Sympatyczny uśmiech, błysk w oku. Spokojny i wytrwały gracz na polskim rynku. Mówi, że w biznesie największą sztuką jest, aby zajmował jak najmniej czasu, a sam rozwój powinien być środkiem do celu, a nie celem samym w sobie. Wojciech Goduński, niekwestionowany król polskiej gastronomii we franczyzie, właściciel firmy Wojtex, który od prawie trzech dekad buduje swoje biznesowe imperium.
Prowadzi Pan swój biznes od 27 lat. Czy w Polsce prowadzenie biznesu jest proste?
Gdy zaczynałem prowadzenie biznesu 27 lat temu, wszystko było dużo prostsze. W tamtych latach rynek był bardzo chłonny i praktycznie większość biznesów była skazana na sukces. Dużym ułatwieniem były też bardzo proste przepisy podatkowe. W dzisiejszych czasach ciężko jest rozkręcić swój własny biznes niezwiązany z marką franczyzową, rynek jest już dość mocno podzielony pomiędzy dużymi graczami.
Jak budował Pan swoje imperium?
Przy budowaniu własnego biznesu bardzo ważne jest rozpoznanie rynku oraz konsekwentne dążenie do celu. Istotną umiejętnością każdego przedsiębiorcy jest sztuka szybkiego przebranżowienia się na inną działalność. Ja zawsze posiadałem taką umiejętność, co z czasem zaowocowało powstaniem dużej firmy z ugruntowaną pozycją na rynku.
Każda mała firma chciałaby działać tak prężnie, jak korporacja. Ale każda korporacja chciałaby mieć elastyczność i wolność w podejmowaniu decyzji, jak mała firma.
To fakt, między innymi z tego właśnie powodu firma PPHU Wojtex jest do dzisiaj działalnością jednoosobową. Umożliwia mi to podejmowanie błyskawicznych decyzji, przez co często zyskuję przewagę nad konkurencją.
Gastronomia to jedna z najtrudniejszych, jak nie najtrudniejsza branża. Też tak Pan sądzi – prowadząc sześć marek gastronomicznych?
Często słyszę takie opinie, ale osobiście ten biznes nie wydaje mi się jakoś szczególnie ciężki. Oczywiście, jak w każdej innej działalności, trzeba wiedzieć jak prowadzić ten interes. Podstawą prowadzenia gastronomii jest stała kontrola jakości w swoim lokalu, jeżeli udaje nam się zachować odpowiednią jakość potraw, oraz utrzymać odpowiedni poziom cen, to jest to gwarancją sukcesu.
Wróćmy do Pańskiej pierwszej pizzerii. Jak Pan w ogóle wszedł w ten biznes?
Początek był dość dziwny. Byłem właścicielem obiektu, który przez kilka lat wynajmowałem pod dyskotekę. Po kilku latach najemca zrezygnował z tej działalności a ja zostałem z pustym lokalem, mogłem go oczywiście nadal komuś wynajmować lub podjąć decyzję o otworzeniu w nim własnego biznesu. W tamtym czasie zauważyłem, że istnieje duże zapotrzebowanie na karczmy z tradycyjną polską kuchnią. Postanowiłem stworzyć miejsce z dobrym jedzeniem oraz muzyką na żywo, czyli Biesiadą. Lokal zyskał nazwę Biesiadowo.
Ale ostatecznie zamiast biesiady powstała pizzeria?
Gdy lokal był już gotowy do przyjęcia pierwszych gości, a brakowało w zasadzie wyłącznie odbioru Sanepidu, Panie z Sanepidu uświadomiły mnie, że mam za małą kuchnię, aby obsłużyć tak duży lokal i zaproponowały mi, że mogą mi ten lokal odebrać, jako małą gastronomię lub pizzerię. Musiałem wtedy dość szybko zdecydować czy przebudowywać kuchnię czy stać się pizzerią, wybór padł na pizzerię i tak właśnie powstała pierwsza w Polsce pizzeria Biesiadowo. W pizzerii bardzo dbałem o jakość obsługi oraz najwyższą jakość potraw, co szybko zaowocowało dużym napływem klientów, a z czasem przekształciło zwykłą pizzerię w dużą sieć.
