Fotodepilacja – przemijająca moda?

Data dodania: 4 listopada 2012
Kategoria:

Po okresie boomu na salony fotodepilacji ich ilczba zaczęła zdecydowanie spadać. Jaka jest przyczyna porażek dziesiątek franczyzobiorców i czy tego typu koncepty mają jeszcze szanse obronić się na rynku?

Boom na fotodepilację rozpoczął się w naszym kraju od wejścia na rynek pod koniec 2009 roku hiszpańskiej sieci No+Vello. W niespełna dwa lata rozwinęła się ona do ok. 100 punktów. Jednak już w ciągu trzeciego roku działalności blisko 40 zniknęło z rynku. Bez zamknięć nie obyło się także w przypadku innych graczy, m.in. Yasumi epil czy BeautifulSkin.

Warto bowiem przypomnieć, że sukces Hiszpanów zachęcił kolejne firmy z branży kosmetycznej do rozwijania tego typu sieci. W ostatnich latach byliśmy świadkami prawdziwego wysypu nowych konceptów. Oprócz wyżej wspomnianych są to m.in. Expelos, Be Silky, Adolesence, DepilConcept, Epillo, Depil Style i jeszcze kilka mniej bądź bardziej rozpoznawalnych marek. Większości z tych sieci udało się pozyskać franczyzobiorców. Prawdziwą sztuką okazało się jednak ich utrzymanie, czyli zapewnienie im takiego know-how, które pozwoliłoby prowadzić zyskowne biznesy w dobie kryzysu i rosnącej w zastraszającym tempie konkurencji. Niestety trudna sytuacja na rynku szybko i brutalnie obnażyła słabości tych konceptów. Jakie to słabości?

Klątwa Groupona

Franczyza wymienionych powyżej sieci opiera się na dość wąskim zakresie usług. W niektórych przypadkach są to wyłącznie zabiegi przy użyciu urządzenia IPL (fotodepilacja, fotoodmładzanie, zamykanie naczynek, usuwanie przebarwień, leczenie trądziku), w innych oferta jest nieco bogatsza, poszerzona np. o fale radiowe, mezoterapię bezigłową czy oksybrazję. Jednak przy obecnym stanie rozwoju rynku kosmetologicznego to niewiele. Wszak niesieciowym gabinetom nikt nie zabrania kupić IPL czy też wielu innych specjalistycznych urządzeń. Zresztą boom na fotodepilację w latach 2010-2011 spowodował, że usługa stała się rzeczywiście powszechnie dostępna, nie tylko w gabinetach franczyzowych.

Wywołało to nadpodaż tej usługi. A to z kolei doprowadziło do obniżki cen i psucia rynku. Cena 99 zł za każda partię ciała, z którą weszło No+Vello i która to cena 3 lata temu była prawdziwą rewolucją, dziś już nie jest tak atrakcyjna. Na portalach zakupów grupowych kupon na zabieg można kupić nawet za 25-30 zł. Sieć DepilConcept za swoją standardową cenę przyjęła kwotę 65 zł za każdą partię ciała. A klienci, którzy jeszcze nie korzystali z jej usług, poprzez stronę internetową mogą pobrać zaproszenie na darmowy pierwszy zabieg. W Yasumi epil z kolei trwa aktualnie promocja, w ramach której za pierwszy zabieg na nowym obszarze ciała klienci zapłacą tylko 49 zł.

Niskie ceny zabiegów plus konieczność podzielenia się zainteresowanymi klientami z coraz większą liczbą gabinetów skutkują tym, że z fotodepilacji naprawdę ciężko jest utrzymać salon. Z innymi usługami właściwie jest niewiele lepiej, gdyż zakupy grupowe mocno zatrzęsły całym rynkiem kosmetycznym. Kolejnym problemem jest też na pewno spadek zaufania klientów do zabiegu fotodepilacji. Masowo sprzedawany na portalach zakupów grupowych po zaniżonych cenach nie zawsze był wykonywany prawidłowo i szybko zaczął być kojarzony jako zabieg mało skuteczny.

