Czy po roku 1989, a może jednak… za czasów stalinizmu? Wiecie, ile lat działa na rynku najstarsza amerykańska marka franczyzowa? Prawie 140!
Przyjrzyjmy się najstarszym i najciekawszym firmom, które do dziś działają i obecnie rozwijają się we franczyzie. Z tego też powodu nie rozwijamy historii Izzaca Singera, wspaniałego wynalazcy, który chyba jako pierwszy zbudował sieć dystrybucyjną, by sprzedawać swoje maszyny do szycia. Podobnie rzecz się ma z Johnem S. Pembertonem, który zapewnił sukces swojemu napojowi (zwanemu coca-colą) przez udostępnianie receptury zewnętrznym rozlewniom. Pewien wyjątek robimy dla polskich firm, których historia jest nam po prostu bliższa.
Za najstarszą firmę franczyzową w Stanach Zjednoczonych uważa się szkołę językową Berlitz. Została założona w roku 1878 przez Maximiliana Berlitza w stanie Rhode Island. Był to czas, gdy do Stanów zjeżdżały się tłumy imigrantów, mówiących we wszystkich językach świata. Nauka języków, w szczególności angielskiego, oraz tłumaczenia stały się poszukiwanymi usługami. Berlitz zmarł w roku 1921, ale szkoła przetrwała. Berlitz zajmuje się nauczaniem osób prywatnych, działa w sektorze B2B i publicznym – słowem uczy firmy i różne organizacje, w tym rządowe.
Jedną z najstarszych firm na rynku amerykańskim, działającą obecnie w modelu franczyzowym jest Travel Leaders. Historia firmy jest skomplikowana i mało fascynująca. Warto jednak odnotować, że jej początki sięgają roku 1872. Wtedy powstała firma oferująca Europejczykom luksusowe przedziały sypialne w pociągach. W 1888 przeniosła się do Stanów. Dziś jest potężną amerykańską siecią biur podróży. Oferta franczyzy powstała jednak dopiero w 1984 roku.
W 1912 roku Martin Sixt mieszkał w Monachium i miał 7 samochodów – 4 mercedesy i 3 Luxus Deutz z nadwoziem typu landauet, gdzie kierowca siedzi w zamkniętej kabinie, a pasażerowie mogą cieszyć się niebem nad głowami. Takie zwykłe auto i kabriolet w jednym. W każdym razie baza najbardziej dziś znanej na świecie wypożyczalni była nader skromna. A na dodatek nie sprzyjały mu czasy. Dość szybko nadeszła pierwsza wojna światowa i cała flota Sixta została zarekwirowana na potrzeby wojska.
W 1927 roku Martin Sixt przekazał kierowanie firmą swojemu siostrzeńcowi Hansowi. Przedsiębiorczemu Niemcowi udało się odbudować biznes, ale nieco pechowo przyszła druga wojna i znowu samochody firmy Sixt trafiły do armii. Po zakończeniu wojny przekształciło się ono w przedsiębiorstwo taksówkowe dla członków armii amerykańskiej stacjonującej w Niemczech, następnie firma rozszerzała działalność. Dziś kieruje nią kolejny członek rodziny – Erich. Wracając jednak do franczyzy – z tego modelu współpracy firma zdecydowała się skorzystać podczas globalnej ekspansji. Dziś Sixt ma ponad 2 000 wypożyczalni w 100 krajach, chociaż oferta dla partnerów powstała stosunkowo niedawno – w roku 1998.
Wcale nie gorzej i Polacy mają w tym swój udział. Jedną z najstarszych firm gastronomicznych działających we franczyzie jest Nathan’s Famous. A jej historia jest wręcz niesamowita. Dawno temu - w roku 1912 - do Ameryki dotarł polski emigrant, urodzony w Krakowie Nathan Handwerker z żoną Idą. Cztery lata popracował w restauracji Feltman’s w nowojorskiej dzielnicy Coney Island. Odszedł z pracy, bo doszedł do przekonania, że może sam robić lepsze i tańsze hot-dogi, niż u swojego pracodawcy. Pożyczył od znajomych 300 dolarów, kupił sprzęt do robienia hot-dogów, Ida przygotowała mu świetny sos (ponoć przepis należał do jej babci). Zaczął sprzedawać parówki w bułce po 5 centów za sztukę. No i się zaczęło. Warto tylko nadmienić, że jeden z przyjaciół nazywał się Eddie Cantor, drugim był Jimmy Durante, sławny amerykański piosenkarz i aktor.
