Coraz więcej osób w Polsce decyduje się na założenie własnej firmy i działanie na swój rachunek. Niestety – wiele firm i działalności gospodarczych znika w czeluściach rynku. Dane są bezlitosne – 90 proc. nowopowstałych firm nie przetrwa dwóch lat. Jak więc wybrać działalność, która przyniesie nam stabilność?
Wedle naszego mniemania Polska jest narodem ludzi przedsiębiorczych. Faktycznie – sektor małych i średnich firm generuje ok. 3/4 naszego PKB, a firmy prowadzi ok. 1,6 mln rodaków. Część z nich została do tego w pewien sposób zmuszona. Wiadomo – część pracodawców wysyła swoich pracowników na samozatrudnienie, by oszczędzić pieniądze, czas i zyskać elastyczność. Przedsiębiorcą może być więc przedstawiciel handlowy, grafik czy sprzątaczka. Tchnie to fikcją, ale przy tak wysokich kosztach pracy, jakie mamy w Polsce jest niestety normą. Nie jest jednak wykluczone, że taki własny etat może być niezłą lekcją przedsiębiorczości i takie osoby porzucą współpracę z dotychczasowym „pracodawcą”, rozwiną skrzydła we współpracy z innymi firmami. To druga strona medalu zwanego „optymalizacją procesów HR”. Wracając jednak do lekcji biznesu – polscy przedsiębiorcy mają wyjątkowo mocno pod górkę.
Prowadząc firmę samodzielnie traci dziennie na biurokrację – wypełnianie różnego rodzaju dokumentów: rachunków, faktur, deklaracji czy zestawień – od 2 do 4 godzin. Dziennie! To jest marnowanie całego dnia w tygodniu. Gdyby więc przyjąć, że – wzorem pracownika etatowego – przepracowuje 40 godzin tygodniowo, to musi zrobić to w ciągu czterech a nie pięciu dni. Albo pracować również w weekend. Pracuje wtedy, kiedy tylko może. Ten czas zmarnowany na papierologię jest u nas najdłuższy w całej Unii. Co ciekawe – panie prowadzące swoje interesy poświęcają na biurokrację więcej czasu, niż mężczyźni. Są bardziej dokładne, wolą sprawdzić coś dwa razy, niż popełnić błąd. Po drugie – częściej same zajmują się takimi sprawami, mężczyźni wolą wynająć kogoś od pomocy. I jest to pierwszy warunek wyboru – nawet nie tyle rodzaju biznesu – ale ścieżki kariery. Robiąc to samodzielnie musisz przygotować się na czytanie niezrozumiałych przepisów, kontrole urzędów, bieganie od Annasza do Kajfasza i tracenie cennego czasu na sprawy urzędowe.
Czy biznes powinien być przede wszystkim dochodowy, czy wynikać z pasji? Najlepiej oczywiście połączyć te dwie sprawy. Robienie rzeczy, które się lubi, a które nie przynoszą pieniędzy to nie praca, tylko hobby. Z drugiej strony działanie nastawione jedynie na zarabianie, bez jakiejkolwiek satysfakcji jest wypieraniem się z pozytywnych emocji. Wręcz szkodzeniem sobie.
Sprawą absolutnie kluczową jest dla przyszłego przedsiębiorcy określenie tego, czy nadaje się na samozatrudnienie. Czy mając przed sobą trudne zadanie i żadnego nadzorcy, zacznie je robić, skończy w zakładanym czasie i zrobi je dobrze. Ba – jeśli zrobi jedno to nie spoczywa na laurach, tylko zabiera się za kolejne zadania. Jak taką żyłkę w sobie odkryć? To pochodna odpowiedzialności, uczciwości, kreatywności, determinacji i pewnego etosu pracy. Wbrew pozorom pracoholicy nie będą sobie dobrze radzić we własnym biznesie. To schorzenie nie ma bowiem wiele wspólnego z produktywnością. Również osoby, które wcześniej długo pracowały w korporacjach mogą sobie nie poradzić z taką, kompletnie inną formą odpowiedzialności. W niej nie ma miejsca na bezproduktywne spotkania ze wspólnym biciem piany, opowieści dziwnej treści, spychologię i firmowe lanczyki.
