Agustin Egurrola jest sprzedawcą marzeń

Data dodania: 19 listopada 2018
Kategoria:
Foto: Agustin Egurolla

Ma wszystko – pasję, talent i determinację. Mówi o sobie, że jest biznesowym samurajem. Ale to chyba z przekory, bo od ponad dwudziestu pięciu lat prowadzi świetnie prosperujący biznes, nie zatracając przy tym swej artystycznej wrażliwości. O tym jak taniec może stać się sposobem na życie opowiada nam Agustin Egurrola, właściciel największej w Polsce szkoły tańca Egurrola Dance Studio.

Po co ludzie w ogóle tańczą?

Motywacji ku temu jest bardzo wiele. Dla niektórych będzie to chęć pokazania swojej oryginalności, dla innych udział w turniejach lub telewizyjnych show. Ale to ich właśnie zachęca do ciężkiej pracy – cel, z którym do nas przychodzą, a który my pomagamy im realizować.

Czytając informacje o Panu można śmiało powiedzieć, że „sukces goni sukces”, a wyzwanie kolejne wyzwanie. Czy apetyt rośnie w miarę jedzenia?

Jak coś ci smakuje, to chcesz więcej i więcej. Jak znajdujesz fajny koncept, który jest unikatowy na skalę światową, to wtedy chcesz go rozwijać. Jeśli do tego ma się wiedzę i doświadczenie, to szkoda by było ten potencjał zaprzepaścić. Dlatego staram się realizować nie tylko moje marzenia, ale też cele biznesowe, dzięki którym rozwijam się nie tylko jako choreograf, ale właśnie jako człowiek, który umie wykorzystać swój potencjał.

Jak to się stało, że w kraju, gdzie taniec nie był najpopularniejszą dziedziną sportu, postawił Pan właśnie na taki kierunek?

Jestem przykładem na to, że podróże kształcą. Jeżdżąc po tego typu szkołach w Europie byłem zafascynowany ich poziomem, ofertą, a także nauczycielami. Te szkoły były pełne młodych ludzi, którzy mieli pasję, którzy chcieli w życiu coś osiągnąć. I wtedy uświadomiłem sobie, że nie ma jeszcze w Polsce takiej szkoły tańca z prawdziwego zdarzenia. Postawiłem sobie za cel stworzenie takiego miejsca.

Czy znane nazwisko w nazwie szkoły pomaga?

Często się śmieję, że jak nazywasz biznes swoim nazwiskiem, to stajesz się w tym momencie samurajem. Jeżeli cokolwiek się stanie, to ty poniesiesz tego największe konsekwencje. Udało mi się stworzyć pierwszą taneczną markę, która funkcjonuje w świadomości ludzi. Marka jest ogromnie ważna, ale i zobowiązująca, bo za nią musi iść jakość. Dlatego cały czas pracujemy, żeby jakość tej marki była jak najlepsza.

Nie bał się Pan tego zobowiązania?

Teraz jest już za późno na takie rozmyślania. Ale myślę, że dziś bym się trzy razy nad tym zastanowił.

Jakie były początki?

Jak to często bywa, na początku nie było łatwo. Pierwszą najważniejszą kwestią było znalezienie dobrej lokalizacji, którą można by przystosować pod taki rodzaj biznesu. Potrzebni byli dobrzy nauczyciele, a przede wszystkim potrzebne było to coś, co przekona ludzi, żeby w naszej szkole się kształcili na przyszłych tancerzy. Włożyłem ogrom pracy, ale i serca w to, by szkoła Egurrola Dance Studio była miejscem z duszą. Gdzie będzie można realizować swój artystyczny niepokój, gdzie najważniejsza będzie pasja. Ciężko nad tym pracowałem i nadal pracuję, ale warto.

Co było tym czynnikiem wyróżniającym was na rynku?

