EFEKT DOMINA W POLSKIEJ ODZIEŻÓWCE. FIRMY PADAJĄ JAK MUCHY

Data dodania: 20 maja 2009
Kategoria:
monnari_logo.jpg
monnari_logo.jpg

Informacja o upadłości Semaksu wstrząsnęła polską odzieżówką. Jak się okazuje, był to początek czarnej fali. Wnioski o upadłość dotyczą już Galerii Centrum z grupy Vistula, Semaksu, Monnari i Reportera. Lokalne firmy też nie radzą sobie najlepiej, czego przykładem jest żarska Odzieżówka. Ciekawe jest, że każdej ogłoszonej upadłości towarzyszy mniejszy bądź większy skandal…

Przyczyn kryzysu jest wiele i nawarstwiały się one przez lata. Ostatni okres przyniósł przyspieszenie efektu domina. Gwałtowna aprecjacja wartości dolara i euro na rynku spowodowała z jednej strony istotny wzrost kosztu zakupu towaru na Dalekim Wschodzie, z drugiej strony wzrost kosztów wynajmu powierzchni handlowych, częściowo kwotowanych w euro. Nie można pominąć także strony popytowej rynku. Konsumenci, informowani ze wszystkich stron o nadciągającym ciężkim kryzysie zaczęli ograniczać swoje wydatki na produkty konsumpcyjne. Znamienne jest, że dziś coraz rzadziej mówimy o tych, którym się udało, a częściej zastanawiamy się, kto będzie następny. Wpatrujemy symptomów przyszłych kłopotów i spekulujemy o pojawianiu się nowych ofiar kryzysu. Mimo to, kłopoty kolejnej firmy odzieżowej okazują się często niespodzianką dla inwestorów i dla opinii publicznej. Semax, Reporter, Pabia, Molton, Roy, Monnari .... kto następny? Coraz głośniej mówi się również o problemach marki Diverse.

Zaczęło się od Semaksu, czyli jak się nie robi
Semax w ostatnich latach rozwijał się bardzo dynamicznie. Jest właścicielem marek odzieżowych: Deep, Hot Oil oraz marki sieci wyprzedażowej VABBI Factory Outlet. W 2007 roku spółka głośno mówiła o planach debiutu na Giełdzie Papierów Wartościowych (GPW) w Warszawie. Emisja miała być przeprowadzona w 2008 roku. Choć o problemach finansowych Semaksu mówiło się od jakiegoś czasu, zarząd do ogłoszenia upadłości przez spółkę przyznał się dopiero tydzień po pierwszych doniesieniach. W oficjalnym komunikacie zarząd Semaksu poinformował o wycofaniu się strategicznego inwestora, który miał zakupić sieć Vabbi Factory Outlet. Mimo to działalność tej sieci ma być kontynuowana, natomiast likwidowane będą marki Deep i Hot-Oil. Zarząd firmy poinformował ponadto, że prowadzone są rozmowy z firmami nadal wyrażającymi zainteresowanie przejęciem sieci obu marek. Podobno też kilka firm wyraziło zainteresowanie wsparciem (poprzez inwestycję kapitałową lub przejęcie sieci) Vabbi Factory Outlet. Zachowanie władz spółki przypominało trochę zabawę w kotka i myszkę – nie tylko z dziennikarzami, ale także (czy raczej przede wszystkim) z partnerami, którzy na zasadzie franczyzy prowadzili sklepy Vabbi, Deep i Hot-Oil. To od nas znaczna część z nich dowiedziała się o problemach spółki. Pracownicy Semaksu i inwestorzy na forach internetowych dzielili się informacjami, których nie chciał (nie potrafił) przekazać zarząd firmy. To w tych dyskusjach pojawiła się po raz pierwszy informacja o długach Semaksu oraz o obligacjach sprzedawanych przez Raiffeisen Bank Polska. Bank oferował swoim VIP-owskim klientom obligacje firmy zapewniając przy tym, że to pewny zysk. Niecały miesiąc po zakończeniu sprzedaży Semax złożył wniosek o upadłość, a bank wypowiedział kredyty. Kilkadziesiąt osób nabyło papiery płacąc za jedną obligację 10 tys. złotych (łączna wartość oferty wynosiła 20 mln zł).

monnari_fotka.jpg

Monnari – nie wszyscy stratni….
 
