Polskie firmy okopują się w Rosji

Data dodania: 1 grudnia 2014
Autor: Redakcja
Kategoria:
Polskie firmy okopują się w Rosji

Sankcje nakładane przez Rosję na polską produkcję i niepewność co do przyszłych relacji Kijów - Moskwa to tylko niektóre problemy, z którymi borykają się nasze firmy działające na Wschodzie. 5.10.15., LPP czy Redan to firmy, które mimo wszystko chcą tam być i nie zamierzają opuszczać tego rynku.

Według badania międzynarodowej organizacji firm doradczych i księgowych Grant Thornton, która przepytała prezesów, właścicieli i dyrektorów zarządzających polskich firm najczęściej wskazywanym kierunkiem eksportu produktów i usług są Rosja, Litwa (kraje te wskazało po 35% pytanych) oraz Ukraina (32%). Wschód dawał naszym przedsiębiorcom możliwość zarobienia dużych pieniędzy. W porównaniu do przepełnionych rynków europejskich wabił ogromnym popytem na swoje towary.

– W Rosji sprzeda się wszystko. Produkcja zachodnia cieszy się sporym zainteresowaniem. Po napływie taniej i złej jakości towarów z Chin, klienci chętnie płacą za produkty znanych zachodnich marek – mówi Aleksander Bogatyrew, który przez kilka lat zajmował stanowisko dyrektora sprzedaży w rosyjskiej firmie handlowej Partner Syberyjski. Polska, która znalazła się w  centrum konfliktu między Wschodem a Zachodem boleśnie odczuwa każdy cios gospodarczy zadawany przez Kreml. Jak podaje GUS, w ciągu pierwszych pięciu miesięcy tego roku polski eksport do Rosji spadł o 9,4%, a na Ukrainę o 25,1%. Eksperci alarmują, że nie powinniśmy bagatelizować możliwych konsekwencji gospodarczych związanych z ograniczeniem wymiany handlowej z Rosją. Łukasz Piechowiak, główny ekonomista Bankier.pl przypomina, że w 2013 roku Moskwa znajdowała się na 5. miejscu na liście odbiorców polskich towarów. Rok temu Rosjanie sprowadzili z Polski towary o łącznej wartości 10,8 mld zł. Z kolei do Polski trafiły towary warte 25,3 mld zł.

Dziś rynek rosyjski to niespełna 7% wartości polskiego eksportu rolno-spożywczego. Tomasz Wróblewski, partner zarządzający Grant Thornton zaznacza, że wiele polskich przedsiębiorstw krótkoterminowo odczuwa negatywne skutki sytuacji na Ukrainie. Obecnie odczuwają je eksporterzy polskich owoców, od których jeszcze rok temu Rosjanie odbierali pełne ciężarówki. Dziś Polacy muszą pilnie poszukiwać nowych rynków zbytu. W planach naszego rządu jest dywersyfikacja kierunków eksportu. Mają to być rynki azjatyckie, arabskie i amerykańskie.

BYŁO DOBRZE

Zanim doszło do konfliktu rosyjsko-ukraińskiego, polskie firmy zdążyły zająć na Wschodzie dobrą pozycję. Najbardziej rozpoznawalne marki franczyzowe pochodzą z segmentu odzież i obuwie, to m.in.: Bartek, Gino Rossi, Wojas, CCC, Cocodrillo oraz Tatuum i Coyoco (Grupa KAN). W segmencie kosmetycznym również nie brakuje naszych producentów. Według danych Wydziału Promocji Handlu i Inwestycji Ambasady Rzeczypospolitej Polskiej w Moskwie, około 50% kosmetyków kolorowych oraz środków do pielęgnacji ciała jest importowanych z Polski. Ofertę skierowaną do Rosjan ma m.in. twórczyni marki kosmetycznej Dr Irena Eris, AA Cosmetics czy Eveline Cosmetics.

W podboju tego rynku pomogli sami Rosjanie, którzy dostrzegając potencjał naszych marek zaczęli kupować polskie licencje. Jak powiedział nam Paweł Okpisz, manager ds. franczyzy 5.10.15., obecnie w Rosji pod szyldem tej sieci działa 8 salonów monobrandowych. – Rozwój zagranicy to nie tylko otwarcie sklepów firmowych, ale również sprzedaż hurtowa do takich krajów jak: Bułgaria, Mołdawia, Estonia czy Gruzja. Strategia sprzedaży eksportowej zakłada dalszą ekspansję poprzez aktywne poszukiwanie partnerów handlowych na tych rynkach zbytu – zaznacza.

Grupa Redan, właściciel kilku marek odzieżowych, także idzie do przodu i jak na razie nie planuje gwałtownego spowolnienia. W 2013 roku w Rosji powstały sklepy franczyzowe Top Secret - w Smoleńsku, Saratowie, Wielkim Nowogrodzie i Sankt Petersburgu. Łącznie w tym kraju funkcjonują 24 placówki, a w 2014 roku planowane jest uruchomienie kolejnych 20. Sklepy Top Secret mają być zlokalizowane w różnych regionach Rosji, od północy po Syberię. Polska grupa działa również na Białorusi. W drugim półroczu 2013 roku otwarto dwa duże sklepy w Mińsku oraz w Brześciu.

– Franczyza z segmencie modowym stanowi dla nas kluczowy model działania, zarówno w Polsce jak i na rynkach zagranicznych. Na Ukrainie posiadamy kilka sklepów własnych, jednakże ogólnie za granicą (Ukraina, Rosja, Białoruś i Kazachstan) jesteśmy obecni przede wszystkim poprzez współpracę z franczyzobiorcami i ten model biznesu w kolejnych latach będzie kontynuowany – podkreśla Bogusz Kruszyński, szef Grupy Redan.

Kolejnym dużym graczem na rosyjskim rynku odzieżowym jest spółka LPP, która nie chce przeszarżować. Pod koniec lutego jedna akcja LPP (właściciela m.in. marek Reserved, House, Mohito) kosztowała 10 tys. zł, w lipcu cena spadła poniżej 8 tys. Przyczyną był spadek walut lokalnych - rubla i hrywny. Ponad jedna piąta przychodów firmy pochodzi z Rosji i Ukrainy.

– Ze względu na trwający obecnie konflikt ukraińsko-rosyjski, zdecydowaliśmy się na spowolnienie rozwoju biznesu w tym rejonie. W 2014 roku zamiast 73 tys. m² powierzchni otworzymy tam około 38 tys. m². Nie zmienia to jednak faktu, że nadal prowadzimy działalność w obu tych krajach i nie zamierzamy z niej rezygnować. Równocześnie intensywnie rozwijamy sprzedaż naszych produktów na nowych dla nas obszarach. Na jesień planowane są otwarcia pierwszych salonów Reserved Niemczech. W Katarze powstanie pierwszy pozaeuropejski salon tej marki, natomiast na rynku chorwackim niebawem zadebiutują wszystkie nasze brandy – mówi Magdalena Stefańska-Lotkowska, rzecznik prasowy LPP.

Tłumaczy też, że zgodnie z aktualną strategią firmy, rozwój sieci dystrybucyjnej opierany jest przede wszystkim na salonach własnych. Niemniej jednak w dalszym ciągu część sklepów, zarówno w Polsce, jaki i na rynkach zagranicznych, funkcjonuje w ramach umów franczyzowych. Na rynku rosyjskim stanowią one obecnie 12% placówek, spośród sieci liczącej niemal 250 salonów marek LPP.

– Naszą bezpośrednią konkurencją w tym kraju są te same podmioty, co w innych lokalizacjach - globalne firmy, posiadające własne salony sprzedaży, których produkty plasują się w podobnych przedziałach cenowych jak nasze – dodaje Magdalena Stefańska-Lotkowska.

BIZNES LICZY NA OBIEKTYWIZM

Mimo nieustającego konfliktu zza wschodnią granicą, polskie firmy nadal szukają możliwości rozwoju w tym regionie. Polska administracja, nawet jeśli na unijnym forum domaga się nakładania sankcji gospodarczych na Rosję, nie odwodzi polskich przedsiębiorców od prowadzenia biznesów z Rosjanami.

Katarzyna Kacperczyk, wiceminister spraw zagranicznych odpowiedzialna za dyplomację ekonomiczną jest zdania, że nie należy zniechęcać polskich firm do robienia biznesu na Wschodzie. Kiedy jedni wyhamowują, inni intensyfikują działania. Przykładem może być podpisany na początku lipca br. list intencyjny między bydgoską PESĄ, a rosyjskim UralWagonZawodem w sprawie powołania wspólnego przedsiębiorstwa. Partnerzy planują wspólnie produkować, sprzedawać i serwisować pojazdy szynowe. Porozumienie zakłada uruchomienie centrów montażowych i serwisowych na terytorium Rosji oraz powstanie wspólnego przedsiębiorstwa produkującego tramwaje, lokomotywy, wagony metra i inne pojazdy elektryczne.

Współpraca zaczęła się w 2013 roku, kiedy bydgoska firma wygrała przetarg na dostawę 120 tramwajów dla Moskwy. UralVagonZawod to korporacja, w skład której wchodzi ponad sto przedsiębiorstw, a trzon produkcji stanowią „wyroby specjalne”, czyli zamówienia składane przez rosyjskie ministerstwo obrony. Według danych amerykańskich to jeden ze stu największych na świecie kompleksów zbrojeniowych, a trzeci co do wielkości w Rosji.

Polski inwestor liczy na obiektywny stosunek rosyjskich władz wobec biznesu. „Oczywiście, że niespokojna sytuacja w tamtym regionie, czy wręcz konflikt zbrojny, który jednak dotyczy Ukrainy, a nie Uralu - bo tam podpisywaliśmy list intencyjny - nie sprzyja robieniu biznesu i mamy nadzieję, że ona się uspokoi; my przede wszystkim zajmujemy się produkowaniem tramwajów i staramy się nie mieszać polityki do gospodarki” – mówi cytowany przez PAP rzecznik prasowy PESY Michał Żurowski.

Kolejnym dużym inwestorem, który mimo trudnych warunków nie rezygnuje z rosyjskiego rynku jest producent okien FAKRO. Spółka rozważa możliwość przeniesienia montażu okien z Ukrainy, gdzie ma trzy fabryki na rynek rosyjski. Powodem jest zagrożenie, że obecna sytuacja polityczna spowoduje nałożenie na towary eksportowane z Ukrainy do Rosji 20-proc. cła, które obecnie muszą płacić producenci z krajów unijnych. Niewykluczone też jest, że Rosja zdecyduje się na nałożenie go również na Ukrainę.

Pozycję wyczekującą zajął natomiast czołowy polski inwestor w Rosji i jeden z najbogatszych Polaków Michał Sołowow. Jego grupa kapitałowa ma w Rosji i na Ukrainie wiele fabryk. Rovese produkuje m.in. płytki ceramiczne, zaś Barlinek podłogi z drewna. „Posiadam istotne inwestycje w Rosji i na Ukrainie. Nie mogę i nie chce publicznie komentować sytuacji politycznej” – napisał PAP Sołowow.

Irina Nowochatko-Kowalczyk

Dołącz do newslettera

Copyright © 2007-2021 ARSS. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Opieka nad stroną: Lembicz.pl
linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram