Gdzie na narty?

Data dodania: 15 maja 2015
Gdzie zaszaleć z białym puchem? Foto: freeimages.com

Zima dla polskich narciarzy nie jest zbyt łaskawa. A to nawet na Święta nie ma śniegu a z nieba leci coś, co można określić tylko słowami nieparlamentarnymi, a to walnie śnieżycą i cały kraj stoi w zaspach. Słowem – na nartach pojeździć się da, choć trudno zaplanować to z wyprzedzeniem. Wielu polskich narciarzy planuje więc dłuższe wojaże na zagraniczne trasy, polskie zostawiając sobie na weekendowe wypady.

RUSZAMY W ALPY?

Gdzie więc najlepiej szusować? Dobrą odpowiedzią na to pytanie może być prestiżowy ranking „Best Ski Resort”. Publikowany co dwa lata, jest wynikiem ankiety przeprowadzanej wśród prawie 50 tysięcy narciarzy i snowboarderów. Na pierwszym miejscu jest Zermatt w Szwajcarii. To ośrodek o pięknej scenerii oraz ofercie dla całej rodziny. Przez cały rok można szusować na terenie lodowca Klein Matterhorn. Kurort uchodzi za jeden z najbardziej renomowanych na całym świecie. Swoją sławę zawdzięcza nie tylko doskonałym warunkom narciarskim, ale także takim atrakcjom, jak solankowe baseny czy lodowa grota. Nad Zermatt góruje brutalnie ostry szczyt Matterhornu. Kurort jest wolny od ruchu samochodowego, można się po nim poruszać tylko pojazdami elektrycznymi, i jakimś cudem udało mu się utrzymać autentyczny charakter górskiej osady. Są tu nawet 500-letnie chaty. Dzięki temu jest atrakcją nie tylko dla narciarzy, ale i miłośników górskich wycieczek.

Val Thorens jest najwyżej położonym ośrodkiem narciarskim w Europie - 2300 m n.p.m. Jest częścią Trzech Dolin (Les Trois Valées), największego ośrodka narciarskiego w Europie. W Val Thorens jest aż 5 snowparków z trasami o długości 140 km, przenocować możemy w jednym z 10 hoteli, zaplecze gastronomiczne zapewnia pół setki restauracji. Jeśli to mało, możemy wykorzystać zalety okolicy - Trzy Doliny dysponują łącznie 600 kilometrami tras.

Kolejny francuski kurort, Tignes, szczyci się wyjątkowo długim sezonem narciarskim. Startuje on już na początku października. Znajdziemy tu aż 300 km tras o rekordowej różnicy wysokości 1900 metrów. Możemy sobie zjechać ze szczytu lodowca Grande Motte wprost do miasteczka.

St. Moritz to jeden z najsłynniejszych narciarskich (i nie tylko) ośrodków na świecie. Jest tu szykownie, elegancko, stylowo i międzynarodowo. Leży na poziomie 1856 m n.p.m. Szukajcie go na mapie Szwajcarii, w kantonie Gryzonia i dolinie Engadine, nad jeziorem St. Moritz. Mieszka tam na stałe ledwie nieco ponad 5000 osób, w sezonie obsługują oni ponad 20 tys. turystów. Już w XIX wieku stało się znanym ośrodkiem narciarskim, było pierwszą zelektryfikowaną miejscowością w Szwajcarii. W St. Moritz odbyło się mnóstwo zawodów sportowych, nie tylko w narciarstwie. Kurort szczyci się 322 słonecznymi dniami w roku, więc odbywały się tu mistrzostwa w curlingu, łyżwiarstwie figurowym i szybkim, bobslejach, skokach narciarskich, kombinacji norweskiej, narciarstwie klasycznym, golfie, polo i wyścigach konnych (na zamarzniętym jeziorze) a także windsurfingu i żeglarstwie (to już bez lodu).

Mnóstwo atrakcji dla każdego. Kolejnym świetnym miejscem na narty jest Saint François Longchamp. Położony między 1450 a 1650 m n.p.m. kurort jest z północy chroniony przez masyw Mount Blanc, z południa przez lodowiec Etendart. To również bardzo dobre miejsce na narty z dziećmi. Znajdziemy tu 90 tras o łącznej długości 165 km, 50 wyciągów i (w razie czego) 315 armatek śnieżnych. Ale rodziny z dziećmi najlepiej i tak oceniają Serfaus-Fiss-Ladis. Rzeczywiście – ten ośrodek od samego początku był pomyślany jako miejsce rodzinnego wypoczynku.

Tyrolski wymiar narciarstwa w Serfaus-Fiss-Ladis to ogromny teren narciarski rozciągający się na wysokości od 1200 m do 2820 m n.p.m. 212 km uczęszczanych nartostrad, 160 zmierzonych km tras i 450 hektarów powierzchni. To prawdopodobnie najlepsze narciarskie kurorty w Europie, choć tych o najwyższych standardach jest znacznie więcej. Jest przecież Ski Circus w Saalbach, francuskie les Arcs i La Plagne z 7 torami bobslejowymi, Megève w masywie Mont Blanc, Ischgl, Courchevel, Baqueira Beret (składająca się w zasadzie z trzech kompleksów: Beret, Baqueira i Bonaigua) czy Avoriaz. Wiele osób ceni Kitzbühel. Stosunkowo blisko Polski, kurort słynie z wyjątkowo trudnych zawodów Pucharu Świata rozgrywanych na trasie „Die Streif ” znajdującej się górze Hahnenkamn. Dla nieprofesjonalistów oddano 170 kilometrów tras narciarskich i 230 km kwadratowych do uprawiania narciarstwa poza przygotowanymi szlakami. Wokół miasta znajduje się 230 wyciągów narciarskich.

W Chamonix znajdziemy wymarzone warunki dla narciarzy i wspinaczy, ale doświadczonych. Te góry słabo tolerują początkujących. Mark Twight, amerykański alpinista, podsumował Chamonix jako „największe zagłębie śmierci sportowej na świecie”. Szwajcarskie St. Anton i Verbier oprócz rozrywek typowo narciarskich i snowboardowych oferują szerokie spektrum życia rozrywkowego i nocnego. Kompletnie inna, spokojna atmosfera panuje w kurorcie Alagna we Włoszech. W Cortina d’Ampezzo aż 95% tras jest sztucznie dośnieżanych, co owocuje wyśmienitymi warunkami narciarskimi.

WEEKENDOWY WYPAD DO SĄSIADÓW?

Zostawmy jednak Alpy, by znaleźć coś bliżej nas – może na Słowację? Najlepsze stacje narciarskie położone są w Tatrach Wysokich i Niskich. Najwyżej oceniane są Jasna oraz stoki Chopoka. Ceny dużo niższe, niż w Alpach, blisko, przyjaźnie. Mimo wszystko do skali europejskich potentatów sporo Słowacji brakuje – cenione przez narciarzy północne stoki Chopoka mają łącznie 45 km tras. To i tak więcej, niż najpopularniejsze polskie destynacje.

SPRAWDŹMY CO NA PÓŁNOCY…

A może pomyśleć nad bardziej egzotycznymi kierunkami? Wystarczy ruszyć na północ, do szwedzkiego Åre. To największy w tej części Europy i najbardziej zaawansowany ośrodek narciarski. Oferuje mnóstwo atrakcji związanych z poruszaniem się po śniegu, jak i pobocznych aktywności. Dostosowane są one w zasadzie do osób o wszelkich zainteresowaniach i doświadczeniu – od oślich łączek dla dzieci i początkujących, przez rynny i inne twory dla snowboardzistów, aż po heli-skiing, czyli wycieczkę helikopterem na szczyt i powrót na nartach. …

...I W AZJI!

Kompletnie inny klimat znajdziemy w miejscach, które dopiero są odkrywane przez wielu narciarzy. Nie mówimy tu o sztucznym, zadaszonym stoku w Dubaju, ale o Iranie i Gruzji. W Gruzji najwyżej oceniany jest rejon Guduari. Stosunkowo łatwo tam trafić, to tylko 120 km od Tbilisi, do którego z kolei łatwo (i niedrogo) można dolecieć. Gudauri leży poniżej przełęczy Dżwari, przecinającej pasmo Wielkiego Kaukazu. Stoki są szerokie, piękne, widoki zapierają dech w piersiach. To ośrodek wysokogórski, wyciągi wjeżdżają nawet na szczyt Sadzele (3268 m). Znajdziemy tam 22 trasy narciarskie o łącznej długości 57 km. Ale i poza nimi można poszusować, dając się wywieźć helikopterem w górę, w poszukiwaniu świeżego puchu. Drugim, również wysoko cenionym rejonem jest Bakuriani. Leży nieco dalej, 190 km od Tbilisi, na wysokości 1700 m., w masywie Małego Kaukazu. Dysponuje 16 stokami o różnych stopniach trudności. Gruzja daje zdecydowanie większe poczucie wolności – mniej lansu, niż w Alpach, więcej jazdy i przestrzeni.

Jeszcze ciekawszym kierunkiem narciarskich wypraw jest Iran. Ci, którzy tam byli, twierdzą, że w zasadzie jest to narciarski raj. A raczej - mógłby być, bo infrastruktura turystyczna pozostawia sporo do życzenia. Iran nie jest dostępny dla przedstawicieli wszystkich nacji, np. Amerykanie wizy raczej nie uzyskają. Ze względu na słaby transport i mało komfortowe hotele nie warto brać dzieciaków, nie liczmy też na rozrywki. Jednak same góry, trasy i widoki nie dają się zapomnieć. W Iranie są dwa najważniejsze kurorty - Dizin i Shemshak. Leżą na północ od Teheranu, na tyle blisko, by mieszkańcy stolicy po prostu wpadali tam na narty bez konieczności nocowania. Z tego względu baza hotelowa jest uboga. Przygoda raczej dla globtrotterów i prawdziwych fanów narciarstwa. Trzeba przy tym pamiętać, że to kraj dramatycznie różny kulturowo i nie warto ryzykować wpadek z alkoholem, narkotykami a także unikać… podejrzeń o szpiegostwo.

