Czy znana twarz to pewny zysk?

Data dodania: 16 kwietnia 2014
Kategoria:
Czy znana twarz to pewny zysk?

Kluby fitness, salony fryzjerskie, sklep z wyselekcjonowanymi winami czy oryginalnymi deserami – zestawione w jednym szeregu nie mają ze sobą nic wspólnego. Jednak jest coś, co je łączy. Założyli je ci, których znamy i podziwiamy. Dla jednych biznes to przygoda i pasja, dla drugich zabezpieczenie na przyszłość. Jest jeszcze jeden wspólny mianownik – znane nazwisko. Ale ono samo w sobie nie gwarantuje nikomu sukcesu.

MAREK KONDRAT DORADZA

Patrzy prosto w oczy. Obdarza ciepłym, przyjaznym uśmiechem. Rękę z lampką czerwonego wina ma wzniesioną w geście toastu. „Witam w moim sklepie z winami” – pozdrawia. Za chwilę napiję się wytrawnego trunku z jednym z najpopularniejszych polskich aktorów. Wirtualnie. Wino mam prawdziwe, natomiast spojrzenie i uśmiech aktor przesyła ze strony internetowej projektu winiarskiego Kondrat Wina Wybrane. Dla odwiedzających jego sklep ma jeszcze kilka słów: „Od ponad 10 lat podróżuję po krajach winiarskich poznając magiczne miejsca i pełnych pasji ludzi - winiarzy, którzy dostarczają wina do moich sklepów”. Mnie i innych smakoszy win zachęca pieszczotliwie: „Drodzy internetowi Winopije – przygodę czas zacząć!” Swoją przygodę z winem zaczął w 1998 roku w Bordeaux, gdzie przeszedł kurs winiarski.

Wówczas zaczął sprowadzać wino do sieci restauracji Prohibicja, otwartej z Wojciechem Malajkatem, Zbigniewem Zamachowskim i Bogusławem Lindą. Sieć wypadła z rynku po ośmiu latach. Marek Kondrat został. W jednym z wywiadów powiedział, że na różnych etapach życia, różne pił wina, ale nie ma ulubionego. „Z winem nie jest tak, jak z papierosami. Nie przyzwyczajamy się do jednego tytułu” – porównał. Choć dla większości Polaków to jeden z ulubionych aktorów, twierdzi, że aktorem nie jest. Jest winiarzem, handlowcem i gawędziarzem o winach. W ramach projektu Kondrat Wina Wybrane chce pomagać w wyborze odpowiedniego trunku. Jego firma prowadzi m.in. degustacje, szkolenia i organizuje wyjazdy. Rozwija się we franczyzie. Obecnie oprócz własnego sklepu w Warszawie działa siedem sklepów winiarskich w różnych miastach Polski. – Stale rozwijamy naszą sieć sklepów. Po ponad roku działalności na takich zasadach możemy stwierdzić, że model franczyzowy znakomicie się sprawdza i wkrótce planujemy otwarcie kolejnych sklepów. Naszym priorytetem są Warszawa, Poznań i Trójmiasto, ale poszukujemy partnerów również w innych polskich miastach – mówi Iwona Tarnowska-Ciosek menadżer ds. marketingu w Kondrat Wina Wybrane.

Co najczęściej kupują klienci Marka Kondrata? – Najlepiej sprzedają się wina w przedziale 30-50 złotych, głównie z Hiszpanii i Portugalii. Nie ma w tym nic dziwnego, bo właśnie win z tamtego regionu oferujemy szczególnie dużo. W dodatku w bardzo dobrym stosunku ceny do jakości. W naszym sklepie internetowym ogromną popularnością cieszą się zestawy win – odpowiada Iwona Tarnowska-Ciosek. Zaznacza, że jest spora różnorodność w preferencjach klientów w zależności od miejsca zamieszkania. Na przykład w Warszawie znakomicie sprzedają się droższe wina z Nowej Zelandii, które z drugiej strony prawie nie wzbudzają zainteresowania w Katowicach. Iwona Tarnowska-Ciosek zwraca też uwagę na to, że rośnie zainteresowanie i wiedza na temat win ekologicznych. Dodaje, że do kwestii ekologii i poszanowania środowiska firma przykłada dużą wagę. Większość win – nawet jeśli nie posiada certyfikatu „eko” – pochodzi z małych, rodzinnych winnic, szanujących lokalne tradycje.

