Dopiero co pojawiła się wiadomość, że Marks and Spencer zamyka swoje sklepy w Polsce i wiele punktów na Wyspach. Teraz okazuje się, że firma ma nowe plany również co do Hongkong i Makau.
Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, sieć miała wycofywać się z rynków europejskich, ale pozostawić sklepy w Azji. W Indiach czy Chinach popyt wciąż miał być duży, a pozycja brytyjskiego sprzedawcy ubrań niezagrożona. Okazało się, że jest inaczej – już sprzedawane są sklepy w Hong Kongu i chińskiej strefie administracyjnej Makau.
Szejk z listy najbogatszych
Sklepy działały na zasadzie franczyzy. Pieczę nad nimi miała spółka Al Futtaim ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Zarządza ona tam na wyłączność m.in. salonami Toyoty czy Lexusa. W 2012 roku rodzinna firma podzieliła się – Abdulla Al Futtaim zajął się handlem i motoryzacją, a jego kuzyn Majid stworzył Majid Al Futtaim Group specjalizującą się w zarządzaniu nieruchomościami.
Obaj są na liście 1000 najbogatszych ludzi świata wg Forbes'a.
27 sklepów sprzedanych przez M&S ma zachować nazwę na zasadzie franczyzy i dołączyć do 72. sklepów zarządzanych przez Al Futtaim w Azji i na Bliskim Wschodzie. Wcześniej zamknięto kilkadziesiąt sklepów w Wielkiej Brytanii i kilku innych krajach (m.in. Francji i Belgii). Niektóre z brytyjskich butików pozostały na swoim miejscu, ale z asortymentem uszczuplonym z odzieży do samej żywności.
Według ostatnich danych zagraniczne sklepy Marks and Spencer przynosiły ponad 40 mln funtów straty rocznie. Jedyne sklepy poza Wielką Brytanią, które pozostały jeszcze w rękach firmy i przynoszą zyski, znajdują się w Czechach i Irlandii. Zarządcy sieci tłumaczyli niedawno na łamach The Guardian, że ich sklepy były położone w zbyt odległych krajach, których klientów firma nie znała na tyle, by móc oferować im konkurencyjne okazje i przyciągnąć ich na dłużej.