Otwierając szkołę wiedziałem, że to musi być miejsce, które będzie spełniać marzenia. Chcieliśmy zainspirować ludzi do tego, by zaczęli marzyć. Pokazaliśmy im, że można być tancerzem w Polsce i występować z gwiazdami na koncertach czy brać udział w produkcjach telewizyjnych. Że można mieć fantastyczną pasję, która daje dużo radości, ale też można się z tego utrzymać. Potrzebny jest pomysł na siebie, a wtedy przyjdzie sukces.

Zaczął Pan tańczyć w wieku 19 lat – dość późno, jeśli mierzymy miarą dzisiejszego świata, gdzie propaguje się ideę, że aby odnieść sukces trzeba zacząć ćwiczyć już w wieku np. 3 lat. A jednak Panu się udało. Talent, wytrwałość czy ciężka praca?

Myślę, że na taniec zawsze jest czas. Jest tyle odmian i stylów tańca, że każdy w każdym wieku może znaleźć coś dla siebie. Po tylu latach mam jedno najważniejsze spostrzeżenie, że talent to nie wszystko. By uzyskać poziom mistrzowski, potrzebna jest ciężka praca, wytrwałość w dążeniu do wyznaczonego celu, ale także wsparcie ludzi, którzy na każdym etapie będą cię wspierać i motywować do działania. Ja wiedziałem czego chcę i dzięki ogromnemu wysiłkowi udało mi się zrealizować swoje marzenia.

Sukces nigdy nie bierze się z przypadku. Pan mówił, że miał marzenie stworzenia własnej szkoły tańca. I spełniło się. Jak wyglądała droga do jego realizacji?

Zaczęło się od tego, że będąc na pierwszym roku studiów dowiedziałem się o castingu do klubu tańca towarzyskiego. Poszedłem więc na ten casting i zobaczyłem pary tańczące tango. Ich taniec zrobił na mnie tak ogromne wrażenie, że wtedy poczułem, że taniec to jest coś, co ja w życiu chcę robić. Mając świadomość, że zaczynam dosyć późno włożyłem ogrom pracy, dzięki czemu zdobyłem 12 tytułów mistrza Polski w amatorach i zawodowcach. Naturalnym krokiem był wyjazd do Londynu do szkoły tańca, by doskonalić warsztat tańcząc na największych turniejach na świecie. Na swoim przykładzie pokazałem, że można osiągnąć sukces. W tym czasie zacząłem też uczyć ludzi tańczyć w Ośrodku Kultury Ochoty. Na moje pierwsze zajęcia przyszło pięć osób. Początki nie były łatwe. Ale w tym co robiłem było dużo pasji i szczerości oraz zaangażowanie, co sprawiło, że na tych zajęciach zaczęło się pojawiać coraz więcej ludzi. Gdy liczba zainteresowanych przekroczyła 300 osób to już wiedziałem, że ludzie chcą się uczyć tańczyć. Wtedy też postanowiłem otworzyć swoją pierwszą szkołę tańca w Warszawie. Chciałem stworzyć profesjonalne miejsce z wieloma salami w jednym miejscu. Nie musiałem długo czekać, szkoła zapełniła się ludźmi i szybko zabrakło miejsca. Świadomość, że to co robię jest przede wszystkim wiarygodne i ma sens, zapoczątkowała powstanie kolejnych szkół Egurrola Dance Studio. Sukces tych placówek pokazał mi, że w Polsce jest miejsce i zapotrzebowanie na stworzenie miejsc z dobrą energią, a do tego profesjonalną kadrą.

Jak pozyskiwaliście chętnych do nauki tańca?

Na początku oczywiście byli to ludzie z polecenia, którzy od swoich znajomych słyszeli, że Egurrola Dance Studio to fajne miejsce do nauki tańca. Posiłkowaliśmy się również plakatami w szkołach czy ulotkami, czyli standardowymi sposobami dotarcia do klienta. Ludzie nam ufali. Byliśmy widoczni w różnych produkcjach, również telewizyjnych. Ale, co warto podkreślić, osoby, które przychodzą do Egurrola Dance Studio to ludzie z pasją, którą zarażają innych. To powoduje, że nie narzekamy na brak chętnych.