Do roku 1920 Nathan Handwerker sprzedawał 75 000 hot-dogów w każdy weekend. Dbał o reklamę. Aby pokazać, że hot-dogi wcale nie są niezdrowe, rozdawał darmowe próbki pracownikom szpitali. Skoro gość w białym kitlu je hot-doga, to chyba wie co robi? – myśleli ludzie. I coraz tłumniej przybywali do knajpy Handwerkera. Surf Avenue - ulica, przy której się znajdowała, była kompletnie zastawiona samochodami - było ich 2 - 3 razy więcej niż miejsc parkingowych. Przedsiębiorczy Polak odpalał więc dolę policjantom - 2 dolary dziennie. W zamian za to nie wystawiali parkującym mandatów, ale byli w pobliżu, by zapewnić wszystkim bezpieczeństwo. Działało. Do tego stopnia, że jego lokal stał się ulubionym miejscem ówczesnych celebrytów z różnych stron barykady. Hot-dogi od Nathana uwielbiali Al Capone, słynny aktor Cary Grant, wpadał do niego oczywiście również Jimmy Durante. Mało? Prezydent USA Franklin Delano Roosevelt podawał hot-dogi od Nathana swoim gościom - królowi i królowej Wielkiej Brytanii, Winstonowi Churchillowi i Józefowi Stalinowi. Barbra Streisand zamówiła je na imprezę w Londynie. W Białym Domu podawała je Jacqueline Kennedy. Rudy Giuliani powiedział, że to najlepsze hot-dogi na świecie. Inny burmistrz Nowego Jorku, Nelson Rockefeller, rzekł, że “żaden polityk z tego stanu nie zostanie wybrany jeśli nie będzie miał zdjęcia jak je hot-doga od Nathan’s Famous”. A Walter Mathau (aktor) zażyczył sobie w testamencie, by hot-dogi od Nathana były serwowane na jego pogrzebie. No i były.
Firma od wielu lat jest partnerem i sponsorem największych zawodów w jedzeniu hot-dogów na czas. Ta wątpliwa rozrywka jest popularna w niektórych kręgach mieszkańców Północnej Ameryki. Z drugiej strony Nathan’s przekazuje 100 000 hot-dogów do Banku Żywności w Nowym Jorku (bezdomność jest w Stanach poważnym problemem). Aż trudno uwierzyć, że drugi lokal Nathan’s powstał dopiero w roku 1955. Powoli dochodziły do nich kolejne. Dziś hot-dogi są sprzedawane także w sieciach supermarketów we wszystkich stanach.
Conrad Hilton urodził się w roku 1887. Jeszcze przed pierwszą wojną światową wraz ze swoimi rodzicami i siostrami prowadził malutki pensjonat z sześcioma pokojami. Tuż po wojnie, w 1919 roku kupił za 40 tys. dolarów swój pierwszy hotel. Miał 50 pokoi, nazywał się Mobley i znajdował się w San Francisco. Sześć lat później zarobił na budowę pierwszego hotelu sygnowanego własnym nazwiskiem. Ciekawostką jest to, że okna pokoi hotelowych w Dallas Hilton nie wychodziły na zachód – po tej stronie budynku znajdowały się wszystkie elementy infrastruktury technicznej - windy, zsypy, kanały na pranie i wentylacyjne.