MROŻONY BIZNES DIWY OPEROWEJ

Myśląc o lekkim i smacznym deserze coraz częściej zwracamy uwagę na to, żeby był również zdrowy. Tym, którym trudno dokonać wyboru, polska śpiewaczka operowa Aleksandra Kurzak proponuje …mrożony jogurt. Rozgrzewając na scenie emocje, królowa sopranu potrafi je też schłodzić. Weszła w spółkę z przyjaciółmi, którzy otworzyli sieć z mrożonymi jogurtami Feel The Chill. Przyznaje, że biznes traktuje jako zabezpieczenie. Maksymalna gaża za spektakl w nowojorskiej Metropolitan Opera to kilkanaście tysięcy dolarów. Jednak po odliczeniu kosztów i podatków czasami zostaje mniej niż połowa tej kwoty. A przecież wszystko się może zdarzyć.

Według analityków DM PKO BP polski rynek słodyczy i deserów powinien rozwijać się w tempie rzędu 1–2% rocznie. To oznacza, że przy rosnącej konkurencji jedynie ciekawe i innowacyjne produkty będą w stanie przyciągnąć klientów. W badaniu TGI instytutu Millward Brown spożywanie deserów mlecznych deklaruje ok. 28% Polaków. W porównaniu z klasycznymi jogurtami jest to grupa zdecydowanie mniejsza, jednak szeroka oferta oraz pojawiające się na rynku nowości nie pozostawiają wątpliwości, że w kategorię tę warto inwestować. Właściciele marki Feel the Chill zaznaczają, że popularność jogurtu jest związana z jego właściwościami zdrowotnymi oraz pozytywnym wpływem na zdrowie. Bez dodatkowych słodkich składników jogurt nie zawiera zabójczej dawki kalorii. Przypomina lody, ale lodami nie jest. Oprócz pucharków mrożonych jogurtów, Feel the Chill proponuje też „zdrowe” napoje o nazwach, które mówią same za siebie - „Koktajl na urodę” czy „Bądź piękna na wiosnę - koktajl odchudzający”.

POLKI ĆWICZĄ ZE STEFFI GRAF

Światowa sława tenisa Steffi Graf ma dystans do swojego wyglądu. Na zakupy często wychodzi w dresie i bez makijażu. Przyznaje, że jest za mało próżna. Mimo to motywuje kobiety w różnym wieku do dbania o swój wygląd. Na tym też zbudowała własny biznes. Gwiazda sportu walczy z przekonaniem, że kluby fitness to miejsca zarezerwowane dla młodych i zgrabnych dziewczyn. Jako współzałożycielka sieci klubów sportowych Mrs.Sporty stworzyła koncepcję ćwiczeń, która zyskała uznanie w Niemczech, Austrii, Szwajcarii i we Włoszech.

Od niedawna Steffi Graf motywuje do ruchu również Polki. Zbudowała największą na polskim rynku franczyzową sieć fitness klubów. Zaczęło się spontanicznie. – W 2010 roku zgłosiło sie do nas małżeństwo polsko-niemieckie, które znało kluby Mrs.Sporty w Niemczech. Ta para postanowiła również w Polsce otworzyć taki klub dla kobiet. Po rocznej analizie rynku i adaptacji koncepcji na polski rynek, został otwarty pierwszy klub Mrs.Sporty w Częstochowie – opowiada Marta Koziarska-Anders, dyrektor Mrs.Sporty w Polsce.  Zapewnia, że Steffi Graf jest dobrze znana polskiej grupie docelowej, która mogła śledzić na bieżąco rozwój jej kariery. Dla wielu Polek jest ona wzorem do naśladowania. Niemniej jednak, jeśli zapytać członkiń klubów dlaczego ćwiczą w Mrs.Sporty to okazuje się, że nie robią tego dla Steffi Graf, tylko dla siebie.