Już wtedy był Pan uznanym choreografem i tancerzem. Mógł Pan „odcinać kupony od sukcesu”. A jednak podjął kolejne wyzwanie. Był to szalony pomysł czy jednak sprawnie przemyślana strategia?

Ja jestem człowiekiem, który uwielbia tworzyć. Oczywiście mogłem poprzestać na tym, w czym jestem naprawdę dobry. Ale chciałem się rozwijać nie tylko zawodowo, ale również biznesowo. W tamtym czasie były oczywiście różne domy kultury, w których można było tańczyć. Ale ja chciałem stworzyć coś, co będzie na wyższym poziomie. To było ogromne ryzyko. Byłem jednak przekonany, że jeśli człowiek w coś mocno wierzy, to musi się udać.

Co było główną motywacją?

To było przede wszystkim moje marzenie. Chciałem stworzyć w Polsce unikatowe miejsce dla ludzi takich jak ja – z pasją, ale też determinacją w osiąganiu celów.

25 lat działalności Egurrola Dance Studio za wami. Jak w tym czasie zmieniło się podejście do tańca?

Podejście zmieniło się diametralnie. Ludzie zobaczyli, że tańczyć może każdy. Mamy już szkoły, które warunkami i ofertą, a także poziomem, dorównują szkołom w Europie. Oczywiście trzeba nad tym cały czas pracować, bo to jest biznes, który ciągle się zmienia. Dlatego nieodłącznym elementem są szkolenia.

Czy Pan jeszcze to robi, czy już ma ludzi od tego?

Mam oczywiście ludzi, którzy się tym zajmują. Ale rola lidera jest taka, że musi widzieć dużo więcej niż inni. Staram się więc cały czas patrzeć do przodu i nadążać za tymi nowościami. Zapraszam też dużo zagranicznych choreografów, cały czas obserwuję, co się dzieje w tym temacie. Prowadzenie takiej szkoły to jest nieustanna nauka i doskonalenie. Tutaj nie ma mowy o pozostaniu w miejscu w myśl zasady, że kto się nie rozwija, ten ginie. Wszystkie aspekty biznesowe również muszą być doskonalone.

Czy prowadzenie własnej szkoły tańca to trudny biznes?

Jest to bardzo trudny i konkurencyjny biznes, co jest związane z tym, że bariera wejścia jest nieduża. By otworzyć szkołę tańca wystarczy tylko sala i dobry sprzęt oraz nauczyciel, ale by utrzymać klientów przez dłuższy czas trzeba mieć szeroką ofertę. Trzeba mieć świadomość, że nie możemy poprzestać tylko na prowadzeniu zajęć. Ważne są różne aktywności, które kreują się wokół tańca, takie jak imprezy, eventy, turnieje czy wyjazdy. To daje gwarancję na stały dopływ klientów. Żywot nowego klienta w szkole to są maksymalnie 3 miesiące, więc jeśli skupimy się tylko na podstawowej ofercie zajęć, długo nie przetrwamy. Dlatego klienta trzeba umiejętnie prowadzić, wskazywać mu cele, motywować go do pracy. Wszystkie szkoły tańca ze sobą konkurują. To jest ogromna praca, by wyróżnić się swoją ofertą na rynku i przyciągnąć klientów. Bardzo trudny biznes do poprowadzenia, owszem daje dużo satysfakcji, ale w dłuższej perspektywie nie ma miejsca na amatorów.

A opłacalny?

O potencjale przychodowym szkoły świadczy liczba dostępnych sal. W ten sposób jesteśmy w stanie oszacować, ilu można przyjąć klientów. Bo trzeba pamiętać, że zajęcia w szkołach zaczynają się dopiero popołudniami. Największym problemem szkół tańca jest zapełnienie grafiku w godzinach porannych. I myślę, że ten wygra wyścig, kto znajdzie pomysł jak „ściągnąć” ludzi przed południem. Oczywiście prowadzenie szkoły tańca może być opłacalne. Marża i rentowność zależą tylko od ludzi, którzy ją prowadzą. Trzeba umiejętnie zarządzać szkołą, dbać o koszty.

