„Kiedyś to były lody!” - wzdychają starsi. Ich wnuki do niedawna mogły tylko sobie wyobrażać, jakie były to smaki. Dziś coraz więcej powstaje lodziarni na wysokim poziomie oferujących receptury sprzed lat lub przeciwnie, zupełnie nowatorskie rozwiązania.
Miłość Polaków do lodów może dziwić, bo przez większą część roku jest za zimno by je jeść na zewnątrz. A jednak to od lat jeden z ulubionych deserów. Powody, dla których cieszy się taką popularnością, mogą się wiązać ze skojarzeniami, jakie wywołują w nas lody. Według raportu Kantar Public dla 63 proc. z nas lody to synonim lata i wakacji, co trzeciej osobie kojarzą się z dzieciństwem, a 25 proc. - z beztroską. Trudno się więc dziwić, że Polacy lubią po nie sięgać.
JUŻ NIE TYLKO WANILIA
Do niedawna preferencje były jasne: truskawka, wanilia, czekolada. Drogie i ekskluzywne smaki się nie przyjmowały, o czym może świadczyć wprowadzenie i szybkie wycofanie kilka lat temu marki Häagen Dazs przez Nestle, a także niewielkie wówczas zainteresowanie franczyzą tej sieci. Teraz jednak zaczęliśmy coraz chętniej sięgać po bardziej oryginalne smaki i kupujemy coraz bardziej ekskluzywne lody. Już w 2016 roku sprowadzono ich do Polski aż o 11 proc. więcej, niż rok wcześniej. Od tamtego czasu tendencja ta stale się utrzymuje. Na półki wróciły też Häagen Dazsy, a obok nich rok temu pojawiły się jeszcze droższe lody Ben&Jerry. Podobny ruch widać w świecie lodziarni, gdzie już kilkudziesięcioma punktami może się pochwalić sieć lodziarni Carte d’Or. Poza tradycyjnymi lodami sprzedaje również desery lodowe, w tym sorbety dla osób dbających o linię. Wśród smaków znaleźć można m.in. białą czekoladę czy cytrynę z cynamonem.
LODY JAK U MAMY
Coraz popularniejsze są też lody naturalne, nawiązujące do tradycyjnych receptur. Wśród najpopularniejszych ostatnio franczyz jest Manufaktura Lodów Prawdziwych i Wytwórnia Lodów Polskich „U Lodziarzy”. Lody Prawdziwe można kupić w ponad dwudziestu punktach stacjonarnych i w kilku lodowozach nawiązujących do tych z lat 90., które latem rozwoziły lody do mieszkańców osiedli, na których nie było wówczas jeszcze zbyt wielu sklepów. Własny lodowóz można mieć dysponując kwotą
rzędu 50 tys. zł. Można też kupić rikszę i otworzyć punkt stacjonarny. Podobnie jest „U Lodziarzy”, gdzie koszt uruchomienia rikszy to od 6 tys. zł, a na lokal połączony z pracownią lodów trzeba wydać ok. 26 tys. zł. W tej chwili funkcjonuje ponad 90 rzemieślniczych lodziarni działających w ramach franczyzy pod szyldem Wytwórnia Lodów Polskich „u Lodziarzy”.
Przybywa też lodziarni mniejszych sieci, jak lubelska Bosko. W dobrym punkcie łatwo o duży zarobek, choć aspirujący lodziarze muszą pamiętać o tym, że to biznes mocno uzależniony od pogody. Kilka deszczowych weekendów może znacznie wpłynąć na przychody takiego punktu, dlatego dobrze mieć też w karcie desery czy napoje na chłodniejsze dni.
SMAKI Z LAT 80.
Co sprzedaje się najlepiej? - O ile wciąż mamy pokaźną grupę klientów, którzy zdecydowanie najchętniej sięgają po trio: śmietanka, truskawka, czekolada, to wielu konsumentów szuka czegoś nowego i zaskakującego.- tłumaczy Magdalena Kwiatkowska z Wytwórni Lodów Polskich „U Lodziarzy”. - Przykładem mogą być serwowane w naszych wytwórniach lody o smaku słonego karmelu czy ogórka z bazylią. Czternaście placówek ma działająca głównie w Polsce Zachodniej sieć lodziarni Willisch. Smaki to ewidentny ukłon w stronę tych, którzy dorastali w latach 80.: agrest, kakao czy krówka. Opłaty za uruchomienie lodziarni rowerowej lub stacjonarnej są bardzo podobne do tych w pozostałych sieciach. Po latach dominacji zachodnich marek, coraz więcej klientów szuka polskich producentów i smaków znanych z dzieciństwa. Powstały w 1983 roku w Wągrowcu Willisch czy młodsi konkurenci mają do zaoferowania coś, czego nie mają koncerny: autentyczną historię. Taki koncept biznesowy może się opłacić nawet w mniejszej miejscowości. Z dala od centrów dużych miast każda nowość jest przyjmowana z większym entuzjazmem. W Willisch lokal można otworzyć już w miasteczku o wielkości od 10 tys. mieszkańców.
Z ZIEMI TAJSKIEJ DO POLSKI
Niektórzy szukają jeszcze bardziej nowatorskich smaków. O lodach tajskich dwa lata temu mało kto słyszał, a dziś można otworzyć taki punkt w ramach jednej z co najmniej czterech sieci franczyzowych. To specjalnie formowane na blasze lodowe ruloniki sprzedawane w gofrze lub kubku. Smaki są głównie sorbetowe lub nawiązujące do popularnych ciastek i cukierków, takich jak Hit, Michaszki czy Malaga. Średni koszt otwarcia punktu stałego to ok. 30 tys. zł, podczas gdy mniejszy lodowóz lub wyspa w galerii handlowej może być o ok. 10-15 tys. zł tańsza. W większych miastach przybywa też lodziarni wegańskich czy oferujących lody schładzane azotem. Inspirować może też polska sztuka kulinarna. - Ubiegłoroczną nowością były cieszące się niebywałą popularnością lody bazujące na smakach regionu. Na Podlasiu na przykład są to lody o smaku sera korycińskiego czy żubrówki - tłumaczy Magdalena Kwiatkowska z „U Lodziarzy”.
Jak widać, w świecie lodów nie wszystko zostało jeszcze powiedziane, a ten, kto wymyśli kolejny niesamowity pomysł na lokal czy smak, może do siebie szybko przekonać młodszych i starszych Polaków.
Zobacz nasz katalog sieci franczyzowych i upewnij się która franczyza będzie dla Ciebie najlepsza.
Dołącz do newslettera
Ważne linki
Na skróty
Katalog franczyz
Kwoty inwestycji