Marta Koziarska-Anders podkreśla, że Steffi Graf to nie tylko twarz na ogłoszeniach i plakatach klubów Mrs. Sporty. Niemiecka tenisistka spotyka się zarówno z partnerami marki Mrs. Sporty na rocznych zjazdach, jak również z klientkami klubów. Uważa, że obecność gwiazdy sportu w tym biznesie pomaga w zdobyciu rynku. Historia rozwoju sieci klubów sportowych Mrs. Sporty liczy 10 lat. Pierwsze kluby powstały w Niemczech. Pomysł narodził sie po tym, jak jego założyciele zapytali kobiety na ulicy, czego oczekują od klubów sportowych. Okazało się, że ważny jest dla nich czas. Wniosek był taki, że zajęcia sportowe nie powinny być czasochłonne. Barierą okazały się też stałe godziny kursów. – Dlatego zdecydowaliśmy sie na trening, który pozwala w dowolnym momencie rozpocząć zajęcia. Ćwiczenia trwają maksymalnie 30 minut w wybranym dniu tygodnia. Kolejną ważną informacją było to, że kobiety wolą ćwiczyć wyłącznie w grupach kobiecych. To ma być czas tylko dla nich – kontynuuje.

Marta Koziarska-Anders przyznaje, że wchodząc do Polski firma do końca nie wierzyła w to, że uda się zainteresować panie miedzy 50. a 80. rokiem życia ruchem, sportem i zdrowym odżywianiem. W naszym kraju fitness to domena młodych osób. Jednak obawy te się nie potwierdziły. – Przy otwarciu pierwszego klubu w Częstochowie zobaczyłam panie przychodzące z wnukami z zakupów na treningi. Nasza najmłodsza klubowiczka w Polsce ma 14 lat a nastrasza 92 lata – cieszy się Koziarska-Anders. W jej opinii, rynek fitness w Polsce dopiero raczkuje. Mniej więcej od czterech lat trwa moda na ruch, zdrowie i prawidłowe odżywianie. Do tej pory Polki zwracały głównie uwagę na aspekty estetyczne swojej urody, zapominając o podstawie pięknego wyglądu - zdrowiu.

FITNESS Z TIGEREM

Mamy też rodzimą ikonę sportu, która zainwestowała w podobny biznes. Były bokser Dariusz „Tiger” Michalczewski o swojej sieci klubów fitnessowych Tiger Gym mówi, że jest to najlepszy biznes, który do tej pory zrobił. Podczas uroczystości otwarcia klubu w Wejherowie powiedział, że jest to miejsce zarówno dla młodych, jaki i starszych osób. To czwarty klub sportowy Dariusza Michalczewskiego. W najbliższych planach jest otwarcie piątej placówki. Według zapowiedzi Tigera, to dopiero początek ekspansji w segmencie fitness. Docelowo w regionie Trójmiasta ma powstać 10 takich punktów. Michalczewski myśli także o sprzedaży konceptu franczyzowego, co pozwoliłoby rozwinąć sieć na terenie całego kraju. Współpracownicy byłego boksera zaznaczają, że koszt otwarcia jednego klubu to 2 mln zł. Rentowność klub osiąga po pół roku. Za dwa-trzy lata sieć Tiger Gym ma liczyć kilkadziesiąt lokali zlokalizowanych w największych polskich miastach.

