Unia reguluje rynek e-papierosów

Autor: Redakcja
Kategoria:
Testowanie e-papierosa. Foto: smooke.pl

Według propozycji PE e-papieros powinien być uznany za produkt konsumencki, a nie medyczny. Stąd w aktualnie proponowanym tekście dyrektywy tytoniowej mamy kompromis. Jednak to, co zostanie przyjęte na poziomie unijnym, każde państwo członkowskie może zaostrzyć. Zdaniem ekspertów zaostrzenie przepisów zabiłoby tę innowacyjną branżę.

Pani Marta, emerytowana pielęgniarka pali od młodości. Tradycyjne papierosy odstawiła za radą znajomego lekarza. Wapuje od roku. W slangu e-palaczy wapowanie oznacza palenie e-papierosa. O tym, że na temat tego produktu toczy się kontrowersyjna dyskusja, nic nie wie. Nie wie też, że jest w gronie 1,2 mln Polaków palących e-papierosy. Tymczasem na rynku e-fajek jest gorąco. Nie tylko w Polsce. W połowie stycznia tego roku zjednoczona sieć użytkowników e-papierosów European Vapers United Network (EVUN) złożyła skargę do Europejskiego Rzecznika Praw Obywatelskich. W jej ocenie, nowa unijna dyrektywa tytoniowa może zachwiać tym rynkiem. EVUN przypomina, że w październiku ub.r. PE uznał papierosy elektroniczne za zwykły produkt użytkowy, który powinien podlegać rozsądnemu normowaniu. W skardze zarzuca KE przygotowanie nowych przepisów bez odpowiednio szerokich konsultacji społecznych i bez uwzględnienia istotnych argumentów naukowych, potwierdzających zdecydowanie niższą szkodliwość e-papierosów.

E-papieros może zgasnąć

Chodzi o to, że na mocy kompromisu pomiędzy KE a PE, e-papierosy zostały uznane za produkt tytoniowy, o ile sposób ich prezentacji na rynku nie sugeruje działania leczniczego, takiego jak wspomaganie rzucania palenia. Jak podaje Stowarzyszenie na Rzecz E-Palenia STEP, zgodnie z nowym brzmieniem dyrektywy tytoniowej dopuszczone do obrotu będą produkty zawierające stężenie nikotyny do 20 mg/ml. Istnieje również ograniczenie co do pojemności dostępnych opakowań - maksymalnie 10 ml dla płynu sprzedawanego w osobnej butelce i 2 ml dla napełnionych kartridży, tzw. tanków oraz jednorazowych e-papierosów. Ponadto nowe przepisy nakazują produkcję płynów ze składników o wysokim poziomie czystości. Zakazane będzie także używanie do produkcji składników zagrażających ludzkiemu zdrowiu. I to jest zrozumiałe. Pominięto natomiast wcześniej postulowane zakazy sprzedaży kartomizerów wielokrotnego użytku, czy ograniczenia co do jednostek nikotyny w pojedynczym opakowaniu.

Aktualny tekst dyrektywy tytoniowej został uzgodniony przez Komisję Trójstronną w grudniu 2013 roku. Musi on jeszcze zostać przyjęty przez KE i PE. Najprawdopodobniej będzie to na przełomie lutego i marca 2014 roku. Wówczas tekst dyrektywy zostanie opublikowany w Dzienniku Urzędowym Unii Europejskiej i pracę nad adaptacją przepisów rozpoczną poszczególne państwa członkowskie.

Salon marki Twoje Trendy

Zaostrzenie przepisów zabije branżę

Początkowo KE proponowała nadanie e-papierosom statusu produktu medycznego. Oznaczało by to zniknięcie tego produktu z rynku. Takiemu stanowisku w październiku 2013 sprzeciwili się europosłowie.

Artur Ziółkowski, członek zarządu STEP tłumaczy, że według propozycji PE e-papieros powinien być uznany za produkt konsumencki - nie medyczny. Stąd w aktualnie proponowanym tekście dyrektywy mamy swego rodzaju kompromis.