Jak to się przełożyło na franczyzę?
Otwierając pizzerię nie miałem nawet pojęcia, czym jest franczyza, zależało mi w zasadzie wyłącznie, aby mój lokal z sukcesem działał na lokalnym rynku. Z czasem ilość klientów odwiedzających naszą pizzerię była tak duża, że niejednokrotnie klienci musieli czekać na stolik nawet po trzy godziny. Był to duży problem a lokal był naprawdę duży, posiadał ponad 200 miejsc siedzących. Zdawałem sobie sprawę, że część klientów przyjeżdża do nas aż z Łodzi i nie są zbyt zadowoleni, gdy muszą tyle czekać na stolik. W tym czasie jeden z moich kolegów zaproponował mi, że może otworzyć w Łodzi lokal pod moją marką, co spowoduje, że odciąży lekko naszą kuchnię.
I od tego się zaczęło?
Tak, powstał pierwszy lokal franczyzowy, w którym umowa franczyzowa została spisana bardziej na warunkach dżentelmeńskiej umowy niż pisma sporządzonego przez prawników. Ten lokal funkcjonuje do dzisiaj. Z czasem zaczęli do mnie zgłaszać się inni chętni, którzy chcieli prowadzić ten biznes pod moją marką. Podpisywałem kolejne umowy, ale zacząłem dostawać sygnały od swoich klientów, że jakość potraw w lokalach franczyzowych jest zdecydowanie niższa, niż w moim własnym lokalu. Zacząłem bardzo zastanawiać się nad tym jak utrzymać wszędzie podobny standard oraz jakość potraw i podjąłem decyzję o stworzeniu centrali zaopatrzenia, która zapewni dostawy tych samych składników do wszystkich lokali. To był początek tworzenia prawdziwej profesjonalnej sieci.
Co stoi za sukcesem brandów firmy Wojtex?
Odpowiedź jest bardzo prosta. Żaden brand nie będzie w stanie się rozwinąć we franczyzie, jeżeli franczyzobiorca nie będzie robił biznesu. Tworząc markę franczyzową, najpierw zawsze trzeba zadać sobie pytanie, na czym będzie zarabiał franczyzobiorca i przygotować koncept franczyzowy w ten sposób, aby franczyzobiorca czerpał z tej działalności jak największe zyski. W ostatnich latach na rynku pojawiało się sporo franczyz, które nie miały najmniejszych szans na rozwój, a ich właściciele liczyli, że tworząc sieć rozwiną swój biznes kosztem franczyzobiorców. Oczywiście takie franczyzy, tak samo jak szybko się pojawiały, tak samo szybko plajtowały. Moją dobrą radą dla osób szukających biznesu pod marką franczyzową jest związanie się jedynie z firmą, która na rynku jest od lat i ma silną i rozpoznawalną markę.
Jak udaje się Panu utrzymać jakość we wszystkich lokalach?
Jest to bardzo łatwe, tak jak wspomniałem wcześniej, podstawą jakości w lokalach jest centrala zaopatrzenia, która zapewnia naszym franczyzobiorcom powtarzalność wysokiej jakości produktów. Oczywiście prowadzimy też szkolenia. Posiadamy również dział kontroli, w którym pracują osoby odpowiedzialne wyłącznie za kontrolę jakości produktów i obsługi w lokalach.
Biesiadowo to Pana flagowy koncept. Sieć pozycjonuje się, jako jedna z najtańszych do otwarcia. Wystarczy nawet niewiele ponad 40 tys. zł. W jaki sposób uzyskuje Pan oszczędności na kosztach i jaki jest średni rachunek za otwarcie pizzerii?