W jaki sposób próbowaliście wygrać ten wyścig?

Były różne pomysły, jak przyciągnąć klientów do szkoły w godzinach przedpołudniowych. Między innymi zajęcia dla seniorów, ale Polska to nie Japonia czy Niemcy, gdzie szkoły „stoją” na emerytach. Kolejna próba to było stworzenie Baby ‘s Academy, ale wciąż jeszcze poszukujemy nowych rozwiązań.

W Polsce pod szyldem Egurrola Dance Studio działa 12 szkół własnych. Macie sprawdzone know-how, wypracowane modele współpracy i zarządzania. Nie myślał Pan, by rozwinąć sieć poprzez franczyzę?

Myślę, że do franczyzy trzeba dojrzeć. W moim biznesie najważniejsze jest utrzymanie wysokiego poziomu i dobrej jakości usług. Muszę więc mieć pewność, że szkoła, która zostanie otwarta pod szyldem Egurrola Dance Studio, będzie synonimem tejże jakości. Cały czas pracujemy nad udoskonaleniem naszego know-how oraz procesów zarządzania. Trudno jest przekazać prawa do marki, nie umiejąc wyegzekwować poziomu. Dlatego póki co skupiam się na otwieraniu szkół własnych, bo wiem, że mam w 100% pełną kontrolę nad jakością tych usług.

Jak dbać o ten poziom na odległość?

To jest właśnie największe wyzwanie dla nas, bo to jest biznes oparty na ludziach, na ich poziomie i predyspozycjach, czyli takich miękkich kompetencjach, które są najważniejsze. Dlatego staramy się rekrutować ludzi, którzy są w danym miejscu i dajemy im możliwość rozwoju poprzez bardzo intensywne szkolenia. Robimy najlepsze kursy instruktorskie w Polsce, gdzie również rekrutujemy sobie nauczycieli do naszych szkół. Wiemy, że od doboru tych nauczycieli będzie zależeć przyszłość danej szkoły. Każde kolejne otwarcie uczy nas czegoś nowego. To jest pewnego rodzaju proces, w którym widzimy, jak szkoła dojrzewa. Mamy również dział metodyczny, w którym skupiamy najlepszych metodyków. To oni wizytują szkoły, oceniają i wskazują kierunki zmian. To powoduje, że nasi nauczyciele są cały czas stymulowani do rozwoju.

Czy udział w różnych programach telewizyjnych w charakterze jurora pomógł Panu spopularyzować własny biznes?

Każde moje pojawienie się w telewizji uwiarygadnia markę, tym bardziej, jeśli pojawiam się w kontekście tańca. Nie da się przecenić roli telewizji, która rządzi naszą ogólną świadomością i myślę, że marka Egurrola Dance Studio jest bardziej znana właśnie dzięki mojemu udziałowi w tych programach.

Mam wrażenie, że po sukcesie programu „You Can Dance” nastąpił „wysyp” szkół tańca. Wiele z nich nie przetrwało. Dlaczego?

Moda ma to do siebie, że powoduje ogromne zainteresowanie. Ale moda też faluje i w pewnym momencie się kończy. Trzeba być na to przygotowanym, mieć zbudowane fundamenty, by sobie poradzić w momencie, gdy spada popularność na daną usługę. Po wielkim boomie na taniec i szkoły tańca, w 2011 roku wprowadzono podatek Vat dla tychże szkół, co spowodowało, że rynek kompletnie się zmienił. Zostało mniej szkół tańca, ale za to lepszych. To tylko pokazuje, że pasja jest ważna, ale pasja w biznesie to nie wszystko. Musi iść za tym systematyczna praca i rozwój oraz twarde podejście do tego, czym jest szkoła tańca. Bo jakby nie patrzeć jest to przedsiębiorstwo, w którym trzeba umiejętnie zarządzać ludźmi.

Powiem szczerze, że był to jedyny format rozrywkowy, który oglądałam. Podobała mi się przede wszystkim idea popularyzacji tańca jako formy ruchu. Czy faktycznie po tym programie zauważył Pan zwiększone zainteresowanie nauką tańca?