Na początku maja wniosek o ogłoszenie upadłości z możliwością zawarcia układu z wierzycielami złożyła łódzka spółka Monnari Trade. Zarząd łódzkiej spółki podjął powyższą decyzję w związku z pogarszającą się sytuacją spółki w okresie kryzysu oraz złymi wynikami ze sprzedaży w pierwszym kwartale 2009 roku. Spółka podała też, że otrzymała informację od wierzyciela - Dion Investments o złożeniu wniosku o ogłoszenie upadłości obejmującej likwidację majątku dłużnika. Już w marcu głośno było o problemach finansowych Monnari. Spółka nie radziła sobie z pogarszającymi się warunkami gospodarczymi. Analitycy Erste Banku zwracali uwagę na groźbę niewypłacalności. Spółka miała problemy z uzyskaniem kredytu, do ogromnych strat doprowadziła także upadłość spółki zależnej Molton. Jak się okazało, nietrafiony okazał się pomysł ekspansji zagranicznej. Wówczas prezes spółki uspokajał. „Nasze wyniki są w normie na tle branży, a nawet powyżej.” – można było przeczytać w jednym z wywiadów. Monnari od grudnia 2006 jest notowana na warszawskiej giełdzie. Po ostatnich sensacyjnych informacjach akcje spółki lecą w dół. Także w tym przypadku nie obyło się bez skandali. Mniejszościowi akcjonariusze twierdzą, że ktoś musiał mieć dostęp do informacji zanim opublikowano raport o złożeniu wniosku o upadłość. Ma o tym świadczyć wyprzedaż na pół godziny przed oficjalną informacją. Komisja Nadzoru Finansowego zapowiada, że przyjrzy się tej sprawie. W rozmowie z PAP-em prezes spółki Marek Banasiak zaznaczył, że Monnari nie zamierza zamykać firmy, liczy na pomoc banków – widząc ich dobrą wolę - i centrów handlowych. Tymczasem kilka godzin później Raiffeisen Bank wypowiedział jej umowy. Monnari ma z nim podpisane dwie umowy kredytowe na przeszło 37 mln zł. Czekamy teraz na ruch centrów handlowych. Krytycy są zdania, że problemy finansowe spółki były jedynie kwestia czasu. Ich zdaniem widoczne to jest już w prospekcie emisyjnym, który był niczym innym jak koncertem pobożnych życzeń. Opisane w nim plany biznesowe spółki oparte są na kredytach i ewentualnych przychodach z emisji akcji, przy braku kapitałów własnych. Banki odmówiły udzielenia kredytu na 40 mln zł. Ambitne zapowiedzi konkurowania z takimi markami jak np. Zara, miały przyciągnąć inwestorów. Sklepy zlokalizowano w drogich centrach handlowych, gdzie czynsze – jak wiadomo – są bardzo wysokie. Do tego jeszcze – wspomniane już tutaj - plany ekspansji w europie zachodniej oraz w Chinach. Dopóki złoty był silny, spółka radziła sobie. Ubrania szyte w Chinach i sprzedawane w Polsce przynosiły godziwy zysk, starczało na płacenie horrendalnych czynszów za miejsca handlowe w galeriach oraz raty kredytów. Tąpnięcie na walutach, jakiego byliśmy świadkami w ostatnich miesiącach oraz spadek popytu doprowadziły do zburzenia tej konstrukcji. W 2008 r. spółka Monnari straciła 29,9 mln zł, przy czym całej rodzinie Banasiaków Monnari w ubiegłym roku wypłaciło ponad 1,5 mln zł. Bez komentarza.