Conrad Hilton wyznawał kilka ważnych zasad biznesowych. Jedna z nich określana jest mianem minimaksu - klient za minimalną cenę powinien dostawać maksymalne korzyści. Druga mówiła o tym, że żaden cal kwadratowy powierzchni nie powinien się marnować. W 1927 roku otworzył kolejny własny hotel w Waco w Teksasie. Była w nim bieżąca zimna woda i klimatyzacja - w tamtych czasach był to prawdziwy luksus. A potem już poszło. Hilton otwierał kolejne hotele, w 1946 roku wszedł na giełdę. Rok później w Roosevelt Hilton w Nowym Jorku w pokojach dla gości zamontowano telewizory – był to pierwszy hotel na świecie z takimi udogodnieniami. To w hotelowym barze Hiltona barman wymyślił drink Pina Colada. W 1949 roku Hilton kupił Waldorf Astoria, do dziś jeden z najlepszych hoteli na świecie, a dwa lata później wystartował z programem franczyzowym. Hilton był prekursorem i pionierem. To w jego hotelach wdrożono nowoczesne systemy rezerwacji, własne karty płatnicze. Niektóre lokalizacje były przeznaczone wyłącznie dla podróżujących kobiet, w innych wydzielono dla nich osobne piętra – nie w ramach dyskryminacji, a dla spokoju i bezpieczeństwa.
Paris Hilton – taka celebrytka – jest prawnuczką Conrada (zmarł w 1987 roku w wieku 91 lat), wnuczką jego syna Barrona. Co ciekawe – mylą się ci, którzy sądzą, iż przepuszcza ona rodzinny majątek, bowiem Barron zdecydował, że 97% jego majątku pójdzie na cele charytatywne. Panna Hilton odziedziczyła żyłkę przedsiębiorczości po dziadku, od lat zarabia na swoim nazwisku, wizerunku, ma własną linię perfum, kolekcję ubrań.
W gronie najstarszych – do dziś działających – franczyz znajdują się także dwie firmy wybitnie amerykańskie. To młody kraj, który został zbudowany praktycznie od podstaw. A czego to wymagało? Oczywiście narzędzi! Cornwell Quality Tools Co. i Snap-on Tools mają podobny model biznesowy. Obie powstały w latach 1919 – 1920 i produkują oraz sprzedają narzędzia. Pierwszą firmę założył kowal z Ohio, Eugene Cornwell, który w celu stworzenia jak najlepszych, najtrwalszych narzędzi eksperymentował z różnymi rodzajami metalu i metodami podgrzewania. Joseph Johnson i William Seidemann z kolei zaprojektowali i zaczęli produkować narzędzia z wymiennymi nasadkami. Pierwsza firma „sfranczyzowała się” w roku 1997, druga w 1991.
W większości opracowań dotyczących polskiego rynku franczyzy jego początki są traktowane dość pobieżnie. Owszem, jasne jest, że ten segment zaczął się rozwijać dopiero w latach 90. Ubiegłego wieku, czyli trzy dekady temu. Nie ma wielu danych dotyczących systemów franczyzowych bądź para-franczyzowych przed wojną. Sama II wojna światowa zniszczyła świat, pozbawiła życia miliony ludzi i zmieniła gospodarkę. W powojennych realiach najlepiej radziły sobie kraje Zachodu, Wschód przykrył całun komunizmu i socjalizmu.
Najstarszą polską firmą, która miała epizod parafranczyzowy jest... Poczta Polska. To nie żart. Poczta jest przy okazji najdłużej działającą firmą w naszym kraju, o ile kompletnie zignorujemy, że przez 123 lata nie było go na mapach, a i granice przez ten czas zmieniały się zgodnie z falami humoru i interesów ówczesnych polityków. Ale wróćmy do początków. Pracę królewskich posłańców należało unormować i skomercjalizować - było to tym bardziej potrzebne, że z usług pocztowych nie korzystała już tylko władza, ale i zwykli obywatele. Jeśli umieli czytać. Za datę narodzin poczty w Polsce uważa się 18 października 1558 roku. Wtedy to król Zygmunt August „ustanowił stałe połączenie pocztowe między Krakowem a Wenecją przez Wiedeń, za pomocą poczty, czyli koni rozstawnych”. Powołana przez monarchę instytucja publiczna miała służyć przede wszystkim utrzymaniu stałych kontaktów dyplomatycznych i gospodarczych z innymi krajami europejskimi. Pierwszym dyrektorem poczty królewskiej został dworzanin Zygmunta Augusta, pochodzący z Włoch Prosper Prowana. W 1562 roku zastąpił go Krzysztof Taksis, a działalność rozszerzono na całą Europę. Jednak najsłynniejszymi kierownikami poczty była krakowska rodzina Montelupich, która rządziła przesyłkami prawie przez 100 lat.
