku, kiedy wprowadzono rządowe dopłaty. Z badań Enerad.pl wynika, że ponad 58% użytkowników planowało zakup urządzenia o pojemności od 2 do 10 kWh.
– W Polsce mamy już kilka dużych przedsiębiorstw, które opanowały technologię magazynowania energii, rozumieją ją, wiedzą, jak ją stosować, i potrafią się z nią obchodzić. Dlatego uważam, że możemy osiągnąć niezależność od zagranicznych dostawców, budując silne podmioty na krajowym rynku. Mamy taki potencjał, doświadczenie, a także dostęp do surowców i komponentów – podkreśla Rafał Kajka.
Słowa eksperta dobrze oddają nastroje w branży. Polska ma dziś wszystkie atuty, by nie tylko nadgonić, ale w niedalekiej przyszłości wyznaczać kierunki rozwoju rynku magazynowania energii w regionie.
Dołącz do newslettera
Ważne linki
Na skróty
Katalog franczyz
Kwoty inwestycji