Ważna jest naturalna, niewymuszona pewność siebie, nie mylona z pyszałkowatością. Inni ludzie chętnie robią interesy z człowiekiem, po którym widać o co mu chodzi. Widać to zresztą po różnicy w sposobie współpracy właścicielskich firm prywatnych i koncernów o rozproszonej strukturze własności i odpowiedzialności. Większości firm lepiej pracuje się z klientem, który osobiście odpowiada za własną firmę, a także pracowników czy rodzinę. Decyzje są konkretne i zapadają szybko. Korporacje mielą, onieśmielone siłą swojej bezwładności.
Kolejną ważną cechą jest determinacja. Adam Ringer, prowadzący dziś sieć kawiarni Green Coffee Nero przez kilka lat nie zarabiał. Co prawda miał bufor finansowy, ale przede wszystkim wiarę w przedsięwzięcie i siłę do pracy. Dziś sieć działa prężnie i ładnie się rozwija.
Jak rozpoznać w sobie żyłkę przedsiębiorcy? Zapytajmy tych, którzy dobrze nas znają i bez ogródek powiedzą nam co o tym myślą. Niech powiedzą, czy według nich poradzimy sobie nie tyle merytorycznie, co osobowościowo. Z drugiej strony powinniśmy sami siebie znać na tyle, by zrozumieć co nas napędza i motywuje. Jeśli nie wiesz co to jest prokastrynacja – raczej dasz sobie radę.
Do cech osobowości trzeba jeszcze dodać ocenę stanu fizycznego własnego organizmu. W większości przypadków aktywne zarządzanie własną firmą wiąże się z ciężką pracą. Będzie nam ciężej działać na wysokich obrotach wbrew własnemu ciału. Warto więc o nie zadbać, jak również zdawać sobie sprawę z ograniczeń narzucanych przez wiek bądź choroby. Broń Boże nie mam na myśli porzucania myśli o własnym biznesie – wystarczy zaplanować go nieco inaczej.
Równie ważne będzie wsparcie rodziny i przyjaciół. Pomyśl czy je dostaniesz i czy masz do kogo zwrócić się o radę czy drobną przysługę.
Najfajniejsze biznesy powstały z połączenia hobby, pasji, zainteresowań z cechami przedsiębiorcy. I nie mówimy tu tylko np. o tym jak kilku kumpli postanowiło robić burgery, bo są smaczne i stały się modne. Przyjemność z pracy może mieć też księgowy czy księgowa, na ogół przedstawiani jako ludzie zajmujący się najnudniejszą pracą na świecie. Spójrzmy na to inaczej – olbrzymiej pasji wymaga siedzenie nad tabelkami, zapoznawanie się z przepisami, pilnowanie swoich klientów i siebie. To przecież ciężka praca, a ci ludzie wykonują ją bez cierpiętniczego wyrazu twarzy.
Do tych cech musi jeszcze dojść pewna wizja. Wizja siebie za jakiś czas, swojej pracy, statusu materialnego. Jeśli zadowala cię praca z dnia na dzień, miesiąca na miesiąc i nie wyobrażasz sobie, co mógłbyś robić samodzielnie – raczej odpuść przygodę z własnym biznesem.
Każda decyzja o prowadzeniu własnej firmy wiąże się z ryzykiem, i to sporym. Jest to jedna z największych przeszkód dla większości osób, które chciałyby mieć własną działalność. Tej obawie można przeciwstawić pewien argument materialny – owszem, ale kto ryzykuje, ten w kozie nie siedzi. W obecnej pracy na posadzie zarabiasz pieniądze nie dla siebie, lecz dla firmy. Ona tylko oddaje ci część tego, co przyniesiesz. Gdyby było inaczej, twoje stanowisko pracy zostałoby zlikwidowane. Na własnym wszystko, co wypracujesz, jest twoje (minus podatki).