Poczta królewska Zygmunta Augusta włączyła Polskę do sieci regularnych połączeń międzynarodowych. Zaprowadzono szlaki pocztowe między Rzeczypospolitą a zagranicznymi centrami politycznymi i gospodarczymi. Objęte zasadą nietykalności przesyłki królewskie gwarantowały sprawny przepływ informacji pomiędzy dworami. Głównym bodźcem do zakładania kolejnych połączeń pocztowych na rozległych terenach Rzeczypospolitej były konflikty zbrojne. Wzrastała liczba przesyłanych tą drogą listów dyplomatycznych, a także zagranicznej korespondencji prywatnej. Poczta nie miała jeszcze charakteru krajowego, jej połączenia były ukierunkowane wyłącznie na inne państwa.
W XX-wiecznej Polsce Poczta rozwijała się dzięki partnerom, przez co już zaraz po zakończeniu wojny działała dystrybucja korespondencji. A trzeba przy tym zauważyć, że listy były w zasadzie jedyną dostępną formą przekazywania informacji, więc działalność poczty w tych warunkach była po prostu kręgosłupem kraju. Była też niebywale ważna dla osób, które po wojnie poszukiwały swoich rodzin, bliskich, bądź informacji o nich. Zwróćmy uwagę na to, że jednym z pierwszych zaatakowanych przez niemiecką policję i wojsko obiektów była właśnie poczta w Gdańsku. Jej obrońcy, dysponujący jedynie lekkim uzbrojeniem walczyli 14 godzin, a naprzeciw siebie mieli SS i artylerię. Pokazuje to jak ważna była poczta i jej działalność. W czasach powojennych placówki pocztowe otwierali mieszkańcy małych miast, zapewniając lokalnej społeczności dostęp do informacji.
Drugą najstarszą polską firmą, która aktualnie działa na zasadzie franczyzy jest A. Blikle. Hasło: pączki. Pierwsza cukiernia rodziny Blikle powstała w Warszawie w roku 1869. W roku 1992 powstał pierwszy lokal franczyzowy w Łodzi. Jak do tego doszło? Pewien przedsiębiorca przyjeżdżał do Bliklego, kupował pączki i sprzedawał je w Łodzi z 50% marżą. W końcu firma zaproponowała mu prowadzenie własnego oddziału.
Kiedy pojawiły się u nas zalążki franczyz? Niedługo po wojnie – za sprawą agencji PKO. Sam bank powstał przed wojną, powołał go do życia Józef Piłsudski pod nazwą Pocztowa Kasa Oszczędności. Celem PKO było przyzwyczajenie Polaków do korzystania z usług bankowych i ściągnięcie ich oszczędności, do tej pory przechowywanych głównie w przysłowiowej skarpecie. Udało się – ze zdeponowanych w banku środków zrealizowano wiele państwowych inwestycji, w tym port w Gdyni i Centralny Okręg Przemysłowy, mieszkania, drogi i mosty. Bank wznowił działalność po wojnie, w 1948 roku zmienił nazwę i stał się Powszechną Kasą Oszczędności. W latach 50. powstały pierwsze zewnętrzne agencje. W praktyce wyglądało to tak, że głównie w zakładach pracy, wyznaczeni pracownicy prowadzili punkty kasowe PKO. W kolejnych latach agencji powstawało coraz więcej. W kulminacyjnym momencie było ich aż 15 tysięcy. Nie była to oczywiście typowa franczyza, ale zalążek – jak najbardziej. Uzasadnione jest więc twierdzenie, że PKO było pierwszą polską firmą działającą w modelu franczyzowym.