reporter_fota.jpg

Upadek Reportera
Jeszcze w 2008 roku Reporter zapowiadał giełdowy debiut i rozwój międzynarodowej sieci. Teraz wierzyciel spółki złożył wniosek o ogłoszenie jej upadłości. Trochę historii: W listopadzie 2006 r. szesnaście funduszy inwestycyjnych kupiło obligacje Reportera za 50 mln zł. Data ich wykupu (wielokrotnie przekładana) została ustalona na koniec kwietnia 2009 roku. Jednym z nich był Skarbiec TFI — Reporter miał wykupić obligacje o wartości 5 mln zł. Miał, ale tego nie zrobił. Towarzystwo uznało, że najlepszą ochroną interesów klientów będzie złożenie wniosku o ogłoszenie upadłości Reportera. Według informacji "PB", wniosek trafił już do sądu. Prezes jeszcze w piątek zapewniał, że że firma dołoży wszelkich starań, aby móc funkcjonować. Dziś wydaje się to nierealne. Na 18 maja zwołał walne zgromadzenie, na którym akcjonariusze mają przegłosować podwyższenie kapitału z 2,85 mln zł do 14,25 mln zł. Nie wiadomo, kto miałby objąć tak dużą emisję. Coraz częściej mówiło się również o inwestorze chcącym wykupić spółkę, kiedyś mówiło się, że miał to być Diverse ale teraz on sam ma kłopoty. „A co z nami? Kto nam powie, co z właścicielami salonów depozytowych. Jak mamy odzyskać pieniądze? A co z lokalami z umowami na jeszcze kilka lat?” mówi dla www.franczyzawpolsce.pl właściciel jednego ze sklepów, który chce zachować anonimowość.

Z własnego podwórka …
Cała załoga żarskiej Odzieżówki zostanie bez pracy. Spółka powiadomiła, że z powodu braku zleceń złożono wniosek o ogłoszenie upadłości, w związku z czym przeprowadzone zostanie grupowe zwolnienie wszystkich pracowników. Firma zatrudnia 230 osób. Problemy finansowe rozpoczęły się jesienią 2008 roku. Wówczas część zagranicznych zleceniodawców wycofała zamówienia, nastąpiła przerwa w produkcji. W grudniu zdecydowano o zwolnieniu pierwszych 15 osób, a kolejnych osiem zredukowano w styczniu br. Było coraz gorzej. Zagraniczni zleceniodawcy wycofali wszystkie kontrakty przewidziane na luty i marzec.  W kuluarach mówiło się, że problem żarskiej fabryki jest bardziej złożony. Podobno załoga nie została poinformowana o sprzedaży firmy nowemu właścicielowi (sierpień 2008) co więcej pracownicy nigdy go nie poznali. Większość z nich myślała, że prezesem jest poprzedni właściciel. O wszystkim dowiedzieli się z lokalnej gazety.

Co dalej…
Wiele firm odzieżowych tak krajowych, jak i zagranicznych przeżywa wyjątkowo ciężkie chwile jakie w przeszłości nigdy nie miały miejsca. Zarządy tych spółek problemy finansowe tłumaczą wyjątkowo niekorzystnymi warunkami makroekonomicznymi w skali światowej i krajowej. Jeszcze do niedawna ikony polskiego przemysłu odzieżowego w ostatnim czasie złożyły lub noszą się z zamiarem złożenia wniosku o upadłość. Gino Rossi, Bytom czy Próchnik ich spowolnienie jeszcze nie dotknęło. Zarząd ostatniej z wymienionych firm w związku z licznymi zapytaniami ze strony akcjonariuszy o bieżącą kondycję spółki, poinformował, że właśnie dobiega końca proces restrukturyzacji przedsiębiorstwa. Efektem tego procesu jest znaczna redukcja pracowników i optymalizacja kosztów zarządzania produktem. Prowadzona jest rygorystyczna gospodarka finansowa przedsiębiorstwa mająca na celu zapewnienie płynności finansowej firmy. Co jest szczególnie ważne, na dzień 01.03.2009 r. Próchnik nie posiadał w żadnym banku kredytu. Próchnik nie korzystał też z żadnych instrumentów dotyczących kursu walut. Działalność całej firmy jest finansowana tylko i wyłącznie ze środków własnych. Zarząd opracowuje nową strategię, która zostanie podana do publicznej wiadomości po ogłoszeniu wyników za I kwartał, zatem już za dwa dni. A co z LPP? Reserved ma wynajęte duże powierzchnie w centrach handlowych w porównaniu do konkurentów. Czynsz rozliczają w euro, więc pewnie nie wypadają najlepiej. Prima Moda jest chyba jednak za drogie dla klientów. A co słychać w Vistuli? Przede wszystkim głośno jest o obniżkach. Koszule można kupić nawet 50 proc. taniej.

Agnieszka Grabuś

Dołącz do newslettera

Copyright © ARSS. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Opieka nad stroną: Antygen.pl  Skład magazynu Franczyza & Biznes: Aera Design