Wiele osób od początku zarzucało mi, że w zasadzie nie ma możliwości otworzenia lokalu przy takim wkładzie finansowym, a ja wielu sceptycznie do tego nastawionym osobom udowodniłem, że jednak się da. Obecnie w naszych reklamach podajemy kwotę inwestycji od 44 tys. zł netto. Taka kwota inwestycji jest możliwa przy otwieraniu lokalu o najmniejszej akceptowalnej przez nas powierzchni, czyli 70 m².
A gdy lokal jest większy?
Oczywiście wysokość inwestycji jest zawsze zależna od zakresu prac adaptacyjnych w danym lokalu. Tak niską kwotę inwestycji franczyzobiorca uzyskuje, korzystają ze zniżek, jakie mamy wynegocjowane u projektantów, dostawców sprzętu gastronomicznego, firm tworzących reklamy czy firm zajmujących się remontami. Wielu z naszych franczyzobiorców otrzymuje od nas również za symboliczną złotówkę piec do pizzy. Nasi franczyzobiorcy najczęściej decydują się na otworzenie lokali o powierzchni 120- 140 m², w przypadku restauracji o takiej powierzchni koszt inwestycji przeważnie zamyka się w przedziale 60-80 tys. zł netto, co i tak stanowi symboliczną kwotę w porównaniu z naszą konkurencją. Od początku tworzenia sieci, naszym priorytetem zawsze było umożliwienie naszym partnerom otwarcie biznesu przy jak najniższej inwestycji, co zawsze przekłada się na szybszy jej zwrot.
Pomagacie w uzyskaniu leasingu na zakup i wyposażenie gastronomii. Czy franczyzobiorcy korzystają z tego rozwiązania?
Tak pomagamy, ale najczęściej nasi franczyzobiorcy uzyskują na sprzęt leasing w firmach leasingowych ze swojej okolicy.
Ilu franczyzobiorców jest z Panem od początku? Czy już jacyś odeszli, czy zdarzały się porażki?
Mamy franczyzobiorców w całej Polsce, którzy są z nami od początku istnienia sieci. Oczywiście, jak w każdej sieci franczyzowej, zdarzają się zamknięcia lokali, które spowodowane są wieloma przyczynami na przykład wypowiedzenie umowy najmu, sprawy rodzinne czy zdarzenia losowe. Nasze umowy franczyzowe w sieci Biesiadowo zawsze były i są zawierane na czas nieokreślony z 3- miesięcznym terminem wypowiedzenia, co oczywiście umożliwia franczyzobiorcy jej rozwiązanie praktycznie w dowolnym momencie.
A ilu łącznie – we wszystkich konceptach macie franczyzobiorców?
Obecnie we wszystkich sieciach posiadamy około 150 lokali.
Zaczął Pan silnie wykorzystywać możliwości łączenia brandów, zestawiania ich jeden z drugim. Jak ta koncepcja się udała?
Tak, od jakiegoś czasu nasi franczyzobiorcy mają możliwość stworzenia restauracji wykorzystujących kilka brandów, posiadamy już kilka takich lokali. W przypadku łączenia dwóch marek np. Biesiadowo z Coffeeloffee pobieramy zawsze tylko jedna opłatę franczyzową, a franczyzobiorca ma możliwość czerpania zysków z dwóch marek. Kilka miesięcy temu jeden z naszych pierwszych franczyzobiorców z Ciechanowa stworzył lokal, w którym funkcjonują nasze cztery marki: Biesiadowo, Western Chicken, Western Tortilla oraz Coffeeloffee. Myślę, że jest to dobry kierunek biznesu.
Swego czasu postawił Pan na rozwój konceptów w galeriach handlowych. Czy z perspektywy czasu ocenia Pan ten ruch, jako korzystny dla rozwoju firmy?
