Wielu lektorów prowadzi prywatne lekcje językowe w domach uczniów. Do czego potrzebna jest im franczyza, co mogą zyskać dzięki działaniu w sieci, czego nie osiągną samodzielnie?
mobile ENGLISH to coś pomiędzy tradycyjną szkołą językową a prywatnymi korepetytorami. Oczywiście jesteśmy konkurencją dla jednych i drugich, gdyż wykorzystujemy najważniejsze cechy jednego i drugiego typu nauczania. Z jednej strony dajemy wygodę, dojeżdżamy do klienta, z drugiej zapewniamy jakość szkoły językowej i wystawiamy faktury, co jest istotne dla klientów firmowych. Najlepsi lektorzy zarabiają u nas ok. 3-4 tys. zł miesięcznie, pracując po ok. 120 godzin. To kwota nieporównywalna do pensji nauczyciela, nawet powiększonej o dochody z pojedynczych, prywatnych lekcji.
Do kogo kierowana jest oferta franczyzowa mobile ENGLISH? Jakie kompetencje, doświadczenie należy posiadać? Czy najczęściej zgłaszają się do Państwa lektorzy czy też osoby, które po prostu chcą poprowadzić taki biznes, ztrudniając lektorów? Jaka formuła sprawdza się lepiej?
Przede wszystkim stawiamy na osoby przedsiębiorcze, które będą potrafiły zorganizować pracę w regionie, a więc zapewnią reklamę, poprowadzą rozmowy biznesowe w celu zdobycia klientów, zatrudnią odpowiednią liczbę osób, przydzielą im uczniów. Oczywiście osoby z wykształceniem lingwistycznym są mile widziane w naszej sieci, zwłaszcza z mniejszych miejscowości, gdzie jest to możliwe, by jednocześnie prowadzić oddział i uczyć języka. Już w miejscowościach średniej wielkości liczących 100-200 tys. osób bywa to czasem niemożliwe, gdyż zainteresowanie tam może być tak duże, że trzeba zatrudnić od kilku do nawet kilkunastu lektorów i nadzorować ich pracę. Mimo konkurencji, ten rynek naprawdę jest bardzo chłonny.
Jak są dalsze plany rozwoju mobile ENGLISH? Ile oddziałów i gdzie powstanie w najbliższym czasie?
W tym roku chcielibyśmy otworzyć ok. 35 oddziałów tak, by zamknąć rok z liczbą 100 oddziałów. Na liście tegorocznych otwarć najprawdopodbnej znajdzie się m.in. Słupsk, Koszalin, Zielona Góra, Jelenia Góra, Wołomin, Elbląg, Tarnów, szereg miejscowości z Górnego Śląska, a także Lublin, który jest ostatnim dużym miastem, w którym nie ma jeszcze mobile ENGLISH. Marzec, kwiecień to dobry okres na podpisywanie takich umów. Zostaje odpowiednio dużo czasu do września, by przygotować się na otwarcie szkoły. Odpowiednio wcześniej należy rozpocząć kampanie reklamowe. Trzy miesiące to taki średni okres dla naszych oddziałów, pozwalający na zbudowanie satysfakcjonującej bazy klientów.
Sto to docelowa wielkość sieci czy też zamierzają Państwo dalszą ekspansję?
Sto oddziałów to taka ilość, która pozwoli nam być w większości dużych i średnich miast od 100 tys. mieszkańców w górę. Naszą ambicją jest jednak zaistnienie także w mniejszych miejscowościach, także takich liczących 15-20 tys. mieszkańców. Tam jednak trudniej jest pozyskać franczyzobiorców, ludzie nie mają przekonania, że to się przyjmie. My nastomiast sądzimy, że wiele takich miast ma potencjał. Łatwo tam się wypromować, konkurencji praktycznie brak. Z myślą o takich miejscowościach przygotowaliśmy koncept minifranczyzy. Jest on kierowany do lektorów, którzy chcą się zdecydować na samozatrudnienie. W takich miejscowościach rzeczywiście może nie być potrzeby zatrudnienia większej ilości osób, będzie więc to firma jednoosobowa. Za niewielką opłatą rzędu 100 zł miesięcznie jesteśmy w stanie pomagać takiemu franczyzobiorcy w prowadzeniu biznesu, uczyć go podstaw przedsiębiorczości.