Podczas wyboru biznesu dla siebie musimy też określić realnie swoje możliwości finansowe. Własna firma sama się nie sfinansuje, nawet w przypadku najtańszych biznesów trzeba coś zainwestować. Czas poświęcony na rozwój firmy jest inwestycją – również finansową. Na samym początku raczej nie zarabiamy. Nawet sama rejestracja firmy wymaga pieniędzy (opłaty urzędowe, skarbowe, druki), do tego dochodzą podstawowe sprzęty, obsługa księgowa. Otwarcie biznesu za dokładnie tyle pieniędzy to jak kupienie samochodu za wszystkie oszczędności. Okazuje się, że nie ma już pieniędzy na rejestrację, zatankowanie, myjnię i płyn do wycieraczek. Obecnie wiele firm korzysta ze wsparcia różnych instytucji, można i trzeba postarać się więc o fundusze unijne, preferencyjne pożyczki, środki z urzędów pracy czy rządowe granty. W wielu przypadkach takie pieniądze rozwiązują wiele problemów. Dlatego nasz model biznesowy musi jasno określać koszty inwestycji początkowej, a także wszelkie koszty operacyjne i bieżące.
Kluczową sprawą jest sporządzenie dobrego biznesplanu. Nie jest to przesadnie skomplikowane i większość osób powinna sobie z tym poradzić. Czasem warto skorzystać z usług doradców, bo możemy czegoś nie doszacować. Lepiej wydać kilkaset złotych na profesjonalną poradę i analizę, niż stracić tysiące, bo nie wzięło się pod uwagę jakiegoś kosztu.
W polskich warunkach okres zwrotu z kapitału dla małych firm zazwyczaj powinien być nie dłuższy niż 3 lata, choć oczywiście ocena czy okres zwrotu z inwestycji jest satysfakcjonujący należy indywidualnie do każdego przedsiębiorcy. Licząc zyski z własnej działalności musisz uwzględnić „koszty utraconych korzyści”. Twoje zainwestowane w firmę pieniądze mógłbyś przecież wpłacić do banku i otrzymywać bez ryzyka utraty kapitału odsetki bankowe. Aby z finansowego punktu widzenia działalność była opłacalna, Twoje zyski powinny być wystarczająco wyższe od zysków finansowych „z pewnych źródeł” (np. obligacji skarbowych czy odsetek bankowych).
Znaczna grupa przedsiębiorców – a znam wielu – w swój biznes weszła bardzo naturalnie, bez podejmowania skomplikowanych analiz opłacalności i branż. Lubili to, co robili i wychodziło im to dobrze. Powinieneś zacząć podobnie. Podczas wyboru właściwego dla siebie systemu franczyzowego trzeba kierować się rozumem, ale również – szczególnie na początku drogi – emocjami. Albo uznajemy coś za fajne, ciekawe, coś co nam się podoba, pozwoli rozwinąć, albo odrzucamy. Franczyza przypomina nieco małżeństwo. Lepiej jest, kiedy jest w nim miłość, zrozumienie, wspólne pasje, niż tylko chłodna analiza, nieprawdaż?
Decyzję o rozpoczęciu działalności gospodarczej musimy podjąć rozważnie i samodzielnie, tak samo jest z wyborem oferty franczyzowej. Poważny partner zrozumie, że musisz się zastanowić, policzyć skutki i efekty, zaplanować życie na nowo, poradzić rodziny.
Niebywale ważne są podstawy marketingu. Musisz odpowiedzieć sobie na pytanie dlaczego chcesz to robić, jaką masz wizję firmy i jaki cel ci przyświeca. Ile chcesz zarabiać i czy jest to realne. Czy z tą działalnością, w tym miejscu osiągniesz zakładane rezultaty. Jak szybko chcesz zarabiać? Większość przedsiębiorców jest nastawiona na szybki zysk, ale stabilność uzyskują ci, którzy wolą jeść małą łyżeczką.