Tworzenie lokali w galeriach nigdy nie było naszym priorytetem, oczywiście posiadamy kilka takich lokali, ale większość naszych restauracji znajduje się w centrach miast lub na dużych osiedlach mieszkaniowych. W przypadku naszych konceptów, to franczyzobiorca zawsze podejmuje decyzję co do lokalizacji swojej restauracji. W obecnej sytuacji, biorąc pod uwagę całkowite zamknięcie niektórych galerii, mogę się jedynie cieszyć, że nasz biznes nie jest zbudowany głównie na takich lokalach. Wiele sieci, które swój rozwój opierały właśnie na takich lokalizacjach, ma dzisiaj duże kłopoty.
Czy lockdown zweryfikował podejście rozwoju firmy?
Lockdown pokazał, że nasze podejście do rozwoju firmy jest słuszne, wszystkie nasze lokale zawsze były nastawione na dowozy i mogę dzisiaj powiedzieć, że to uratowało nasze sieci. Posiadamy własną logistykę oraz własny portal do zamówień przez internet www.zjemy.co . Oczywiście sale konsumpcyjne z powodu lockdownu świecą pustkami, ale dowóz potraw ratuje naszych partnerów biznesowych.
Jak Pan ocenia szanse powrotu gastronomii do „normalności” po wszystkich razach, jakie wciąż dostaje w związku z pandemią?
Po odblokowaniu gastronomii lokale przeżyją prawdziwe oblężenie klientów, którzy chcą wrócić do normalności i tak jak wcześniej odwiedzić swoją ulubioną restaurację. Myślę, że powtórzy się scenariusz z 2020 roku, gdy w połowie maja rząd zniósł lockdown w gastronomii.
A kto przetrwa na tym rynku?
Niestety wiele firm już przestało istnieć, a każdy kolejny dzień lockdownu przyczynia się do kolejnych bankructw i tragedii ludzkich. Już teraz widzimy, że przetrwają tylko firmy, które posiadają spore zaplecze finansowe oraz ugruntowaną pozycję na rynku. Dużo łatwiej odnalazły się w tej sytuacji lokale, które od zawsze były nastawione na dowóz. Uważam, że pozycja tych lokali po odblokowaniu gospodarki może się wręcz umocnić.
Co zatem zrobić, żeby przetrwać?
Bardzo ciężko jest wymyślić tutaj jakiś złoty środek i pewnie wielu restauratorów się dzisiaj nad tym zastanawia. Ja osobiście zacząłbym od minimalizowania kosztów, podjąłbym także proste kroki - takie jak próba negocjacji czynszu oraz umów o pracę. Myślę, że niemal wszyscy restauratorzy, którzy do tej pory nie prowadzili dowozów, już dawno przeszli na sprzedaż delivery. W dzisiejszych czasach, aby zwiększyć ilość zamówień, konieczne jest również podpisanie umów z portalami realizującymi zamówienia online. Oczywiście wiąże się to z odprowadzeniem dodatkowych kosztów - prowizji, ale znacząco zwiększa ilość zamówień. Można również podjąć próbę wejścia we franczyzę znanej marki, takiego przebranżowienia przynajmniej w przypadku moich sieci można dokonać w bardzo krótkim czasie, myślę, że może to potrwać 2-3 tygodnie.
Na jakie Państwa koncepty jest obecnie popyt?
Nadal dużym zainteresowaniem cieszą się Biesiadowo oraz Western Tortilla, ale w ostatnim czasie dużym zainteresowaniem cieszy się również marka Speedy Romano, która jest pierwszą w Polsce siecią „Dark Kitchen”, czyli lokali nieposiadających sali konsumpcyjnej. W przypadku tego konceptu konsument może jedynie zamówić potrawy z dostawą do domu lub z odbiorem własnym. Sieć jest obecnie najtańszym konceptem gastronomicznym w kraju.
A jak się miewa Zipped Shoes?
Zipped Shoes to marka, której w ostatnim czasie poświęciłem najmniej zaangażowania, wynika to po prostu z braku czasu. Ale sam produkt nadal sprzedawany jest poprzez internet do wielu krajów świata. Oczywiście nadal poszukujemy partnerów do rozwoju tego konceptu.
Najnowsze „dziecko” to portal z ofertami pracy pracujtu.pl . Skąd pomysł na taki biznes?
