Lokalizacja zaczęła tracić na znaczeniu, gdy w pobliżu pojawiły się pierwsze oddane do użytku odcinki autostrady A1, a kierowcy zaczęli coraz częściej wybierać szybszą trasę. Współpraca z Leśnym Runem miała być lekarstwem na spadające obroty. Ale czy rozpoczęcie działalności pod znanym szyldem wystarczy, by zachęcić większą ilość osób do skorzystania z przystacyjnej oferty gastronomicznej?
– W Polsce jest dosyć spora grupa osób, które bardzo dużo podróżują, głównie w celach zawodowych i stanowią one bardzo ważne źródło dochodów dla lokali gastronomicznych zlokalizowanych przy drogach. O takich właśnie klientów pozwala nam skuteczniej zawalczyć marka Leśne Runo, która może być znana kierowcom z kilkunastu innych lokalizacji – mówi Patrycja Kowalska, menedżer restauracji.
Według Anny Zwiewki, franczyza w branży gastronomicznej nie jest niezbędna tak jak ma to miejsce w przypadku stacji paliw, niemniej może dać szansę na zwiększenie obrotów. – Franczyza dla niezależnych stacji jest, według mnie, koniecznością, gdyż coraz więcej jest w Polsce takich osób, które nie zatankują na niesieciowej stacji. W gastronomii takie zjawisko nie występuje. Klientom nie przeszkadza brak znanej marki. Choć oczywiście może być ona plusem, gdy wyrobi sobie dobrą opinię wśród osób podróżujących często po Polsce – wyjaśnia.
Na pewno decyzja o współpracy z Leśnym Runem była o tyle łatwiejsza, że franczyzobiorczyni ze Stopki mogła wykorzystać w nowej placówce znaczną część wyposażenia wcześniejszej restauracji. Dzięki temu jej koszty na starcie były znacznie niższe. W jej ocenie, uruchomienie takiego lokalu od zera kosztowałoby przynajmniej 100 tys. zł.
Przeczytaj cały wywiad.