Podobno tonący nawet i brzytwy się chwyta. Czy stwierdzenie to można również odnieść do rynku franczyzy? Pytanie o tyle zasadne, że w dobie kryzysu, gdy sprzedaż maleje a koszty rosną, wielu przedsiębiorców stało się gorącymi orędownikami rozwoju poprzez franczyzę.
Taki kierunek działania wydaje się być zupełnie naturalny w sytuacji, gdy dostęp do źródeł finansowania jest utrudniony. Franczyzobiorcy i ich środki finansowe stają się wtedy bardzo pożądanym narzędziem umożliwiającym wielu firmom utrzymanie tempa rozwoju a niekiedy wręcz ucieczkę spod noża bankructwa.
Jednak na fali optymizmu wielu franczyzodawców, zarówno tych już działających jak i tych, którzy dopiero przymierzają się do budowy systemu franczyzowego zapomina o podstawowej regule, której realizacja jest niezbędna jeżeli chce się odnieść sukces we franczyzie. A mianowicie, że sieć franczyzową można rozwinąć jedynie wtedy, gdy licencja na biznes, która jest oferowana sprawdziła się wcześniej w praktyce biznesowej. Innymi słowy biznes, który ma być prowadzony na jej podstawie okazał się być rentowny. Tyle i aż tyle, bo jak pokazuje praktyka rynkowa wielu franczyzodawców nie jest w stanie spełnić tego elementarnego warunku. To oczywiście musi budzić zdziwienie, ale staje się ono mniejsze, gdy uświadomimy sobie, że polskie firmy rozpoczynają rozwój poprzez franczyzę średnio już po 5,5 roku działalności, podczas gdy na rozwiniętych i dojrzałych rynkach zachodniej Europy ta średnia wynosi 10-11 lat, czyli dokładnie o 100% więcej. Co więcej, większość polskich franczyzodawców deklaruje, że budowę sieci franczyzowej rozpoczęło równolegle z budową własnego biznesu. Czyli, innymi słowy, ktoś ma pomysł na biznes, zaczyna go realizować i równocześnie zaczyna sprzedawać licencję na działanie pod swoją marką i w oparciu o know-how, które nie miało jeszcze szansy obronić się w praktyce. I gdzie tu jest miejsce na rzetelną franczyzę?
Kolejną kwestią, na którą należy zwrócić uwagę jest otoczenie rynkowe w jakim funkcjonuje konkretna oferta franczyzowa, czyli branża, w której działa franczyzodawca. Może się bowiem okazać, że oferta franczyzowa w danej branży się nie sprawdza z przyczyn obiektywnych, niezależnych od franczyzodawcy albo też, że wirus kryzysu jest w niej na tyle silny, że i franczyza sobie z nim nie poradzi.
Odzieżowe sieroty
Dobrym przykładem sektora rynku, który franczyzobiorcy powinni, przynajmniej przez jakiś czas, omijać szerokim łukiem jest branża odzieżowa. Wzrastające koszty działalności i spadający pobyt spowodowały, że w wielu przypadkach król okazał się być nagi. Dotyczyło to również firm franczyzowych takich jak Reporter czy Semax (sieci Deep, Hot Oil i Vabbi) a na rynku huczy od plotek, że następny będzie Diverse. W przypadku Semaxu i Reportera plotki o ich kłopotach niestety okazały się prawdziwe, więc istnieje duże prawdopodobieństwo, że w przypadku Diverse będzie podobnie. Nie wolno też zapomnieć o Redanie (sieci Top Secret, Troll i Textilmarket), który już od trzech lat balansuje na krawędzi bankructwa. Nie przeszkadza mu to aktywnie rozwijać sieci franczyzowe, bo właśnie odsprzedawanie własnych placówek franczyzobiorcom ma być jednym z lekarstw na dręczącą go chorobę nieopłacalności prowadzonej działalności.
Bankrutujące sieci odzieżowe osierociły wielu franczyzobiorców, z których przynajmniej część jest łakomym kąskiem dla innych sieci franczyzowych z uwagi na to, że dysponują lokalami w atrakcyjnych lokalizacjach i mają doświadczenie w sprzedaży zbliżonego asortymentu. Nikt jednak nie może im zagwarantować, że kolejna sieć z którą się zwiążą nie podzieli za kilka miesięcy losu Reportera czy Semaxu ponieważ franczyzodawcy, o ile nie są spółkami publicznymi, niechętnie udzielają informacji na temat swojej sytuacji finansowej. Przy tej okazji jaskrawo uwidaczniają się niedostatki polskiego prawa w zakresie franczyzy, które nie nakłada na franczyzodawców obowiązku ujawniania franczyzobiorcom istotnych informacji na temat stanu finansów i działalności prowadzonej przez franczyzodawcę. W efekcie franczyzobiorcy nie mają możliwości sprawdzenia czy błędy w zarządzaniu popełnione przez bankrutujące sieci nie są także udziałem franczyzodawcy, z którym współpracują lub zamierzają nawiązać współpracę a o jego kłopotach często dowiadują się później z prasy lub Internetu.
Są jednak sektory, gdzie franczyza rzeczywiście okazuję się być pomocna w przetrwaniu trudnego czasu kryzysu. Należy do nich niewątpliwie branża spożywcza, gdzie narastająca presja konkurencyjna powoduje, że właściciele niezrzeszonych sklepów stają przed wyborem: albo zamknięcie sklepu albo przystąpienie do jednego z ponad trzydziestu systemów franczyzowych działających w tej branży. I coraz częściej decydują się na tą drugą opcję. Dzięki temu w miejsce utraconej niezależności otrzymują narzędzia umożliwiające poprawienie rentowności ich biznesu a tym samym możliwość przetrwania na rynku.
Nietrafione wybory
Podobnie dzieje się w branży paliwowej, gdzie z roku na rok zmniejsza się liczba niezrzeszonych stacji paliwowych, a w to miejsce rozrastają się sieci franczyzowe prowadzone przez koncerny. Po prostu duży może i umie więcej i niejednokrotnie rozsądniej jest się do niego przyłączyć (skoro daje taką możliwość) zamiast toczyć z nim walkę z góry skazaną na niepowodzenie, które jest tylko kwestią czasu. Tego typu myślenie nie zawsze jednak się sprawdza o czym boleśnie na własnej skórze przekonał się Vision Express, który za pomocą franczyzy chciał konsolidować rynek zakładów optycznych. Okazało się bowiem, że silne na lokalnych rynkach zakłady optyczne (a tylko z takimi chciał współpracować franczyzodawca) wcale go do szczęścia nie potrzebują a „oddanie się” we franczyzę jest w środowisku branżowym odbierane jako świadectwo porażki.
Natomiast naturalne ruchy konsolidacyjne zaczynają się już nasilać w branży farmaceutycznej. Co prawda niezależnych aptek ciągle przybywa, ale też coraz więcej znika z rynku bądź wegetuje na krawędzi opłacalności. Procesy konsolidacyjne w tej branży są jednak opóźnione z uwagi na ciągle rosnący rynek a na takim rynku łatwiej jest się utrzymać słabszym podmiotom. Ale tylko do momentu, gdy nastąpi osłabienie koniunktury. W miarę upływu czasu i zaostrzania się walki konkurencyjnej prywatni aptekarze również zaczną szukać schronienia pod barwami sieci franczyzowych, które już są tworzone przez najsilniejszych hurtowników.
Na deser gastronomia
Tutaj sprawa jest o tyle prosta, że sieci franczyzowych o zasięgu ogólnokrajowym jest niewiele. A historia tych, które odniosły sukces (np. Telepizza czy DaGrasso) pokazuje, że szanse powodzenia mają te oferty franczyzowe, które łączą w sobie kwotę inwestycji w wysokości dopasowanej do realiów rynkowych z nieskomplikowanym technologicznie produktem w atrakcyjnej cenie. W innym przypadku nawet silne i popularne marki będą miały trudności z rozbudową sieci w oparciu o franczyzę. Przekonał się o tym na własnej skórze Sphinx, którego kolejne zarządy nie chciały przyjąć do wiadomości, że nikt rozsądny nie będzie inwestował własnych pieniędzy w lokal, który nie jest w stanie wygenerować nawet zysku operacyjnego. Dlatego dziwić muszą słowa nowego właściciela i prezesa gastronomicznej spółki Sylwestra Cacka, który twierdzi, że z samych opłat franczyzowych będzie w stanie wygenerować 40 mln zł zysku operacyjnego. No bo jak można mówić o opłatach franczyzowych skoro się nie ma ani jednego franczyzobiorcy? Jeżeli jednak ten plan się powiedzie, to w przypadku Sphinxa franczyza okaże się być nie tyle lekarstwem na kryzys co wręcz czarodziejską różdżką, która straty zamieniła w zyski.
Andrzej Krawczyk
Zobacz nasz katalog sieci franczyzowych i upewnij się która franczyza będzie dla Ciebie najlepsza.