Marketing kuleje

Problem zakupów grupowych pojawił się m.in. dlatego, że salonom brakuje sposobów na skuteczne dotarcie do klientów. Punktom sieciowym miało być łatwiej dzięki ogólnopolskiemu marketingowi. Jednak o dużej skali działania możemy mówić tylko w przypadku dwóch sieci: No+Vello, które ma ponad 60 salonów oraz Yasumi epil – ok. 40 salonów. Potem długo, długo nic i na trzecim miejscu pojawia się BeautifulSkin w liczbą ok. 10 placówek. W przypadku pozostałych sieci placówki franczyzowe możemy liczyć na palcach jednej ręki.

Nic więc dziwnego, że trudno w tej sytuacji oczekiwać spektakularnych i skutecznych akcji marketingowych. Franczyzobiorcy mogą liczyć przede wszystkim na wspólną stronę internetową, plakaty, ulotki... Nic odkrywczego, nic, co pomogłoby wygrać batalię o klienta z lokalną konkurencją. Dlatego niewątpliwie przed wyborem konceptu, w który zainwestujemy, warto dokładnie przepytać potencjalnych franczyzodawców, jakie narzędzia marketingowe oferują.

Inwestować czy nie?

Udało nam się anonimowo porozmawiać z kilkoma franczyzobiorcami, którzy zainwestowali w koncepty bazujące na fotodepilacji. Zdania co do tego, czy warto inwestować w branżę kosmetyczną, są podzielone. Nie brakuje takich, którzy stracili na inwestycji znaczące kwoty, nierzadko przekraczające 200 tys. zł i nie widzą możliwości uratowania swojego biznesu. Ale są też tacy, dla których jest to perspektywiczny rynek.

- Kryzys jest odczuwalny. Myślę, że jedynym ratunkiem dla salonów, jest poszerzanie oferty. Gdy otwierałam salon rok temu fotodepilacja stanowiła ok. 50-60 proc. obrotów, dziś jest to ok. 25-30 proc. Sądzę, że franczyzodawcy powinni oferować bardziej kompleksowe koncepty. Już na starcie należy przyjąć założenie, że musi to być bogata oferta zabiegów kosmetycznych i estetycznych. Oczywiście podniesie to kwotę inwestycji i zmniejszy liczbę potencjalnych franczyzobiorców, ale da im realne szanse przetrwania na rynku – mówi właścicielka jednego z warszawskich salonów działających na zasadzie franczyzy.

Rzeczywiście widać, że podobny pomysł na zapewnienie rentowności salonom ma wielu franczyzodawców. I tak By Silky oprócz zabiegów z wykorzystaniem IPL proponuje mezoterapię, oksybrazję, wyszczuplanie ultradźwiękami czy zabiegi z nanoplatyną. Z kolei część salonów No+Vello w ciągu ostatnich miesięcy rozbudowała ofertę o usługę wybielania zębów. BeautifulSkin w ramach obowiązkowego pakietu startowego, oprócz IPL, zapewnia fale radiowe i mezoterapię bezigłową. Chętni mogą dokupić szereg innych urządzeń i technologii, jak np. lipokawitacja czy mikrodermabrazja. Expelos, który również startował z zabiegami fotodepilacji i fotoodmładzania, dziś w swoim warszawskim salonie ma tak szeroką ofertę, że chyba łatwiej wyliczyć, czego nie ma niż to, co tam jest. Marka Shintai, która również oferuję franczyzę opartą na fotodepilacji, sama posiada spa o bardzo szerokiej i zróżnicowanej ofercie.

Osobom marzącym o własnym biznesie w branży kosmetycznej pozostaje więc wyciągnąć wnioski z działań samych franczyzodawców, które idą w kierunku dywersyfikowania oferty. Szkoda tylko, że, kierując się modą, franczyzobiorcom oferują okrojone pakiety. Szersza oferta w przypadku większości konceptów ma charakter fakultatywny. A więc jej wprowadzenie zależy od decyzji franczyzobiorców, którzy często nie mają doświadczenia w branży i powinni od franczyzodawcy wymagać zaproponowania im kompleksowej, sprawdzonej oferty.

Patrycja Malinowska

Zobacz nasz katalog sieci franczyzowych i upewnij się która franczyza będzie dla Ciebie najlepsza.

Dołącz do newslettera

Copyright © ARSS. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Opieka nad stroną: Antygen.pl  Skład magazynu Franczyza & Biznes: Aera Design