Franczyza w edukacji

Data dodania: 22 lipca 2014
Kategoria:
Uczyć i zarabiać. Raport o franczyzie w edukacji

W branży edukacyjnej działa już ok. 60 sieci franczyzowych. Z roku na rok wybór ofert jest coraz większy. To już nie tylko szkoły językowe, ale także przedszkola, zajęcia muzyczne, sportowe czy korepetycje. Franczyza w edukacji cieszy się bardzo dużym zainteresowaniem ze strony franczyzobiorców, oferuje bowiem sporo konceptów o niskiej kwocie inwestycji, nieprzekraczającej 10 tys. zł oraz bardzo krótkim okresie zwrotu, w granicach 3 – 6 miesięcy.

Najwięcej niskonakładowych konceptów generują te segmenty rynku, które nie wymagają od franczyzobiorcy zakładania własnej placówki stacjonarnej, dają możliwość prowadzenia działalności z dojazdem do klienta, w zewnętrznych ośrodkach (szkoły, przedszkola) bądź salach wynajmowanych jedynie na czas zajęć. I choć tego typu biznesy nie są wolne od wyzwań, pozostaje bowiem najważniejsze – znaleźć klienta i sprawić, by był zadowolony – to cieszą się one bardzo dużym zainteresowaniem franczyzobiorców. Szkółki sportowe dla dzieci mają już blisko 250 oddziałów, szkoły szybkiego czytania i technik pamięciowych – ok. 200, sieci proponujące zajęcia z nauk ścisłych – ok. 150, a firmy oferujące zajęcia ogólnorozwojowe dla najmłodszych z wykorzystaniem muzyki – ok. 100.

Najdłużej obecnymi na rynku konceptami są jednak koncepty franczyzowe z segmentu szkół językowych. Dzięki temu mają one najbardziej stabilną pozycję, są sprawdzone, a franczyzodawcy – doświadczeni zarówno w prowadzeniu własnego biznesu, jak i we współpracy z franczyzobiorcami. Niektóre sieci szkół językowych obecne są na rynku już od ok. 20 lat i wciąż się rozwijają. Nauka języków obcych nie jest dziś już bowiem traktowana jako coś dodatkowego, to zajęcia pierwszej potrzeby, która w ramach bezpłatnej edukacji oferowanej przez szkoły publiczne nie zawsze jest w sposób dostateczny zaspokajana. Dlatego w naszym kraju działają z powodzeniem już tysiące szkół językowych, w sieciach franczyzowych jest ich ponad 750.

POLAK MAŁY ZNA ANGIELSKI

Rynek szkół językowych to niestety rynek dosyć trudny, bo rozwinięty, konkurencyjny i wymagający. Oferty placówek edukacyjnych są coraz lepiej dopracowane, a metody nauczania coraz bardziej zaawansowane. Franczyzodawcy wskazują to jako jeden z kluczowych powodów, dla których warto związać się z siecią franczyzową zamiast próbować działalności na własną rękę.

- W naszej sieci nowi franczyzobiorcy przechodzą siedmiodniowe szkolenia, na których bardzo dokładnie omawiane i wyjaśniane są wszelkie aspekty prowadzenia szkoły językowej. Dodatkowo mają oni wyznaczonych pracowników w naszej centrali, do których mogą kierować się z każdym pytaniem. Dzięki temu nikomu, kto rozpoczyna prowadzenie takiego biznesu, nie grozi kosztowna nauka na własnych błędach – zapewnia Grzegorz Kuzyk z Centrum Języków Obcych Moose.

Wsparcie, pomoc, szkolenia, a także opinia o oferowanej przez sieć metodzie nauczania to niewątpliwie kluczowe elementy, na które należy zwrócić uwagę przy wyborze franczyzodawcy. Dogodna lokalizacja i atrakcyjna cena nie są już gwarantem biznesowego sukcesu w tej branży. Efekty dydaktyczne oraz renoma są równie ważne dla pozyskiwania kolejnych klientów. Siłą większości franczyzodawców jest oferowanie unikatowych sposobów nauczania, specjalnych materiałów dydaktycznych, które wyróżniają daną sieć. W szczególności duża waga przykładana jest do metodologii nauczania dzieci.

- Wiele się zmieniło w ostatnich kilku latach w podejściu do nauczania dzieci. Odchodzi się od przekonania, że nauka ma być jedynie dobrą zabawą. Rodzice oczekują konkretnych wyników, bo wiedzą, że młode lata są najlepszym czasem na intensywną naukę języka – ocenia Joanna Zarańska, założycielka sieci Early Stage.

I rzeczywiście rozwój sieci szkół specjalizujących się w nauczaniu najmłodszych stał się w ostatnich latach zauważalnym trendem na rynku franczyzy edukacyjnej. Szkoły uniwersalne, czyli posiadające grupy zarówno dla dzieci, jak i dorosłych zaczęły wyodrębniać specjalne brandy, pod którymi oferują zajęcia dla najmłodszych klientów, np. Leader School stworzył Leonardo School, a Archibald – Archibald Kids.