W latach 90. system agencyjny PKO przeszedł rewolucję, która zmiotła z rynku większość dotychczasowych placówek partnerskich. Bank zarządził zmianę wystroju, aranżacji, nowe wymogi – agenci mieli przestawić się z obsługi rachunków osobistych i przyjmowania płatności na cele sprzedażowe. Trudno dziś oceniać czy było to działanie fair, faktem jest, że sieć dramatycznie się skurczyła - w ciągu ostatniej dekady sieć agencji PKO Banku Polskiego stopniała z ponad 1000 do 297. Powodowało to liczne napięcia w relacjach agentów z bankiem.
W latach 70. po franczyzę sięgnął Orbis. Nie stał się jednak franczyzodawcą, lecz franczyzobiorcą. Od roku 1973 sześć hoteli polskiej firmy mogło działać pod nazwą i w sieci Novotel. A w tych czasach Orbis ciągle był synonimem luksusu. Sama firma została założona w roku 1920 we Lwowie przez grupę przemysłowców, którym zamarzyło się stworzenie biura podróży na najwyższym światowym poziomie. Ba, im się to nawet udało! Kiedy wybuchła wojna Orbis miał 136 oddziałów w Polsce i 19 za granicą. Miał 360 pokoi w czterech hotelach i 500 osób personelu. W roku 1939 (oczywiście do września) Orbis obsłużył 5 milionów klientów. Franczyza przydała się Orbisowi również w latach 90., kiedy cała gospodarka przechodziła z modelu centralnie sterowanego na rynkowy. W tym czasie biura firmy prowadzili partnerzy, oczywiście na ogół byli to dotychczasowi pracownicy, którzy razem z centralą przechodzili przyspieszony kurs kapitalizmu.
Pierwszą „prawdziwą” marką franczyzową, która pojawiła się nad Wisłą był niemiecki adidas. Firma weszła na nasz rynek z dopasowaną do polskich warunków, profesjonalnie przygotowaną ofertą franczyzową. Jak mówi Kazimiera Krawczyk, wieloletnia prezes adidas Polska, na decyzję adidasa o wejściu na rynek polski i budowie sieci franczyzowej wpłynęła między innymi znakomita rozpoznawalność marki. Firma zgodnie ze swoją strategią marketingową, zapoczątkowaną jeszcze przed II wojną światową przez założyciela firmy Adolfa Dasslera, sponsorowała wyróżniające się drużyny sportowe. W strojach i butach adidasa skakała w dal Elżbieta Krzesińska „Złota Ela”, grały „Orły Górskiego”, zdobywała medale olimpijskie Irena Szewińska i wielu innych sportowców. Żadna z innych światowych marek sportowych nie była na rynku polskim tak rozpoznawalna jak adidas. Drugim powodem ekspansji adidasa była oczywiście wielkość rynku zbytu, sąsiadującego bezpośrednio z rynkiem niemieckim.
Z kolei na decyzję o rozwoju na rynku polskim poprzez budowę sieci franczyzowej wpłynął fakt, że na początku lat 90-tych na polskim rynku detalicznym nie było w ogóle sklepów przygotowanych do sprzedaży markowych towarów sportowych, które - przy ich wysokiej cenie detalicznej związanej z ich walorami użytkowymi oraz siłą marki – wymagały odpowiedniej ekspozycji oraz profesjonalnej obsługi klienta. Oferta współpracy franczyzowej adidasa w pierwszych latach jego działalności na rynku polskim była zorientowana na takie główne cele jak otwarcie sklepów detalicznych zapewniających prawidłowe warunki do ekspozycji towarów tej marki i wyszkolenie partnerów franczyzowych oraz personelu sklepowego w zakresie konstrukcji asortymentowej oferty towarowej, podziału na sezony sprzedaży, grupy towarowe (buty, tekstylia, sprzęt), kategorie sportu, poziomy cenowe, sprzedaż po cenach regularnych i wyprzedaż, itd. Kolejnym elementami szkolenia były: organizacja sklepu (oznakowanie, wyposażenie w meble) oraz ekspozycja tej oferty w sklepie (merchandising); sprzedaż i wyprzedaż oferty sezonowej, obsługa klienta, wiedza o towarach, ich walorach użytkowych i estetycznych oraz zasadach użytkowania przy uprawianiu poszczególnych rodzajów sportu.
