Polacy chcą zarabiać na turystyce

Rośnie sieć biur partnerskich oferująca zintegrowaną sprzedaż usług turystycznych.

Tegoroczny sezon letni był dla biur podróży trudny z powodu wydarzeń politycznych, niezależnych od branży turystyki wyjazdowej. Polscy turyści zmienili swoje plany wyjazdowe w związku z zamachami w Tunezji. Otrzymaliśmy też ostrzeżenie MSZ przed wypoczywaniem w Egipcie. Geografię kierunków polskiej turystyki wyjazdowej zmieniły też wojna na wschodniej granicy Turcji i kryzys uchodźczy na południu Europy. Choć - zdaniem ekspertów - generalnie branża wyszła z tego obronną ręką, przedstawiciele touroperatorów przyznają, że musieli skorygować swoje plany.

– Niestety sezon nie do końca był udany ze względu na konflikty - najpierw Tunezja, później obawy wyjazdu do Egiptu a następnie zamach w Turcji przy granicy z Syrią. Pomimo tego, wyniki finansowe się polepszyły, klienci wybierali droższe kierunki – mówi nam Przemysław Ciesielski, dyrektor ds. rozwoju sieci i produktu My Travel.

To sieć biur podróży oferująca zintegrowaną sprzedaż usług turystycznych wielu touroperatorów: TUI, Neckermann, Itaka, Rainbow Tours, Exim Tours, GTI Travel, Alfastar i innych.

Obecna sytuacja na świecie nie wpłynęła jednak na plany rozwoju sieci placówek partnerskich w Polsce. My Travel otwiera średnio 2-3 placówki w miesiącu. Według wcześniejszych zapowiedzi, do końca tego roku firma chce mieć 100 biur franczyzowych.

– Ten plan jest jak najbardziej realny, na dziś mamy 95 placówek – dodaje Przemysław Ciesielski.

Minimalna kwota potrzebna do uruchomienia własnego biura podróży pod szyldem My Travel to 25 tys. zł. Jeżeli doliczyć do tego aranżację biura i wyposażenie to kwota wzrośnie maksymalnie do 35 tys. zł. Opłata wstępna za przystąpienie do sieci wynosi 10 tys. zł. Jest jeszcze opłata bieżąca - około 300 zł miesięcznie za serwis informatyczny, marketingowy i wysyłkowy.