Zaledwie rok po pierwszym lockdownie, sektor gastronomiczny i szeroko rozumiana branża HoReCa doświadczyły znaczących, negatywnych przemian. Około połowy lokali zawiesiło działanie lub zostało zamkniętych. Pomoc rządowa, w postaci tarcz antykryzysowych i zwolnień z ZUS, nie przyniosła spodziewanych efektów, podobnie jak próby wsparcia firm przez zbiórki i inne inicjatywy. Wiele restauracji uniknęło upadłości, decydując się na usługi dostaw. Najbardziej dotknięte są te miejsca, które bazowały na wynajmie przestrzeni na wydarzenia i imprezy.
– Rok po wprowadzeniu lockdownu sytuacja w sektorze gastronomicznym i eventowym jest tragiczna. Połowa z nich zaprzestała działalności lub została zlikwidowana. Zaledwie 5% z nich zmieniło całkowicie profil działalności, aby dostosować się do rynku – relacjonuje Tomasz Szczęśniak, prezes portalu Briefly, wspierającego organizację wydarzeń okolicznościowych i firmowych.
Marcowy raport Briefly ujawnia podział branży HoReCa na trzy segmenty. Pierwszym z nich, który radzi sobie stosunkowo dobrze, są restauracje i kawiarnie, z czego 60% funkcjonuje na zasadzie sprzedaży na wynos. Drugi segment, hotele, w większości (84%) kontynuuje działalność w ramach obowiązujących obostrzeń sanitarnych.
– Jednak branża eventowa, w tym kluby, puby, miejsca na eventy, w większości pozostaje zamknięta [70% zawiesiło działalność – red.] – mówi Tomasz Szczęśniak.
Jak pokazuje Licznik Strat Lockdownowych z Warsaw Enterprise Institute, straty polskich firm wynikające z lockdownów wynoszą niemal 34 mld zł. Gastronomia jest jedną z najbardziej poszkodowanych branż, z stratami na poziomie 2,2 mld zł, a hotelarstwo – blisko 1,3 mld zł. Każda kolejna faza lockdownu pogarsza ich sytuację.
– Pierwszy lockdown był szokiem, wówczas branża znalazła się w krytycznym stanie. Później nastąpiła stopniowa poprawa, a maj stał się symbolicznym momentem, gdy klienci wrócili. Właściciele i menedżerowie odzyskali wtedy motywację do działania. We wrześniu 2020 roku badanie nastrojów w branży wykazało przewagę pesymizmu, ale było też wielu optymistów. Jednak drugi lockdown w październiku 2020 roku doprowadził do obecnej, trudnej sytuacji – komentuje prezes Briefly.
We wrześniowej ankiecie 40 proc. przedsiębiorców spodziewało się pogorszenia sytuacji, a co trzeci – jej poprawy. Już wtedy 90 proc. firm deklarowało spadek obrotów w porównaniu do sytuacji sprzed pandemii, a 57 proc. również spadek zatrudnienia. Wiele firm próbowało zmienić profil działalności, ale jak wynika z raportu Briefly, udało się to jedynie 5 proc. z nich.
– Zmiana profilu działalności jest bardzo trudna. Wzrosła liczba lokali oferujących dostawy i sprzedaż na wynos. Niektóre miejsca z branży eventowej, np. sale organizujące imprezy, zaczęły udostępniać swoje przestrzenie firmom do pracy lub szkoleń. Ale to tylko mała część rynku – wyjaśnia Tomasz Szczęśniak.
Wielu przedsiębiorców liczy na efekt odroczonego popytu po pandemii. Chociaż zainteresowanie klientów powinno wzrosnąć, może to być niewystarczające dla ratowania branży.
– Sytuacja klubów, pubów i sal na imprezy jest bardzo zła. Ich właściciele często zmienili branżę lub wrócili do poprzednich zajęć, więc branża ta będzie miała trudności z odbudową po pandemii. Mimo oczekiwań na odroczony popyt, nie widać dużych szans na powrót do stanu sprzed pandemii w tym roku – ocenia prezes Briefly.
Pomoc rządowa również nie przynosi oczekiwanych efektów. Według badania serwisu z września, 85% firm skorzystało z jakiejś formy wsparcia państwowego: zwolnień z ZUS, tarcz antykryzysowych czy wsparcia finansowego. Dane ministerstwa rozwoju wskazują, że w ciągu ostatniego roku na pomoc dla firm przeznaczono ok. 200 mld zł. Wiele firm uruchomiło też zbiórki online czy sprzedaż voucherów, ale miały one charakter doraźny i były pomocą na kilka tygodni pierwszego zamknięcia.
Dołącz do newslettera
Ważne linki
Na skróty
Katalog franczyz
Kwoty inwestycji