– Aktualne propozycje, w których e-papierosy są traktowane na zbliżonych zasadach do produktów tytoniowych mają bardzo duże szanse na wejście w życie. Pamiętać jednak warto, że to, co zostanie przyjęte na poziomie unijnym, każde państwo członkowskie może zaostrzyć. Ostateczny kształt tych przepisów w Polsce nie jest jeszcze pewny. Naszym zdaniem polski rząd powinien przychylić się do aktualnie wynegocjowanego na poziomie UE kompromisu – mówi Artur Ziółkowski.

Podkreśla też, że w grudniu 2013 roku krążyło kilka wersji dokumentu. Teoretycznie ktoś jeszcze może zgłosić jakieś poprawki.

– Jako STEP popieramy aktualny tekst z 16 grudnia ub.r. i postulujemy za jego przyjęciem w tzw. pierwszym czytaniu – dodaje.

Tłumaczy, że e-papierosy, to zdecydowanie mniej szkodliwa alternatywa dla palenia tytoniu, a zaostrzenie przepisów zabiłoby młodą innowacyjną branżę. Daje ona kilkanaście tysięcy miejsc pracy i dostarcza produkt, który wybrało już ponad milion użytkowników w Polsce. Jak wyglądałby rynek, gdyby wcześniejsza propozycja KE została zaakceptowana?

– Gdyby e-papierosy zostały uznane za produkt medyczny, wszyscy byśmy na tym stracili. Przedsiębiorcy i ich pracownicy, bo firmy musiałyby zostać zamknięte. Społeczeństwo, bo znów wzrosłaby liczba palących, ale przede wszystkim straciliby konsumenci. Regulacje medyczne były by nie do uniesienia przez firmy aktualnie działające w branży. W praktyce oznaczałoby to ich likwidację i zniknięcie e-papierosów z polskiego rynku na co najmniej kilka lat. Konsumenci nie mieliby wyboru i wielu z nich wróciłoby do palenia zwykłych papierosów. Na marginesie, warto zwrócić uwagę na to, co dzieje się w Europie. Szerokim echem odbił się wyrok Sądu Najwyższego na Węgrzech, który zdecydował, że nie ma podstaw do uznania e-papierosa za produkt medyczny – odpowiada.

Stoisko marki Twoje Trendy

Według danych STEP w ciągu kilku lat branża e-papierosów stworzyła ponad 10 tys. miejsc pracy. Wiele firm sprzedających papierosy elektroniczne i akcesoria rozwija również sieć franczyzową. Taką współpracę można podjąć m.in. z marką Smooke, Twoje Trendy, Cigger, czy z firmą Chic – jej marki to Mild, Volish, Provog i LiQueen.

Nieujarzmiony rynek

Polski rynek e-papierosów od początku rośnie bez ważnych regulacji prawnych. Artur Ziółkowski podkreśla jednak, że firmy zrzeszone w STEP dobrowolnie nałożyły na siebie kodeks etyczny. Zakazuje on m.in. sprzedaży e-papierosów nieletnim. Obecnie nie ma też regulacji, które obligowałyby dostawców do przeprowadzania kontroli liquidów.

Firmy zrzeszone w STEP z własnej inicjatywy przeprowadzają badania sprzedawanych płynów. - Przeprowadza się m.in. analizę na obecność metali ciężkich i badania mikrobiologiczne – wylicza Artur Ziółkowski.

Paweł Zieliński współwłaściciel firmy OKPL S.C., do której należą sklepy Smooke.pl również uważa, że propozycje zmian zgodnie z którymi e-papierosy miałyby być uznane za produkt medyczny nie mają uzasadnienia.

– Gdyby ta ustawa została wprowadzona, e-papierosy zniknęłyby z tradycyjnego handlu trafiając do aptek. Produkcję i dystrybucję przejęłyby duże koncerny, które zajęłyby pozycję monopolisty na tym rynku. Biorąc pod uwagę praktyczny brak konkurencji można sobie wyobrazić jak wyglądałyby ceny i dostępność tych produktów. Mogły by się one pojawić na czarnym rynku – przypuszcza.