Oczywiście programy telewizyjne traktujące o tańcu przyczyniły się do spopularyzowania tej formy ruchu. Taniec stał się bardzo popularny, ludzie szukali miejsc, gdzie mogą rozwijać swój talent.

Co jest wartością szkół Egurrola Dance Studio?

Przede wszystkim jakość naszych usług, ale również to, że dużo się dzieje wokół szkół. Młodzi ludzie mogą brać udział w turniejach, eventach, obozach tanecznych. Dzięki temu pokazujemy, że to jest miejsce, gdzie można realizować swój talent na różnych płaszczyznach. Ale szkoła tańca to przede wszystkim ludzie, którzy ją tworzą. Ja zawsze powtarzam, że nawet jeśli wybudujemy piękną szkołę tańca, która nie będzie miała dobrych nauczycieli, to szkoła ta nie przetrwa nawet jednego roku. Ja sprzedaję marzenia i myślę, że to jest najważniejszy cel, by coraz więcej dzieci zarazić pasją do tańca.

Jaka jest strategia rozwoju marki?

Na chwilę obecną chcemy się rozwijać w Polsce. Jest jeszcze bardzo dużo miejsc, które można zagospodarować. Ale nie chcemy robić tego za szybko, ponieważ musimy nadążać ze wszystkimi aspektami funkcjonowania. Mając szkoły tylko w Warszawie, nie zdawałem sobie sprawy jak trudne jest zarządzanie placówką na odległość. Dlatego wszelkie kwestie związane z zarządzaniem szkoły muszą być dopracowane i nad tym wciąż pracujemy. Chciałbym, aby Egurrola Dance Studio było w każdym większym mieście. Ten rok chcemy jednak poświęcić na dopracowanie funkcjonowania szkół, które już istnieją. Mamy kilka strategicznych celów, które chcemy wdrożyć. Nowe otwarcia planujemy dopiero w 2019 roku.

Wasze szkoły w większości mieszczą się w centrach handlowych. Jak słynny zakaz handlu wpłynął, czy też wpływa, na działalność szkół?

Póki co nie odczuliśmy żadnych skutków wprowadzonego zakazu handlu, głównie dlatego, że grafiki były ustalane dużo wcześniej. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak sytuacja będzie wyglądała w przyszłym roku, kiedy rodzice będą planować zajęcia. Głównie dlatego, że większość rodziców łączyło wyjazd na zajęcia ze zrobieniem zakupów w tym czasie, gdy dziecko przebywało na zajęciach.

Czy z perspektywy tych 25 lat istnienia uważa Pan, że to była dobra decyzja, by otworzyć szkołę?

Ten czas od otwarcia pierwszej szkoły minął bardzo szybko. Ja mam ciągle wrażenie, jakbym otwierał swoją pierwszą szkołę. Myślę, że to była bardzo dobra decyzja i nie zmieniłbym tego. Moim marzeniem było i jest stworzenie największej w Polsce sieci szkół tańca, której będzie nam zazdrościł cały świat. I prawda jest taka, że już nam zazdroszczą. Gdy zapraszam gości z zagranicy, są pod ogromnym wrażeniem tego, co udało nam się stworzyć i mówią, że nie widzieli jeszcze tak profesjonalnej sieci na świecie.

Czy sam Pan zarządza firmą?

Zarządzam sam, ale oczywiście mam grupę ambitnych i lojalnych managerów. Powoli dojrzewam do tego, aby znaleźć taką osobę, która pomoże mi w tym zarządzaniu operacyjnym. Wtedy ja będę mógł się skupić na rzeczach kluczowych, czyli na kreowaniu marki, na kierunkach rozwoju oraz strategii.

Biznes to ciężka praca. Warto było?

Czasem żałuję, że nie umiałem bardziej celebrować tych chwil. Dziś chcę trochę wolniej pędzić, by przeżywać i doświadczać. W życiu jak w biznesie, wszystko ma swoją cenę i w końcu za sukces przyjdzie nam zapłacić. Na szczęście zawsze jest czas na refleksję, by racjonalnie podejmować te decyzje, które mają wpływ na nasze życie.