Franczyzobiorcy nie wnosili opłaty wstępnej za przystąpienie do sieci, ani opłaty bieżącej czy marketingowej lub za liczne szkolenia.
Kluczowymi warunkami współpracy były: przestrzeganie określonych przez adidasa zasad prowadzenia sklepu, wyłączność adidasa w ofercie towarowej sklepu oraz obowiązek zaopatrywania się za pośrednictwem adidas Poland, co było konieczne dla ochrony reputacji marki z uwagi na obszerny rynek tzw. importu równoległego oraz istnienie imponujących rozmiarów rynku podróbek. Towary adidasa z importu równoległego pochodziły na ogół z przemytu lub z prowadzonej przez centralę adidasa wyprzedaży zapasów z poprzednich kolekcji a bywało, że także z kradzieży (tiry z towarami dla adidas Poland były kradzione w drodze do Polski). Te towary były więc oferowane na rynku polskim po cenach znacznie niższych od katalogowych, obowiązujących przy zakupie z adidas Poland i detaliści byli nimi żywotnie zainteresowani. Wymagało to systematycznej kontroli sklepów franczyzowych przez przedstawicieli handlowych adidas Poland pod kątem źródeł pochodzenia prezentowanej w nich oferty towarowej.
W marcu 1991 r. kiedy podjął działalność adidas Poland Sp. z o.o. (100% udziałów adidas AG), trudno było stosować jakieś wyrafinowane kryteria naboru franczyzobiorców. Nikt w Polsce się nie znał na handlu detalicznym towarami markowymi. Kandydaci na partnerów franczyzowych adidas Poland, którzy dysponowali lokalami sklepowymi w atrakcyjnej lokalizacji handlowej, byli niewątpliwie ludźmi zaradnymi, orientującymi się w rzeczywistości handlowej rynku lokalnego, a więc nadawali się na partnerów franczyzowych.
W owym czasie ci, którzy mieli pieniądze to znaczyło, że mieli głowę do interesów i ryzyko było im niestraszne. I to właśnie była całkiem dobra rekomendacja aby zostać partnerem franczyzowym adidas Poland. Prowadzenie licencjonowanej placówki detalicznej adidasa było zajęciem mocno nobilitującym na rynku lokalnym, więc motywacja wśród kandydatów na partnerów franczyzowych adidas Poland była duża.
Zbudowana przez adidas Poland sieć franczyzowa liczyła po kilku latach prawie 300 punktów sprzedaży detalicznej – sklepów i stoisk licencjonowanych. W dalszych latach na rynek polski weszły takie marki jak Nike i Reebok, a także Puma. Wprowadziły swoją ofertę towarową do większości sklepów franczyzowych adidas. adidas Poland nie chciał wypowiadać umów franczyzowych swoim partnerom detalicznym, bo utraciłby znaczną część swojej sprzedaży. Wiedza zdobyta przez partnerów franczyzowych adidas Poland służyła od tej pory także konkurencyjnym markom, które zainstalowały się w sklepach sieci franczyzowej adidasa.
adidas nie działa już obecnie na rynku polskim głównie w oparciu o franczyzę, bo konkurencja na rynku zmusiła detalistów do prowadzenia sklepów multibrandowych. Franczyza posłużyła jednak tej firmie w pierwszych latach jej działania na rynku polskim jako sposób na szybkie zbudowanie sieci dystrybucji detalicznej – podsumowuje Kazimiera Krawczyk.
W roku 1991 na polskim rynku zadebiutowała marka Yves Rocher. Jej pierwszy sklep został jednak otwarty nie bezpośrednio przez francuską firmę, ale przez masterfranczyzobiorcę.
McDonaldsowi wejście na polski rynek zajęło więcej czasu. Otwarcie pierwszego baru było wydarzeniem – dziś może to brzmieć śmiesznie – historycznym, na 45 000 osób. Firma początkowo nie miała polskich partnerów i otwierała własne placówki. Miastem, w którym powstał pierwszy franczyzowy McDonald’s była Bydgoszcz – stało się to w roku 1994.