Ile kosztuje rozpoczęcie działalności pod marką mobile ENGLISH? Co w ramach tej kwoty otrzymuje franczyzobiorca?
Cena licencji jest zależna od wielkości miasta i zaczyna się od 3 tys. zł dla miast do 14 tys, mieszkańców, a może dochodzić nawet do 30 tys. zł dla obszaru o populacji 600-800 tys. osób. Franczyzobiorca dostaje wyłączność na danym terenie. Zapewniamy mu także 2-dniowe szkolenie, w trakcie którego uczymy, jak zarządzać oddziałem, jak tworzyć dobre umowy, jak uczyć, jak sprawdzać jakość nauczania. Franczyzobiorcy mają też dostęp do szeregu materiałów dydaktycznych, do katalogów, z których mogą przez centralę zamawiać podręczniki. Organizujemy także centralne kampanie reklamowe promujące markę. We wrześniu 2009 r. wykupowaliśmy reklamy w dużych telewizjach w dobrym czasie antenowym m.in. przed „Faktami” w TVN, kilkanaście rozgłości emitowało nasze spoty. Na ten rok planujemy jeszcze większą kampanię.
Jakie są miesięczne koszty prowadzenia oddziału mobile ENGLISH, a na jakie dochody można liczyć?
Miesięczne koszty ograniczają się do opłaty franczyzowej, która, podobnie jak opłata wstępna, rośnie wraz z populacją danej miejscowości. Dla miast do 14 tys. mieszkańców zawiera się w przedziale 200-400 zł, a dla miast liczących powyżej 600 tys. mieszkańców – 700-2500 zł. Poza tym są to wypłaty dla lektorów, wydatki na telefon czy benzynę. Wszystkie niepotrzebne koszty tniemy, a więc przede wszystkim biuro. Dopiero w przypadku bardziej rozwiniętych oddziałów, które zatrudniają po kilkanaście osób, powinno się taką powierzchnię wynająć. Na starcie nie ma takiej konieczność, odpada więc olbrzymi koszt związany z opłatą czynszu, remontem pomieszczenia czy zakupem mebli i urządzeń biurowych. Potrzebny natomiast jest samochód. Niezbędne są także nakłady na reklamę na lokalnym rynku, która niestety nie jest tania. Trzeba sobie kilka tysięcy rocznie na ten cel zarezerwować, na tym nie radzimy oszczędzać. Jeśli chodzi o dochody, to zależą one od operatywności franczyzobiorcy i są bardzo różne. W dużym mieście można liczyć na kilkanaście, nawet do ponad 20 tys. zł miesięcznie.
A czy zdarzyło się, że franczyzobiorca sobie nie poradził i oddział został zlikwidowany? Jeśli tak, to co było tego przyczyną?
Częściej mamy do czynienia ze sprzedażą oddziału i zmianą franczyzobiorcy. Przy czym zazwyczaj nie wynika to z tego, że ktoś sobie nie radzi. Wręcz przeciwnie, zbudował dobrze prosperującą firmę, na którą znalazł się chętny inwestor. Przypadek likwidacji oddziału przypominam sobie tylko jeden – w Olsztynie. Tam chodziło jednak o powody osobiste. Wiele oddziałów w naszej sieci jest bardzo młodych, działają zaledwie od września ubiegłego roku i głównie dlatego nie ma mowy o wykruszaniu się przedsiębiorców. Sądzę, że z czasem takie zjawiska będą następować. Widzę, że nie wszyscy franczyzobiorcy radzą sobie świetnie, możliwe więc, że jeśli nie będzie im szło lepiej, zechcą się wycofać. Ale nie ma raczej możliwości, żeby doszło do takiej sytuacji, że ktoś włożył w ten biznes duże pieniądze, a potem splajtował. Przede wszystkim dlatego, że koszt wstępnej inwestycji jest niewielki – średnio kilkanaście tysięcy i w ciągu kilku miesięcy się zwraca.
Czy rozważają Państwo rozszerzenie oferty o inne języki?
W dużych miastach już rozszerzyliśmy o niemiecki, hiszpański i rosyjski. Wkrótce wprowadzimy też ofertę tłumaczeń, a przed wakacjami sprzedaż wyjazdów językowych, które każdy oddział będzie mógł zaoferować swoim klientom.
Rozmawiała Joanna Cabaj – Bonicka
jcabaj@arss.com.pl
Dowiedz się więcej o systemie mobile ENGLISH: