Powodem dużego zainteresowania konceptem jest m.in. formuła depozytowa, która bardzo odciąża franczyzobiorcę. Koszty uruchomienia takiego wielkopowierzchniowego sklepu mogą się zamknąć w 20 tys. zł. Franczyzobiorca nie musi bowiem kupować towaru. Wstawiany jest on do sklepu na zasadzie depozytu. Przychody są księgowane na rachunek francyzodawcy, a franczyzobiorca otrzymuje prowizję od sprzedaży – w przypadku 1.2.3. jest to 29 proc. od obrotu brutto.
Drugi koncept firmy Sorens – Laruu – będzie najprawdopodobniej rozwijał się dużo wolniej. Tu bowiem nie obowiązuje formuła depozytowa, towar trzeba zakupić. Zatowarowanie wstepne to koszt rzędu 10-16 tys. zł, a miesięczne 110 zł na metr kwadratowy sklepu. – Pod tą marką będziemy przede wszystkim rozwijać własne sklepy. Liczymy się z tym, że będzie ona mniej popularna wśród franczyzobiorców ze względu na koszty. Ale chętnych do współpracy oczywiście zapraszamy – mówi Uliński. Laruu to butiki z odzieżą luksusową, wysokiej jakości, choć także używaną i outletową. Powierzchnia takiego sklepu może zaczynać się już od 50 mkw.
Sorens prowadzi nie tylko sklepy z odzieżą, ale przede wszystkim hurtownie rozwijane poprzez franczyzę – Sorens Partner, w których klienci samodzielnie mogą komponować zakupowane pakiety, co jest nowością na polskim rynku. Firma importuje odzież typu secondhand i outlet z Europy Zachodniej od 2004 roku. Według podawanych przez nią informacji, co roku w sklepach typu secondhand zakupy robi ok. 10 mln Polaków. A rynek sprzedaży tego typu odzieży warty jest już ok. 5 mld zł.
Joanna Cabaj - Bonicka
jcabaj@arss.com.pl