W Polsce możliwość płatności kartą za obiad wciąż witana jest z entuzjazmem, bo w barach i restauracjach to nadal nie standard. Tymczasem w krajach, gdzie płatności bezgotówkowe są powszechne, okazuje się być to problemem.
W stolicy Stanów Zjednoczonych niedługo odbędzie się głosowanie nad Cashless Retailers Prohibition Act of 2018 , czyli prawem, które miałoby zakazać restauracjom i innym firmom akceptowania wyłącznie płatności bezgotówkowych. To coraz częstsza praktyka, którą w Europie można spotkać głównie w Skandynawii. Robi się popularna, bo klienci coraz częściej dysponują nie tylko kartą debetową czy kredytową, ale też są chętni, by płacić przelewem on-line, rozwiązaniami podobnymi do znanego z Polski Blika lub nawet za pomocą Bitcoinów.
Portal Big Think podaje, że zdarzają się w USA firmy, które od klientów „gotówkowych” pobierają nieco większe sumy, by zrekompensować sobie problemy związane z późniejszym liczeniem i przechowywaniem monet. Z drugiej strony właściciele biznesów argumentują, że płatności bezgotówkowe zmniejszają ryzyko kradzieży, bo zamiast pełnej kasy, złodziej może co najwyżej ukraść bezwartościowy dla niego terminal. Rządzący mają jednak na uwadze dobro nie tylko bogatej i wyedukowanej klienteli, która świetnie posługuje się nowoczesnymi płatnościami i ma dostęp do karty kredytowej. To właśnie w takich, droższych sklepach, głównie można się zetknąć z brakiem akceptacji dla gotówki.
Amerykańscy ustawodawcy pod uwagę biorą również komfort tych 10 proc. Amerykanów, którzy w ogóle nie mają konta w banku, a także 25 proc., którzy mają konto, ale zarabiają na tyle niewiele, że nie mogą liczyć na kartę kredytową. Kartami nie operuje też młodzież, która skazana jest na kieszonkowe od rodziców. W związku z tym zbliżająca się wielkimi krokami sytuacja, gdy w większości sklepów (szczególnie tych droższych) nie będzie można płacić papierowymi pieniędzmi, może doprowadzić do wykluczenia biedniejszych z oficjalnych kanałów handlu i mocno utrudnić im życie.