OFERTA NOWEGO ŚWIATA

Dla osób nieco zamożniejszych niezłym kierunkiem mogą być Stany Zjednoczone. W tym kraju najbardziej znanym ośrodkiem narciarskim jest Aspen w Kolorado. Ośrodek nazywa się Aspen Snowmass i został założony w roku 1946. Dziś pod tą nazwą funkcjonują de facto cztery centra narciarskie: Aspen Mountain, Aspen Highlands, Buttermilk i największy Snowmass. Sama góra ma 3418 metrów. We wszystkich ośrodkach jest łącznie ponad 300 tras o zróżnicowanych stopniach trudności, obsługiwanych przez mnóstwo wyciągów, kolejek i orczyków. To takie amerykańskie Alpy, tu też rozgrywane są zawody Pucharu Świata. Aspen to miejsce spokojne, nobliwe i rodzinne. I wypełnione po brzegi dużymi pieniędzmi. Ceny nieruchomości w okolicy są niemoralnie wysokie a na ulicach można spotkać całą gamę hollywoodzkich gwiazd. Magazyn „Forbes” twierdzi, że w hrabstwie Pitkin swoje nieruchomości ma co najmniej 50 miliarderów. Złośliwi twierdzą, że tu sięgające kostek futra z przeróżnych zwierząt nigdy nie wyjdą z mody.

W USA jest wiele ośrodków narciarskich wartych uwagi. Nie przypadkiem Amerykanie zajmują wysokie lokaty w wielu zimowych sportach. Do dyspozycji mają ośrodki w całym kraju. W Montanie znajdziemy Whitefish, ulokowane obok Parku Narodowego Glacier, a w nim blisko setkę tras. W tym samym stanie jest też ceniony kurort Bozeman, nastawiony na rodziny, choć otwarty też na ludzi młodych acz niezbyt majętnych. Nikogo nie dziwi tu narciarz przyjeżdżający starym pickupem. Gridwood na Alasce to miejsce (jak cała Alaska) dla twardzieli z awersją do bycia glamour. Kompleks Alyeska Resort położony w okolicy siedmiu lodowców najlepiej odwiedzać w marcu - wtedy do dyspozycji narciarzy jest aż 12 godzin słońca.

Świetne ośrodki są też w Colorado (Crested Butte), Nowym Meksyku (Taos), nawet Kalifornii (Truckee). Jeśli chcesz być mistrzem świata w jakiejś zimowej dyscyplinie, zawitaj koniecznie do Steamboat w Colorado. Są tu jak sama nazwa wskazuje gorące źródła, siedem skoczni narciarskich i mnóstwo tras. Tutejsza szkoła narciarska jest uważana za najlepszą w Stanach, wykształciła aż 79 amerykańskich olimpijczyków.

Najlepszy śnieg w Kanadzie znajdziemy ponoć w Fernie. W okolicach tego urokliwego miasteczka nie pojawiają się potworne tłumy. To idealne do uprawiania narciarstwa alpejskiego. Europejską atmosferę narciarstwa odnajdziemy w Tremblant (prowincja Quebec), w Banff - dzikość i pierwotny klimat.

JESZCZE DALEJ?

Też się da, w końcu japońscy skoczkowie narciarscy też się skądś wzięli. Najlepsze warunki narciarskie w Japonii są ponoć w Niseko na wyspie Hokkaido. To dzięki bliskości Syberii, skąd nadciągają fronty atmosferyczne, pozostawiając na górze Annupuri najdelikatniejszy śnieg na świecie. Są tu też stacje narciarskie ze sztucznym oświetleniem, umożliwiające szusowanie po zmroku.

Nowa Zelandia do czasów ekranizacji prozy Tolkiena kojarzyła się raczej z upałami. Filmowi hobbici, filmowani głównie w pejzażach tego kraju spędzają jednak podejrzanie dużo czasu w śnieżnym klimacie. W Wanaka w Południowych Alpach Nowej Zelandii są świetne warunki narciarskie i wybitnie bogata baza noclegowo-rozrywkowa. Wbrew pozorom Wanaka to jedno z najbardziej zaśnieżonych miejsc na ziemi, spada tu rocznie ponad 5 metrów śniegu. Tyle, że wtedy, kiedy u nas jest lato.

Zobacz nasz katalog sieci franczyzowych i upewnij się która franczyza będzie dla Ciebie najlepsza.

Dołącz do newslettera

Copyright © 2007-2021 ARSS. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Opieka nad stroną: Lembicz.pl  Skład magazynu Franczyza & Biznes: Aera Design