Oprócz biznesu jest ta przyjemniejsza część artystyczna. Z czego lub kogo czerpie Pan inspiracje tworząc swoje choreografie?

Zazwyczaj mam gotowy pomysł, ale nie ukrywam, że największą inspiracją i motorem są tancerze, z którymi pracuję. Uważam, że dobra choreografia to ta tworzona razem z zespołem. Staram się znaleźć to, co najlepsze u poszczególnych tancerzy, byśmy mogli zbudować razem coś fajnego. To tancerze nadają charakter i siłę tej sztuce, którą mam w głowie.

Czy nazwisko Egurrola otwiera Panu wszystkie drzwi?

Staram się tego nie nadużywać, a poprzez moją ciężką pracę udowadniam, że to nazwisko jest synonimem jakości, spełniania marzeń i pasji. W Polsce jest wielu utalentowanych choreografów, dlatego o ważną choreografię trzeba stoczyć bój.

Mam wrażenie jednak, że większość ciekawych przedsięwzięć tanecznych w Polsce było z Pana udziałem.

Udało mi się wziąć udział w otwarciu mistrzostw świata piłki siatkowej i mistrzostw Europy w piłce nożnej, a także stworzyć choreografię do serialu „Bodo”, czy musicalu „#WszystkoGra”. Zawsze jednak staję do konkursu i walczę, żeby mój pomysł i idea zwyciężyły. To jest ogrom pracy.

Ostatnim Pana projektem była próba opowiedzenia historii tańcem i muzyką – jednym słowem został Pan reżyserem. Spektakl „Boxality”zebrał bardzo dobre recenzje. Czy to jest kolejne wyzwanie, czy marzenie, które będzie Pan teraz realizował?

Projekt „Boxality” był zrealizowany właśnie po to, by wzbogacić markę. Wszystkie moje działania artystyczne skupiają się wokół tańca, przez co też chcę wzmacniać markę Egurrola Dance Studio. Produkując spektakl wskazuję ludziom, którzy chodzą do Egurrola Dance Studio, jaki może być kolejny cel w ich rozwoju. Jednocześnie pokazuję, że Agustin Egurrola to także artysta i człowiek, który jest wrażliwy, że nie liczy się tylko biznes, ale sztuka wyrazu emocji poprzez taniec.

Będzie kontynuacja?

Na pewno będą kolejne przedsięwzięcia. Staramy się cały czas zaskakiwać, więc to dopiero początek tej drogi artystycznej. Mam marzenia, by w przyszłości stworzyć takie miejsce, gdzie kursanci Egurrola Dance Studio będą mogli realizować własne projekty.

Po jakim czasie jest Pan w stanie ocenić, czy tancerz ma talent, czy nie?

Mówiąc o talencie myślę, że jest dużo stereotypów w tym temacie. Oczywiście talent jest ważny, ale w odniesieniu sukcesu to jest jedna z mniejszych składowych. Jak wspomniałem, najważniejsza jest systematyczna, ciężka praca. W swoim życiu spotkałem tysiące utalentowanych tancerzy, ale niestety niewielu z nich zostało mistrzami. I odwrotnie - często widziałem zupełnie przeciętnych ludzi, którzy poprzez swoją determinację i zaangażowanie potrafili dużo osiągnąć.

Obserwując Pana karierę mam wrażenie, że bardzo świadomie budował Pan swoją obecną pozycję zostawiając konkurencję daleko w tyle. Ale czy były momenty trudne, kiedy miał Pan zwyczajnie dość?

Nie ma biznesów, w których nie byłoby problemów. Mnie również nie ominęły upadki czy porażki. Ale każde takie doświadczenie tylko mnie wzmacniało. Takie doświadczenia wiele uczą, ale też wzmacniają zespół. Stąd czerpie się mądrość i nabiera ostrożności.

Jest to bardzo konkurencyjny biznes, jak sobie Pan z tym radzi?

Nasza konkurencja jest bardzo kreatywna i rywalizowanie z niektórymi szkołami jest absolutnie pasjonujące. I cieszę się, że są, bo dzięki temu ja cały czas mam naturalną stymulację do rozwoju.To też zmobilizowało mnie do otwarcia tylu szkół. Konkurencja mnie mobilizuje i inspiruje do działania. Mogę śmiało powiedzieć, że dzięki konkurencji śmielej podejmuję ryzyko, bo jako lider muszę być ciągle do przodu, by nie przespać swojego czasu. To, że konkurencja nas naśladuje, tylko upewnia mnie, że jesteśmy celni w tym, co robimy. I może nie zawsze jesteśmy najlepsi, ale zawsze pierwsi.

Jest Pan już sprawnym biznesmenem?

Chciałbym nim być, ale wiem, że jeszcze dużo muszę się nauczyć. Jest wielu mistrzów, których ciągle naśladuję. Oczywiście to zarządzanie odciąga mnie od niektórych spraw, dlatego chciałabym w odpowiednim momencie przekazać firmę w zarządzanie innej osobie, by skupić się na kreowaniu marki.

Czy nie obawia się Pan, że ważniejsze stanie się, by biznes „się spinał”, niż by idea była propagowana?

To jest trudne pytanie. Ale wydaje mi się, że nie ma dobrego biznesu bez pasji, która jest paliwem napędzającym ten biznes. Dla mnie aspekt etyki w biznesie jest bardzo ważny. Tym bardziej, że my wychowujemy młodych ludzi, uczymy ich pracy w zespole. To swego rodzaju misja, bo my jesteśmy wzorem i kształtujemy tych ludzi. Dla mnie ważne jest, aby nasi wychowankowie byli nośnikiem pewnych wartości, jak fair play czy szacunek do ludzkiej pracy, które kreujemy w Egurrola Dance Studio. Podczas spotkań rodzice zapisujący dziecko do Egurrola Dance Studio myślą, że ja będę mówił tylko o tańcu. A ja przede wszystkim staram się im uświadomić, że to jest ogromna inwestycja w przyszłość tego dziecka, w jego rozwój. Że będzie przez to życie szedł pewniejszy siebie, wiedząc, że ma wyjątkową umiejętność, jaką jest taniec. Wyznaczając sobie cele, będzie dążyć do ich realizacji.

Czy z każdego jest Pan w stanie zrobić tancerza?

Myślę, że już wiele razy pokazaliśmy, że każdy może nauczyć się tańczyć i osiągnąć cele, które sobie w nim wyznaczył. Nie mówimy tu oczywiście o byciu profesjonalnym tancerzem. Mówię o zwykłym człowieku, dla którego taniec może stać się świetną formą spędzania wolnego czasu, ale też poprawienia kondycji, czy po prostu polepszenia nastroju.

Kim Pan chciał być, zanim odnalazł pasję do tańca?

Dziadkowie chcieli, żebym był księdzem, mama marzyła, że zostanę prawnikiem. Ja fascynowałem się sportem, dlatego rozpocząłem studia na Akademii Wychowania Fizycznego. Tam była specjalizacja z tańca i to wszystko spowodowało, że moje życie nabrało takiego kierunku i jestem w tym miejscu, w którym chciałem być.

Co jest najważniejsze w tańcu?

Taniec to nic innego, jak język emocji. Taniec to pasja. Bez tego nie można być dobrym tancerzem. W tańcu najważniejsza jest osobowość, która staje się językiem, dzięki któremu możemy się komunikować z innymi. Taniec to swoista mowa ciała, która wyraża dużo więcej, niż moglibyśmy powiedzieć używając słów.

Dziękuję za rozmowę.

Zobacz nasz katalog sieci franczyzowych i upewnij się która franczyza będzie dla Ciebie najlepsza.

Dołącz do newslettera

Copyright © 2007-2021 ARSS. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Opieka nad stroną: Lembicz.pl  Skład magazynu Franczyza & Biznes: Aera Design