Bardzo dobrze na polskim rynku franczyzowym radzi sobie sieć salonów fryzjerskich Trendy Hair Fashion. Jest to rodzima - i rodzinna – firma z bardzo ciekawą historią. Została założona przez małżeństwo Annę Kulec i Bobbysa Karampotisa. Pani Anna pod koniec lat 80. otworzyła mały salonik w Bielsku-Białej. Szło świetnie, ale potrzebowała pomysłów, wiedzy, świeżości, więc na kilka miesięcy wyjechała w poszukiwaniu inspiracji do Nowego Jorku. I wróciła stamtąd z mężem. Bobbys Karampotis pochodzi z Aten, w Nowym Jorku miał restaurację, w której pani Anna kupowała lunche. Zostawił ten biznes i przeprowadził się do Polski, by pomóc żonie. Razem odnieśli duży sukces - dziś na rynku liczba salonów Trendy Hair Fashion idzie w dziesiątki. Pani Anna zajmuje się stricte fryzjerstwem, małżonek - zarządzaniem. Do zespołu dołączył również ich syn Nikos.
Pierwszy franczyzowy salon otworzyli po 1,5 roku działalności - już na początku lat 90. Znaczące w przypadku Trendy Hair Fashion jest to, że udało im się stworzyć jedną z niewielu franczyzowych marek w branży w Polsce. - To na pewno nie jest łatwe wyzwanie. Kluczem do sukcesu są zawsze ludzie, którzy muszą być bardzo dobrze wykształceni, oferować usługi na najwyższym poziomie. W dzisiejszych czasach nie wystarczy już tylko ładny wystrój i reklama w lokalnych mediach, należy stawiać na ludzi i edukację – mówi Anna Kulec. - To jest naprawdę duża sztuka. Fryzjerstwo to zawód typowo artystyczny, oparty na indywidualnych umiejętnościach i w dużej mierze na emocjach. Na świecie są firmy liczące po kilkaset salonów.
W roku 1992 pierwszy salon franczyzowy otworzyła firma jubilerska YES. Działa od roku 1981, ale wtedy z wiadomych względów rozwój sieci sprzedaży nie był możliwy. Po przełomie właściciele YES ostro wzięli się do pracy i już od początku lat 90. otwierali sklepy franczyzowe. - Zdecydowaliśmy się na tę formę działalności po dobrych doświadczeniach z franczyzą na początku lat 90-tych. W 1991 roku rozpoczęliśmy współpracę z W.KRUK – otwieraliśmy stoiska z naszą złotą biżuterią w ich salonach. Po 2 latach współpracy, tworząc własną sieć, oparliśmy ją również o zasady znanej nam i sprawdzonej franczyzy - mówi nam Krzysztof Madelski, prezes YES.
Ciekawym przykładem działającej od dawna franczyzy odzieżowej jest marka Big Star. Powstała ona w latach 70. zeszłego wieku w Szwajcarii. Trafiła do Polski już w roku 1990 i odniosła spory sukces. Ale potem podupadła – ale na zachodnich rynkach. Co zrobić z marką, która jest w zasadzie bezwartościowa, ale świetnie sprzedaje się w jednym kraju? Bogdan Kaczmarek i Wiesław Kostera, którzy sprowadzili Big Star do Polski odkupili firmę od szwajcarskich właścicieli i dziś jest to rodzimy biznes. Co ciekawe – panowie wyciągnęli wnioski z wcześniejszych niepowodzeń i Big Star jest dziś obecny na wielu europejskich rynkach. Taka ponowna ekspansja.
W roku 1994 powstały w Polsce dwie ważne i działające do dziś marki handlowe – Lewiatan i Chata Polska.
Robienie biznesu franczyzowego nie jest nudne. Jak widać za wieloma firmami stoją niesamowite historie – sukcesów, porażek, rzeczy wesołych i ciekawych. I przede wszystkim franczyza jako model rozwijania biznesu nie jest żadną efemerydą. Działa skutecznie od dziesięcioleci, wspomagając i przyspieszając rozwój dobrych firm z silnym nastawieniem na sukces.
Konrad Bagiński
Dołącz do newslettera
Pozostałe artykuły - Aktualności
Ważne linki
Na skróty
Katalog franczyz
Kwoty inwestycji