Jasne jest, że zgodną z własnym doświadczeniem, wiedzą i pasją. Te elementy można zresztą podzielić między osoby, które zdecydują się z nami współpracować. Co ciekawe – jeśli zdecydujemy się na wybór któregoś z partnerów franczyzowych, rolę doświadczonego wspólnika będzie pełnił właśnie dawca licencji. W wielu przypadkach franczyzodawcy nie wymagają od franczyzobiorcy doświadczenia w danej branży. Z jednej strony są w stanie nauczyć go wielu rzeczy, które sami umieją i do których doszli ciężką pracą. Kolejne rzeczy po prostu zdejmują mu z głowy, doradzając wybór optymalnego rozwiązania lub je narzucając. Załóżmy, że ktoś chce otworzyć pizzerię i zaczyna się zastanawiać nad tym czy kupić piec elektryczny, gazowy czy opalany drewnem? Ile komór? Taśmowy? Tydzień pracy na zorientowanie się we wszystkich opcjach. Franczyzodawca po prostu dostarcza piec. W wielu przypadkach dawca licencji woli osobę bez doświadczenia, ponieważ nie ma ona swoich zakorzenionych przyzwyczajeń i chętnie przyjmie sprawdzone koncepcje i wymagania. Nie będzie kręcić nosem, że to można przecież inaczej, że wcale nie trzeba trzymać wysokiej jakości, że z klientem trzeba krótko. Są jednak branże, w których doświadczenie i wiedza jest niezbędne – jak chociażby wspomniane wcześniej zawody księgowe czy finansowe.
Kolejnym pytaniem, na jakie musimy sobie odpowiedzieć brzmi: dlaczego klienci mają wybierać moją firmę? To świetnie, że na przykład kochasz zwierzęta i chcesz otworzyć sklep z artykułami dla domowych pupili. Znasz się na tym, masz pasję, a branża jest dochodowa. Ale może w danej miejscowości jest już jeden, znany i dobry sklep z takim asortymentem? A może w okolicy nie ma tradycji trzymania kotów w domu, a psy mieszkają w zagrodach? Wczuj się w rolę klienta i pomyśl czemu miałby kupować towary lub usługi właśnie od ciebie.
Takie dylematy najlepiej załatwić starą dobrą analizą SWOT, czyli prostą tabelką. Podzielona na czworo kartka czy tablica w zupełności wystarczy. SWOT to skrót od słów Strengths, Weaknesses, Opportunities i Threats. Czyli na nasze wypisujemy mocne strony przedsięwzięcia, słabe, szanse oraz zagrożenia. Jeśli szans i silnych stron będzie niewiele, a na słabe strony i zagrożenia zabraknie linijek, odpowiedź mamy gotową. W zasadzie analizę tego typu można przeprowadzać na każdym etapie planowania własnego biznesu dla swoich specyficznych warunków. Czy warto w moim przypadku otworzyć własny biznes? Zrób analizę. W jakiej branży zadziałać? Przeanalizuj. Czy ta franczyza, czy inna? Dane do tabelki. Nie twierdzę, że zawsze trzeba kierować się chłodną analizą i cyferkami, warto w to wszystko tchnąć swojego ducha. Ale tabelki na ogół się nie mylą, chyba, że pchani nieuzasadnionym porywem serca poprzestawiamy dane. Franczyza to małżeństwo, a taki huraoptymistyczny zryw to romans, którego będziemy żałować.
Systemy franczyzowe w Europie czy Stanach Zjednoczonych prześcigają się w kategoryzacji dla kogo są przeznaczone i w czyich rękach mogą być umiejętnie wykorzystane. Kto będzie dla nich najlepszym kandydatem? Ludzie po 50 – tce, kobiety z dziećmi, małżeństwa nie mające dotychczas doświadczeń w biznesie, studenci, ludzie z branży, menadżerowie, a może wreszcie byli wojskowi, czy też byli pracownicy służb specjalnych?
Takich określeń brakuje jeszcze w Polsce, choć wydaje się, że sytuacja powolutku się zmienia. Rynek franczyzowy się rozwija, ale nie jest jeszcze na tyle dojrzały, by dokładnie określić profil idealnego biorcy franczyzy. Dawcy licencji na ogół ograniczają się do stwierdzenia, że szukają osób przedsiębiorczych, zaangażowanych i dysponujących odpowiednimi zasobami finansowymi. To tak jakbym do serwisu matrymonialnego dodał ogłoszenie „Szukam żony. Mądrej, pięknej i bogatej”. Nie wystarczy. Podobnie z franczyzą. Stosowanie takich zasad, jak na Zachodzie pozwoliłoby firmie celniej trafić w serca i umysły swojej grupy docelowej. Zaś potencjalnym franczyzobiorcom pozwoliło uniknąć błądzenia po omacku wśród setek ofert.
Konrad Bagiński
Dołącz do newslettera
Ważne linki
Na skróty
Katalog franczyz
Kwoty inwestycji