Najmocniejszą pozycję na rynku mają jednak te sieci, które już od wielu lat specjalizują się wyłącznie w nauczaniu dzieci i młodzieży, takie jak Helen Doron, Early Stage czy Mała Lingua & Lingua Teens Space. Sieć Helen Doron zaprasza na zajęcia już 3-miesięczne maluchy. Powstała ona ponad 25 lat temu w Wielkiej Brytanii, a w Polsce funkcjonuje od ponad 15 lat. Pierwszy ośrodek został założony w Tychach przez Joannę Cesarz – Zbroszczyk, która została jednocześnie pierwszym masterfranczyzobiorcą konceptu na Polskę. Obecnie masterów jest pięciu, dzięki pozyskanym do współpracy franczyzobiorcom udało im się rozwinąć sieć do ok. 200 placówek. W tym i przyszłym roku powinno powstać przynajmniej 10 kolejnych ośrodków.

- Ze względu na jakość Helen Doron to wymagająca franczyza, więc trzeba mieć odpowiednie zasoby finansowe oraz czas na zwrot – zaznacza Bartosz Wilk, przedstawiciel Helen Doron w Polsce. Nie podaje konkretnych kwot, ale wiadomo, że sama licencja to koszt minimum 20 - 25 tys. zł, do tego dochodzi wyposażenie i ewentualny remont sal, które w zależności od ich stanu mogą pochłonąć kolejne kilkanaście lub kilkadziesiąt tysięcy złotych.

Helen Doron przez wiele lat była jedną z nielicznych franczyz wyspecjalizowanych w nauczaniu dzieci. Warto jednak podkreślić, że obecnie osoby marzące o własnej szkółce  językowej dla dzieci mają całkiem spory wybór ofert. Z myślą o najmłodszych powstały także specjalne, autorskie metody nauczania wykorzystywane w takich sieciach jak: Kraina Baśni, Leonardo School, Archibald Kids, Pingu’s English, Speak4Kids, Junior English School oraz Mała Francja. Większość wymienionych powyżej sieci ma rodzime korzenie. Jedynie Pingu’s English to koncept z importu, w 2008 roku opracowała go brytyjska grupa Linguaphone, a na początku 2011 roku do Polski sprowadziło Centrum Językowe Idea. Obecnie z kursów Pingu’s English można korzystać już w 19 lokalizacjach. Nie są to jednak odrębne placówki działające pod tą marką, ale szkoły językowe i przedszkola, w których odbywają się zajęcia na licencji.

SZKOŁA ZA NIEWIELKIE PIENIĄDZE

Wykorzystywanie działających placówek do prowadzenia zajęć znacząco obniża koszty startu. Do tego typu rozwiązań zachęca m.in. Early Stage, sieć numer dwa wśród największych franczyz językowych.

- Inwestycja może być minimalna, np. 2 tys. zł i zacząć się zwracać od pierwszego miesiąca działalności, ale może być i większa, np. kilkadziesiąt tysięcy złotych wydanych na aranżację lokalu. Siła naszego know-how tkwi w materiałach nauczania i w programie, a te dwa elementy mogą funkcjonować zarówno w skromnej salce wynajętej od szkoły czy ośrodka kultury, jak też w dużym, eleganckim lokalu użytkowym przeznaczonym wyłącznie na prowadzenie szkoły – mówi Joanna Zarańska.

I dodaje: - Nie doradzamy naszym franczyzobiorcom ryzykownych kroków. Chcemy, aby skupiali się na jakości i powoli budowali swoje szkoły. Duże, ryzykowne inwestycje mogą stać się pokusą do próby szybkiego zarobku za wszelką cenę, a to nie sprzyja jakości.

Early Stage powstało w 1993 roku, a od 2007 roku rozwija się poprzez franczyzę. Obecnie ma już blisko 100 placówek. Duża część franczyzobiorców sieci to lektorzy, którzy po okresie pracy w charakterze nauczyciela zapragnęli założyć własny ośrodek. Aczkolwiek nie tylko w Early Stage nauczyciele i lektorzy stanowią wiodące grono franczyzobiorców. Wiele sieci rekrutuje swoich partnerów właśnie z tej grupy, podkreślając, że znacząco skraca się czas oczekiwania na zwrot z inwestycji, jeśli właściciel oddziału przynajmniej na początku jest w stanie samodzielnie prowadzić większość zajęć.

- W naszej sieci zwrot poniesionych nakładów następuje w ciągu około pół roku od rozpoczęcia pracy oddziału, ale mamy także rekordzistę, który zwrot uzyskał w ciągu półtora miesiąca – mówi Grzegorz Kuzyk z Centrum Języków Obcych Moose, które specjalizuje się w indywidualnym nauczaniu z dojazdem do klienta. Prowadzenie działalności mobilnej to niewątpliwie dobry sposób na zminimalizowanie kosztów uruchomienia szkoły oraz kosztów bieżących. Największą część inwestycji początkowej stanowi w tym przypadku licencja, której cena waha się od ok. 3 do ok. 30 tys. zł w zależności od wielkości miejscowości. Franczyzobiorcy z małych i średnich miast, wśród których ten model działalności jest bardzo popularny, i w których to miastach wciąż tkwi jeszcze potencjał do rozwijania tego typu sieci, są w stanie zmieścić koszty początkowe w ok. 10 tys. zł.

Koncept mobilnej szkoły językowej oferują obecnie dwie sieci – mobileEnglish oraz wspomniany wcześniej Moose. Obie należą do grona największych sieci szkół językowych w Polsce. Istniejący już do 20 lat Moose ma obecnie 27 własnych oddziałów oraz 58 franczyzowych. W tym roku ma powstać 10 kolejnych.  Natomiast mobileEnglish, które w tym roku świętuje 10-lecie działalności, posiada 1 oddział własny i aż 75 franczyzowych. Jak informuje Jakub Midel, właściciel sieci, dalsze plany rozwoju zakładają uruchamianie 5 – 7 oddziałów rocznie.

- W mojej ocenie najcenniejszymi elementami know-how oferowanymi przez sieć jest przygotowanie umów z lektorami, klientami, wspólne działania marketingowe, wsparcie menedżera firmy odpowiedzialnego za doradzanie partnerom oraz cykliczne spotkania biorców licencji z dawcą marki. Za swoje największe osiągnięcie uznaję fakt, że po dwóch latach zarządzania swoją szkołą co trzeci klient pochodzi z rekomendacji – mówi Tomasz Gawlak, franczyzobiorca mobileEnglish od 2009 roku, który prowadzi oddziały w Sosnowcu i Dąbrowie Górniczej.

Biorąc pod uwagę staż działania poszczególnych sieci szkół, wiele z nich powinno być dobrze przygotowanych do zaoferowania franczyzobiorcom sprawdzonego modelu prowadzenia działalności. Nie da się jednak ukryć, że najbardziej klasyczne szkoły cieszą się ostatnio nieco mniejszym zainteresowaniem licencjobiorców. Można się domyślać, że obawiają się oni tego, że ich oferta nie będzie wyróżniała się na rynku. Także koszty otwarcia czynią te koncepty mniej konkurencyjnymi w stosunku do tych opisanych powyżej. Uruchomienie stacjonarnej szkoły językowej z ofertą dla dzieci, młodzieży i dorosłych to zwykle koszt między ok. 50 a 100 tys. zł. Aczkolwiek zdarza się, że franczyzodawcy z tego segmentu rynku wychodzą naprzeciw franczyzobiorcom, którzy nie dysponują zbyt wysokim budżetem na inwestycję i nie wymagają od nich uruchomienia już na starcie odrębnej placówki.

Taki sposób na wystartowanie w biznesie proponuje np. Akademia Językowa Open School, która w ramach jednej licencji oferuje cztery koncepcje: szkołę dla klientów indywidualnych, dla biznesu, dla dzieci oraz tłumaczenia. Jej franczyzobiorcy w pierwszym roku działalności mogą uruchomić tylko dział szkoleń dla biznesu oraz biuro tłumaczeń. Dzięki zyskom z tej działalności w kolejnym roku będą mogli otworzyć placówki stacjonarne. W taki sposób powstał katowicki oddział sieci. Jak podaje Open School, działalność w takim modelu można rozpocząć, inwestując już kwotę 5 tys. zł w mniejszych miastach i 10 tys. zł w miastach powyżej 100 tys. mieszkańców. Open School ma obecnie 12 oddziałów, co pozwala ją zaliczyć do grona sieci średniej wielkości. Większą skalą działania mogą poszczycić się m.in. British School (ok. 50 placówek), Profi-Lingua (ok. 30) oraz Leader School (ok. 25 szkół), aczkolwiek od kilku lat przyrost liczby jednostek w tych sieciach został wyraźnie zahamowany.

FRANCZYZA W EDUKACJI TO NIE TYLKO ANGIELSKI

Nie jest regułą, że warto przystąpić do największej sieci. Decyzja o wyborze franczyzodawcy powinna być podyktowana lokalnymi uwarunkowaniami. Nie ma sensu (a często nawet i możliwości) otwarcia w małej bądź średniej miejscowości czy też w obrębie jednego osiedla kolejnej szkoły sieci, która już tam ma placówkę. Warto znaleźć dla siebie niszę, wyróżnić się czymś na rynku, wybrać koncept franczyzowy, który zapewnia mocne know-how, unikatowy program dydaktyczny oraz szereg narzędzi wsparcia, które umożliwią szkole odniesienie sukcesu. Mowa o takich narzędziach jak skuteczna reklama, szkolenia w zakresie obsługi klienta, kryteria rekrutacji pracowników, kontrola jakości nauczania, interesujące materiały i metody dydaktyczne etc.

W odpowiedzi na coraz bardziej zróżnicowane potrzeby tak klientów, jak i osób chcących rozwijać własną działalność w branży edukacyjnej, na rynek franczyzy wchodzą także bardziej niszowe koncepty – szkoły specjalizujące się w nauce innych języków niż najpopularniejszy angielski. Franczyzobiorców poszukują m.in. szkoła języków iberyjskich Porto Alegre, a także szkoły francuskiego Mała Francja i Le Reve. Porto Alegre to szkoła powstała w 1996 roku, specjalizuje się w nauczaniu jęz. hiszpańskiego i portugalskiego, ma trzy placówki własne (Kraków, Katowice i Gliwice). Mała Francja natomiast z powodzeniem pozyskuje już franczyzobiorców, obecna jest w 14 ośrodkach w całej Polsce. Ta metoda nauczania języka francuskiego dla dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym została opracowana przez Agatę Szumską. Franczyzobiorcy rekrutują się przede wszystkim spośród lektorów języka francuskiego, którzy chcą specjalizować się w nauczaniu dzieci.

Atrakcyjną propozycją dla franczyzobiorców okazała się także oferta sieci Le Reve. Ma ona już 2 oddziały własne (Wrocław i Opole) oraz 2 franczyzowe (Warszawa i Poznań). Do końca roku mają powstać jeszcze przynajmniej trzy kolejne, a do końca 2016 roku Le Reve chce mieć przynajmniej jedną szkołę w każdym województwie. - Osoba, która chce uruchomić działalność w branży edukacyjnej, musi na pewno najpierw sprawdzić konkurencję. Szkoła musi się mieścić blisko centrum. Nie ma najlepszego momentu na otwarcie szkoły. Można to zrobić podczas wakacji (kursy wakacyjne) lub na nowy semestr (zimowy lub letni). Każda szkoła powinna mieć swoją metodę nauczania. My prowadzimy zajęcia w grupach maksymalnie 4-osobowych, więc stworzyliśmy specjalny program oparty właśnie na tak małej liczbie osób w grupie – mówi Jan Srokowski z sieci Le Reve. Dodaje, że w otwarcie szkoły trzeba zainwestować od 5 do 7 tys. zł, a na zwrot z inwestycji można liczyć po pół roku.

SPORT TO ZDROWIE I… PIENIĄDZE

O ile szkoły językowe we franczyzie nie są niczym nowym, o tyle zajęcia ogólnorozwojowe z różnych dziedzin przeznaczone dla dzieci obecne są na naszym rynku na większą skalę dopiero od kilku lat. Ale to właśnie one budzą bardzo duże zainteresowanie wśród potencjalnych franczyzobiorców, powodując, że rynek franczyzy edukacyjnej dynamicznie się rozwija. Oferta kierowana jest zarówno do właścicieli działających biznesów dziecięcych, którzy chcą poszerzyć swoją ofertę, jak i do osób, które dopiero planują założyć własny biznes, w tym młodych mam i młodych ojców.

Wybór zajęć jest naprawdę bardzo duży, obejmuje m.in. matematykę, robotykę, muzykę, koszykówkę czy piłkę nożną. Wszystkie oczywiście oparte są na autorskich metodach dydaktycznych, przeznaczone nawet dla bardzo małych dzieci i nastawione na wielokierunkowy ich rozwój. Np. bardzo popularne zajęcia piłkarskie mają za zadanie nie tylko uczyć dzieci grać w piłkę, ale przede wszystkim poprawiać ich koncentrację i kondycję fizyczną, uczyć współpracy, zabawy w grupie, a także ćwiczyć pamięć, wyobraźnię i myślenie abstrakcyjne.

Sieci szkółek piłkarskich rozwijane poprzez franczyzę to: Football Academy, Socactots, Brazilian Soccer Schools, Przedszkoliada.pl oraz Olimpijskie Dzieciaki. Łącznie mają one już ok. 250 oddziałów w całej Polsce, a rozwijane są dopiero od 2009 roku. Wtedy to w Opolu powstał koncept Football Academy, a w Szczecinie został uruchomiony pierwszy oddział wywodzącej się z Wielkiej Brytanii sieci Socatots. Sprowadził ją do naszego kraju Przemysław Olewnik i od razu rozpoczął tworzenie tu sieci. Obecnie oddziały Socatots funkcjonują już w ponad 90 miastach. Jest to imponujący wynik, zważywszy na to, że Socatots to najdroższa franczyza wśród sieci szkółek piłkarskich. Licencja kosztuje od 5 do 50 tys. zł, a franczyzodawca rekomenduje zabezpieczenie środków dwa razy wyższych na rozwinięcie działalności. Na korzyść tego konceptu przemawia jednak fakt, że sprawdził się już w ponad 50 krajach. Z zajęć w Socatots mogą korzystać dzieci w wieku od 0,5 roku do 5 lat. Duży sukces tej sieci w Polsce spowodował, że jego masterfranczyzobiorca postanowił zaimportować do nas kolejny brytyjski koncept, tym razem dla starszych dzieci oraz młodzieży – Brazilian Soccer Schools.

BSS-y działają w 23 miastach. - Franczyzę BSS rozwijamy poprzez rozszerzanie licencji Socatots, czyli tylko franczyzobiorcy podstawowego programu mogą prowadzić BSS-y – informuje Aleksander Adamski, manager ds. rozwoju w Socatots Polska. Zapewnia, że rolę franczyzobiorcy tego konceptu można traktować zarówno jako zajęcie dodatkowe, jak i jako jedyną pracę i wyłączne źródło dochodu. - Już w miastach do 100 tys. mieszkańców możliwy jest dochód wyraźnie przekraczający średnią krajową - zapewnia.

Zdaniem Krzysztofa Łosia z Football Academy, głównym problemem, z jakim mogą zetknąć się franczyzobiorcy szkółek sportowych, jest dostępność boisk i hal. - Rezerwacja obiektu stanowi 50% drogi do otwarcia szkółki Football Academy. Odpowiedniej jakości, dostępne w preferowanych godzinach boisko, to gwarancja komfortowego i regularnie odbywanego treningu. Pozostałe problemy określane są mianem drobnych i przejściowych, nie wpływają znacząco na powodzenie przedsięwzięcia – mówi. Dużym ułatwieniem dla potencjalnych partnerów z pewnością jest fakt, że podejmując współpracę z Football Academy, nie muszą nawet zakładać działalności gospodarczej. Rozwiązanie, które proponuje firma, zbliżone jest do tego, co oferują np. Akademickie Inkubatory Przedsiębiorczości i możliwe jest tylko dzięki temu, że franczyzodawca ma w tym przypadku status fundacji.

- Podstawową formą współpracy z nami jest prowadzenie ośrodka pod osobowością prawną Fundacji Football Academy Group. Nie wymaga to żadnych dodatkowych formalności czy kosztów założenia działalności. Aczkolwiek oczywiście istnieje też możliwość prowadzenia ośrodka pod dotychczasową lub nową działalnością gospodarczą. Wybór formy współpracy zależy od franczyzobiorcy – mówi Krzysztof Łoś. Football Academy nie pobiera opłaty licencyjnej, zaś pakiet startowy zawierający kompletny sprzęt treningowy oraz kampania reklamowa to wydatki nieprzekraczające kwoty 3000 zł. Zwrot szacowany jest na okres ok. 3 miesięcy. Sieć posiada obecnie ok. 120 szkółek, w tym 5 własnych (jedną w Opolu i cztery w Warszawie). Na przełomie września i października ma powstać ok. 10 kolejnych. Sieć planuje także jeszcze w tym roku zaistnieć w Anglii, chce wejść również na rynki Ukrainy i Czech. Zajęcia Football Academy przeznaczone są dla dzieci w wieku 4 – 12 lat.

Do przedszkolaków kieruje natomiast swój program sieć Przedszkoliada.pl stworzona przez łódzką firmę Sysko SportMarketing w 2010 roku. Pozyskała ona już 25 franczyzobiorców, którym udało się nawiązać współpracę z ponad 110 przedszkolami. Model działania zakładający właśnie współpracę z istniejącymi placówkami pomaga zminimalizować koszty bieżącej działalności oraz uniknąć problemów ze znalezieniem miejsca na treningi. Licencja na prowadzenie zajęć pod szyldem Przedszkoliady kosztuje 2,5 tys. zł netto. W ślady sieci, które odniosły duże sukcesy na rynku franczyzy, próbują pójść twórcy innych konceptów sportowych.

Możliwość współpracy oferują także takie sieci jak Basket School (koszykówka) oraz Olimpijskie Dzieciaki (piłka nożna). Basket School obecnie posiada tylko własny oddział we Wrześni, koncept Olimpijskie Dzieciaki, wywodzący się ze Śląska, pozyskał już pierwszego franczyzobiorcę, który prowadzi zajęcia w kilku miejscowościach Małopolski.

CYFERKI, ROBOTY I ŚPIEW

Kolejną grupą dziecięcych edukacyjnych konceptów franczyzowych są zajęcia ogólnorozwojowe z elementami muzyki. Proponuje je Kreatywka oraz Musical Babies. Obie sieci mają za sobą dość długą historię działalności, znacznie dłuższą niż szkółki sportowe, bowiem powstały w 2003 roku. Od wielu lat rozwijają się także poprzez franczyzę, i to z bardzo dobrymi efektami.

Kreatywka ma już 49 oddziałów, w tym 6 własnych. Natomiast Musical Babies to sieć złożona z jednego ośrodka własnego, 51 ośrodków franczyzowych w Polsce oraz dwóch w Hiszpanii. - Franczyzobiorcy to głównie już istniejące szkoły językowe, które posiadają doświadczenie w branży edukacyjnej, zakupują licencje, aby zwiększyć atrakcyjność swojej oferty i poszerzyć zakres działalności – przyznaje Anna Rattenbury z Musical Babies. Ceny licencji na wprowadzenie tego konceptu w swojej placówce wahają się od 2 tys. do 6,5 tys. zł.