Do tej pory marka Tiger była kojarzona głównie z napojami energetycznymi. Dariusz Michalczewski użyczył swojego wizerunku napojowi produkowanemu przez firmę FoodCare. W 2010 roku były pięściarz i jego fundacja Równe Szanse zakończyli współpracę z tą firmą. Po rozwiązaniu umowy bokser rozpoczął współpracę z wadowickim Maspexem produkującym również napoje, m.in. Tymbark. Natomiast FoodCare wciąż produkował napój używając oznaczenia Tiger. Przez pewien okres w sprzedaży dostępne były produkty dwóch różnych producentów o tej samej nazwie. Byli partnerzy spotkali się w sądzie. Trwający dwa lata proces dotyczył zapłaty przez FoodCare na rzecz fundacji kwoty nieuiszczonych opłat licencyjnych wraz z odsetkami oraz kwoty innych rozliczeń pomiędzy fundacją Michalczewskiego i producentem napojów. We wrześniu ub.r. Sąd Okręgowy w Krakowie orzekł, że FoodCare ma zapłacić prawie 10 mln zł Fundacji Dariusza Michalczewskiego Równe Szanse. Z kolei w grudniu 2013 roku Sąd Okręgowy w Gdańsku stwierdził swoim wyrokiem, że spółka FoodCare po zakończeniu współpracy z fundacją Michalczewskiego używała oznaczenia „Tiger” bezprawnie. Ten wyrok jest istotny w kontekście kolejnego pozwu byłego boksera przeciwko tej firmie, o zapłatę wynagrodzenia w wysokości prawie 22 mln zł za bezprawne korzystanie z oznaczenia Tiger po rozwiązaniu umowy licencyjnej.

KOSMETYCZNA FORMUŁA BIZNESU

Nie myślała o wielkim biznesie. Opowiada, że biznes-plan zrobiła z mężem na kawałku papieru. Jest też uznawana za jedną z najskromniejszych polskich bizneswoman. Twórczyni marki kosmetycznej Dr Irena Eris jest jednym z przykładów małych, rodzinnych produkcji, które osiągnęły wielki sukces. Irena Eris jest doktorem farmacji, współwłaścicielką i założycielką firmy Laboratorium Kosmetyczne Dr Irena Eris, w którym pełni funkcję dyrektora ds. badań i rozwoju. Od początku istnienia firmy zajmuje się kreacją nowych produktów i zarządza procesem ich powstawania. Zaczynała jako właścicielka małego zakładu produkującego jeden krem, zatrudniając jednego pracownika. Po trzech dekadach działalności jej firma stała się koncernem kosmetycznym znanym zarówno w Polsce, jak i za granicą. Międzynarodowa sprzedaż polskich kosmetyków tej marki rozpoczęła się dzięki franczyzie. - Obecnie mamy w sieci 24 placówki, w tym cztery własne. Pozostałe działają w systemie franczyzowym. Dwa z tych salonów znajdują się w Hotelach SPA Dr Irena Eris. Jeden działa na zasadzie Dr Irena Eris Beauty Partner. To oferta współpracy franczyzowej skierowana do cztero- i pięciogwiazdkowych hoteli, typu spa resort – mówi Karolina Fałek z biura prasowego Dr Irena Eris. Tłumaczy też, że Dr Irena Eris Beauty Partner posiada ofertę zabiegową porównywalną do Kosmetycznych Instytutów Dr Irena Eris, ale dopasowaną do potrzeb klientów danego hotelu oraz możliwości lokalowych obiektu. – Poziom wykonywanych zabiegów i standard obsługi klienta jest taki sam, jak i w Kosmetycznych Instytutach Dr Irena Eris. Hotel powinien znajdować się w malowniczych rejonach Polski i oferować swoim klientom wypoczynek w ekskluzywnym stylu. Nie posiadamy Kosmetycznych Instytutów Dr Irena Eris poza granicami naszego kraju – dodaje.

FRYZURA OD MISTRZA

Jak mawiała Marilyn Monroe, najlepszymi przyjaciółmi kobiety są diamenty. Gdyby amerykańska gwiazda filmowa urodziła się we Francji, być może inaczej sformułowałaby swoją myśl. Będąc w tym kraju można odnieść wrażenie, że najlepszy przyjaciel kobiety to przede wszystkim jej fryzjer. Francuzki odwiedzają salony urody nie tylko w trosce o wygląd. To miejsce, w którym mogą porozmawiać ze swoim fryzjerem i poplotkować z koleżankami. Obecnie nie tylko one mają taką możliwość. Światowi mistrzowie fryzjerstwa doradzają, strzygą, czeszą i farbują „na miejscu”, między innymi w sieci salonów stworzonych przez fryzjera i stylistę fryzur Jean Louis David’a. Na kreację według wytycznych mistrza fryzjerstwa nie wydamy dziś majątku. W warszawskich salonach masaż i czesanie dla pań kosztuje około 45 zł. Dla porównania, w osiedlowym salonie fryzjerskim na warszawskiej Białołęce za taką samą usługę zapłacimy podobnie.

