Franczyza może się okazać kołem ratunkowym dla upadającego Atlantika. Znana marka bieliźniarsko-odzieżowa zmaga się właśnie z najpotężniejszym kryzyzem w swojej historii.
Oficjalne postępowanie upadłościowe rozpoczęło się na początku czerwca 2015. Prezes i założyciel firmy, Wojciech Morawski, zgłosił wniosek o upadłość. Jego zdaniem do złej kondycji przyczyniła się niestabilna sytuacja na wschodzie. A do Rosji i na Ukrainę szło 60% produkcji firmy.
Tak naprawdę o potencjalnym upadku Atlantika zadecydowały ostatnie 2 lata. Kryzys ukraiński załamał sprzedaż, z drugiej strony leasingodawca wypowiedział umowę na centrum dytrybucyjne w Kijowie a polski fiskus zażądał 4 mln zł podatku od tej transkacji a następnie zajął konta firmy.
Za firmą i Wojciechem Morawskim jest już jedna rozprawa upadłościowa. Prezes walczy o upadłość z możliwością układu, żeby – jak twierdzi „móc się ze wszystkiego rozliczyć”. Chce uratować spółkę i wypłacić zaległe pensje pracownikom. Popierają go inwestorzy (m.in. fundusz inwestycyjny) oraz część wierzycieli. Przeciw takiemu rozwiązaniu jest za to nadzorca sądowy Tycjan Salarski oraz część pracowników. Według tego pierwszego plan Morawskiego na uratowanie spółki nie ma szans powodzenia i trzeba ją zlikwidować. Morawski odbija piłeczkę, zarzucając mu, że od początku dąży do likwidacji firmy i zaniża jej wartość. Ogłoszenie wyroku nastąpi 25 sierpnia.
Tymczasem prezes Morawski ratunku dla firmy – o ile pozwoli mu na to sąd – upartuje m.in. we franczyzie. Jego zdaniem ten model dalszego rozwoju byłby dla firmy idealny.