Pomysł na portal z ofertami pracy powstał z potrzeby rynku. Obecnie, przez sytuację gospodarczą w kraju, dużo ludzi poszukuje pracy, ale również sporo dużych firm poszukuje pracowników. Istnieje na rynku kilka podobnych portali, ale ceny zamieszczenia u nich ogłoszenia są wręcz zaporowe. Na naszym portalu zarówno osoby poszukujące pracy jak i firmy poszukujące pracowników mogą dodać bezpłatne ogłoszenia.
Jeśli ogłoszenia są darmowe, to na czym Pan zarabia?
Obecnie portal nie zarabia, wszystkie moje działania nastawione są na zwiększenie rozpoznawalności marki pracujtu.pl. Takie działania potrwają kilka miesięcy. Oczywiście, gdy portal zacznie być już rozpoznawalny, reklamy będą płatne, ale też będziemy chcieli być najtańsi na rynku a przy tym również najskuteczniejsi.
Czym konkurujecie z innymi portalami z ofertami pracy?
Nasz portal oferuje sporo ciekawych rozwiązań np. możliwość rekrutacji pracowników poprzez bezpośrednią rozmowę przez internet. Posiada też dość mocno rozbudowaną wyszukiwarkę, umożliwiającą znalezienie odpowiedniego pracownika lub pracodawcy. Ciekawą funkcją są również szablony służące do generowania własnego CV bezpośrednio poprzez portal.
Domyślam się, że to nie jest koniec Pana pomysłów na biznes. Czego Panu jeszcze brakuje?
Myślę, że to nie jest koniec nowych biznesów, jednak w najbliższym czasie chciałbym się skupić na rozwoju naszych dotychczasowych marek poprzez franczyzę. Muszę również skupić się na rozwoju marek, które są dość nowe na rynku, mam tu na myśli portal pracujtu.pl czy zjemy.co. Posiadam też kilka biznesów, które zostały już stworzone, ale nie miałem czasu ani możliwości ich wdrożenia. Myślę, że te biznesy na razie muszą jeszcze trochę poczekać na ich realizację, ale jest szansa, że jeszcze kiedyś je zrealizuję.
Czy prowadząc tak rozległy biznes znajduje Pan czas na odpoczynek i relaks?
Oczywiście, że znajduję czas dla rodziny, na odpoczynek i relaks. Dla mnie biznes był zawsze celem do realizacji marzeń. Wielu z moich znajomych dziwi się, że prowadząc tak dużą firmę, znajduję tyle czasu dla siebie. W biznesie największą sztuką jest, aby zajmował jak najmniej czasu.
Wiem, że uwielbia Pan podróże. Co ciekawego dołączył Pan do swojej kolekcji podróżniczej?
Faktycznie uwielbiam podróże, które w ostatnich latach stały się moją pasją, większość wolnego czasu poświęcam na planowanie nowych wypraw. Niestety czas pandemii nie jest najlepszym czasem dla podróżników. Wiele krajów ma pozamykane granice lub wprowadzone ograniczenia w przemieszczaniu się. Często organizowałem podróże do miejsc, które rzadko są odwiedzane przez ludzi planujących tradycyjne wakacje. W ostatnich podróżach w 2020 roku udało mi się odwiedzić Bangladesz, Birmę, Chiny, Malediwy. Wszystkie podróże zawsze odbywałem z małżonką i synem, który obecnie ma 6 lat i jest również mocno zarażony podróżami. Plany kolejnych podróży muszę zawiesić na kilka miesięcy, ponieważ w styczniu moja rodzina powiększyła się o córeczkę.
Czyli najważniejsze wyzwanie w życiu zrealizowane! Gratulacje!
Dziękuję za rozmowę
Zobacz nasz katalog sieci franczyzowych i upewnij się która franczyza będzie dla Ciebie najlepsza.
Dołącz do newslettera
Ważne linki
Na skróty
Katalog franczyz
Kwoty inwestycji