Historia marki zaczęła się ponad pół wieku temu. Pierwszy salon pod jej szyldem został otworzony w 1961 roku, na Avenue de Wagram w Paryżu. W czołówce najlepszych fryzjerów w Paryżu Jean Louis David znalazł się wieku 19 lat. Zasłynął w świecie mody m.in. tym, że stworzył awangardową fryzurę amerykańskiej gwieździe filmowej Kim Novak. Jego imperium fryzjerskie powstało poprzez rozwój sieci franczyzowej. Jak mówi, taki model „pozwala korzystać z reputacji franczyzodawcy oraz wszystkich metod handlowych i technik rozwiniętych dla franczyzobiorców.” Tomasz Bączyk, członek zarządu spółki Provalliance Poland, masterfranczyzobiorcy Jean Louis David w Polsce zaznacza, że początki działalności na licencji zwykle są trudne. – Nie wymagamy doświadczenia zawodowego w branży fryzjersko-kosmetycznej, ale franczyzobiorca musi szkolić się w naszych salonach i być bardzo zaangażowanym w swój biznes. Często się zdarza, że nowi partnerzy nie wykazują dostatecznego zaangażowania w naukę, co utrudnia im osiągnięcie zakładanych wyników – mówi.

Dodaje, że potencjalny franczyzobiorca marki Jean Louis David musi być skupiony na satysfakcji klienta. Powinien zagwarantować miłe przyjęcie, kompleksową propozycję oraz jakość usług i kosmetyków, a także szybkość pracy zespołu. Oferta salonów Jean Louis David jest ściśle związana z modą i urodą. Wszystkie propozycje fryzur mają swoje odzwierciedlenie w tendencjach panujących w modzie. Dziś jego imperium to ponad 1 tys. salonów na całym świecie. Marka Jean Louis David jest obecna w Europie, Stanach Zjednoczonych i Rosji. W Polsce działają 52 salony. Jego francuski konkurent - mistrz fryzjerstwa Frank Provost nazywany „fryzjerem gwiazd” zbudował swoją potęgę również poprzez budowę sieci franczyzowej. Marka Frank Provost jest obecna m.in. w Belgii, Kanadzie, Szwajcarii, Rosji, a także na Filipinach i w Gwadelupie. W Polsce salony firmowane imieniem „fryzjera gwiazd” działają od 1998 roku. W planach firmy na najbliższe pięć lat jest otwarcie we Francji 300 kolejnych salonów Franck Provost i 200 salonów pod szyldem jego syna Fabio Salsa. Planowane jest również otwarcie 50 gabinetów rozbudowanych o inne usługi kosmetyczne w kilku dużych stolicach świata.

Spółka Coiffure Master, masterfranczyzobiorca Frank Provost w naszym kraju chwali się, że wśród jej klientów jest m.in. Krystyna Janda. Salony tej marki odwiedza również artystka i właścicielka teatru Sabat Małgorzata Potocka oraz reżyser i scenarzysta Agnieszka Holland. Wśród stałych klientek są też aktorki Ewa Kasprzyk i Anna Nehrebecka, reporterka Telewizji Polskiej Agnieszka Borowska, była już żona jednego z najpopularniejszych polskich aktorów Jerzego Stuhra oraz scenograf i aktorka Krystyna Zachwatowicz-Wajda.

KRÓL KARNAWAŁU

Karnawał to okres balów i hucznych zabaw, który warto spędzić w dobrym towarzystwie. „Towarzystwie wyśmienitych produktów” – zachęca producent wyrobów cukierniczych A.Blikle. Marka odwołuje się do tradycji. Nazwa pochodzi od nazwiska rodziny właścicieli. Cukiernia A. Blikle od lat jest znanym warszawskim lokalem. Przedwojenny slogan reklamowy autorstwa Jerzego Blikle brzmiał: „Pierwsza rzecz dla przyjezdnego: iść na kawę do Bliklego”. Jak widać tradycja jest żywa, bo w tłusty czwartek do lokali wciąż ustawiają się kolejki. I choć dla jednych to marnowanie czasu, istnieje grupa wiernych klientów, którzy tego dnia nie kupią pączka innego producenta. Obecnie poza punktem na Nowym Świecie, firma posiada sieć kawiarni i cukierni w całej Polsce. Realizuje też plan rozwoju ogólnopolskiej sieci cukierni prowadzonych na zasadzie agencji. Swoje lokale chce mieć w miastach powyżej 50 tys. mieszkań. Próg wejścia nie jest niski. Kandydaci na franczyzobiorców muszą mieć kapitał własny w wysokości minimum 200 tys. zł netto i atrakcyjny lokal handlowy w odpowiedniej dla cukierni lokalizacji - własny lub wynajęty.

ZNANE NAZWISKO NIE GWARANTUJE SUKCESU

Osoby o znanych nazwiskach, tak samo jak każdy, kto próbuje rozwinąć własny biznes są narażone na niepowodzenie. Historie znanych osób, którym powinęła się noga w biznesie natychmiast stają się głośne. O tym, czy biznes przetrwa próbę czasu decyduje nie tyle nazwisko jego właściciela, co klienci. Szczególnie w przypadku działalności gastronomicznej. Najbardziej zadziwia to, że niepowodzenie w tym segmencie jest udziałem także ekspertów od biznesu restauracyjnego. Magda Gessler, gwiazda programu telewizji TVN „Kuchenne rewolucje” chciała rozwijać sieć barów MGeat. Zakładano, że w lokalach tej marki można będzie szybko i zdrowo zjeść. Oferta barów została skierowana przede wszystkim do studentów. Ceny dań jednak odbiegały od możliwości finansowych tej grupy docelowej. Lokale zostały zamknięte, a plany rozwoju barów we franczyzie umarły śmiercią naturalną.

Skoro autorytet w kwestii zarządzania restauracjami nie odniósł w tej branży sukcesu, nie ma co się dziwić, że porażkę poniosły osoby nie mające w tym segmencie doświadczenia zawodowego. Chodzi o sieć restauracji Prohibicja, która rozwijała się poprzez franczyzę. Dzisiaj już nie istnieje. Jej właścicielami byli aktorzy Bogusław Linda, Marek Kondrat, Zbigniew Zamachowski i Wojciech Malajkat. Po głośnym debiucie i okresie intensywnego rozwoju sieci kłopoty finansowe zmusiły ich do stopniowego zamykania kolejnych restauracji. Biznes się nie wypalił z kilku powodów. Jak tłumaczył później w wywiadach Marek Kondrat, jednym z popełnionych błędów była chęć zbyt szybkiego rozwoju i pochopne podejmowanie współpracy z  franczyzobiorcami.

Ponadto klienci odwiedzający Prohibicję w większości przychodzili do lokalu tylko raz. Liczyli, że spotkają przynajmniej jednego ze sławnych aktorów. A tego właściciele sieci nie mogli im zapewnić. Nie poszło śpiewająco i Michałowi Wiśniewskiemu, który wszedł na rynek mody. Założył biznes razem z projektantką obuwia Sonią Malinowską i jej mężem. Ich firma Xavier Fabienne projektowała ubrania i buty na indywidualne zamówienia. Piosenkarz chciał umieścić swoją markę w segmencie dóbr luksusowych. Ceny odzieży i butów były zatem odpowiednio wysokie. Wiśniewski chwalił się, że ubrania z jego kolekcji noszą na scenie m.in. Doda i Maryla Rodowicz. W planach był rozwój poprzez franczyzę. Jednak biznes okazał się być niedochodowy, bo klientów chętnych do kupowania drogich ubrań z metką Xavier Fabienne było po prostu za mało.

Zobacz nasz katalog sieci franczyzowych i upewnij się która franczyza będzie dla Ciebie najlepsza.

Dołącz do newslettera

Copyright © 2007-2021 ARSS. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Opieka nad stroną: Lembicz.pl  Skład magazynu Franczyza & Biznes: Aera Design