W I półroczu 2014 r. Polacy pożyczyli w bankach i SKOK- ach na cele konsumpcyjne więcej niż kiedykolwiek wcześniej - wynika z najnowszej analizy Biura Informacji Kredytowej. Zdaniem ekspertów BIK to nie koniec wzrostów na rynkach kredytów konsumpcyjnych.
Kryzys na światowych rynkach finansowych, który rozpoczął się w drugiej połowie 2008 r. zmusił również polskie banki do zaostrzenia kryteriów udzielania kredytów. Sytuacja ta spowodowała wówczas 26-proc. spadek wartości udzielanych kredytów - z około 37 mld zł w I półroczu 2007 r. i 2008 r., do 28,6 mld w tym samym okresie roku 2011. W ujęciu ilościowym spadki były jeszcze większe - pomiędzy analizowanym okresem 2008 i 2013 r. wyniosły aż 39%. Równocześnie w tym samym czasie wzrosła wartość umów kredytowych, czego przyczyną było głównie przejmowanie dużej części segmentu kredytów konsumpcyjnych udzielanych na niskie kwoty, przez firmy pożyczkowe.
W 2013 r. trend na rynku kredytów konsumpcyjnych został odwrócony. Wynikało to częściowo z powrotu do banków kredytów związanych ze sprzedażą ratalną towarów i usług. W I półroczu 2014 r. banki i SKOK-i udzieliły kredytów gotówkowych i ratalnych na rekordową kwotę 37,7 mld zł. Jest to kwota nawet nieco wyższa, niż w szczytowych latach 2007 i 2008.
– Prognozy Biura Informacji Kredytowej przewidują dalszy wzrost liczby oraz wartości udzielanych kredytów konsumpcyjnych w drugiej połowie tego roku – mówi dr Andrzej Topiński, główny ekonomista BIK.
W okresie rozpędzania się akcji kredytowej w latach 2007- 2008 nadzór bankowy słusznie ostrzegał przed niebezpieczeństwem przegrzania rynku. W kolejnych latach co ósmy zaciągnięty wówczas kredyt nie był obsługiwany terminowo. Jak przypomina dr Andrzej Topiński, ówczesne kryteria udzielania kredytów były zbyt liberalne.
– Tymczasem nasze dane pokazują, że w zaciąganych później kredytach trudności ze spłatą występują w przypadku zaledwie co dwudziestego udzielanego kredytu. Zarówno banki, jak i kredytobiorcy postępują dziś znacznie bardziej ostrożnie, niż miało to miejsce w latach 2007 - 2008, co pozwala sądzić, że mimo postępującego ożywienia, tym razem unikniemy przegrzania rynku – tłumaczy dr Andrzej Topiński.
INK