Licencje Kreatywki są droższe, ich ceny wahają się od ok. 4 tys. do ok. 22 tys. zł i zależne są od populacji miasta, w którym działalność prowadzić chce dany franczyzobiorca. Również i w przypadku tej sieci doświadczenie w pracy z dziećmi bardzo się przydaje. - Przede wszystkim nasi franczyzobiorcy muszą być rodzicami lub osobami znającymi bardzo dobrze rynek edukacyjno-kulturalno-oświatowy w swoim rejonie. Zarówno brak konkurencji, jak i jej występowanie nie jest jednak wyznacznikiem sukcesu. Ważniejsze jest bardzo dobre przygotowanie oddziału na czas wyraźnie zwiększonych zapisów, tj. koniec sierpnia, wrzesień i październik oraz styczeń i luty – mówi Beata Kołodziejczyk, właścicielka Kreatywki.

Ważne miejsce wśród dziecięcych konceptów zajmują także zajęcia przybliżające najmłodszym świat nauk ścisłych i eksperymentów, tj. matematyki, fizyki, inżynierii, robotyki, chemii czy też biologii. W tym segmencie rynku działają już takie sieci jak EarlyMath, EZO – matematyka i fizyka, MathRiders, 2plus2, Horyzonty, Akademia Odkrywców, Twój Robot, Robocamp, Robomaster oraz Mały Inżynier. Mają one łącznie ok. 150 jednostek. Ważnym czynnikiem, który zadecydował o sukcesie szkółek nauczających matematyki, był fakt wprowadzenia kilka lat temu obowiązkowej matury z tego przedmiotu. Największą sieć w tym segmencie udało się do tej pory zbudować Szkole Matematyki 2plus2. To polski koncept, który powstał w roku 2010 roku w Szczecinie, został opracowany przez Grupę Edukacyjną 2BLC, która posiada kilkunastoletnie doświadczenie na rynku edukacyjnym.

Sieć rozpoczęła poszukiwania franczyzobiorców zaledwie dwa lata temu, a dziś już ma ponad 30 szkół, w w tym zagraniczne działające na Ukrainie i w Kazachstanie. Do otwarcia przygotowują się kolejne placówki, w nowy rok szkolny sieć wejdzie z ponad 40 placówkami, w tym pierwszą na rynku czeskim. Franczyzodawca konceptu 2plus2 przewiduje, że na starcie trzeba zainwestować ok. 8 tys. zł. Ponaddwukrotnie wyższą kwotą trzeba dysponować, by myśleć o otwarciu placówki działającej na licencji MathRiders lub EarlyMath. Sama licencja to koszt rzędu 5 tys. euro. EarlyMath posiada także ofertę dla franczyzobiorców z miast do 50 tys. mieszkańców, dla nich koszt licencji wynosi 3 tys. euro. Sieć wymaga również od swoich partnerów uruchomienia stacjonarnej placówki oznakowanej szyldem EarlyMath. Oznacza to, że nie mogą oni skupić się wyłącznie na prowadzeniu zajęć w zewnętrznych lokalizacjach, takich jak szkoły i przedszkola, choć oczywiście istnieje taka możliwość poszerzenia działalności.

EarlyMath jest konceptem polskim, stworzonym przez firmę Prometeus. Oprócz jednej własnej placówki w sieci działa 8 jednostek franczyzowych. Dziesięć licencjonowanych centrów udało się uruchomić w naszym kraju sieci MathRiders, ponadto działa tu także ośmiu nauczycieli prowadzących działalność w zakresie nauczania tą metodą. Koncept MathRiders został opracowany przez Grupę Helen Doron. W Polsce rozwijają go jednak zupełnie inni masterfranczyzobiorcy niż ci, którzy zajmują się szkołami językowymi. Metodą MathRiders mogą być uczone dzieci w wieku od 4 do 18 lat. Kursy dla dzieci w wieku od lat 3 do 12 proponuje natomiast Akademia Odkrywców, ich zakres obejmuje przede wszystkim trzy dziedziny: biologię, fizykę i chemię. Wiedzę z zakresu inżynierii i robotyki dzieci mogą sobie z kolei przyswoić na kursach organizowanych przez sieci Mały Inżynier, Robomaster, Robocamp lub Twój Robot, które sprzedały łącznie już kilkadziesiąt licencji, a zajęcia według tych metod prowadzone są w ok. 100 lokalizacjach.

OD PRZEDSZKOLA DO OPOLA

Zajęcia ogólnorozwojowe dla dzieci oraz szkoły językowe oczywiście nie wyczerpują pełnej oferty franczyzowej przygotowanej przez branże edukacyjną. Pozostałe segmenty tego rynku mają jednak na razie skromniejszą reprezentację wśród franczyzodawców. Warto jednak wiedzieć, że na licencji można poprowadzić także szkołę muzyczną, firmę szkolącą w zakresie technik pamięciowych i szybkiego czytania, centrum korepetycji lub przedszkole. Przy wyborze konceptu na pewno warto kierować się dotychczasowym doświadczeniem w dziedzinie edukacji, wykształceniem i umiejętnościami.

Osoby, które czują się na siłach, by poprowadzić szkołę muzyczną, mogą wybierać już spośród trzech konceptów franczyzowych. Pierwszym jest międzynarodowa sieć Yamaha licząca w naszym kraju już ponad 120 placówek. Swoje oferty przygotowały też rodzime firmy – Music School i Akademia Rocka – które na razie mają jednak tylko placówki własne w Warszawie. Akademia Rocka zapowiada, że jeszcze w tym roku uruchomi pierwsze ośrodki działające na zasadzie franczyzy. Otwarcie szkoły muzycznej wiąże się z koniecznością wynajęcia lokalu, przystosowania go m.in. poprzez wyciszenie oraz zakupu instrumentów. Jest to inwestycja rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych.

Jeszcze kosztowniejsze jest otwarcie przedszkola. Oczywiście w tym przypadku wiele zależy od stanu budynku, w którym ma mieścić się placówka. Według sieci Koliberek (obecnie 3 przedszkola własne w Łodzi), inwestycję można zmieścić już w 100 tys. zł, aczkolwiek inni franczyzodawcy podają, że może ona sięgnąć nawet 200 – 300 tys. zł. Uruchomienie przedszkola wiąże się także z koniecznością spełnienia wielu wymogów formalnych, co powoduje, że start może być nie tylko kapitało-, ale i czasochłonny. Jak podaje franczyzodawca konceptu Przedszkole Językowe Akademia Małych Tygrysków, proces rejestracji i adaptacji może trwać nawet do dwóch lat.

Franczyza ma zdecydowanie ułatwiać przebrnięcie przez ten trudny, początkowy etap, pozwolić na uniknięcie kosztowych błędów, umożliwić przygotowanie atrakcyjnej oferty i skutecznej kampanii marketingowej. Mimo to… chętnych brakuje i franczyzodawcy rozbudowują swoje sieci na razie głównie własnymi siłami. Poza konceptami wymienionymi powyżej są to: Pomarańczowa Ciuchcia, Ciuchcia Puch Puch, 100 bajek, Krasnoludki oraz First Steps. Największe sieci należą do Krasnoludków (14 placówek w Warszawie) oraz Pomarańczowej Ciuchci (12 placówek w Warszawie, przy 6 z nich działają też żłobki). Dużo lepiej niż przedszkola poradził sobie z pozyskiwaniem franczyzobiorców poznański żłobek – Guga Studio – który ofertę współpracy na zasadzie franczyzy uruchomił w ubiegłym roku. Wtedy to powstały pierwsze trzy jednostki na licencji, a w kwietniu bieżącego roku ruszyła czwarta. Guga Studio ma także dwie placówki własne. Sytuacja żłobków jest jednak nieco inna niż przedszkoli. Wszystkie przedszkola otrzymują bowiem dotacje od gmin na bieżącą działalność. Żłobki – nie zawsze i nie  wszędzie.

- Są różnego rodzaju konkursy, programy pomocowe, z których korzystamy i wiemy, jak zdobyć takie finansowanie. Od pozyskania dotacji rozpoczynamy w ogóle współpracę z potencjalnym franczyzobiorcą, jest to warunek otwarcia żłobka, bez dotacji nie będzie bowiem można zaproponować klientom konkurencyjnych cen – mówi Małgorzata Przymuszała, założycielka Guga Studio. Jej zdaniem, oferta sieci jest dla franczyzobiorców atrakcyjna, gdyż najważniejsze w niej jest nie samo otwarcie i przygotowanie placówki, ale długofalowa strategia działania, która pozwala zbudować dochodowy biznes.

- W roli franczyzobiorców najchętniej widzimy osoby, które mają odpowiednie wykształcenie bądź doświadczenie w pracy z dziećmi, a więc absolwentów pedagogiki, ale także pielęgniarki czy położne. Zależy nam na osobach, które bezpośrednio zaangażują się w pracę żłobka, które będą potrafiły swoją osobowością, usposobieniem wzbudzić zaufanie i sympatię rodziców dzieci. To ważniejsze niż ogromny budżet na inwestycję – mówi Małgorzata Przymuszała, dodając, że na start wystarczy ok. 40 - 50 tys. zł. Celem Guga Studio jest tworzenie miejsc kameralnych, na 20 – 30 dzieci. W ocenie firmy szczególnie duży potencjał leży w miejscowościach liczących 30 – 60 tys. mieszkańców.

LEPSZA PAMIĘĆ, LEPSZE STOPNIE

Od kilku lat franczyza coraz śmielej wkracza także na bardzo rozdrobniony i zdominowany przez szarą strefę rynek korepetycji. O ile w kwestii zajęć językowych raczej standardem jest poszukiwanie szkoły, o tyle doszkalanie, nadrabianie braków w nauce rodzice często pozostawiają w rękach studentów z ogłoszenia. Niewątpliwie potrzeba jeszcze sporo czasu, by nawyki te się zmieniły, przyczynkiem do tego próbują stać się właśnie sieci franczyzowe organizujące korepetycje. Na razie skala ich działania jest stosunkowo nieduża, ale wyraźnie widać, że potencjał tkwi w nich spory i że na tego typu działalności można zarobić.

Ile? Konkretne wyliczenia podaje – na podstawie wyników swoich placówek – Edun Korepetycje, sieć, która ma już 14 oddziałów w całej Polsce. Wyniki są ściśle powiązane z liczbą mieszkańców danego miasta oraz lokalną konkurencją. W mieście liczącym 50 – 100 tys. mieszkańców (jak np. Piła) można zarobić ok. 25 tys. zł (zysk brutto) rocznie, w mieście zamieszkałym przez 100 – 300 tys. osób (np. Opole) kwota ta może być o ponad 10 tys. zł wyższa, zaś w największych miastach, których populacja przekracza 300 tys. mieszkańców (jak np. Poznań) zyski roczne sięgają blisko 50 tys. zł. Kwoty te dotyczą pierwszego roku działalności, później mogą być wyższe.

Poza Edun Korepetycje sieci franczyzowe w tym segmencie rynku tworzą także Platu, Arysto i Galileusz. Jak informuje Leszek Lewandowski, właściciel Galileusza, zainteresowanie ze strony potencjalnych partnerów jest bardzo duże. Firma wystartowała z budową sieci we wrześniu 2013 roku, obecnie ma 10 oddziałów, w tym 9 franczyzowych, zaś 9 kolejnych na pewno otworzy się jeszcze w tym roku.

- Kapitał potrzebny na start to średnio ok. 10 tys. zł, zwrot następuje w ciągu ok. 5 miesięcy – mówi Lewandowski. Listę konceptów franczyzowych z branży edukacyjnej zamykają szko- ły szybkiego czytania i technik pamięciowych. Na pewno nie zajmują one jednak ostatniego miejsca pod względem zainteresowania ze strony franczyzobiorców. Nie da się ukryć, że tego typu kursy wciąż stanowią niszę na rynku, jednak dzięki niskim kosztom licencji udało im się przyciągnąć sporą grupę franczyzobiorców, którzy dostrzegli w nich interesujący pomysł na swój biznes. Największą siecią w tym segmencie rynku od wielu lat jest Szkoła Pamięci SPW, liczba współpracujących z nią na zasadzie franczyzy autoryzowanych trenerów przekracza już 120. Znacznie skromniejsza jest póki co sieć Edu, która w tym roku świętuje 10-lecie działalności. Oprócz 12 oddziałów własnych ma 20 franczyzowych. - Dla połowy partnerów franczyzowych dochody z prowadzenia kursów szybkiego czytania stanowią całość dochodów, a dla połowy - część, gdyż posiadają jeszcze w ofercie inne koncepty – mówi Albert Pietras z sieci Edu. Wysokość tych dochodów oczywiście w dużej mierze zależy od aktywności franczyzobiorcy i jego umiejętności pozyskania klientów. Pietras szacuje, iż zorganizowanie jednej grupy zajmuje zwykle 3-4 tygodnie, zaś przychód zależny jest od typu kursu i waha się od 3,5 tys. do 20 tys. zł. Oznacza to, że już po przeprowadzeniu pierwszego kursu zwracają się koszty początkowe (między 1,5 tys. a 3 tys. zł).

Oferta Edu i Szkoły Pamięci SPW skierowana jest zarówno do dzieci jak i dorosłych. Z kolei takie koncepty jak Akademia Nauki czy Nauka mimo woli, również wykorzystujące autorskie, niekonwencjonalne metody na poprawę pamięci i przyswajanie wiedzy z różnych dziedzin, przygotowały zajęcia dla dzieci. Akademia Nauki ma już ponad 40 ośrodków w całej Polsce, zaś sieć Nauka mimo woli – Dobre stopnie liczy ok. 10 jednostek. Z tego typu ofert franczyzowych chętnie korzystają przedsiębiorcy prowadzący już zajęcia dla dzieci i poszukujący możliwości poszerzenia działalności.

Joanna Cabaj-Bonicka

Największe sieci edukacyjne we franczyzie

Zobacz nasz katalog sieci franczyzowych i upewnij się która franczyza będzie dla Ciebie najlepsza.

Dołącz do newslettera

Copyright © 2007-2021 ARSS. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Opieka nad stroną: Lembicz.pl  Skład magazynu Franczyza & Biznes: Aera Design