Potwierdza też fakt, że większość producentów i sprzedawców zleca dodatkowe badania swoich produktów. Mówi, że ostateczną kontrolę stosują odpowiednie organy państwowe (PIH).

– Uważam, że użytkownicy e-papierosów są świadomymi konsumentami i zwracają uwagę na to, co używają. Przecież ich decyzja o „przejściu” na e-papierosy była w dużej mierze spowodowana ograniczeniem używania niebezpiecznych dla zdrowia substancji. Mamy świadomość, że e-papierosy mają pomagać w ograniczeniu nałogu, a nie sprzyjać jego powstawaniu . Ograniczamy sprzedaż we własnym zakresie. Nie sprzedajemy wyrobów osobom poniżej 18. roku życia. Chcemy, aby było to regulowano prawem – zapewnia Paweł Zieliński.

Punkt Smooke

Uwaga na liquidy „garażowej” produkcji

Artur Zdziebłowski z firmy Twoje Trendy zwraca uwagę na to, że jednym z najczęściej wymienianych powodów sięgnięcia po e-papierosy jest aspekt ekonomiczny.

– W domowym budżecie palacza pozwalają one zaoszczędzić kilka tysięcy złotych rocznie. Ograniczenie dostępu do e-papierosa nie wpłynie pozytywnie na ich jakość i zmniejszenie zagrożenia, wręcz przeciwnie – zaznacza.

Zgadza się z opinią, że może rozwinąć się tzw. szara strefa. Obecnie branża e-papierosowa w Polsce daje zatrudnienie dla kilku tysięcy osób, które podobnej pracy w aptekach nie znajdą. Uważa, że warto jest postawić pytanie: po co to wszystko?

– W tej sytuacji najbardziej zyskają koncerny farmaceutyczne i tytoniowe, dla których jesteśmy "zagrożeniem" w walce o klienta – dodaje.

W ocenie Artura Zdziebłowskiego to, że większość dystrybutorów wprowadziła już zakaz sprzedaży osobom poniżej 18 roku życia nie rozwiązuje problemu dostępności e-papierosów nieletnim.

– Wciąż można kupić e-papierosy w Internecie, chociażby na portalach aukcyjnych, gdzie nie ma możliwości weryfikacji wieku kupujących. Oferowane tam produkty często są wątpliwej jakości, nie spełniające żadnych norm, nie mówiąc już o liquidach garażowej produkcji – przestrzega.

Uważa, że rozwiązania, które mogłyby utrudnić dostęp do e-papierosów nieletnim to prawidłowe sklasyfikowanie prawne e-papierosa (jako urządzenia) i liquidów. Wątpi natomiast w to, że planowane wprowadzenie zakazu sprzedaży papierosów smakowych i typu slim wpłynie na spadek zainteresowania paleniem wśród młodzieży.

– Młodzież nie sięga po wyroby tytoniowe ze względu na ich smak, poza tym to trochę tak, jak by zakazać sprzedaży soków owocowych, które zawierają "zabójczy” cukier... Wzrosną zyski szarej strefy, a reszta osób przerzuci się na standardowe papierosy. Nie przewiduję, aby miało to wpływ na nagłą falę rzucania palenia – mówi Artur Zdziebłowski.

Artur Ziółkowski ze Stowarzyszenia na Rzecz E-Palenia STEP przekonuje, że polski rynek e-papierosów jest gotowy na rozsądne regulacje.

– Jednak, żeby mądrze uregulować tę branżę, należy przede wszystkim zrozumieć jej specyfikę. Poznać produkt i motywacje użytkowników, którzy zdecydowali się na używanie e-papierosów, całkowicie zaprzestając palenia tytoniu. Liczymy na to, że rządzący będą otwarci na rozmowę i rzeczowe argumenty z naszej strony – podsumowuje.

Dołącz do newslettera

Copyright © 2007-2021 ARSS. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Opieka nad stroną: Lembicz.pl
linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram